| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2010-04-28 21:30:24
Temat: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe BiesyMili, skanowałam artykuł swoim znajomym, pomyślałam, że i was zainteresuje
wrzucę, bo jest niegłupi.
Pochodzi ze.... Zwierciadła, z lutego 2010r.
I ważne: nie popieram tu żadnej opcji politycznej. Uderzyłmnie raczej smutny
obraz naszej klasy politycznej.
Miłej lektury, MK
PS. Jeśli OCR coś przeskrobał, to wybaczcie. Ale na myśł o sczytywaniu
zaczynam dostawać dreszczy......
Małe Biesy:
Miał nadzieję, że jako osoba z zewnątrz odegra w polityce rolę trochę
królewskiego błazna, któremu wolno więcej. Z tą myślą Paweł Śpiewak,
profesor socjologii, został posłem na sejm V kadencji w listy PO. Ale w 2007
roku nie ubiegał się już o reelekcję. Dwa lata wystarczyły, by dłużej nie
chcieć. Teraz profesor mówi nam, jak wygląda polska władza polityczna od
podszewki.
Rozmawia Tomasz Jastrun.
a.. Czy miałeś chwile, gdy byłeś już tam na górze, kiedy zaniepokoiłeś
się, że stracisz równowagę?
b.. Tak, to destrukcyjne doświadczenie, szybko poczułem, że muszę stamtąd
uciekać. Że trwanie w tym mnie zniszczy. I niekoniecznie zmieni się moja
psychika, ale będę po prostu nieszczęśliwym, żałosnym facetem. Pokusy
obecności w polityce są liczne, a dwie mnie uderzyły. Pierwsza - człowiek
jest bez przerwy zajęty i wydaje mu się, że jest nieustannie potrzebny, to
działa jak narkotyk. Tu zebranie, tam spotkanie... Niepokój: zaproszą czy
nie? Są dwa pokoje - jeden oficjalny, drugi ukryty. Czy zostanę wezwany do
tego drugiego, gdzie się tak naprawdę podejmuje decyzje? Toczy się
nieustanna gra, napięcie ambicji, żeby być obecnym i uznanym, trafić do ucha
szefa. Przestaje być istotne, co myślę, ale jak mogę sobą zainteresować,
przyciągnąć, zatrzymać uwagę. Drugi element jest jeszcze gorszy. To jak w
małżeństwie - gdy żona tobie dowali, to musisz jej w końcu oddać. W polityce
też ciągle dostajemy i oddajemy. Tak w małżeństwie, jak i w polityce, im
większa siła negatywnych emocji, tym trudniej się rozstać, bo ciągle jest
ten dług do oddania. Jeśli ktoś mi zrobi krzywdę, muszę się zrewanżować.
Niekończąca się gra, w której jest element mściwości, ambicji, potrzeby
uznania. To są tak silne emocje jak w związku z kobietą, jakbyś był bez
przerwy w gorącym romansie. Kiedy galopuje się na takich emocjach, niełatwo
zeskoczyć z konia. Musiałem jednak to zrobić.
-1 jesteś cały i zdrowy. Po co w ogóle tam poszedłeś?
a.. Z ciekawości. Miałem też nadzieję, że jest w tym wszystkim miejsce dla
kogoś, kto stoi nieco z boku i utyskuje, trochę jak dawny królewski błazen,
który może powiedzieć więcej, choćby to, że jakiś pomysł jest do dupy... A
jak kiedyś powiedziałem, to władca rzucił się na mnie. Oni jednak nie znoszą
krytyki, jeśli mają jakiś pomysł, w który przez chwilę wierzą. Liderzy
polityczni są zespawani ze swoimi pomysłami. Poza tym nikomu nie ufają.
Podejrzliwość w świecie polityki jest czymś strasznym, jak choroba zwana
słoniowacizną.
b.. Największe rozczarowanie latami naszej wolności wiąże się chyba z
rozczarowaniem ludźmi. Co stało się z bezinteresownością i jak zmieniła nas
władza pieniądza, a potem władza polityczna? Nasi koledzy stali się posłami,
ministrami, nawet premierami... Ktoś powiedział, że przejmując władzę nad
innymi, tracimy władzę nad sobą.
Ale tylko ten wygrywa władzę, kto panuje nad sobą. Dla mnie świetnym
przykładem jest Donald Tusk. Genialny technik władzy, prowadzi zręcznie grę,
gdzie jednego trzeba przeciwstawić drugiemu, a kogoś rozegrać przeciwko
komuś innemu. Mam wrażenie, że jest to człowiek zdrowy psychicznie i ani
przez moment nie traci kontaktu z samym sobą. Nie ma złudzeń, że jest kimś
więcej, niż jest. A są politycy, którzy od początku do końca są samcami, np.
Jarosław Kaczyński. Potrafi potraktować kogoś z niższego szczebla jak samiec
osobnika, który stoi niżej w hierarchii. Donald jest absolutnym mistrzem
rozgrywek personalnych i w tym sensie władza go nie psuje. Z ludzi, których
znam w polityce, ocaleli tylko ci, którzy mają taką cechę. A co do władzy w
ogóle, to potwierdza się stereotyp: władzy towarzyszą straszne rzeczy,
bezwzględność, chamstwo, nawet u ludzi, których o to nie podejrzewałem.
Władza psuje, gdyż ludzie myślą, że więcej im wolno niż innym. Jest też
narzędziem do zdobywania wszelkich dóbr. Mieliśmy wspólnego kolegę,
pamiętasz M.K.? Pragnął być ministrem, gdyż chciał mieć różne "przydziały",
przepustki. Starał się o paszport dyplomatyczny, by szmuglować dzieła sztuki
przez granicę, fałszował rachunki. Pompował gigantyczne państwowe pieniądze
w swój pałac. Było to bezwzględne wykorzystywanie stanowiska. Przy okazji
mógł kogoś zatrudnić, dać szansę życiową, to rola takiego małego pana boga.
a.. I bywał takim dobrym panem, co przychodziło mu tak naturalnie jak
oddychanie. Wiesz, nawet nie potrafiłem się na niego gniewać, chociaż robił
rzeczy straszne. I jak zawsze rodziło się pytanie, czy po to walczyliśmy o
demokrację? A Polska? Gdzie w tym Polska?
b.. Prawdziwą Polskę po raz pierwszy zobaczyłem w Sejmie. Inną niż ją znam
z warszawskiej perspektywy. Nikt już nie śmiał się z moich dowcipów, nie
rozumiał mojego języka, tych wszystkich dwuznaczności. I nie cenił tego, że
śmiejemy się z samych siebie, że ten rodzaj autoironii jest ważny w naszej
tożsamości. A byli to ludzie z krwi i kości: sołtys, wójt, burmistrz,
najsilniejsze wilki lokalnego świata. Zobaczyłem nagle Polskę, dla której
osoby tak skonstruowane jak ja w ogóle nie istniały. Nie rozumiałem ich. I
oni mnie nie rozumieli. Miało dla nich znaczenie, że byłem jakoś osobą
publicznie znaną, ale budziłem zapewne ich niepokój. Co on tu robi? - pytali
i szybko redukowali to pytanie do kwestii, czyim jestem człowiekiem. Cała
polityka taka była i taka jest. Żadnych idei. A tylko kto, z kim, kogo, jak
i za ile... Pamiętaj, że wtedy byłem w klubie partii jeszcze opozycyjnej.
Rzucało mi się w oczy definiowanie polityki niemal wyłącznie w perspektywie
lokalnej. Oni byli ambasadorami różnego rodzaju regionalnych interesów w
Warszawie. Starali się o subwencje na drogi, oczyszczalnię ścieków, co miało
być potwierdzeniem, że są niezbędni. Istotą był jednak interes reelekcyjny,
by dać się wybrać ponownie. I nikomu za bardzo się nie narazić.
-Jaki jest więc główny mechanizm uprawiania polityki lokalnej?
- To zwalczenie konkurenta we własnej partii. Konkurent jest wewnątrz, nie
na zewnątrz. Ciągle więc posłom towarzyszy niepokój, że obok, we własnej
partii ktoś urośnie i przejmie mój okręg wyborczy. I niewiele więcej było w
tej polityce, głównie gry personalne i wzajemne upokarzanie.
a.. A wielkie sceny...? Gdzie one?
b.. Zdarzały się takie sceny w parlamencie jak z "Biesów" Dostojewskiego.
Mordowano polityka z pierwszych stron gazet, zasłużonego. A oskarżał go
nicpoń, którego wódz nakręcił, ofiarowując mu w zamian tekę premiera (co
było oczywistą nieprawdą). Najgorsi byli szeregowi posłowie. Ci panowie nikt
wstawali po kolei i oskarżali swojego wczorajszego lidera. Mówili te bzdury
nie dlatego, że w nie wierzyli, ale dlatego, że chcieli być
współuczestnikami symbolicznego zabójstwa, dowieść w ten sposób wodzowi
swojej lojalności. Czasem też sprawdzano posłów. Dostawali zlecenia na
siebie i szef badał, czy są posłuszni i wystarczająco brutalni. Za to nie
pamiętam, by chociaż raz toczyła się jakaś ważna dyskusja polityczna. Ważne
rozmowy toczyły się w kuluarach, w drugim pokoju. Tak jest wszędzie.
Odkryłem, że parlament nie jest obszarem politycznej deliberacji, że jakieś
wyższe cele, idee, to wszystko nie istnieje na tle gry personalnej i gry o
władzę. Oczywiście w tym otoczeniu mało kto nie scynicznieje. Ideowość jest
traktowana jak jednostka chorobowa, a powoływanie się na jakieś idee jak
świadectwo naiwności.
c.. Słyszeliśmy to "załatwianie" w podsłuchanych rozmowach polityków, ale
przecież tak gadają chyba prawie wszyscy, tamci tylko mieli pecha, że ich
ujawniono.
d.. Tak, istotą jest załatwianie. Nie słyszałem, by ktokolwiek miał inne
koncepcje uprawiania polityki.
e.. Czyli jesteśmy w sieci interesów, powiązań?
f.. Kaczyńscy mieli rację i w związku z tym zbudowali własny dwór i własną
sieć układów, interesów.
g.. Znam ludzi z naszego środowiska, którzy mają do ciebie żal, że
podsunąłeś braciom K. pomysł na IV Rzeczpospolitą. Czujesz się ojcem?
h.. Raz nieopatrznie użyłem tego określenia, by wzmocnić retorycznie
wymowę tekstu o aferze Rywina i korupcji. Dziś mam mieszane uczucia. Jest
taka prawidłowość: po kilkunastu latach, gdy wypala się pierwsza elita
władzy, przychodzą nowi politycy, patronując potrzebie głębokich zmian. Tak
było przed wojną. Z drugiej strony PiS nie jest moją formacją, a ich
radykalizm jest aż nadto przerośnięty populizmem.
-A Tusk?
a.. Ma odmienną historiozofię, jest przekonany, że tkwimy w systemie
niemożności i nic z tym się nie da zrobić. Przyjął strategię, by nie kopać
się z koniem, czyli niemożnościami. Uznał, że jest tak, jak jest, czyli
kiepsko, ale nic z tym nie zamierza robić, niczego nie zmienia. Premier
godzi się więc z tym, że ma bardzo dużą symboliczną władzę i nie za wielką
władzę praktyczną. Uważa, że nawet najsurowsze reguły tego systemu nie
rozmontują. Może ma nawet rację? Ale to straszna prawda.
- PiS ma inne straszne wady, to budzenie dla politycznych doraźnych celów
polskich głębinowych lęków. Nigdy im tego nie wybaczę. A co do naszych gier,
to uderza, że nawet małe spotkanie, choćby wspólnoty mieszkańców, pokazuje,
że nie umiemy wyznaczyć reguł gry. A bez tego demokracja jest zawsze ułomna.
a.. W Polsce problem z nieczytelnymi, a zarazem czysto formalnymi regułami
gry szybko zmienia się w problem silnego lidera. Jak na dłoni widać to na
prowincji. Gdzie jest dobry burmistrz czy wójt, gmina lub miasteczko od razu
wygląda inaczej. Prawo jest na tyle skomplikowane, że raczej hamuje
inicjatywy, niż im sprzyja. Tę inercję narzuconą przez biurokrację i
formalistyczny rodzaj prawa może przekroczyć tylko silny przywódca.
Narzekamy, że w dwóch partiach są za silni przywódcy. A może nie mogą być
inni? Ten brak reguł, system oparty na niemożnościach rodzą właśnie tęsknotę
za silnymi przywódcami. Konieczny więc nowy Piłsudski, może być nawet
kieszonkowy. Ale niech weźmie to w końcu za mordę. Ta tęsknota jest w Polsce
żywa, choć zaraz, gdy ktoś taki się pojawi, budzą się wszelkie lęki.
Zaczynamy bać się dyktatury, jesteśmy na nią uczuleni.
a.. Odszedłeś więc z polityki, ale władzę od razu dały ci media, gdyż
użyczyły głosu jako ważnemu komentatorowi. Wiedziałeś, że tak się stanie?
Nie miałem pojęcia. Myślałem, że zapłacę dużą cenę za to odejście. Że będzie
czas milczenia. Stało się inaczej, po prostu krótka jest ławka, tak w
polityce, jak i do jej komentowania...
- Czasami myślę, że lepiej nie wiedzieć, jak jest na zapleczu władzy i
polityki, ile tam demonów.
-Jakie tam demony, demon to coś wielkiego. Tam są złe duszki, małe ambicje,
żądza władzy, zawiści, intrygi. Znamy to z życia.
- Polityka wszędzie skarlała, nie tylko u nas...
- Nie ma albo nie widzimy wielkich polityków, niewiele słyszymy o wielkich
projektach, a zarazem mam poczucie, że żyjemy w nowej epoce z wyzwaniami na
skalę niewyobrażalną. Począwszy od kwestii rozprzestrzeniania się broni
atomowej - Korea Północna i Iran mogą zacząć nową wojnę światową.
Dramatyczne są zmiany klimatu. Rozszerza się obszar głodu na świecie. Już
ponad miliard ludzi nie dojada. Polska wiedza o globalizacji jest
anachroniczna i niepokojąca. Nie słyszymy dramatu i bólu ludzi z biednych
krajów. Musimy wreszcie pojąć, że Polacy mają nie tylko żądać, ale powinni
więcej dawać innym ludom, muszą poczuć się na swoją miarę odpowiedzialni za
kawałek dalekiego świata.
a.. Więc teraz w puencie - czego nauczył się profesor socjologii na tym
praktycznym kursie rządzenia?
Po dwóch latach na korytarzach sejmowych wiem tylko tyle, że większość
występujących w telewizji socjologów, politologów, a przede wszystkim
filozofów zamiast komentować politykę, opowiada tylko swoje sny.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2010-04-29 05:45:29
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe BiesyOn 28 Kwi, 23:30, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> Mili, skanowałam artykuł swoim znajomym, pomyślałam, że i was zainteresuje
> wrzucę, bo jest niegłupi.
> Pochodzi ze.... Zwierciadła, z lutego 2010r.
> I ważne: nie popieram tu żadnej opcji politycznej. Uderzyłmnie raczej smutny
> obraz naszej klasy politycznej.
> Miłej lektury, MK
>
> PS. Jeśli OCR coś przeskrobał, to wybaczcie. Ale na myśł o sczytywaniu
> zaczynam dostawać dreszczy......
>
> Małe Biesy:
>
> Miał nadzieję, że jako osoba z zewnątrz odegra w polityce rolę trochę
> królewskiego błazna, któremu wolno więcej. Z tą myślą Paweł Śpiewak,
> profesor socjologii, został posłem na sejm V kadencji w listy PO. Ale w 2007
> roku nie ubiegał się już o reelekcję. Dwa lata wystarczyły, by dłużej nie
> chcieć. Teraz profesor mówi nam, jak wygląda polska władza polityczna od
> podszewki.
> Rozmawia Tomasz Jastrun.
>
> a.. Czy miałeś chwile, gdy byłeś już tam na górze, kiedy zaniepokoiłeś
> się, że stracisz równowagę?
>
> b.. Tak, to destrukcyjne doświadczenie, szybko poczułem, że muszę stamtąd
> uciekać. Że trwanie w tym mnie zniszczy. I niekoniecznie zmieni się moja
> psychika, ale będę po prostu nieszczęśliwym, żałosnym facetem. Pokusy
> obecności w polityce są liczne, a dwie mnie uderzyły. Pierwsza - człowiek
> jest bez przerwy zajęty i wydaje mu się, że jest nieustannie potrzebny, to
> działa jak narkotyk. Tu zebranie, tam spotkanie... Niepokój: zaproszą czy
> nie? Są dwa pokoje - jeden oficjalny, drugi ukryty. Czy zostanę wezwany do
> tego drugiego, gdzie się tak naprawdę podejmuje decyzje? Toczy się
> nieustanna gra, napięcie ambicji, żeby być obecnym i uznanym, trafić do ucha
> szefa. Przestaje być istotne, co myślę, ale jak mogę sobą zainteresować,
> przyciągnąć, zatrzymać uwagę. Drugi element jest jeszcze gorszy. To jak w
> małżeństwie - gdy żona tobie dowali, to musisz jej w końcu oddać. W polityce
> też ciągle dostajemy i oddajemy. Tak w małżeństwie, jak i w polityce, im
> większa siła negatywnych emocji, tym trudniej się rozstać, bo ciągle jest
> ten dług do oddania. Jeśli ktoś mi zrobi krzywdę, muszę się zrewanżować.
> Niekończąca się gra, w której jest element mściwości, ambicji, potrzeby
> uznania. To są tak silne emocje jak w związku z kobietą, jakbyś był bez
> przerwy w gorącym romansie. Kiedy galopuje się na takich emocjach, niełatwo
> zeskoczyć z konia. Musiałem jednak to zrobić.
>
> -1 jesteś cały i zdrowy. Po co w ogóle tam poszedłeś?
>
> a.. Z ciekawości. Miałem też nadzieję, że jest w tym wszystkim miejsce dla
> kogoś, kto stoi nieco z boku i utyskuje, trochę jak dawny królewski błazen,
> który może powiedzieć więcej, choćby to, że jakiś pomysł jest do dupy... A
> jak kiedyś powiedziałem, to władca rzucił się na mnie. Oni jednak nie znoszą
> krytyki, jeśli mają jakiś pomysł, w który przez chwilę wierzą. Liderzy
> polityczni są zespawani ze swoimi pomysłami. Poza tym nikomu nie ufają.
> Podejrzliwość w świecie polityki jest czymś strasznym, jak choroba zwana
> słoniowacizną.
>
> b.. Największe rozczarowanie latami naszej wolności wiąże się chyba z
> rozczarowaniem ludźmi. Co stało się z bezinteresownością i jak zmieniła nas
> władza pieniądza, a potem władza polityczna? Nasi koledzy stali się posłami,
> ministrami, nawet premierami... Ktoś powiedział, że przejmując władzę nad
> innymi, tracimy władzę nad sobą.
>
> Ale tylko ten wygrywa władzę, kto panuje nad sobą. Dla mnie świetnym
> przykładem jest Donald Tusk. Genialny technik władzy, prowadzi zręcznie grę,
> gdzie jednego trzeba przeciwstawić drugiemu, a kogoś rozegrać przeciwko
> komuś innemu. Mam wrażenie, że jest to człowiek zdrowy psychicznie i ani
> przez moment nie traci kontaktu z samym sobą. Nie ma złudzeń, że jest kimś
> więcej, niż jest. A są politycy, którzy od początku do końca są samcami, np.
> Jarosław Kaczyński. Potrafi potraktować kogoś z niższego szczebla jak samiec
> osobnika, który stoi niżej w hierarchii. Donald jest absolutnym mistrzem
> rozgrywek personalnych i w tym sensie władza go nie psuje. Z ludzi, których
> znam w polityce, ocaleli tylko ci, którzy mają taką cechę. A co do władzy w
> ogóle, to potwierdza się stereotyp: władzy towarzyszą straszne rzeczy,
> bezwzględność, chamstwo, nawet u ludzi, których o to nie podejrzewałem.
> Władza psuje, gdyż ludzie myślą, że więcej im wolno niż innym. Jest też
> narzędziem do zdobywania wszelkich dóbr. Mieliśmy wspólnego kolegę,
> pamiętasz M.K.? Pragnął być ministrem, gdyż chciał mieć różne "przydziały",
> przepustki. Starał się o paszport dyplomatyczny, by szmuglować dzieła sztuki
> przez granicę, fałszował rachunki. Pompował gigantyczne państwowe pieniądze
> w swój pałac. Było to bezwzględne wykorzystywanie stanowiska. Przy okazji
> mógł kogoś zatrudnić, dać szansę życiową, to rola takiego małego pana boga.
>
> a.. I bywał takim dobrym panem, co przychodziło mu tak naturalnie jak
> oddychanie. Wiesz, nawet nie potrafiłem się na niego gniewać, chociaż robił
> rzeczy straszne. I jak zawsze rodziło się pytanie, czy po to walczyliśmy o
> demokrację? A Polska? Gdzie w tym Polska?
>
> b.. Prawdziwą Polskę po raz pierwszy zobaczyłem w Sejmie. Inną niż ją znam
> z warszawskiej perspektywy. Nikt już nie śmiał się z moich dowcipów, nie
> rozumiał mojego języka, tych wszystkich dwuznaczności. I nie cenił tego, że
> śmiejemy się z samych siebie, że ten rodzaj autoironii jest ważny w naszej
> tożsamości. A byli to ludzie z krwi i kości: sołtys, wójt, burmistrz,
> najsilniejsze wilki lokalnego świata. Zobaczyłem nagle Polskę, dla której
> osoby tak skonstruowane jak ja w ogóle nie istniały. Nie rozumiałem ich. I
> oni mnie nie rozumieli. Miało dla nich znaczenie, że byłem jakoś osobą
> publicznie znaną, ale budziłem zapewne ich niepokój. Co on tu robi? - pytali
> i szybko redukowali to pytanie do kwestii, czyim jestem człowiekiem. Cała
> polityka taka była i taka jest. Żadnych idei. A tylko kto, z kim, kogo, jak
> i za ile... Pamiętaj, że wtedy byłem w klubie partii jeszcze opozycyjnej.
> Rzucało mi się w oczy definiowanie polityki niemal wyłącznie w perspektywie
> lokalnej. Oni byli ambasadorami różnego rodzaju regionalnych interesów w
> Warszawie. Starali się o subwencje na drogi, oczyszczalnię ścieków, co miało
> być potwierdzeniem, że są niezbędni. Istotą był jednak interes reelekcyjny,
> by dać się wybrać ponownie. I nikomu za bardzo się nie narazić.
>
> -Jaki jest więc główny mechanizm uprawiania polityki lokalnej?
>
> - To zwalczenie konkurenta we własnej partii. Konkurent jest wewnątrz, nie
> na zewnątrz. Ciągle więc posłom towarzyszy niepokój, że obok, we własnej
> partii ktoś urośnie i przejmie mój okręg wyborczy. I niewiele więcej było w
> tej polityce, głównie gry personalne i wzajemne upokarzanie.
>
> a.. A wielkie sceny...? Gdzie one?
>
> b.. Zdarzały się takie sceny w parlamencie jak z "Biesów" Dostojewskiego.
> Mordowano polityka z pierwszych stron gazet, zasłużonego. A oskarżał go
> nicpoń, którego wódz nakręcił, ofiarowując mu w zamian tekę premiera (co
> było oczywistą nieprawdą). Najgorsi byli szeregowi posłowie. Ci panowie nikt
> wstawali po kolei i oskarżali swojego wczorajszego lidera. Mówili te bzdury
> nie dlatego, że w nie wierzyli, ale dlatego, że chcieli być
> współuczestnikami symbolicznego zabójstwa, dowieść w ten sposób wodzowi
> swojej lojalności. Czasem też sprawdzano posłów. Dostawali zlecenia na
> siebie i szef badał, czy są posłuszni i wystarczająco brutalni. Za to nie
> pamiętam, by chociaż raz toczyła się jakaś ważna dyskusja polityczna. Ważne
> rozmowy toczyły się w kuluarach, w drugim pokoju. Tak jest wszędzie.
> Odkryłem, że parlament nie jest obszarem politycznej deliberacji, że jakieś
> wyższe cele, idee, to wszystko nie istnieje na tle gry personalnej i gry o
> władzę. Oczywiście w tym otoczeniu mało kto nie scynicznieje. Ideowość jest
> traktowana jak jednostka chorobowa, a powoływanie się na jakieś idee jak
> świadectwo naiwności.
>
> c.. Słyszeliśmy to "załatwianie" w podsłuchanych rozmowach polityków, ale
> przecież tak gadają chyba prawie wszyscy, tamci tylko mieli pecha, że ich
> ujawniono.
>
> d.. Tak, istotą jest załatwianie. Nie słyszałem, by ktokolwiek miał inne
> koncepcje uprawiania polityki.
>
> e.. Czyli jesteśmy w sieci interesów, powiązań?
>
> f.. Kaczyńscy mieli rację i w związku z tym zbudowali własny dwór i własną
> sieć układów, interesów.
>
> g.. Znam ludzi z naszego środowiska, którzy mają do ciebie żal, że
> podsunąłeś braciom K. pomysł na IV Rzeczpospolitą. Czujesz się ojcem?
>
> h.. Raz nieopatrznie użyłem tego określenia, by wzmocnić retorycznie
> wymowę tekstu o aferze Rywina i korupcji. Dziś mam mieszane uczucia. Jest
> taka prawidłowość: po kilkunastu latach, gdy wypala się pierwsza elita
> władzy, przychodzą nowi politycy, patronując potrzebie głębokich zmian. Tak
> było przed wojną. Z drugiej strony PiS nie jest moją formacją, a ich
> radykalizm jest aż nadto przerośnięty populizmem.
>
> -A Tusk?
>
> a.. Ma odmienną historiozofię, jest przekonany, że tkwimy w systemie
> niemożności i nic z tym się nie da zrobić. Przyjął strategię, by nie kopać
> się z koniem, czyli niemożnościami. Uznał, że jest tak, jak jest, czyli
> kiepsko, ale nic z tym nie zamierza robić, niczego nie zmienia. Premier
> godzi się więc z tym, że ma bardzo dużą symboliczną władzę i nie za wielką
> władzę praktyczną. Uważa, że nawet najsurowsze reguły tego systemu nie
> rozmontują. Może ma nawet rację? Ale to straszna prawda.
>
> - PiS ma inne straszne wady, to budzenie dla politycznych doraźnych celów
> polskich głębinowych lęków. Nigdy im tego nie wybaczę. A co do naszych gier,
> to uderza, że nawet małe spotkanie, choćby wspólnoty mieszkańców, pokazuje,
> że nie umiemy wyznaczyć reguł gry. A bez tego demokracja jest zawsze ułomna.
>
> a.. W Polsce problem z nieczytelnymi, a zarazem czysto formalnymi regułami
> gry szybko zmienia się w problem silnego lidera. Jak na dłoni widać to na
> prowincji. Gdzie jest dobry burmistrz czy wójt, gmina lub miasteczko od razu
>
> wygląda inaczej. Prawo jest na tyle skomplikowane, że raczej hamuje
> inicjatywy, niż im sprzyja. Tę inercję narzuconą przez biurokrację i
> formalistyczny rodzaj prawa może przekroczyć tylko silny przywódca.
> Narzekamy, że w dwóch partiach są za silni przywódcy. A może nie mogą być
> inni? Ten brak reguł, system oparty na niemożnościach rodzą właśnie tęsknotę
> za silnymi przywódcami. Konieczny więc nowy Piłsudski, może być nawet
> kieszonkowy. Ale niech weźmie to w końcu za mordę. Ta tęsknota jest w Polsce
> żywa, choć zaraz, gdy ktoś taki się pojawi, budzą się wszelkie lęki.
> Zaczynamy bać się dyktatury, jesteśmy na nią uczuleni.
>
> a.. Odszedłeś więc z polityki, ale władzę od razu dały ci media, gdyż
> użyczyły głosu jako ważnemu komentatorowi. Wiedziałeś, że tak się stanie?
> Nie miałem pojęcia. Myślałem, że zapłacę dużą cenę za to odejście. Że będzie
> czas milczenia. Stało się inaczej, po prostu krótka jest ławka, tak w
> polityce, jak i do jej komentowania...
>
> - Czasami myślę, że lepiej nie wiedzieć, jak jest na zapleczu władzy i
> polityki, ile tam demonów.
>
> -Jakie tam demony, demon to coś wielkiego. Tam są złe duszki, małe ambicje,
> żądza władzy, zawiści, intrygi. Znamy to z życia.
>
> - Polityka wszędzie skarlała, nie tylko u nas...
>
> - Nie ma albo nie widzimy wielkich polityków, niewiele słyszymy o wielkich
> projektach, a zarazem mam poczucie, że żyjemy w nowej epoce z wyzwaniami na
> skalę niewyobrażalną. Począwszy od kwestii rozprzestrzeniania się broni
> atomowej - Korea Północna i Iran mogą zacząć nową wojnę światową.
> Dramatyczne są zmiany klimatu. Rozszerza się obszar głodu na świecie. Już
> ponad miliard ludzi nie dojada. Polska wiedza o globalizacji jest
> anachroniczna i niepokojąca. Nie słyszymy dramatu i bólu ludzi z biednych
> krajów. Musimy wreszcie pojąć, że Polacy mają nie tylko żądać, ale powinni
> więcej dawać innym ludom, muszą poczuć się na swoją miarę odpowiedzialni za
> kawałek dalekiego świata.
>
> a.. Więc teraz w puencie - czego nauczył się profesor socjologii na tym
> praktycznym kursie rządzenia?
>
> Po dwóch latach na korytarzach sejmowych wiem tylko tyle, że większość
> występujących w telewizji socjologów, politologów, a przede wszystkim
> filozofów zamiast komentować politykę, opowiada tylko swoje sny.
Nie czytałam tego artykułu bo:
a - jest za długi, a ja jestem leniwą ignorantką
b - traktuje poniekąd o polityce, a we mnie ona wywołuje torsje
Mam jednak zapytanie:
Gdzie Vilar twój gawron na zamczysku na koniec w stopce?
Jeśli nawet nic dotąd nie znaczył, to kompletnie nie pojmuję,
dlaczego z niego zrezygnowałaś ?
Dlaczego tak łatwo rezygnujesz z tego co twoje?
Dlaczego zrezygnowałaś z pisania postów u góry ?
--
sampi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2010-04-29 07:17:32
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe BiesyUżytkownik "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> napisał w wiadomości
news:hra9dg$rkh$1@news.onet.pl...
"było oczywistą nieprawdą). Najgorsi byli szeregowi posłowie. Ci panowie
nikt
wstawali po kolei i oskarżali swojego wczorajszego lidera. Mówili te bzdury
nie dlatego, że w nie wierzyli, ale dlatego, że chcieli być
współuczestnikami symbolicznego zabójstwa, dowieść w ten sposób wodzowi
swojej lojalności. "
A dziś mamy to samo, tylko tym razem cool jest wygadywanie bzdur
pozytywnych,
nie negatywnych, o Lechu, Gosiu itp itd ... Ale generalnie chodzi tylko i
wyłacznie
o podpięcie się pod Śmierć, coś, co tym razem wyjątkowo poruszyło ludzkie
umysły
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2010-04-29 07:36:08
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy"Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote in message
news:hra9dg$rkh$1@news.onet.pl...
Dosc ciekawy tekst.
Ciut propagandy, ale tez duzo uczciwosci spiewaka.
Wiec tak:
- malostkowa, zenujaca "gra o stolki",
emocje jak w "rozwodowym malzenstwie", od ktorych ciezko uciec,
przy braku Wielkiej Polityki,
takie klimaty sa ... w kazdej firmie! To jest po prostu zycie.
To meczy ale do tego trzeba sie przyzwyczaic.
itd. itd.
Dobrze scharakteryzowal Tuska, ktory obiecuje,
tylko po to zeby nie kopac sie z koniem.
A zmian nie bedzie.
Byc moze dobrze scharakteryzowal Kaczynskiego,
ktory jest widziany jako uosobienie
zmian, porzadku, ladu i wartosci.
Ale rownoczesnie budzi strach dyktatury.
Ten strach podsycaja chetnie Ci ktorzy
sa aktualnie u koryta - oni najbardziej boja
sie ujawnienia przekretow i degrengolady.
Stad te walki polityczne.
Pozdrawiam,
Druch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2010-04-29 07:39:35
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy"Druch" <e...@n...com> wrote in message
news:hrbct1$u0s$1@news.dialog.net.pl...
Aha, jeszcze...
Spiewak jest zrazony do polityki.
Ja sie zrazilem do ludzi, wyborcow.
Jestem zdziwiony jak latwo ludzie emocjami uwiazac,
niskimi emocjami plynacymi z mediow.
Rzuca sie manipulacje jako rzekoma prawde,
jak ochlap dla sepow
robi sie odpowiedni szum
i juz ludzie slepo szczekaja w rytm,
w emocjonalnym bulgocie,
z wylaczonym mysleniem.
Druch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2010-04-29 07:52:16
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Użytkownik "sampi" <t...@a...pl> napisał w wiadomości
news:860056c7-9c01-4e1c-b343-6c432624e007@x20g2000yq
b.googlegroups.com...
On 28 Kwi, 23:30, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
Nie czytałam tego artykułu bo:
a - jest za długi, a ja jestem leniwą ignorantką
b - traktuje poniekąd o polityce, a we mnie ona wywołuje torsje
Mam jednak zapytanie:
Gdzie Vilar twój gawron na zamczysku na koniec w stopce?
Jeśli nawet nic dotąd nie znaczył, to kompletnie nie pojmuję,
dlaczego z niego zrezygnowałaś ?
Dlaczego tak łatwo rezygnujesz z tego co twoje?
Dlaczego zrezygnowałaś z pisania postów u góry ?
--
sampi
__________________
Tnij takie przydługie teskty jeśli mozna prosic
Gawron wyleciał, żeby nie bruzdzic w tekscie
Chciałabyś mną sobie posterować? Hmmmm? :-))))))
Jak by to wyglądało Twoim zdaniem?
Jak ładnie napiszesz, to może się zgodzę na jakiś kwadransik :-)))))
MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2010-04-29 08:02:03
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe BiesyDruch pisze:
> Byc moze dobrze scharakteryzowal Kaczynskiego,
> ktory jest widziany jako uosobienie
> zmian, porzadku, ladu i wartosci.
Wartosci?
Wlasnie Jarus rozpoczal kampanie pt. "jade po trupkach" brata i bratowej:
http://wyborcza.pl/1,75248,7826359,Zdjecia_Lecha_i_M
arii_za_poparcie_Jaroslawa.html
I.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2010-04-29 08:02:35
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Użytkownik "zażółcony" <z...@y...on.pl> napisał w wiadomości
news:hrbbpk$e5r$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> napisał w wiadomości
> news:hra9dg$rkh$1@news.onet.pl...
>
>
> "było oczywistą nieprawdą). Najgorsi byli szeregowi posłowie. Ci panowie
> nikt
> wstawali po kolei i oskarżali swojego wczorajszego lidera. Mówili te
> bzdury
> nie dlatego, że w nie wierzyli, ale dlatego, że chcieli być
> współuczestnikami symbolicznego zabójstwa, dowieść w ten sposób wodzowi
> swojej lojalności. "
>
> A dziś mamy to samo, tylko tym razem cool jest wygadywanie bzdur
> pozytywnych,
> nie negatywnych, o Lechu, Gosiu itp itd ... Ale generalnie chodzi tylko i
> wyłacznie
> o podpięcie się pod Śmierć, coś, co tym razem wyjątkowo poruszyło ludzkie
> umysły
Smętne mechanizmy w sumie. Właśnie, czy smętne.
Jest taka, dosyć stara książka, Zoli: "Jego ekscelencja pan minister Rougon"
(też nie wiem, czy gdzieś to można teraz ucapić. Ja po prostu korzystałam z
biblioteki Babci).
Tu jest opis:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jego_ekscelencja_Pan_Mi
nister_Rougon
Zobacz, książka powstała 1857 roku. A w sumie opisuje historię "kliki",
która wspierała Ministra w jego walce o władzę, a potem oczekiwała słusznych
banusów". (i później tak sama kilka doprowadza do jego upadku)
I powiem Ci, że ja nawet zgadzam się z tym mechanizmem.
Z tego, co czytałam, Francuzi też uznają go za naturalny.
Pod jednym warunkiem: nie przekraczamy pewnych granic w tych "bonusach"
Może ta zajadłość walki bierze się właśnie z udawania, że pewne mechanizmy
nie istnieją.
A przecież istnieją, tylko pod stołem. I przez to są dużo groźniejsze.
MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2010-04-29 08:05:21
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Uzytkownik "Druch" <e...@n...com> napisal w wiadomosci
news:hrbd3g$u2l$1@news.dialog.net.pl...
> "Druch" <e...@n...com> wrote in message
> news:hrbct1$u0s$1@news.dialog.net.pl...
>
> Aha, jeszcze...
> Spiewak jest zrazony do polityki.
> Ja sie zrazilem do ludzi, wyborcow.
> Jestem zdziwiony jak latwo ludzie emocjami uwiazac,
> niskimi emocjami plynacymi z mediow.
> Rzuca sie manipulacje jako rzekoma prawde,
> jak ochlap dla sepow
> robi sie odpowiedni szum
> i juz ludzie slepo szczekaja w rytm,
> w emocjonalnym bulgocie,
> z wylaczonym mysleniem.
>
> Druch
>
Bo mozna sie zezlic Duchu.
A potem przejsc klasyczny cykl (wkurzenia, odrzucenia, pogodzenia sie) i
przestac uwazac polityków za "swiety zastep tybetanski".
To, o co mi chodzi, to pewne granice. Tzn. niech oni sobie walcza o stolki,
ale pod warunkiem, ze cos, w miedzyczasie rozsadnie rusza.
Mam nadzieje, ze wylapales o co mi idzie.
MK
PS. A artykul warto przeczytac, bo Spiewak jakby nie bylo jest socjologiem,
wiec z latwoscia wylapuje pewne mechanizmy. I ta wiedza jest cenna.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2010-04-29 08:07:39
Temat: Re: Paweł Śpiewak, Tomasz Jastrun i Małe Biesy
Uzytkownik "Druch" <e...@n...com> napisal w wiadomosci
news:hrbct1$u0s$1@news.dialog.net.pl...
> "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote in message
> news:hra9dg$rkh$1@news.onet.pl...
>
> Dosc ciekawy tekst.
> Ciut propagandy, ale tez duzo uczciwosci spiewaka.
>
> Wiec tak:
> - malostkowa, zenujaca "gra o stolki",
> emocje jak w "rozwodowym malzenstwie", od ktorych ciezko uciec,
> przy braku Wielkiej Polityki,
> takie klimaty sa ... w kazdej firmie! To jest po prostu zycie.
> To meczy ale do tego trzeba sie przyzwyczaic.
> itd. itd.
>
> Dobrze scharakteryzowal Tuska, ktory obiecuje,
> tylko po to zeby nie kopac sie z koniem.
> A zmian nie bedzie.
> Byc moze dobrze scharakteryzowal Kaczynskiego,
> ktory jest widziany jako uosobienie
> zmian, porzadku, ladu i wartosci.
> Ale rownoczesnie budzi strach dyktatury.
> Ten strach podsycaja chetnie Ci ktorzy
> sa aktualnie u koryta - oni najbardziej boja
> sie ujawnienia przekretow i degrengolady.
> Stad te walki polityczne.
Niezles to odczytal ...
Czy ktos jeszcze tak zobaczyl w tym tekscie Tuska i Kaczora ?
Bo ja chyba slepy jestem ...
Mam tylko uwage taka:
> takie klimaty sa ... w kazdej firmie! To jest po prostu zycie.
I tu sie wlasnie mylisz moim zdaniem najbardziej a najkonkretniej.
Nie w kazdej, ale w wielu, szczególnie w duzych molochach
o rodowodzie panstwowym (zwiazanych z panstwem lub
w wielkich bólach prywatyzowanych).
Ja na wlasnej skórze doswiadczylem czegos, co mozna
nazwac 'gleboka reforma w firmie'. Z firmy, która 70%
pary przez wiele lat ladowala do kosza i egzystowala
tylko dzieki poblazliwosci czy tez braku rozeznania sponsora,
z firmy, w której jedna z glównych aktywnosci zarzadzajacych bylo
szukanie haków, zwalanie winy, wymigiwanie sie od
odpowiedzialnosci, szukanie sobie tlumaczen i desperackie ruchy
kadrowe jestesmy teraz firma, która w miare normalnie produkuje
i ma to sens ekonomiczny.
Z firmy, w której ludzie zapierdalali za darmo w nadgodzinach
i nikt sie nie mógl w tym polapac wyszlismy na firme, w której
nadgodzin sie unika - bo w naszej sytuacji nadgodziny sa teraz
traktowane generalnie jako bledy w planowaniu.
I dalo sie - tylko caly zarzad i kilku dyrektorów musialo poleciec.
Oczywiscie miala w tym swój udzial PIP. Ale to nie PIP (narzedzie
kontroli) wyprowadzila firme na prosta, ale wzglednie sprawni
managerowie. Wzglednie sprawni, nie zarabisci supermeni.
Jedna z ich cech, której nie mial poprzedni zarzad byla m.in.
niewiedza na temat technikaliów naszej pracy. Z musu czy z wyboru
- zeby przetrwac musieli oprzec po pierwsze na budowie atmosfery
zaufania i zasadzie nie wtracania sie we wszystko - tylko oddanie
spraw specjalistom.
Wracajac na jeziora - dlatego teraz smieszy mnie jak widze, kiedy
ktos próbuje Tuska czy Komorowskiego wepchnac w role
prokuratury czy wojska w sledztwie w sprawie katastrofy.
I za to wlasnie cenie Tuska - ze mówi: to nie moja dzialka,
od tego sa inni ludzie.
Przeraza mnie jednak nieco, jak wdze, jak malo ludzie rozumieja
z tego, co jest a co nie jest rola rzadzacych. Ludziom sie wydaje, ze
najwyzsza glowa w panstwie, jak np. Lech kaczynski - to jest
taki facet od tego, by siewszedzie wtracic i cos przepchnac,
zeby sila wlasnej osobowosci rozwiazywac problemy na zasadzie
"wybierajcie - albo w morde, albo kij w szprychy'.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |