| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-07-24 12:45:47
Temat: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.Freud i żydowska tradycja mistyczna
Robert Stiller
Freud nigdy nie ukrywał swego żydostwa. Zacierał jednak z rozmysłem
żydowską genezę i tradycję swego myślenia oraz dzieł i teorii będących
wynikiem tego myślenia.
Tak można by podsumować wnioski, które Dawid Bakan, profesor
psychologii na University of Missouri, przedstawił i uzasadnił w swej
książce Sigmund Freud and the Jewish Mystical Tradition (Nowy Jork, 1958),
która w ówczesnym kontekście politycznym w Polsce musiała przejść
niezauważona i tak już zostało do dzisiaj. Wydaje się, że po trzydziestu
kilku latach sporo uświadomień wstępnych, w owym czasie potrzebnych,
ocierałoby się o banał i anachronizm; choćby dlatego trudno się spodziewać
polskiego wydania; tym bardziej natomiast warto przypomnieć nieco
argumentacji Bakana i jego podstawowe konkluzje.
Psychoanaliza, kładąca tak wielki nacisk na dociekanie początków, sama
wydawała się ich pozbawiona. Biografowie i komentatorzy Freuda, jak i on sam
w niektórych wzmiankach, podkreślają, że jego przełomowe odkrycia wybuchły
nagle w okresie życia zbliżającym się do czterdziestki, kiedy już miał za
sobą długie lata pracy i doświadczenia w medycynie, anatomii, fizjologii i
neurologii; nie jako ich kontynuacja, lecz jakby wbrew wszystkiemu, czym się
dotąd zajmował. Co prawda przesadą jest twierdzić, że nie miał prekursorów;
wątpliwe, czy jest w dziejach ludzkiej myśli taki przypadek. Przeczucia
"freudowskich" zjawisk (podświadomość, biseksualizm, rozdwojenie jaźni,
kompleksy, wykładnia snów) od dawna pojawiały się intuicyjnie; zwłaszcza u
pisarzy; lecz nie tylko. Zgromadził je H. Ellenberger w artykule The
Unconscious before Freud ("Bulletin of the Menninger Clinic" 1957, nr 21).
Publikujący w połowie XIX wieku Carl Gustaw Carus jest tu najbardziej
znaczący.
Ale dopóki traktuje się freudyzm jako fenomen bez precedensu, anomalia
ta prowokuje hipotezy usiłujące ją wyjaśnić: rodzinnymi urazami (aż po
kompleks Edypa) w biografii samego Freuda; błyskiem objawienia lub geniuszu;
niezwykłością indywidualnego talentu do wnikania w duszę ludzką lub do
systematyzacji pojawiających się tu i ówdzie intuicyjnych spostrzeżeń.
Czyżby więc tylko tyle?
Freud pisze w swej autobiografii: "Urodziłem się 6 maja 1856 w
miasteczku Pribor na Morawach, w obecnej Czechosłowacji. Rodzice moi byli
Żydami i ja sam pozostałem Żydem."
To prawie manifestacja. Chrzest w Austrii tych czasów był (jak pisze
Heine) "kartą wstępu do europejskiej cywilizacji" i Żydzi chrzcili się w
dużej liczbie dla uniknięcia już nie tylko przeszkód w karierze, ale i
represji antysemickich. Tymczasem Freud odradzał pytającemu go przyjacielowi
wychowywanie syna do wiary chrześcijańskiej: "Jeśli nie dasz mu wyrosnąć na
Żyda, pozbawisz go tych źródeł energii, których nic nie może zastąpić.
Będzie musiał walczyć jako Żyd, a ty powinieneś rozwijać w nim energię,
która będzie mu potrzebna do tej walki. Nie odbieraj mu tego przywileju."
Stwierdzał, że sam jest Żydem, a nie Austriakiem czy Niemcem. Odrzucał wiarę
i praktyki religijne judaizmu (tak samo jak chrześcijańskie), ale w
żydowskie święta posyłał życzenia krewnym. Obracał się głównie pośród Żydów
i niemal wyłącznie ich miał za przyjaciół. Należał do wiedeńskiej loży B'nai
B'rith i tam wygłaszał swe pierwsze wykłady o teorii snów. Pośród wczesnych
psychoanalityków niemal wszyscy byli Żydami, jak i Josef Breuer, któremu sam
Freud przyznawał jakiś czas rolę sprawczą w odkryciu psychoanalizy. W tym
samym okresie rozwinęła się największa przyjaźń w życiu Freuda, żenująca dla
jego wyznawców i wytykana mu z satysfakcją przez krytyków: jako że fizyk
Wilhelm Fliess, którego Freud przez długie lata ślepo uwielbiał jako
geniusza i swego mistrza, okazał się niewątpliwie maniakiem pogrążającym się
w jałowej numerologii: z pewnością jednak i w tym się wyraził u Fliessa
wpływ tradycji kabalistycznych, u Freuda zaś nostalgiczna chęć wprowadzenia
ich do nauki współczesnej. Freud należał też do wileńskiego YIVO
(Żydowskiego Instytutu Naukowego) i pisał do jego przedstawiciela w 1938
roku: "My Żydzi zawsze docenialiśmy wartości duchowe. Z idei czerpaliśmy swą
jedność i dzięki nim przetrwaliśmy do dzisiaj... Nasz lud znowu stoi w
obliczu mrocznych czasów, wymagających od nas, abyśmy zebrali wszystkie siły
dla zachowania bez uszczerbku całej kultury i wiedzy w tych okrutnych
burzach". Wyczulony był na antysemityzm i uważał go za wszechobecny, jeśli
nie w otwartych przejawach, to w ukrytych. Wykazywał (jest to zanotowane)
głęboko zakorzenioną w żydowskiej tradycji, charakterystycznie odruchową (i
aż nadto uzasadnioną) skłonność do nieufnego zatajania wobec gojów wszelkiej
specyfiki żydowskiej. Był sympatykiem syjonizmu od chwili jego powstania,
znał osobiście Theodora Herzla, szanował go i podarował mu swą książkę z
osobistą dedykacją.
Skromnie zaprzecza, jakoby znał języki jidysz i hebrajski, ubolewając,
że za jego lat studenckich nie kultywowano tradycji narodowej; ale są
dowody, że wyniósł je z domu; w jego dziełach nie brakuje wtrąceń
hebrajskich i żydowskich; gromadził żydowskie dowcipy i anegdoty, dopatrując
się w nich "głębokiego znaczenia" i napomknąwszy kiedyś, że są "za dobre dla
gojów". Z zasady nie przyjmował honorariów za przekłady swych dzieł na te
dwa języki. Co tydzień zaś grywał w taroka (którego karty pełne są motywów
kabalistycznych) i to była jego główna rozrywka.
Ojciec Freuda pochodził z Tyśmienicy koto Stanisławowa na Podolu, a
matka z Brodów, czyli z rejonów najbardziej rozwiniętego chasydyzmu. Wśród
krewnych i powinowatych David Bakan wymienia cały legion postaci wybitnych w
życiu umysłowym i religijnym Żydów galicyjskich, polskich, niemieckich.
Jest zatem oczywiste, że i dlaczego Freud miał we krwi żydowskie
tradycje chasydów i kabalistów. Przypomnijmy sobie elementarne fakty z
dziejów kabalistyki. Jej początki przypisywane są faryzejskiemu przywódcy z
I wieku Jochananowi ben Zakaj (wspomnianemu przez Freuda) i Szimonowi ben
Jochaj z połowy II wieku, podstawy zaś ujęte w księgach Sefer Jecira (z
III-VI wieku ze śladami wpływów gnostyckich i neopitagorejskich) i zwłaszcza
Zohar (powstałej w Hiszpanii pod koniec XIII wieku). Zohar awansował
stopniowo (zwłaszcza po wygnaniu Żydów z Hiszpanii w 1492 roku) do rangi
niemalże tej co Biblia i Talmud, doczekał się blisko setki wydań i
przekładów, aż do dziś wywierając ogromny wpływ nie tylko na myśl żydowską,
a w środowiskach orientalnych i chasydzkich zachowując pozycję księgi
świętej. Złoty wiek kabały to przełom XIII i XIV wieku, a znaczącą postacią
tych czasów był Awraham ben Szmuel Abulafija, o którym odnotujmy cztery
istotne szczegóły: że ujawnił swe powołanie na mesjasza, że w studiach
kabalistycznych "diabeł stał po jego prawicy", że w wieku 40 lat poczuł się
dojrzałym do pisania dzieł proroczych i że pojechał do Rzymu, starając się
(i omal nie płacąc za to życiem) nawrócić papieża.
Te cztery elementy z biografii czy tradycji, prócz jego nauk, okażą
się istotne dla Freuda.
Co dalej działo się w mistyce żydowskiej?
Kolejne i olbrzymie wstrząsy: masakry Żydów za Bohdana
Chmielnickiego - szokujące nie tylko ze względu na potworną liczbę 300
tysięcy wymordowanych, ale tym bardziej że przypadły na rok 1648, kiedy w
kabale zapowiedziano przyjście mesjasza; potężny ruch Szabtaja Cwi,
ogarniający niemal całe Żydostwo i haniebnie zakończony w 1666 roku
przejściem rzekomego mesjasza na islam i służbę u sułtana Turcji; sekta
Jakuba Franka i jej zbiorowe wychrzczenie się w 1759 roku. Mnożące się w tym
wszystkim zbrodnie popełniane zbiorowo na Żydach przez Kozaków, Tatarów,
wreszcie polskich studentów i jezuitów. Obok tego potężniejący od pierwszej
połowy XVIII wieku chasydyzm, który połączył w sobie i częściowo
spacyfikował kolidujące mniej, czy bardziej elementy kabalistyki, ortodoksji
rabinackiej i sabateizmu; sam jednak pozostał reformatorskim nurtem
zapóźnionym co najmniej o dwa stulecia i zarazem na tle talmudyzmu bliskim
herezji.
Wreszcie odrodzenie żydowskie: Haskala, od połowy XVIII wieku przez
lat sto kilkadziesiąt walcząca o pełne włączenie Żydów do współczesnej
kultury europejskiej, po czym załamująca się około 1880 roku, więc już na
oczach Freuda, pod ciężarem uświadomienia, że Żydzi muszą wybrać swój los
między asymilacją (w dodatku wcale nie chroniącą ich od antysemityzmu i
pogromów), a syjonizmem i zachowaniem swej identyczności.
Wszystko to unosiło się w powietrzu, którym oddychał Freud i nic z
tego nie powinno być zlekceważone w głębszych badaniach nad istotą i genezą
jego nauk.
Na razie wystarczy wskazać na konteksty i całkiem oczywiste związki
freudyzmu z mistyką żydowską już na szczeblu jej źródeł tak podstawowych i
najdawniejszych jak Abulafija i Zohar. Na to, że w odwiecznym sporze
judaizmu ortodoksyjnego, rabinackiego czy talmudycznego z mistycznym, Freud
regularnie deklaruje się (co najmniej w przenośni) po stronie mistycznego.
Że jego tak wyraźna fascynacja postacią Mojżesza (której poświęcił dwie
szczególnie osobiste prace z intencją ukrywania ich autorstwa) skupia się
mniej na tym, że Mojżesz jako prawodawca był niewątpliwie jednym z
największych i wyraźnie indywidualnych geniuszów ludzkości - a bardziej na
tym, że Mojżesz karzący za odstępstwa od swoich praw (dla Freuda uosobiony
zwłaszcza w rzeźbie Michała Anioła), mimo wszystko powściąga swój gniew i
tym samym dopuszcza możliwość odstępstwa w granicach kreowanego przez siebie
systemu.
I jeszcze na coś trzeba koniecznie wskazać: że nie tylko w alegoriach
Zoharu mistyka żydowska jest pełna seksu.
Pełno go też w historii Szabtaja Cwi, i to w wersjach dość
skandalicznych: dwa małżeństwa rozwiązane, bo nie chciał lub nie mógł ich
skonsumować; podejrzenie o homoseksualizm; i jego trzecia żona Sara,
prostytutka wychowana w chrześcijańskim konwencie, wędrująca po świecie w
poszukiwaniu mesjasza i deklarująca, że Bóg pozwolił jej w ten sposób
zaspokajać swe żądze, gdyż poślubić mogłaby dopiero mesjasza; i dlatego
właśnie Szabtaj Cwi ją pojął za żonę - a mówi się, że proceder swój nadal
uprawiała wśród jego wyznawców. On zaś później w Salonikach kazał sobie dać
ślub z rodałami Tory. I tak dalej prawi o nim historia, czy tradycja.
Z kolei w doktrynie Jakuba Franka rozwinęła się i sięgnęła szczytu
stara, przewijająca się już dawniej u kabalistów koncepcja świętości
grzechu. On sam, awanturnik i psychopata o wybujałej fantazji, włóczył się i
nie gardził rozbojem ani świętokradztwem, zaopatrywał haremy i chełpił się
podrywaniem mnóstwa kobiet, zwłaszcza Turczynek. Rozwinąwszy koncepcję Boga
dwupłciowego wprowadził do jego kultu praktyki seksualne i zbiorowe orgie, o
czym pamięć frankiści później starali się zatrzeć.
Czyż to nie istotny przyczynek do teorii Freuda? a zwłaszcza do jej
źródeł?
Nie tylko z rodzinnych tradycji albo ech sabatejskich (termin w
zniekształceniu pochodny, jak i sabateizm, od imienia Szabtaja Cwi). Te
również są u Freuda bardzo wyraźne. Ale w pierwszej kolejności przypomina
się Abulafija i cztery charakterystyczne dla niego szczegóły: nagłe
przejście do pisania dzieł proroczych w wieku 40 lat, mesjanizm, Rzym i
diabeł.
Otóż wszystkie te cztery elementy pojawiają się w biografii Freuda.
Przede wszystkim liczba 40 tak wiele znacząca, nie tylko na określenie
wieku, w tradycji żydowskiej.
Również dlatego, że 40 to w hebrajskim zapisie litera mem: a więc
mesjasz, Mojżesz i bohater Menasze.
W wieku 40 lat podjął Freud życiowe decyzje o znaczeniu wręcz
symbolicznym. Skończył z nie chcianą praktyką medyczną i zajął się
psychoanalizą, z każdym krokiem i coraz szybciej oddalając się od swego
dotychczasowego zawodu, wyobcowując się ze środowiska lekarskiego i tracąc z
nim kontakt, a równocześnie szokując je swoimi pierwszymi publikacjami o
psychoanalizie, które można bez przesady zaliczyć do dzieł z gatunku
proroczych. Było to zarazem jak gdyby manifestacyjne (niemalże heretyckie w
swej wymowie) opowiedzenie się przeciw ortodoksyjnej tradycji żydowskiej, w
której zawody prawnika (co utożsamia się z rabinem i uczonym) oraz lekarza
były i są z odwiecznych względów kulturowych (a nie praktycznych, jak się na
ogół sądzi) szczególnie szanowane i stanowią dla mężczyzny swoiste
ukoronowanie drogi życiowej. Od prawa (co wiemy z jego życiorysu) Freud
odciął się wcześniej; teraz ostentacyjnie (i wbrew ortodoksji) przekreślił
drugi z tych ideałów. Sam o tym pisze: "Moja samoświadomość mówi mi, że
nigdy nie był ze mnie prawdziwy lekarz. Stałem się nim wskutek przymusowego
odchylenia od mego pierwotnego celu i oto jest mój życiowy triumf: że po tak
długim okrążeniu powróciłem na drogę mego początku". Wtedy również
zamanifestował swoje (chociaż nie ortodoksyjne) żydostwo zapisując się do
B'nai B'rith.
A co z poczuciem mesjanizmu?
Dawid Bakan zgromadził przekonujące poszlaki, że poczucie to nie było
Freudowi obce: i to w duchu wyraźnie sabatejskim. Należy wyjaśnić, że
pojęcie mesjasza (czyli właściwie maszijach: namaszczony albo pomazaniec)
jest dwuznaczne. Jeden to Maszijach ben Dawid, który przyjdzie sprawować
rządy nad światem po odkupieniu. Drugi zaś to wojownik, który pojawi się,
aby pokonać wrogów i zginąć, przygotowując drogę na przyjście tamtego, zwany
Maszijach ben Josef, Maszijach ben Efraim albo Maszijach ben Menasze. Otóż
tacy jak Szabtaj Cwi albo Jakub Frank uważali się z reguły za mesjaszów
drugiego rodzaju i taki prześwituje także w niektórych zwierzeniach Freuda:
który na przykład miewał nie lada skłonności militarne i fascynował się
zwłaszcza marszałkami Napoleona; z nich był mu szczególnie bliski Massena;
nie dość że uchodzący za Żyda; ale Freud wyraźnie oznajmił w Interpretacji
snów, żę jego prawdziwe nazwisko brzmiało "Manasseh", czyli we właściwszej
transkrypcji Menasze, syn Josefa i brat Efraima. Wiadomo zaś, że Freud sam
identyfikował się z imieniem Josef: ojciec jego miał na imię Jakub (jak
biblijny ojciec Józefa) i tylko z oświeceniowych tendencji wynikło imię
Sigmund, nadane mu ku czci trzech polskich królów Zygmuntów, z respektem
wspominanych przez Żydów polskich, jako że wszyscy trzej upamiętnili się w
roli ich liberalnych protektorów.
Ten z kolei wojowniczy mesjasz, podług tradycji żydowskiej, miał się
pojawić w Rzymie, a do tego czasu zamieszkiwać w ukryciu przy bramach Rzymu.
Otóż przez całe życie Freuda, Rzym był jego obsesją. Marzył o
zobaczeniu go i zamieszkaniu tam. Ciągle powracał w jego snach, z ich opisów
zaś i analiz wiemy, że śnił m.in. o bramach Rzymu, również w kontekstach
dotyczących Egiptu, Mojżesza i jednoznacznie mesjanicznych. Miał także i
sny, i na jawie fascynacje postacią Hannibala, semickiego wodza, który omal
nie podbił Rzymu. A w Interpretacji snów stwierdza po prostu: "Hannibal i
Rzym byli dla mnie symbolem konfliktu między nieustępliwością Żydostwa, a
organizacją Kościoła katolickiego". Wszystko to w kontekście antysemickim.
W roku 1901 wreszcie udało mu się pojechać do Rzymu i po części
przeżył w nim to, czego się spodziewał, a po części "uznał za trudne do
zniesienia to łgarstwo na temat zbawienia ludzkości, tak dumnie podnoszące
tam głowę ku niebu". To jego słowa w liście do Fliessa opisującym na żywo
pierwsze wrażenia.
We wspomnieniach o Freudzie (w "Lindauer Psychotherapiewoche" 1954)
przytoczył R. Laforgue jego zaskakującą wypowiedź: "Pan nie wie, że jestem
diabłem? Przez całe życie musiałem grać diabła, żeby inni z dostarczonych
przeze mnie materiałów mogli budować najpiękniejsze katedry".
Że może to być więcej niż od niechcenia rzucone sformułowanie o
znaczeniu czysto werbalnym, świadczą inne poszlaki, dość licznie rozsiane po
życiorysie i pismach Freuda.
W artykule z 1892 roku Przypadek udanej kuracji hipnotycznej, niemalże
rozpoczynającym nowy okres w jego życiu i działalności, zatrącił o problem
wypędzania złych duchów i stwierdził: "Głównie pojawienie się anty-woli jest
odpowiedzialne za to, że histeryk często sprawia wrażenie jakby opętania
przez złego ducha". Ociera się o tę sprawę epizod z kokainą, którą w pewnym
momencie Freud zaczął eksperymentalnie zażywać i zachwycony jej działaniem
przeszedł niebawem do (nieodpowiedzialnego w naszym rozumieniu) aplikowania
jej żonie, przyjaciołom i kolegom lekarzom, dla nich samych i dla ich
pacjentów, jako "lek magiczny", nie bez podtekstów paktu z diabłem. Z kolei
magia i odkryta niebawem technika przeniesienia (czyli osobistego urzeczenia
i podporządkowania pacjenta czy pacjentki, nie bez zabarwienia erotycznego,
czy to samemu Freudowi, czy innemu psychoterapeucie) mają dość wyraźne
powiązania z rolą maga, uzdrawiacza, istoty opętującej i diabła, w których
przeobraża się lekarz. Gdyby nie wyjątkowo udany i monogamiczny własny
związek małżeński, kto wie, do czego mogłyby doprowadzić twórcę
psychoanalizy te intymne seanse z bogatymi i znerwicowanymi seksualnie
paniami z wiedeńskiej plutokracji. Tak czy owak wywoływanie miłości to znów
rys typowo diabelski. Jeśli zaś anty-wola zawiesza działanie woli
podporządkowanej nadjaźni (czyli tak zwanemu superego) i wiedzie albo
zachęca do pogwałcenia jego zakazów i nakazów, to w aspekcie
psychologicznym diabeł daje się utożsamić z zawieszeniem nadjaźni.
Wzięte z Vergiliusa łacińskie motto do Interpretacji snów musiało
wiele znaczyć dla jej autora, skoro to pierwsze zwierzył Fliessowi ze swego
dzieła: Flectere si nequeo superos, Acheronta mouebo: "Jeżeli bóstw nie
ugnę, poruszę piekło".
W rozprawie Nerwica opętania diabelskiego w XVII wieku Freud
stwierdza, że "teoria demonologiczna tych mrocznych czasów, na dalszą metę
potwierdziła się", jakkolwiek "to, co wtedy uważano za złe duchy, to dla nas
niskie i złe pragnienia, pochodne impulsów, które myśmy odrzucili i
stłumili. W jednym tylko względzie nie podpisujemy się pod średniowiecznym
wytłumaczeniem tych zjawisk: zarzuciliśmy ich projekcję w świat zewnętrzny,
natomiast początek ich przypisujemy wewnętrznemu życiu pacjenta, w którym
się przejawiają". Dalej analizując przypadek z XVII wieku stwierdza, że dla
paktu z diabłem nie jest istotne, czy przyjmie się realność jego istnienia;
i wyróżnia motywy takiego paktu, jaki zawarł ów XVII-wieczny Haitzmann:
depresja z powodu śmierci ojca i troska o środki do życia. Otóż w tym
właśnie stanie i z tych samych przyczyn znajdował się Freud w okresie pracy
nad Interpretacja snów. I dochodzi tam do rozdziału pt. Diabeł jako
substytut ojca, zmierzając do wniosku, że tym substytutem jest zarówno Bóg,
jak i Diabeł, początkowo będący jedną postacią i dopiero wtórnie podzieleni
na czyniącego dobro i czyniącego zło, chociaż wiadomo, że te ich dwie
funkcje wciąż się mieszają.
W omówieniu Buntu aniołów Anatola France, powiada Freud prosto t
precyzyjnie: "Pokonany Bóg staje się Diabłem, a zwycięski Diabeł stanie się
Bogiem".
Z dawien dawna Bóg się kojarzy z ukrywaniem wiedzy (czyli ze
spychaniem jej w podświadomość) i z nakazem pokornej zgody na niewiedzę, a
diabeł z jej odkrywaniem i uświadamianiem (czyli dobywaniem z
podświadomości). Bóg wytwarza poczucie winy, a diabeł mu zaprzecza. Do
powszechnych atrybutów diabła należy wiedza, umiejętność i zdolność
udzielania pomocy tam, gdzie wszystko inne zawiodło. Ta właśnie dychotomia
najdobitniej wyraża się w tradycji Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego oraz
wygnania z Raju. Jej innym odbiciem są chrześcijańskie tradycje prawne, w
których niewiedza jest okolicznością łagodzącą, a wiedza obciążającą: jak
gdyby źle było wiedzieć, a dobrze nie wiedzieć.
Ujawniająca to, co zepchnięte w podświadomość, psychoanaliza wiedzie
się z przeciwnych źródeł i wbrew takiej tradycji.
Jest to więc archetyp takiego Diabła, który wszystko ujawniając i
pozwalając na wszystko, prowadzi do unicestwienia samego siebie: bo gdy
zniknie naiwna projekcja tej dychotomii, on również przestanie istnieć.
Otóż i czwarty z elementów odbitych i przeobrażonych u Freuda w ślad
za jego kabalistycznym poprzednikiem.
Abulafija zalecał "rozpieczętowanie duszy" i "rozsupłanie jej węzłów"
pętających ją coraz bardziej w wyniku codziennych przeżyć i działań, aby
dojść do kontaktu z nurtem boskości. Służyły temu dwie metody: swobodne
kombinacje liter oraz dilug i kfica, czyli przeskakiwanie od jednych pojęć i
wyobrażeń do drugich. Bliżej omawia jego doktrynę Gershom Sholem: Die
Jüdische Mystik in Ihren Hauptströmungen (Mistycyzm żydowski, Warszawa
1997). Widać w tym uderzające analogie do psychoanalizy z koncepcją stłumień
i rozwiązywania ich metodą swobodnych skojarzeń; roli nauczyciela w
przeniesieniu i utożsamieniu się; a nawet skrycie przebijające ślady
introspekcji autobiograficznej.
Czy jednak Abulafija był znany Freudowi?
Galicyjskie pochodzenie i tło rodzinne to niemalże pewność obfitej,
wczesnej i głębokiej styczności z mistyką żydowską, więc i z jej tak słynnym
klasykiem.
Na współczesnym zaś gruncie tę samą w praktyce pewność daje inna
postać: Adolf Jellinek. Ten czołowy przedstawiciel grupy żydowskich
uczonych, którzy w XIX wieku przystąpili do solidnych badań nad kabałą
metodami jak najbardziej współczesnej, zachodniej wiedzy uniwersyteckiej,
nie tylko był w latach 1856-1893 najsłynniejszym w Wiedniu (i bodaj czy nie
na świecie) kaznodzieją żydowskim, którego każde wystąpienie było całymi
dniami publicznie roztrząsane; ale i ogłosił po niemiecku szereg prac,
których tematem był Abulafija. Następca zaś Jellinka, Max Grunwald, zaliczał
się do osobistych znajomych Freuda.
Z kolei Zohar, chociaż zgoła inaczej (bo względnie trzeźwo i bez
nacisku na podniosłość indywidualnych doznań mistycznych) traktujący kabałę
niż Abulafija, zawiera aż nadto innych rysów i koncepcji, których samo
wyliczenie brzmi jak bezpośrednia zapowiedź nauk Freuda: ciągłe odwoływanie
się do metaforyki rodzinnej i seksualnej eksponujące tę sferę życia jako
podstawową; człowiek jako istota biseksualna; seksualno-społeczna teoria
rozwoju; system technik interpretacji wytworów słownych; a nawet całkiem
podobne ujęcie antysemityzmu.
W tradycjach żydowskich nigdy nie uważano wstrzemięźliwości płciowej
za cnotę lub zasługę religijną. Zarówno w rabinackim nurcie, jak i w
mistycznym zbyt poważnie traktowany był nakaz płodności i rozmnażania się.
Nawet i w Bogu dopatrywano się seksualizmu, tym bardziej że hebrajski
czasownik jadac oznacza równocześnie poznać, wiedzieć i spółkować (wszystko
to mieści się w podstawowym znaczeniu doznawać: czyli odbierać wrażenia
zmysłowe za pomocą świadomości). Sprzyjało to utożsamianiu pojęć wiedzy i
seksu, tak metaforycznie i symbolicznie, jak i dosłownie. Toteż obcowanie
płciowe małżonków symbolizowało relację Boga i Obecności Boskiej, która pod
nazwą Szchina (jako obecność Boga w narodzie Izraela w przeciwieństwie do
jego transcendencji) była rodzaju żeńskiego i stanowiła w Bogu element
żeński. Człowiek zaś również był stworzony jako dwupłciowy i zasadniczo
męski z zawartym w sobie, jak Szchina w Bogu, pierwiastkiem żeńskim, który
później dopiero wyodrębniono z niego jako żebro, aby stworzyć kobietę.
Podobnie libido, czyli żądza jest (u Freuda tak samo jak w Zoharze)
pierwiastkiem męskim bez względu na to, czy przejawia się w mężczyźnie, czy
w kobiecie, i na którą płeć skierowana.
W podstawowym dla kabalistyki schemacie bytu, tak zwanym Drzewie
Życia, łączy się w precyzyjną hierarchię dziesięć sfer (po hebrajsku
sfirot). Pod najwyższą z nich zwaną Keter, czyli Korona (przedstawiająca
Boga w transcendencji), widnieją pochodne z niej męska Chochma, czyli
Mądrość, i żeńska Bina, czyli Rozum; z ich kopulacji wynika Dacat, czyli
Wiedza; traktowana jako pół-sfira, nie figuruje ona we właściwym Drzewie
Życia i przedstawia boski płód aktu seksualnego już na tak wzniosłym
poziomie. Sam wyraz dacat wiedzie się z tego samego rdzenia co jadac i bywa
też używany na określenie stosunku płciowego. Natomiast dziewiąta i
przedostatnia u dołu sfira to Jesod, czyli Podstawa: jako że wszystkie
sfirot są emanacjami Boga i kojarzone z częściami jego istoty, Jesod oznacza
jego genitalia i zawiera też dodatkową aluzję do wyrazu sod - tajemnica;
wszystkie wyższe sfirot jakby spływały w dziewiątą i z tej, z genitaliów
Boga, wynika dziesiąta i najniższa sfera Malchut, czyli Królestwo, gdzie
mieści się nasz świat materialny.
Ten schemat kabalistyczny wiele wyjaśnia w systemie pojęć Freuda i w
jego genezie.
A wreszcie sam Freud napisał już w 1897 roku w Pochodzeniu i rozwoju
psychoanalizy: "Co byś powiedział o sugestii, że cała moja nowiutka teoria
pierwotnych początków histerii była już dobrze znana i ogłaszano ją po
stokroć od kilku stuleci".
Może tu chodzić tyleż o średniowieczną teorię opętania przez diabła,
jak i mistykę żydowską.
Spójrzmy jeszcze na kilka z podstawowych koncepcji Zoharu i na ich
uderzające odbicia w psychoanalizie Freuda.
Zohar jest na pozór komentarzem do Tory. Jego układ ściśle trzyma się
Pięcioksięgu Mojżesza i przytacza jego kolejne ustępy, a potem je
interpretuje. Tak więc Tora jest dla Zoharu (jak w ogóle dla judaizmu)
pojęciem nadrzędnym. Trzeba jednak przypomnieć (dla uniknięcia częstych
nieporozumień) znaczenie wyrazu Tora: jest to nie tylko (w najwęższym i
najczęściej stosowanym rozumieniu) tekst Pięcioksięgu Mojżesza lub jego
fizyczny kształt w formie rodałów, czyli dwóch zwojów liturgicznych, ale
także w rozszerzonym znaczeniu cały Tanach (czyli Stary Testament) lub nawet
całość Miszny, Talmudu i innych pism komentatorskich, a nawet całokształt
żydowskiego Zakonu, czyli Prawa zarówno w formach pisanych, jak i w tradycji
ustnej.
Otóż w Zoharze mamy typowo kabalistyczne utożsamienie Tory z postacią
mesjasza i wreszcie cadyka.
Freud poszedł o krok dalej po tej samej linii: rozszerzył to podejście
na każdego człowieka. Ale już Zohar, stawiając znak równania między
opowieściami i literackimi ozdobnikami Tory a strojem człowieka; między
ważniejszym od strojów ciałem, a tak zwanymi gufej Tora, dosłownie: ciałami
Tory, czyli jej podstawowymi zasadami; polecał wnikać mądrością w to, co
najważniejsze i najgłębiej ukryte, czyli w duszę człowieka i Tory.
Kiedy Freud odkrył zasadę przeniesienia i zrelacjonował to we
Fragmentach analizy pewnego przypadku histerii, wybrał dla opisanej tam
pacjentki umowne imię Dora. Później w Psychopatologii życia codziennego
poświęcił ustęp temu właśnie imieniu i jak je wybierał. Zaszyfrował tam
kilka dość oczywistych wskazówek dla tego, kto potrafi się doczytać aluzji,
że Dora=Tora. Wplótł klucze takie jak: "szukałem imienia dla osoby, która
nie mogła zachować własnego imienia", "miałem do rozporządzenia całe mnóstwo
kobiecych imion, lecz narzuciło mi się jedno i żadne inne, było to imię
Dora", "w interpretacji snów przywiązywaliśmy takie samo znaczenie do
każdego odcienia formy słownej i jakby Pismo Święte traktowaliśmy to, w czym
inni autorzy dopatrywali się przypadkowej improwizacji". Gdzie indziej Freud
zrównał egipskie bóstwo słońca imieniem Aton z hebrajskim Adonaj, niby
sygnalizując wymienność litery t przechodzącej w d. Gdyby czegoś jeszcze
brakowało, dość zauważyć, że w 17 ustępie kabalistycznej Sefer Jecira pisze
się o identyczności tych dwóch liter czy głosek.
Warto może dodać, że tradycja niesłychanie drobiazgowego rozpatrywania
i kopiowania liter w tekście Tory jest głęboko żydowska. Ta skrajna
pedanteria i doszukiwanie się tajemnych znaczeń dotyczy nawet błędów kopisty
lub takich szczegółów jak nierówna wielkość którejś litery.
Wynikają stąd wnioski nie tylko dla tego, co Freud chciał w
zaszyfrowanej formie powiedzieć swym przyszłym czytelnikom, lecz i dla tego,
jakie konsekwencje w interpretacji na pozór nieistotnych i przypadkowych
szczegółów niosło przyjęcie zasady, że człowieka bada się jak wcielone Pismo
Święte.
Freudowska metoda interpretacji snów charakteryzuje się tym, że nie
rozpatruje ich w całości strukturalnej, lecz rozbija na elementy, i każdy z
nich bada osobno, raczej nie wiążąc go z innymi, metodą ciągu skojarzeń.
Niemal identyczna metoda od wieków występuje w tradycji żydowskiej i
posługiwali się nią nagminnie Talmud, Zohar i Abulafija.
Interpretacja snów (mimo że rabini bezskutecznie usiłowali ją
zwalczać) od niepamiętnych czasów cieszyła się u Żydów niezwykłą
popularnością. Obszernie zajmuje się nią już w Talmudzie traktat Brachot i
znajdziemy tam wiele spostrzeżeń i poglądów jakby wprost zapowiadających
Freuda:
Między innymi obfitość wykładni seksualnych. "Śniłem, że polewam
oliwki oliwą. Odpowiedział: Pohańbił swą matkę. Rzekł: Śniłem, że całują się
wzajemnie moje oczy. Odpowiedział: Pohańbił swą siostrę. Rzekł: Śniłem, że
całuję księżyc. Odpowiedział: Pohańbił żonę Izraelity. Rzekł: śniłem, że idę
w cieniu mirtu. Odpowiedział: Pohańbił zaręczoną. Rzekł: Śniłem, że rozciąga
się cień nade mną, a jednak pode mną. Odpowiedział: Oznacza to stosunek
przeciwny naturze".
Sformułowano też kilka podstawowych zasad:
Że każdy sen coś znaczy. Powiedziano w Brachot: "Sen nie wyłożony to
jak list nie przeczytany".
Że snów nie należy brać dosłownie, bo "sen, zły czy dobry, nigdy się
nie sprawdza w całości, najwyżej w części".
Że od snu ważniejsza jest jego interpretacja, bo "wszystkie sny idą za
ustami". Dlatego pierwsza z wykładni, również na wolnym skojarzeniu oparta,
przeważa nad następnymi.
Że według zasady "sny idą za ustami", prawdziwe mogą być różne
wykładnie i nawet sprzeczne.
Wszystkie te reguły znalazły wyraźne odbicie we Freuda teorii snów. A
po drodze był jeszcze Szlomo ben Jaakow Almoli, który w 1515 roku wydał po
raz pierwszy swe dzieło poświęcone wykładni snów Pitron Chalomot. W roku
1694 przełożone na jidysz, miało niezliczone wydania i cieszyło się ogromnym
wzięciem jeszcze w XX wieku. Almoli poprzedził Freuda i zapewne wskazał mu
drogę, stanowczo twierdząc, że wykładnia snów wymaga głębokiej wiedzy i
studiów; że w interpretacji równie istotne są jej ogólne zasady, jak i
znajomość osoby i charakteru tego, kto śnił, jak również otoczenia i
okoliczności.
Niemała rola przypada u Freuda grom słów, kombinacjom liter i liczb.
Wszystko to ma swoje prastare, bardzo zawiłe odpowiedniki hebrajskie. Ta
dziedzina kabalistyki, zwana ceruf, dzieli się na trzy główne techniki:
gematrija dociekająca znaczeń na podstawie numerycznej wartości liter i
słów; notarikon oparty na rozwijaniu słowa w wyrażenia z paru słów
zaczynających się od pierwszej i ostatniej lub od trzech spółgłosek słowa
wyjściowego; i tmura wytwarzająca nowe słowa z przestawiania tych samych
liter.
Freud w interpretacji snów i bez niej obficie stosuje te same albo
podobne zabiegi.
Bodajże najbardziej ambiwalentnie ocenianą pracą Freuda jest Totem i
tabu. Krytyka wytykała mu, że istniejący materiał etnograficzny nie
potwierdza jego przewodu myślowego i wniosków. Jednakże nie wiszą one tak w
powietrzu, jak zdawałoby się z tego wynikać. Po prostu nie jest to dzieło
naukowe z zakresu etnologii. Zyskuje natomiast pełny sens, jeśli odnieść
jego problematykę do tradycji żydowskiej i jej odbicia w specyficznie
żydowskiej psychologii: wtedy kazirodztwo i kaszrut (czyli zakazy dotyczące
pokarmów) w ujęciu Freuda nie tylko legitymują swe korelacje i kluczowe
miejsce w zaproponowanej przez niego koncepcji, lecz i nawiązują do
przewodów myślowych Zoharu i Talmudu.
Tylko w hebrajskim przekładzie Freud zaopatrzył Totem i tabu w
specjalnie napisany wstęp.
Stwierdza w nim, że chociaż odszedł od religii żydowskiej, pozostał "w
istocie" Żydem i ma nadzieję, że nauka to kiedyś dostrzeże. W innej dyskusji
zaś mówiąc o przyjęciu, jakie czeka Totem i tabu, zaznaczył, że praca ta
"posłuży ostremu rozróżnieniu dzielącemu nas od wszelkiej religijności
aryjskiej".
Jakże to podsumować?
Do największych zasług Freuda należy z pewnością to, że w opozycji do
przeważających prądów naukowej myśli swych czasów, tej samej myśli, która
stworzyła i narzuciła światu zachodniemu ścisły racjonalizm wiedzy
współczesnej, wychodząc z tych samych pozycji, zapoczątkował badanie i
rozumienie ludzkich zachowań i reakcji na pozór nielogicznych, bez sensu,
niby to przypadkowych. Przez ich bezkształtny szum i bełkot, badając luźne
skojarzenia, sny, kompleksy, przejęzyczenia, żarty czy urojenia, wykrył w
nich inną semantykę, niemalże inną rzeczywistość, ujawniającą realny byt i
faktyczne związki, konteksty, następstwa tego, co według tamtych reguł miało
nie istnieć.
Pośród nich szczególne miejsce zapewnił wszystkiemu, co dotyczy seksu,
i raz na zawsze utorował drogę wszechstronnemu, nie tylko biologicznemu
dociekaniu tych omal nie najważniejszych aspektów natury ludzkiej. Położył
kres ich obsesyjnemu przemilczaniu i zapoczątkował proces naprawiania tej
największej ze szkód, jakie wyrządziło ludzkości chrześcijaństwo.
Dzięki niemu cywilizacja zachodnia przystąpiła do wypełniania na
swoich mapach tej pustki, gdzie od średniowiecza do wczoraj widniały tylko
białe plamy z obłudnym napisem: Terra ubi leones. Freud i nie kto inny
wtargnął na te zabobonnie omijane dotychczas przez hipokrytów i ślepców
"ziemie niedostępne z powodu lwów" i sprawił, że obskurantyzm już nie zdoła
ich uniedostępnić.
To dużo ważniejsze od konkluzji: na ile się konkretnie sprawdził? co w
istocie rozwiązał?
Jedni entuzjastycznie utrzymują: że prawie wszystko. Inni pogardliwie:
że prawie nic. Ci drudzy mogą widzieć to bardziej obiektywnie. Jednak nie
bez powodu Freud zajął miejsce obok Darwina czy Einsteina i przyczynił się
do ukształtowania świata (czy to w naukach, czy w sztuce, czy w pojęciach
ogółu) na skalę tak olbrzymią, że porównywalną tylko do wpływu głównych
religii (takich jak chrześcijaństwo, islam czy buddyzm) oraz do rewolucji
wynikającej z informatyki.
I cóż z tego, że nie sprawdza się tyle jego hipotez bardziej
szczegółowych, takich jak mit samoistnej podświadomości, kompleks Edypa,
teoria snów i dziecięcego seksualizmu?
Co najwyżej odnotować można paradoks dysproporcji między tym, ile i
jak fundamentalnych problemów umiał postawić, a jak mało z nich potrafił
definitywnie rozwiązać. Jak olbrzymiego przełomu dokonał i jak wiele w nim
pozostawił innym do realizacji. Tak czy owak, dokonał rzeczy zasadniczej:
wydzielił z mistyki żydowskiej jej elementy nadprzyrodzone i odwołując się
do całej reszty (a także twórczo ją rozwijając) przeniósł jej mądrość i
metody na grunt nauki współczesnej. Wiele jeszcze potężnych osiągnięć wielu
kultur nie-zachodnich czeka na takie przeniesienie; mogą i muszą z tego
wyniknąć dla ludzkości olbrzymie korzyści; niektóre z nich już widnieją na
horyzoncie; trudno sobie wprost wyobrazić, jak bardzo zmieni się i jakich
szczytów sięgnie uniwersalna wiedza w ten sposób rozszerzana i wzbogacona
bez wyrzekania się rygorów i narzędzi, w jakie wyposażyła ją kultura
zachodnia. Ale decydujący wyłom na tej drodze jest dziełem Freuda.
Wreszcie kluczowe pytanie, na które z dystansu więcej niż stulecia
odpowiedź nie wydaje się tak zaraz oczywista: czy Freud miał autentyczne
powody, aby lękać się ujawnienia żydowskich kontekstów i źródeł swojej
teorii? Owszem. Powody jak najbardziej rzeczywiste.
Czerwiec 1882 to data, którą sam Freud wymienia jako punkt zwrotny w
swoim życiu: to wtedy jego pracodawca, profesor Ernst Wilhelm von Brücke,
zdecydowanie odradził 26-letniemu Freudowi karierę akademicką i pchnął go na
drogę praktyki lekarskiej.
Dlaczego akurat wtedy?
Nie było to jasne dla biografów.
Otóż wtedy właśnie wezbrała w Austrii olbrzymia i groźna fala
antysemityzmu. Rok wcześniej ożyło na Węgrzech średniowieczne "oszczerstwo
krwi" i w miejscowości Tisza-Eszlár stanął przed sądem Żyd nazwiskiem Joseph
Scharf, oskarżony o zamordowanie 14-letniej Eszter Solymossy w celach
rytualnych; towarzyszyła temu ogromna, histeryczna, międzynarodowa nagonka
antysemicka; w samym Tisza-Eszlár zniszczono synagogę i dom jej szamesa. W
tymże roku 1881 uznano za żydowski mord rytualny śmierć chłopca, którego
ciało znaleziono w nadreńskim Xanten. Bratislava stała się widownią
zorganizowanych ekscesów antysemickich. Na koszt arcyksiężnej Marii Teresy
zaczęło się ukazywać pierwsze pismo antysemickie "Österreichischer
Volksfreund". Profesor uniwersytetu praskiego August Rohling wydał broszurę
Żyd talmudyczny, przypominającą Protokoły mędrców Syjonu, która wśród
międzynarodowego rozgłosu osiągnęła niebawem 17 wydań i rozpowszechniona
była w setkach tysięcy, w tym również za darmo. W roku 1882 pobudził Wiedeń
do publicznej histerii antysemicki agitator Frnnz Holubek, zwołując
zgromadzenie kupców chrześcijańskich i wygłaszając mowę w tym oto stylu:
"Żydzi to już nie są nasi współobywatele, oni rządzą nami, uciskają i
prześladują nas! W stolicy Habsburgów chrześcijan się osłabia, niszczy i
zniesławia. Czy musimy dźwigać to jarzmo? Powiedzcie: czy taki naród ma
prawo żyć w cywilizowanym społeczeństwie? Czy wiecie, że Talmud was nazywa
stadem świń, psów i osłów?". W rok później ksiądz Joseph Deckert wydał z
kolei broszurę Mord rytualny jako fakt potwierdzony w aktach procesu,
powołując się m.in. na rzekomego świadka, który widział taki mord w Rosji.
Następny rok 1894 to nie tylko sprawa Dreyfusa, lecz także w Rosji początek
rządów cara Mikołaja II i pogromów tudzież oskarżeń o mordy rytualne. W roku
1899 w Czechach skazany został za mord rytualny Żyd nazwiskiem Hilsner.
Przez cały ten czas rosła w potęgę antysemicka Chrześcijańska Partia
Socjalistyczna, której przywódca Karl Lüger stał się później wzorem dla
Hitlera (co wiadomo z Mein Kampf ) i natchnął go do antysemizmu.
Trudno o bardziej realne powody do ukrywania się i schodzenia z drogi.
Nadzwyczaj szanowany przez Freuda profesor Brücke dobrze wiedział, co robi,
kiedy w tym oku antysemickiego cyklonu doradził mu usunięcie się ze sfery
największego zagrożenia.
Trzeba zaś dodać, że tzw. literatura żydowska (od pięknej po naukową)
należała wówczas do głównych i najbardziej poglądowych celów napaści
antysemickich.
Aby podsumować to słowami Dawida Bakana: jeżeli Freud był (a już
niewątpliwie był) świadom, jaką rolę odegrała w jego myśleniu żydowska
tradycja mistyczna, miał pierwszorzędny powód, aby nie powoływać się na nią.
Jego z gruntu kontrowersyjna teoria byłaby narażona na niepotrzebną i może
zgubną dla niej opozycję, gdyby wskazano jej żydowskie źródła.
W artykule na temat Oporów przeciw psychoanalizie Freud napisał
później bez ogródek: "Można wreszcie; jakkolwiek z rezerwą, zadać sobie
pytanie, czy osoba niżej podpisanego jako Żyda, który nie ukrywał nigdy
swego żydostwa, nie przyczyniła się do wywoływania w jego środowisku
antypatii do psychoanalizy. Ten rodzaj argumentów nieczęsto wypowiada się na
głos... Może również być nie całkiem sprawą przypadku, że pierwszym
rzecznikiem psychoanalizy był Żyd. Głoszenie wiary w tę nową teorię wymagało
pewnej gotowości do pogodzenia się z pozycją samotnej opozycji: a do tej
pozycji nikt nie przywykł bardziej od Żyda".
Trudno już o wyraźniejszą kropkę nad i.
W ostatnich latach znów tak tłumaczył zamiar anonimowej publikacji
swej pracy Mojżesz i monoteizm: "Żyjemy tu, w katolickim kraju (czyli w
Austrii) pod ochroną Kościoła, niepewni, jak długo będzie trwać ta ochrona.
Póki trwa, oczywiście waham się zrobić cokolwiek, co by musiało wzbudzić
wrogość tego Kościoła. To nie tchórzostwo, lecz ostrożność; nowy wróg (a
będę się wystrzegał, aby nie zrobić nic takiego, czym by się mógł posłużyć)
[chodzi tu o hitleryzm - przyp. R.S.] jest bardziej niebezpieczny od
poprzedniego, z którym już nauczyliśmy się żyć w pokoju. Badania
psychoanalityczne w każdym razie, wzbudzić muszą podejrzliwą baczność
katolicyzmu. Nie twierdzę, jakoby ta podejrzliwość była niezasłużona...
Brutalne represje nie są bynajmniej obce Kościołowi katolickiemu; odczuwa on
jako wtargnięcie na teren jego przywilejów, gdy inni uciekają się do tych
samych środków... Niechaj więc mój esej spoczywa w ukryciu do czasu, gdy
będzie mu dane bezpiecznie wyjść na światło albo gdy będzie można powiedzieć
komuś innemu, kto dojdzie do tych samych poglądów i wniosków: W bardziej
mrocznych czasach żył człowiek tak myślący jak ty".
Oprócz tej oczywistej strategii życiowej, są też głębsze powody, dla
których Freud ukrywał genezę swych nauk: Niektóre z nich omówił Leo Strauss
w książce Persecution and the Art of Writing (Glencoe, Ill. 1952). Jako
przykład służą mu w szczególności trzej wielcy filozofowie żydowscy:
Maimonides, Jehuda Halevi i Spinoza. Na ich dziełach dowodzi twierdzenia, że
wieki zagrożeń i prześladowań wytworzyły w przekazach myśli żydowskiej
tradycję maskowania się, zaciemnień i niedomówień. Freud byłby jej kolejnym
przykładem.
Jeszcze głębiej mogą się kryć te powody w kabalistycznej tradycji.
Skoro docieka ona spraw aż tak bardzo tajemniczych, cóż dziwnego, że do jej
istoty należy tajemniczość przekazu?
Rzeczywiście jest w kabale zasada, że tajemnice przekazuje się tylko
wybranym; ustnie; w formie aluzji; tylko jednej osobie naraz. Tak i w
praktyce psychoanalitycznej, kładzie się nacisk na ustny trening i szkolenie
adepta. Nawet powtarza się frazes: że psychoanalizy nie da clę nauczyć z
książek. W tym istotnym punkcie znów spotykają się dwa nurty tej samej krwi.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-07-26 08:25:48
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.Tytus:
> Freud i żydowska tradycja mistyczna
> Robert Stiller
Cos takiego jak _mistyczna_ "tradycja żydowska" (hebrajska)
nie istnieje (w rzeczywistosci).
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 08:56:45
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ce2f6a$3e$1@news.onet.pl...
> Tytus:
> > Freud i żydowska tradycja mistyczna
> > Robert Stiller
>
> Cos takiego jak _mistyczna_ "tradycja żydowska" (hebrajska)
> nie istnieje (w rzeczywistosci).
>
> --
> Czarek
>
nie mów tego bardzo głośno :)
oni są okropnie nerwowi...
naprawdę, mam ich tutaj dookoła jak mrówków
http://www.warsawjff.ant.pl/
:-)
a to jest stanowisko oficjalne w tej sprawie:
http://www.jewish.org.pl/polskie/materialy/JewFAQ/ka
bbalah.htm
pozdr.
tyt.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 09:39:28
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.Tytus:
> a to jest stanowisko oficjalne w tej sprawie:
> http://www.jewish.org.pl/polskie/materialy/JewFAQ/ka
bbalah.htm
Tak, tak, zgadzam sie ze hebrajska wersja 'mistycyzmu', w tym
judaistyczna mysl 'mistyczna', byla obecna w judaizmie od
zarania jego dziejow...
tak samo jak zgadzam sie ze katolicka wersja 'mistycyzmu', w tym
katoliska mysl 'mistyczna' byla obecna w katolicyzmie od zarania
jego dziejow...
itd.
Bo wiesz, rozne sa 'mistycyzmy': judaistyczny i katolicki to tylko
niektore z nich.
Tymczasem mistycyzm jej ze tak powiem jeden - wg mnie nie ma
jego sladow ani w judaizmie, ani w katolicyzmie... ani w zadnej innej
religii zreszta, gdyz mistycyzm z zalozenia _wyklucza_ jakokolwiek
religie. :)
PS: i nie podsylaj mi linkow do jakichs za przeproszeniem 'gowien'
mentalnych. ;)
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 10:30:56
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ce2jgf$1ad$1@news.onet.pl...
> Tytus:
> > a to jest stanowisko oficjalne w tej sprawie:
> > http://www.jewish.org.pl/polskie/materialy/JewFAQ/ka
bbalah.htm
>
> Tak, tak, zgadzam sie ze hebrajska wersja 'mistycyzmu', w tym
> judaistyczna mysl 'mistyczna', byla obecna w judaizmie od
> zarania jego dziejow...
>
> tak samo jak zgadzam sie ze katolicka wersja 'mistycyzmu', w tym
> katoliska mysl 'mistyczna' byla obecna w katolicyzmie od zarania
> jego dziejow...
>
> itd.
>
> Bo wiesz, rozne sa 'mistycyzmy': judaistyczny i katolicki to tylko
> niektore z nich.
>
> Tymczasem mistycyzm jej ze tak powiem jeden - wg mnie nie ma
> jego sladow ani w judaizmie, ani w katolicyzmie... ani w zadnej innej
> religii zreszta, gdyz mistycyzm z zalozenia _wyklucza_ jakokolwiek
> religie. :)
>
> PS: i nie podsylaj mi linkow do jakichs za przeproszeniem 'gowien'
> mentalnych. ;)
>
> --
> Czarek
>
:-)
dobra
tyt.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 12:29:08
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ce2jgf$1ad$1@news.onet.pl...
> Tytus:
> > a to jest stanowisko oficjalne w tej sprawie:
> > http://www.jewish.org.pl/polskie/materialy/JewFAQ/ka
bbalah.htm
>
> Tak, tak, zgadzam sie ze hebrajska wersja 'mistycyzmu', w tym
> judaistyczna mysl 'mistyczna', byla obecna w judaizmie od
> zarania jego dziejow...
>
> tak samo jak zgadzam sie ze katolicka wersja 'mistycyzmu', w tym
> katoliska mysl 'mistyczna' byla obecna w katolicyzmie od zarania
> jego dziejow...
>
> itd.
>
> Bo wiesz, rozne sa 'mistycyzmy': judaistyczny i katolicki to tylko
> niektore z nich.
>
> Tymczasem mistycyzm jej ze tak powiem jeden - wg mnie nie ma
> jego sladow ani w judaizmie, ani w katolicyzmie... ani w zadnej innej
> religii zreszta, gdyz mistycyzm z zalozenia _wyklucza_ jakokolwiek
> religie. :)
mnie chodzi o mistycyzm w rozumieniu przeżycia łączności z Bogiem
nie napisałem w tytule że w judaiźmie - chociaż może pojęcia żydowski i
judaistyczny są tożsame
łatwo coś takiego napisać, że nie ma śladów mistycyzmu
czy to w judaiźmie czy w katolicyzmie (miałeś na myśli całe
chrześcijaństwo?)
trudniej jest to obronić (zawsze można powiedzieć: bo tak jest i już, tak
uważam i koniec :) co w praktyce CKP stosuje)
zmuszasz mnie tym do wysmarowania odpowiedzi, wyszukania argumentów,
poszperania w źródłach
(czuje się w jakimś sensie za ten wątek odpowiedzialny - chociaż nie było
moim zamiarem rozpętywanie dyskusji
miała to byc tylko ciekawostka)
zacznę od definicji mistycyzmu
(chociaz nie powinienem :-) bo w wątku duszowym CKP strasznie się oburzał na
moje słownikowe definicje
ale dobrze jest ustalić jakąś (jakąkolwiek) płaszczyznę języka, bo potem się
pływa gdzieś obok,
MISTYCYZM [gr.], od czasów nowoż. samodzielna dyscyplina teol. (teologia
mistyczna), której przedmiotem jest mistyka; również kierunek filoz.-rel.
uznający możliwość bezpośredniego łączenia się duszy ludzkiej z Bogiem;
rzadziej - możliwość poznania przez człowieka istoty bytu przez intuicję,
kontemplację oraz objawienie Boga.
MISTYKA [gr.], stan życia rel., w którym człowiek osiąga bezpośrednie i
doświadczalne przeżycie łączności z Bogiem;
(skracam wszystko możliwie miłosiernie)
jeśli inaczej pojmujesz mistycyzm - dalsze cytaty mogą nie mieć sensu, albo
odniesienia...
ponieważ przygotowuje się do dużego projektu rekonstrukcji getta w filmie
dokumentalnym
(nie jest to może jakiś punkt specjalny moich zainteresowań, chciałbym co
innego robic, ale to już klepnięte i są pieniądze na to)
a wcześniej robiłem kilka filmów o żydach (niestety takich na modłę polską -
a więc nie do zniesienia)
no i napisałem scenariusz do gry przygodowej, która obejmuje całą historię
żydów w polsce od XIV w. do dzisiaj
to temat jest mi w jakimś sensie znany (przez dwa lata się intensywnie
uczyłem)
zacznę od chasydyzmu i od ludzi:
[...]
Sabataj Cwi (1626-1676), doznał pierwszego mesjańskiego widzenia w 1648 r.
Ów moment to początek jego posłannictwa. Przez kilkanaście lat jednak
prowadził misyjną działalność bez większego powodzenia. Dopiero spotkanie z
Natanem z Gazy w 1665 r., młodym i szanowanym kabalistą, który publicznie
uznał jego mesjański mandat i okazał się sprawnym propagandystą i
organizatorem, nadało ruchowi Sabataja Cwi prawdziwy rozmach. Kolejne
widzenie Sabataj przeżył w noc pesachową 1668 r., dwa lata po tym, jak w
Turcji dla ratowania życia przeszedł na islam. Niebiosa wytłumaczyły mu
wówczas prawdziwy sens jego konwersji, którego on sam nie był świadom:
Sabataj został wybrany jako Mesjasz i wysłany, by zebrać ziarno zasiane
między narodami. Ziarno to znajdowało się nie tylko w posiadaniu Żydów,
dlatego zadaniem Mesjasza było nie pozwolić, aby choć jedno się zmarnowało.
Nawracał więc gojów na "prawdziwą wiarę", która nie ograniczała się do
żadnej konkretnej religii i wykraczała poza wszystkie religijne instytucje.
Jego misjonarską aktywność wśród nie-Żydów potwierdzają źródła historyczne.
Właśnie za szerzenie mesjanizmu wśród muzułmanów został w 1672 r. skazany na
wygnanie na wybrzeże czarnogórskie.
Baal Szem Tow (1695-1760), zwany też Beszt, mesjańskiego widzenia
doświadczył w Rosz ha-Szana 5507 (1747) roku. Potraktował je jako otrzymanie
mesjańskiego, choć jednoznacznie nieokreślonego posłannictwa. Wystąpienie
Szem Towa związane było z przepowiedzianym przez Sabataja Cwi na 5507 r.
mesjańskim przełomem, a sam Szem Tow uznawał mesjański mandat Sabataja, choć
nie jako ostatecznego zbawiciela, lecz jako mesjasza wstępnego,
przygotowującego zbawienie. W widzeniu Beszt otrzymał zapewnienie, że świat
nie jest jeszcze gotowy na zbawienie i że on sam musi go dopiero przygotować
swoją nauką.
Jakub Frank (1726-1791) pierwszą i najważniejszą iluminację mesjańską miał
20 listopada 1753 r. w Salonikach. Droga zbawienia jest wedle otrzymanej
iluminacji niszczeniem duchowych sideł, za pomocą których siły demoniczne
wiążą człowieka z nie zbawionym światem. Kronika frankistowska nazywa to
wydarzenie "zesłaniem Ducha Świętego". Frank miał jeszcze trzy inne
"zesłania Ducha Świętego". Po drugim, które miało miejsce na Wołoszczyźnie,
Jakub udał się z mesjańską misją do Polski. Po ostatnim widzeniu w 1754 r.
na Podolu Jakub Frank wraz ze swymi stronnikami przeszedł na
chrześcijaństwo.
Sabataj Cwi, Baal Szem Tow i Jakub Frank pozostawili po sobie spisane
"widzenia", jedyne tego rodzaju świadectwa po dwóch tysiącach lat
żydowskiego mesjanizmu. Ich iluminacje całkowicie zignorowały powszechne
oczekiwania żydowskiego mesjanizmu: powrót z rozproszenia, odbudowę
świątyni, wojny Goga i Magoga oraz królestwo mesjańskie. Widzenia zostały
jednak przez nich, bądź przez ich sekretarzy wykorzystane dla pozyskania
masowego poparcia i stworzenia największych w czasach nowożytnych ruchów
religijnych w obrębie judaizmu: sabbataizm, chasydyzm i frankizm.
Jan Doktór, Mesjańskie posłannictwa
[...]
chodzi mi o takich mistyków w historii (tradycji) , którzy pod wpływem
kontaktu z Bogiem, zmieniali swoje życie, ryzykowali wiele, a nawet marnie
kończyli. czyli o ludzi którzy gotowi byli na wszystko...i po których
działalności pozostała jakakolwiek spuścizna (czy to literatura, czy tez
opisy)
chasydyzm [od hebr. chasid = pobożny], ruch religijny zapoczątkowany w XVIII
w., którego celem była odnowa religijności wyznawców judaizmu. Uformował się
na terenie Podola, pod wpływem mistyki (której gł. ośrodkiem było
galilejskie miasto Safed), ludowej tradycji Żydów Rzeczypospolitej, a także
elementów słowiańskiej kultury ludowej i folkloru. Twórcą i pierwszym
przywódcą ruchu był Baal Szem Tow z Międzyboża. Ch. nie wykształcił
jednolitej doktryny, a nauki i praktyki poszczególnych ' cadyków były
odmienne. W stosunku do judaizmu ortodoksyjnego (' mitnagdim) ch. wnosił
silny pierwiastek emocjonalny, elementy panteizmu oraz praktyki ekstatyczne
(widoczne w modlitwie, śpiewie i tańcu), odrzucał zinstytucjonalizowane
formy religijności (szczególnie w początkowym okresie kształtowania się
ruchu), kładł nacisk na spontaniczność. Ukształtował nową ludową wiarę,
opartą na autorytecie cadyków. Instytucja cadyków, ekstatyczny typ
religijności i zatarcie granic między sacrum i profanum w życiu codziennym,
związane z wiarą, że świat przeniknięty jest "świętymi odblaskami" [hebr.
nicocot] boskiej substancji, a celem człowieka, w szczególności Żyda, jest
uwolnienie tych odblasków ze skorupy zła, tak by mogły połączyć się ze swym
źródłem - to charakterystyczne cechy, wspólne dla różnych grup chasydzkich.
Bogu powinno się służyć z radością, aby jednak być radosnym, należy
zaspokoić potrzeby codzienne oraz pokonać pokusy. Czynności takie, jak
jedzenie czy praca, choć związane ze sferą materialnego świata, służyły
Bogu, jeśli wykonywane były z odpowiednim nastawieniem [hebr. kawana], z
bojaźnią i miłością. Ten sam warunek stawiany był pobożnym uczynkom i
wykonywaniu nakazów rel. (' micwa). Modlitwa nie dosięgała Boga, jeśli nie
była odmawiana z entuzjazmem [hebr. hitlahawut], który w obrzędowości
chasydzkiej wyrażano gwałtownymi ruchami całego ciała, klaskaniem i
okrzykami podczas nabożeństw. Powierzona Żydom misja uwalniania "świętych
odblasków" miała przybliżyć nadejście Mesjasza, co jest ostatecznym celem
ziemskiej historii.
przepisałem z:
Historia i kultura Żydów polskich. Słownik",
autorstwa Aliny Całej, Hanny Węgrzynek i Gabrieli Zalewskiej,
wydanej przez WSiP
mmusiałem to przeczytac ze 100 razy - uff...
Był to ruch mistyczny, zakorzeniony w judaizmie i zgodny z nim, lecz
wykraczał poza ramy nauki rabinów i stąd też wynikał ich silny sprzeciw. U
jego podstaw legła tradycja kabalistyczna, widząca okruchy Bożej obecności w
każdym przejawie stworzenia i twierdząca, że świat istnieje "wewnątrz" Boga,
dlatego można Go czcić nawet najprostszymi zajęciami. Niezmiernie ważna była
postać cadyka (sprawiedliwego), duchowego mistrza, mającego wedle tej
tradycji specjalny kontakt ze Stwórcą i obdarzonego nadnaturalną mocą i
mądrością. Cadyk był duchowym przewodnikiem swoich chasydów (hebr.
sprawiedliwych, wiernych Przymierzu), często posiadał moc uzdrowieńczą, był
pośrednikiem między Bogiem a Jego ludem. Chasydzi przychodzili do niego po
radę, z czasem wytworzył się zwyczaj wręczania zapytań czy próśb na małych
karteczkach, zwanych kwitłech. Ważnym elementem nauki chasydów było
emocjonalne i żywiołowe przeżywanie modlitwy oraz radość i ekstaza,
zapamiętanie w śpiewie i tańcu dla Boga. Głośne, pełne muzyki i tańca
modlitwy odbywały się w domach modlitwy zwanych sztibłech. Życie w
zachwyceniu - tak w skrócie można określić sposób chasydzkiej egzystencji.
Tym, który wprawia w owo zachwycenie jest cadyk, tymi, którzy w nim trwają,
są jego chasydzi. Cadyk spotykał się z przybyłymi do niego, często z daleka,
chasydami zwłaszcza podczas Szabatów i Świąt. Odbywały się wtedy uroczyste
posiłki zwane tisz, a uczestniczenie w nich było dla ucznia cadyka
zaszczytem
Głównymi przeciwnikami ruchu chasydzkiego byli rabini, a główny ośrodek
opozycji, któremu przewodził Elijah ben Solomon Zalman, Gaon z Wilna,
znajdował się na Litwie. Tam też, zwłaszcza w ostatnim trzydziestoleciu
XVIII w. opozycja była najbardziej zorganizowana - powstał tam bowiem
przeciwny chasydyzmowi ruch mitnagdim, kierowany przez Gaona z Wilna, a
później przez jego ucznia Chaima z Wołożyna. Poza tym okresem kontrowersje
rozgrywały się na poziomie lokalnym.
Głównymi zarzutami mitnagdim pod adresem chasydów było przedkładanie
modlitwy nad studiowanie Tory, które według tradycyjnego judaizmu było
główną drogą prowadzącą do Boga. Przeciwnicy widzieli w chasydyzmie, w jego
wizjach, ekstazie i cudach niebezpieczne kłamstwa, a także zagrożenie
bałwochwalstwem w związku z czcią okazywaną cadykowi. Chasydzi byli także
oskarżani o uleganie wpływom sabatanizmu i współczesnego początkom
chasydyzmu frankizmu - wykluczonych z judaizmu fałszywych ruchów
mesjańskich. Także przejście z aszkenazyjskiego do sefardyjskiego obrządku w
sferze modlitw stanowiło wyzwanie dla tradycyjnej ortodoksji na tych
terenach.
Stosunek poszczególnych sekt chasydzkich w Izraelu do państwa był i jest
bardzo zróżnicowany. Niektóre grupy (np. węgierski Satmer) wciąż zaliczają
się do największych przeciwników państwa Izrael - negują zasadność jego
istnienia, posuwają się do nie przyjmowania dotacji państwowych, nie płacą
także podatków. Inne z nich reprezentują niemal skrajnie odmienną postawę,
angażują się w politykę izraelską i popierają osadnictwo na Zachodnim Brzegu
Jordanu.
W Europie Wschodniej, na Ukrainie, Białorusi, także w Polsce, znajdują się
do dziś dnia grobowce sławnych cadyków. Każdego roku przybywają do nich
pielgrzymi z Izraela i Stanów Zjednoczonych, wierzący, że modlitwa przy
grobie cadyka szybciej i skuteczniej zostanie wysłuchana przez Najwyższego.
Prośby pozostawiane są na małych karteczkach wkładanych w szpary grobowca.
Najliczniejsze pielgrzymki na terenie dzisiejszej Polski podróżują do grobu
rabbiego Elimelecha z Leżajska.
przekopiowane z oficjalnej strony jewish.org
A to jest coś co specjalnie znalazłem dla Cypriana Kamila Petera (powinien
się ucieszyć)
w Xiędze Rodzaju i w całej Biblii poznawanie ciałem i przez ciało nie tylko
nie jest gorsze od poznawania rozumowego, ale stanowi warunek wszelkiej
wiedzy, o czym świadczy podwójny sens hebrajskiego słowa "poznawać"
("lada'at") odsyłającego jednocześnie do aktu pojmowania i aktu seksualnego.
Mistyczna tradycja żydowska bardzo silnie podkreśla cielesne źródła
poznania, zakorzenienie intelektu w doświadczeniach cielesnych. W tradycji
żydowskiej pozostającej najbliżej Pisma, kategorie poznawcze, nawet
najbardziej abstrakcyjne, odzwierciedlają strukturę somatyczną człowieka.
Dlatego kabaliści powtarzają werset z Xięgi Hioba: "I zaś obleczon będę w
skórę moję i w ciele mojem oglądam Boga mego" (Hi: 19,26).
Moses napisał, że życie ludzkie powstało z przeniknięcia najczystszego
bożego oddechu do najbrudniejszej gliny i ten oddech nie objął tylko głowy,
lecz całe ciało, boży oddech przeniknął ciało i to się po hebrajsku nazywa
"nefesh." Nie wolno pojmować "nefesh" jako zwykłego połączenia duszy i
ciała, takiego, że po śmierci dusza z ciała może po prostu ulecieć,
rozdzielić się z ciałem. Oddech boży przenikając pierwotną materię zmienia
ją, ożywia i sam się "materializuje", przeistacza w "nefesh haya", w ciało
żyjące.
to jest podstawa tzw. mistycyzmu cielesnego, materialnego.
tyt.
nie jestem żydem, ani nawet żydoentuzjastą
jestem chrześcijaninem z tym że cokolwiek niesfornym
ps.
widziałeś film "Pi"?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 12:52:33
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.Tytus:
> mnie chodzi o mistycyzm w rozumieniu przeżycia łączności z Bogiem
> nie napisałem w tytule że w judaiźmie - chociaż może pojęcia żydowski
> i judaistyczny są tożsame
Przezycie lacznosci z Bogiem to jeszcze nie przezycie mistyczne
(lecz transcendentne).
Mistycyzm zaczyna sie tam gdzie ma miejsce permanentne _doswiadczanie_
bezposredniej lacznosci z Bogiem.
Roznica subtelna, ale niewyobrazalnie zasadnicza.
> łatwo coś takiego napisać, że nie ma śladów mistycyzmu czy to w
> judaiźmie czy w katolicyzmie (miałeś na myśli całe chrześcijaństwo?)
Tak. :)
> zacznę od definicji mistycyzmu
> [...]
> MISTYCYZM [gr.], od czasów nowoż. samodzielna dyscyplina teol.
> (teologia mistyczna), której przedmiotem jest mistyka; również
> kierunek filoz.-rel. uznający możliwość bezpośredniego łączenia się
> duszy ludzkiej z Bogiem; rzadziej - możliwość poznania przez
> człowieka istoty bytu przez intuicję, kontemplację oraz objawienie
> Boga.
Ano widzisz. :)
Niezla definicja.
Wystarczyloby abys dokladnie przemyslal to ujecie.
> MISTYKA [gr.], stan życia rel., w którym człowiek osiąga bezpośrednie
> i doświadczalne przeżycie łączności z Bogiem;
Bzdurne wariactwo.
Mistycyzm na gruncie religijnym nie istnieje, jesli ~zaistnieje
(pobocznie)
to neguje jednoczesnie religie, gdyz kazda religia okresla posredni
sposob
'lacznosci' z Bogiem.
> ponieważ przygotowuje się do dużego projektu rekonstrukcji getta w
> filmie dokumentalnym
> [...]
> to temat jest mi w jakimś sensie znany
Tzn jest Ci znany bardzo "po lebkach"? ;)
> chodzi mi o takich mistyków w historii (tradycji) , którzy pod wpływem
> kontaktu z Bogiem, zmieniali swoje życie
Tak, kontakt z Bogiem zmienia zycie czlowieka, np moze sprawic
sprawia iz w zyciu czlowieka religia staje sie czyms zbednym,
o ile jest to kontakt oparty na autentycznej swiadomosci/mysli
mistycznej. ;)
> Był to ruch mistyczny [...]
> Cadyk był duchowym przewodnikiem swoich chasydów (hebr.
> sprawiedliwych, wiernych Przymierzu), często posiadał moc
> uzdrowieńczą, był pośrednikiem między Bogiem a Jego ludem.
Szmanizm to nie mistycyzm. :)
> Głównymi zarzutami mitnagdim pod adresem chasydów było
> przedkładanie modlitwy nad studiowanie Tory, które według
> tradycyjnego judaizmu było główną drogą prowadzącą do Boga.
Modlitwa w sensie mistycznym to _wewnetrzna_, _niewymuszona_
wiernosc zasadom Boga (notabene zgodnym z zapisami biblijnymi).
> [...]
> przekopiowane z oficjalnej strony jewish.org
Szamanskie, wariackie bzdury. :)
> ... Mistyczna tradycja żydowska bardzo silnie podkreśla cielesne
> źródła poznania, zakorzenienie intelektu w doświadczeniach cielesnych.
> [...]
> Moses napisał, że życie ludzkie powstało z przeniknięcia najczystszego
> bożego oddechu do najbrudniejszej gliny i ten oddech nie objął tylko
> głowy, lecz całe ciało, boży oddech przeniknął ciało i to się po
> hebrajsku nazywa "nefesh." Nie wolno pojmować "nefesh" jako zwykłego
> połączenia duszy i ciała, takiego, że po śmierci dusza z ciała może
> po prostu ulecieć, rozdzielić się z ciałem. Oddech boży przenikając
> pierwotną materię zmienia ją, ożywia i sam się "materializuje",
> przeistacza w "nefesh haya", w ciało żyjące.
Ozywiajace tchnienie Boga (czastka Boga w jego stworzeniu) to zbyt malo
aby mowic o mistyce - wszak taka czastke maja rowniez zwierzeta. :)
> to jest podstawa tzw. mistycyzmu cielesnego, materialnego.
Bzdury. :)
Pierwszym mistykiem byl Jezus.
Wszystko to co Jezus ze tak powiem ominal nie ma nic wspolnego
z mistyka, a wiec rowniez wszelkie religie. ;)
> nie jestem żydem, ani nawet żydoentuzjastą
> jestem chrześcijaninem z tym że cokolwiek niesfornym
Na czym polega ta "niesfornosc"?
> widziałeś film "Pi"?
Chyba nie. A o czym to jest?
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 13:23:25
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.Tytus:
> przeczytałeś to wszystko? :-)
> wow...
> naprawdę podziwiam :-)
> ja bym nie zdzierżył...
Nie, no bez przesady.
Ale uwaznie przejrzalem.
> Pi:
> Genialny matematyk Max Cohen znajduje się o krok od rozszyfrowania
> tajnego kodu, dającego władzę nad materialnym i duchowym światem.
> Musi wybierać między zdrowym rozsądkiem a szaleństwem, świętością a
> bluźnierstwem, wiedzą a ignorancją.
> Nagroda za reżyserię na festiwalu filmowym w Sundance
> Rezyser, Aronofsky, potem zrobił film "Requiem dla snu"
Czytalem "Kod Biblii". :)
Uprzedzajac ew. pytanie: to takze nie ma nic wspolnego z mistycyzmem. ;)
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 13:25:15
Temat: Re: Przekopiowane - Robert Stiller: Freud i żydowska tradycja mistyczna.
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:ce2uqe$ekc$1@news.onet.pl...
> Tytus:
> > widziałeś film "Pi"?
>
> Chyba nie. A o czym to jest?
>
> --
> Czarek
>
przeczytałeś to wszystko? :-)
wow...
naprawdę podziwiam :-)
ja bym nie zdzierżył...
Pi:
Genialny matematyk Max Cohen znajduje się o krok od rozszyfrowania tajnego
kodu, dającego władzę nad materialnym i duchowym światem. Musi wybierać
między zdrowym rozsądkiem a szaleństwem, świętością a bluźnierstwem, wiedzą
a ignorancją.
Nagroda za reżyserię na festiwalu filmowym w Sundance
Rezyser, Aronofsky, potem zrobił film "Requiem dla snu"
jak ktoś chce to mam
(i jeszcze ze 200 innych filmów)
niech mi tylko ktoś powie jak udostepnić
tyt.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-07-26 14:27:59
Temat: Re: Freud i żydowska tradycja misty... Tytus
Jakie widzisz powiazanie teorii Freuda z "zydowska tradycja mistyczna"?
Mitologia - Wierzenia
Tradycje - Obyczajowosc
Kabalarstwo - Wrozby
Antysemityzm - pokryty kurzem czasu.
Coz tam Sokrates,Platon,Spinoza
kiedy nowa filozofie tworzy Tytus.
Lil
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |