Data: 2003-08-19 09:57:56
Temat: Pleksiglasss
Od: "Kary" <k...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Chciałoby się iść na wojnę, zabijać, pozwolić żeby jakiś niewypał urwał rękę
czy złamał kręgosłup...
Po to żeby nie zastanawiać się nad tym za jaki świat się umiera, żeby nie
zastanawiać się że idziemy na śmierć dla jakiejś krainy między rzekami,
pasmami gór, z tradycją i kulturą. Myślę - to wiem dziś - pomyliłem się,
wybrałem nie to powołanie. Wykręciłem zakręt nie w tą stronę. Powinienem
zostać dresem, z czerwonym szalikiem dumnie przemierzać chodniki, bić
przechodniów, od czasu do czasu naciąć się na lepszego i zebrać wpierdol.
Powinienem rylcem na szybach w pociągach zostawiać własny podpis, rzucać
kamieniami w przejeżdżające samochody i pozwolić się opanować
wszechogarniającej nienawiści.
Zastanawiałem się też nad drugim odnóżem tego drzewa możliwości. Iść do
seminarium, pobożnie modlić się, płci pięknej wogóle nie zauważać, w czarnej
sutannie przemierzać drogi idąc głosić ludziom dobrą nowinę. Ale wiem że to
niemożliwe: za silna we mnie pasja i pożądanie, za dużo typowo dresowej
klaustrofobii i nienawiści, za dużo ksenofobii. Dotykają mnie ułomności
psychiczne z którymi już nie mam siły sobie radzić. Nie walczę już ze
świadomością że murzyn to kutas a francuz dupopiórek. może to sposób na
wyleczenie, bo teraz myślę: a nawet jeśli to niech żyje tu, tam, gówno mnie
to obchodzi. Nie można mieć całego świata wypłnionego wrogami różnej
narodowości i róznych kolorów skóry.
Wyjechałem z wakacji, z tego małego świata otoczonego lasem, wodą i
kobietami, w którym nie miałem kompletnie kontroli nad sytuacją, gdzie co i
rusz dosięgały mnie bodźce nieprzyjemne, przy których samą siłą woli
zmuszałem się żeby się nie skulić i nie zawyć jak zbity pies, gdzie
słuchałem ambitnej muzyki która mnie męczyła. Teraz zrozumiałem że wróciłem
do mojej pleksiglasowej kultury. Świata z marnymi, głupimi dziewczynami
które się mi podłożą jeśli tego naprawdę zachcę, z turystyczną muzyką w
głośnikach knajp, z pleksiglasowym jedzeniem, bo konserwowanym, doprawianym
chemią i co najgorsze - dla nich, niepleksiglasowych -mięsnym. Dookoła mnie
będą się kręciły pleksiglasowe ludziki z pleksiglasowymi dziurkami w
pleksiglasowych główkach patrzące na świat przez pleksiglasowy pryzmat. Cały
ten pleksiglas jest dla mnie zrozumiały, jednorodny substanbcjonalnie, nei
zaskoczy mnie, nie zrani mnie, ja w pleksiglasie sobie świetnie radzę.
Pleksiglas rodzi me pragnienia a ja je zaspokajam i to nam obojgu dobrze
wychodzi. Tylko te pragnienia niepleksiglasowe są prawdziwym powodem
cierpienia. Tam gdzie nie ma pleksiglasu czuję się niepewnie, świat nagle
zaczyna się rozszerzać i robić coraz większy, coraz bardziej skomplikowany,
ludzkie pasje przestaja się zamykać w ciasnym kręgu pragnienia i jego
spełnienia, nagle do równania dokładane są wzory ambicji, autorealizacji,
logiki wychowania, dochodzą boscy żigolo siedzący przy knajpianych barach
którzy ściągaja moje niepleksiglasowe dziewczynki tylko spojrzeniem wzroku
ponad papierosem, te niepleksiglasowe dziewczynki które reagują na mnie jak
alergik, bo ja z pleksiglasu jestem.
Mało komu udaje się tak bardzo dostać i dotknąć świata niepleksiglasu jak
mi. Świata w którym myśli się o świadomym wychowywaniu dziecka, o wpływaniu
na kształt kraju i o realizacji tych myśli. Świata w którym wspomina się
Campo di fiori tak, jakby to był pierwszy lepszy plac w rodzinnym mieście a
o locie na jakieś spotkanie w Denver jak na nudną wyprawę do znanego miejsca
na którą nie chce się marnować czasu.
Ja pleksiglas kocham niepleksiglasową kobietę. Ale dziś wrócę na łonomojego
pleksiglasu. Dzisiaj pójdę z kolegami do dilera. U niego w poczekalni jest
muzyka, siłownia i wygodne fotele. masz czas żeby się zastanowić nad tym
czego chcesz, możesz się wyżyć na hantlach czy rowerku. pójdę tam, z
kolegami posiedzę, potem wyjdziemy do parku i wezmęs obie coś z mojej
rodzimej pleksiglasowej kultury. Łaknę czegoś swojskiego, może i tandetnego
ale i mojego. czegoś czego się już długo wyrzekałem, bardzo długo, bo
wydawało mi się że jestem człowiekiem i mam możliwość wyboru. To złe a tamto
dobre, wybieram dobro. Wydawało mi się że tak można iść przez życie, a to
nie. Pleksiglas i nieplkeksiglas się odpychaja, trzeba dokonać wyboru. Ja z
urodzenia jestem pleksiglasowym chłopcem z niepleksiglasowymi myślami w
głowie, i nawet jeślki wydaje mi się inaczej to nie mogę kochać niczego co
niepleksiglasowe bo tamten świat mnie odrzuci, czy też już odrzucił, mimo
licznych dowodów sympatii, poklepywania po ramieniu...
Tutaj patrzą na mnie jak na zabrodzonego tym niepleksiglasem.
Jestem dla nich o szczebelek lepszy.
Po co mi był tamten świat i tamta miłość?
Nie... na co mi ona jest,???
Wrócę do banalnych rozmów w parką na ławce, do lufek, tanich piw za które
łapie policja...
Kary
|