Data: 2007-09-08 22:24:26
Temat: Outsider wbrew swojej woli. Gdzie tkwi problem?
Od: m...@o...eu
Pokaż wszystkie nagłówki
Tak sobie myślę i nie moge trafić na klucz do odpowiedzi na jedno
pytanie - jeden problem. Jestem outsiderem, a nie bardzo chcę nim być,
nie wybrałam tego. Raczej jest we mnie cos co to powoduje. Mam męża-
hm, to nie mój mąż tylko ciągle facet, bo nie ma ochoty na ślub - i
dziecko, ale nie mamy znajomych, z którymi spotykalibyśmy się na
współnym spacerze niedzielnym. Mojego "męża" przyjaciele dzwonią do
niego dość często, ale porozjeżdżali sie po Polsce i swiecie, wiec nie
często jest okazja sie widziec, raczej nie ma okazji.
Ja jeszcze studiuję, więc jestem wśród ludzi, niektóre moje koleżanki
też mają już dzieci. Pamiętam o urodzinach i imieninach większości
ludzi, bo zapisałam sobie, jestem miła, staram się nikogo nie
obrazić , urazić, zawsze staję po stronie tych ciemiężonych, jeśłi
dostaje im sie za coś niesłusznie. Czasem mam ochotę po prostu z kimś
pogadać i okazuje sie ze z nikim nie jestem na tyle blisko. Zwykle to
ja pisze do kogos smsa, a nie odwrotnie i zwykle to ja zaczynam
konwersacje na gg a nie odwrotnie, na wydziale albo dołaczam się do
grupy i słucham jak gadają o czymś i śmieja się z czegoś, czego ja
świadkiem nie byłam, więc stoje i słucham i się zastanawiam co ja tu
robię, albo po prostu siedzę i czytam sobie książkę. Na imprezach
czuje sie dziwnie spięta. Co jest nie tak? Jak to sie dzieje ze w
kontaktach międzyludzkich zawsze znajde sie poza kręgiem wspólnych
przyjażni. Mam grupę ludzi z którymi czasem się spotkam i najczęsciej
gadam na moim wydziale, ale oni miedzy sobą są znacznie bliżej siebie
niz ja z nimi, czuje to. Widze ich opisy na gg i widze ze znow mnie
ominęło coś związanego z ich grupą. Nawet jesli chodzi o nich, nie
moge mowic o przynaleznosci, chociaz sa mi zdecydowanie najblizsi ze
wszystkich. Mam tak odkąd siegam pamiecia, od przedszkola. Im bardziej
chcialam miec koleżanki tym wiecej dla nich robilam i tym bardziej
mnie olewały. Teraz juz sie nauczylam szanowac siebie ale to
outsiderstwo nadal mnie dosięga. To cud ze udalo mi sie znalezc
faceta, ktory chce ze mną być............. Kończy się tak, że zadaję
się z innym outsiderem, tylko zwykle z takim którego nikt zupełnie nie
lubi, a nie z takim który jest outsiderem z własnego wyboru. Mój "mąż"
jest outsiderem z własnego wyboru. Neguje przynaleznosc do
jakiejkolwiek grupy , a juz nade wszystko do kościoła. Gdzie jest
klucz? Co jest nie tak? Nie umiem tego zrozumiec. Moze ktos rzuci
jakąs psychologiczną teorię dlaczego tak się dzieje. Nie smierdze,
ubieram się zwyczajnie, mało mówię i uważam się za osobę nieśmiałą,
chociaż pewnie inni by tego o mnie nie powiedzieli. Na praktykach i w
pracy nie mogłam wbić sie do grupy, mimo iż wszystko było ok, to
rozmawialiśmy głownie na temat pracy, o sprawach mniej służbowych
rozmawiali tylko między sobą. Pracowałam pół roku.
O CO TU CHODZI ??? CO ROBIE NIE TAK?? Nie mam pojęcia. Podsuńcie coś,
może jakieś sugestie jak mogę sytuację zmienic? Nie chodzi o to ze
jestem zrozpaczona i szukam przyjaciół, ale o ten fenomen, co sie do
mnie przykleił nie wiadomo z jakiego powodu. Pomóżcie mi poznać
tajemnicę tego fatum.
Pozdrawiam serdecznie.
Najszczęśliwsza mama i "żona" na świecie :)
|