Data: 2002-03-11 20:03:47
Temat: RE: 3 wiedza
Od: g...@i...pl (guniek)
Pokaż wszystkie nagłówki
Cześć!
robi nam się tasiemiec... ale to nawet fajnie :-)
> czego czlowiek nie jest winien? jaka sytuacje widzisz gorzej?
> Czy to jest myslenie okay "biedny czlowiek, zyje w trudnej sytuacji,
> ale to nie jego wina"? Ta trudna sytuacja wziela sie skad? ze urodzil
> sie czlowiekiem i niestety, biedny czlowiek podlega procesom
> psychicznym? :))
może i tak własnie to jest... ale...zupełnie szczerze
wiesz... juz zaczynam wątpić - wątpić czy słuszne jest to współczucie
bo moze kazdy ma dokładnie to na co go stać
nie kazdy jest Maslowem czy Sokratesem
zadaję sobie tylko pytanie DLACZEGO?
i odpowiedz pt. geny... warunki rozwoju... mnie nie zadowala
problem w tym że po dość kruchym lodzie tu chodzę... no bo niby co?
ani to zwarzyć... ani zmierzyć... a juz bronić
w tym sęk że jest trudno - bo to chyba kazdy musi sam zauwazyć
to jak z opisywaniem miłość, (co juz pisałam Marselowi)
czuję sie w tej naszej rozmowie, jakbym własnie to starała się zrobić -
opowiedzieć Tobie czym jest miłość (tylko proszę nie biez tego dosłownie -
to metafora)... i ok - Ty powiesz, że ma taki i taki etap, takie i taki
reakcje chem. zachodzą, pojawia sie w tych i tych okolicznosciach (czyt.
opisywanie mi mozliwosci człowieka jako np. opanowanie sie przed gwałtem)
... ja powiem - OK. Ale dla mnie to NIE JEST MIŁOŚĆ. Dziwna jestem - co?
tak - ja wbrew zdrowemu rozsadkowi i "naukowym" faktom twierdzę, że to NIE
JEST MIŁOŚĆ (czyt. że to co Ty nazywasz mysleniem, to nie żadne myslenie -
bo kto prawdziwego myslenia nigdy nie przeżył... tak jak miłosci... ten
nijak tego wiedzieć nie może; że to co nazywasz wolnoscia człowieka - dla
mnie zadna wolnoscia nie jest...). Pytasz wiec - co jest milością (czyt.
jakie człowiek ma IMO mozliwosci, itd.) - ale jak mam opisac słowami cos
absolutnie abstrakcyjnego, cos pozostajacego w sferze wiary, przezyć...
uczuć... szaleństwa???
>czym jest ta trudna sytuacja czlowieka?
no moze własnie tym, że nie zdaje sobie sprawy, ze miłość to cos wiecej niz
reakcja chem. (czyt. nie zdaje sobie sprawę ze swych mozliwosci).
Tylko, ze juz nie jestem pewna czy należy nad tym ubolewać...
dziś wróciłam do "Alchemika" Coelho... i własnie dziś - przed przeczytaniem
Twej odpowiedzi, przeczytałam ten fragment (czy to nie znak BTW?)
>> - Przyzwyczaiłem sie do mojego losu. Zanim tu przybyłeś, myslałem często,
że traciłem czas tkwiąc ciągle w tym samym miejscu, podczas gdy moi
przyjaciele poszukiwali czegos nowego, rujnujac sie lub wzbogacajac. To mnie
pogrążało w coraz wiekszym smutku. Dzis wiem, ze nie było to wcale tak - w
tym sklepie jest dokładnie taka przestrzeń, jakij zawsze pragnąłem. i nie
chce tego zmieniać bo nie wiem jak. Ot, przywykłem do siebie takiego, jakim
jestem.
Młody człowiek nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć. Kupiec ciagnał dalej:
- Byłes dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. I dzis wiem jedno -
błogosławieństwo na które sie nie godzimy, z czasem przeradza sie w
przekleństwo. Nie oczekuje juz niczego od zycia. A Ty zmuszasz mnie, bym
dojrzał bogactwa i horyzonty, które przerastaja moja wyobraźnie. Teraz kiedy
je zobaczyłem i przeczułem ogrom moich mozliwosci, czuję sie gorzej niz
kiedykolwiek przedtem. Bo wiem, ze moge zdobyć wzystko, tylko tego nie
chcę<<
Moze więc istonie lepiej pozostawić rzeczy samym sobie...?
Moze to własnie pewien "wybór" ludzi - to co chca widzieć...
Moze wcale nie trzeba współczuć, czy złoscic sie... bo oni tak własnie chcą
żyć... nie znajac swych mozliwosci.
A jakie one sa - według mnie?
(tam gdzies nizej pytasz)
Nieograniczone Dawidzie - niczym człowiek, niczym Bóg.
Bo jedyne co człowieka ogranicza to on sam - nie zadne prawa grawitacji -
chcesz je przekroczyć? Zrób to!
Jeśli to da Ci szczęscie - nie nie mówie tego świadomie "skazujac" Cie na
dazenie do nie mozliwego...
Bo ja na swj szalony sposób wiem, ze to mozliwe.
Jedyna przeszkoda jest w Tobie. I to jest powód dla którego jest (było) mi
zal ludzi - bo ktoś(????) nałozył na nich ich brak wiary w siebie, nałozył
na nich instynkt i "człowieczeństwo", ktore tak bardzo zawężaja ich pole
widzenia swiata.
Chociaz jak mówię... coraz bardziej dochodzę do wniosku... że jednak
niepowinno mi być żal.
Może powinnam tak pisac od poczatku... ale wydaje mi się, ze teraz i tak nie
zrozumiesz (co nie jest twoja winą i wcale tego nie oceniam), lub zrozumiesz
to co chcesz...
A moze istotnie potrzebna mi psychoanaliza - w czym swoją drogą nic złego
nie ma przecież :-)
A jednak... nie jestem osamotniona w swym mysleniu - a co wiecej - wiele
osób - _zupełnie_ _niezaleznie_ _od_ _siebie_ dochodzi do tych samych
wniosków.
> Zgadza sie. IMHO oprocz teoretycznego stworcy przedmiotu nie zna nikt
> z zewnatrz, ani sam przedmiot siebie.
> Ale jedno bardzo wazne ale. IMO jesli jestem swiadomy, iz nie jestem w
> stanie poznac przedmiotu obiektywnie i od poczatku do konca, to
> cokolwiek o nim sie dowiaduje, nie powinno powodowac wartosciowania
> tego przedmiotu, gdyz wiem, ze znam tylko fragment "prawdy
> obiektywnej". I to jest prawda obiektywna o obiekcie :))) wiem, ze nic
> nie wiem :))) a dokladniej, ze znam malenki fragment.
mysle, i tego nie mozesz być na 100% pewny...
jedyna informacja jest informacja o braku informacji - ale to tylko punkt
wyjścia
dalej IMO idzie zadanie pytania DLACZEGO "wiem, ze nic nie wiem"?
jak uważasz Dawidzie?
> I to wlasnie chcialem pokazac :) Ale jesli zmienia sie subiektywny
> obraz, to nie mozna ot tak sobie stwierdzic iz, ludzie sa tacy, owacy,
> lepsi, albo gorsi, bo poznalem(lam) ich fragment.
>
> >I myślę, ze to dobrze... bo zmiany te polegaja na tym, ze widzę więcej...
>
> A moze mniej? :)))) Jesli wartosciujesz obiekt i widzisz, go na
> przyklad jako gorszego, to automatycznie Twoja percepcja filtruje
> naplywajace od obiektu Twoje informacje, tak by je dostosowac do
> Twojej reprezentacji :) To fakt psychologiczny :))))
ah - ale przeciez mam wybór - i nie podporządkowuję sie procesom;-)))))
a powaznie...
chyba jednak widze więcej... z kazdym dniem...
i wiesz - wracajac jeszcze do tego co pisałam wyzej - o tym, ze może nie
trzeba wcale bolewac nad niedoskonałosciami ludzi
chyba nie powinny mnie one obchodzic wcale - do momentu, w którym nie
przynosza cierpienia... bo póxniej - no ja przynajmniej (bo pewnie sie nie
zgodzisz) jako psycholog czuję się zobowiazana im pomagać.
A czym jest dla mnie psychologia - nie, nie nauka o procesach - nauka o
duszy raczej (zgodnie z nazwą BTW) i dlatego to wszystko o czym tu piszemy
jest dla mnie tak wazne.
Czy uwazasz że jest to zły wybór?
Że nie powinnam być psychologiem?
Może psycholog nie powinien sie za duzo zastanawiac... tylko kuć teorie...
nie powinien badzic, szukać, wątpić, przezywać wiedzy emocjonalnie.
Zdecydowanie uważam, ze widzę wiecej Dawidzie - widze bowiem co jest... co
być moze... ale jeszcze wiele przede mną.
> Widze i sie boje ;-)))) bo mam takie wrazenie, jakbys zrobila wybieg
> taktyczny :)))
nie, nie zrobiłam... bo... po co wogóle tłumaczę?
bo to tez jakas lekcja - pewnie dlatego
to nie wybieg... tylko moja głupota, która sprawia, ze wciaż powtarzam ten
sam błąd... za który nie raz BTW mi sie tu juz oberwało
nie dbam o formę
zakładajac, ze ktos w tym co piszę zobaczy to co chcę powiedzieć
a Ty sie czepiasz własnie formy - a dokładniej kazdego słowa
i dobrze - moze w koncu zmadrzeję :-? i zacznę pisać dla kogos nie dla
siebie...
na poczatku, to czlowiek byl gorszy (tak to tylko
> wygladalo), teraz juz nie jest, ale jego sytuacja jest gorsza.
no proszę... a teraz juz moze i sytuacja nie jest gorsza;-)
może... jeszcze nie wiem
> Dla mojego paskudnego oczka wyglada to tak jakby czlowiek byl
> "uposledzony" bo ma nerwice, bywa bezmyslny, dzialaja u niego
> instynkty.. ale to nie jego wina, tylko genow, wychowania, ludzi
> ktorych spotkal. To teraz pytanie: a czy czlowiek moze byc po prostu
> czlowiekiem?
a czy przestaje nim być majac zapis genetyczny, nerwice i 100 innych
"spraw"????
> czy te jego instynkty, bezmyslnosc, geny, wychowanie nie
> moga sobie po prostu byc? to jest wlasnie widzenie czlowieka w
> czlowieku w moim rozumieniu.
alez mogą
i są;-)
> Jesli powiem, ze to nie wina kamieni iz sa zimne, szare i twarde, bo
> leza cale "zycie" na ziemi, sa produkowane pod wielkimi cisnieniami i
> glupie pierwiastki z ktorych je zbudowano nie polaczyly sie w bardziej
> kolorowe czasteczki, to czy to nie jest co najmniej dziwne spojrzenie
> na kamienie?
i co z tego, ze dziwne Dawidzie?
jedno z wielu mozliwych
że nietypowe...
no to co?
nie pasuje do Twej logicznej, spójnej całosci?
> >tak - bo na tym skupiłam sie w tym poscie
>
> A dlaczego na tym? :)) Ja jak pisalem swoj pierwszy w tym temacie
> skupilem sie na czym innym ;-)))
no i dobrze - roznorodnośc jest ciekawa:-)
> >czy pisząć pracę i szkodnikach w uprawach rolnych - skupisz się na
> >pożytecznych czy szkodliwych żyjątkach?
>
> a czemu pisalas prace o szkodnikach w uprawach rolnych? ;-)))
> mozna bylo przeciez napisac o zapylaniu zboz przez motylki, pszczolki,
> etc ;-)))
moze taki miałam nastrój - może na tym etapie jestem
moze to mnie akurat własnie teraz najbardziej nurtuje...
> >tak potraktowałam ten temat. Zresztą nie widze sensu pisać penów na temat
> >mozliwosci człowieka... skoro on ich nie wykorzystuje.
>
> To jest bardzo odwazne twierdzenie, ze czlowiek nie wykorzystuje
> swoich mozliwosci i bardzo ogolnikowe :))
> Napisz prosze na czym polega wykorzystywanie wlasnych mozliwosci :)))
ok- pisałam wyżej
i ciacham od tej chwili to, co wspomniałam wyzej
bo nasz tasiemiec sie... ho ho ho
;-)
> >a zauwazyłes, ze zrobilam to kończac wypowiedz - na podsumowanie?
>
> tak? ;-) a czemu nie dodalas siebie gdzie posrodku posta? ;-))
a od kiedy podsumowuje się w srodku?
pytam powaznie... bo wiesz - czasem na prawdę czepiasz się IMO bzdur
oczywiscie - mozesz teraz napisać, że mam tak wielki opór przed przyznaniem
Ci racji, ze tak temu zaprzeczam...
co wiecej - mozesz stwierdzić, ze to co teraz piszę to taktyka, która ma na
celu zapobieżenie Twej odpowiedzi...
No i dobrze - takie juz uroki psychoanalizy - jeśli ktoś zaprzecza
czemukoliek o czym ona mówi, to pewnie dlatego, ze ma coś "na
sumieniu";-)))))
heh - nawet na wykładach to miałam
otóż!
nie - ogłaszam Ci dawidzie nie czuję sie doskonała!
moze być?
BTW - jesli robie literówki, to nie czynnosc pomyłkowa, tylko długie
paznokcie;-))))))
> A co Ty na to zdanie? :))
> "głupota, słowa za którymi widzę opisane w ksiazkach mechanizmy mnie
> nie dotykają"
a ja na to tyle, ze "nie dotykają" znaczyło w tym kontekscie "nie ranią" - a
nie "nie dotyczą"
> Okay - moze to nie jest do konca uczciwe i political correct by pisac
> tak na grupie, ale proponuje Ci zabawe w autoanalize.
> Twoj pierwszy post mial negatywny wydzwiek jesli chodzi o czlowieka.
> Teraz gdy troche popchnalem Cie w strone wlaczenia sie w zbior ludzi
> piszesz juz o wielkosci i malosci jednoczesnie. Tamte wady, ktore w
> pierwszym poscie powodowaly negatywne widzenie czlowieka (okay - jego
> sytuacji), teraz sa juz "neutralne" --- "ani niestety ani stety".
> Czy nie jest np.: to zmiana obrazu czlowieka w zaleznosci od tego czy
> mysle w tym momencie rowniez o sobie czy nie? :)
nie
mysle, ze to Twoje nadinterpretacje, które naprawdę bardzo starłam sie
"wyprostować", ale Ty wciaz swoje;-)))
Nigdy nie odcinałam sie od ludzi... bo to by zaprzeczało mnie samej
o wielkosci i małości pisałam od poczatku (czyt. o ograniczeniach i
mozliwosciach)
a teraz zastanów sie i Ty - czy od pierwszego postu nie podpiałes mnie pod
jakis schemat... nie przyjałes wobec mnie okreslonej postawy, której -
zupełnie bez względu na to co piszę nie zmieniasz.
Ale w sumie to nie jest mój problem.
> >Ty zdajesz sie widzieć tylko wielkość.... ja widzę , małość... i w
> >zdecydowabej wiekszości przypadków wielkość _tylko_ potencjalną.
> >Nie jestem pewna tylko czy myślimy o tej samej wielkosci;-)))))))))))))
>
> Anie wielkosc, ani malosc :))) Tylko niewiedze, nie pozwalajaca mi na
> luksus lepszego, czy gorszego widzenia :)
a ja wciaz uparcie widzę wielkość i małość;-)
> A czy ja powiedzialem choc slowo o tendencjach czlowieka? :)))
nie, ale ja powiedziałam - że mamy tendencję do łatwiejszej precepcji
"przyjaznych" nam bodźców - a to chyba bez zwiazku z znajomoscia słqabosci i
mozliewisci nie pozostaje....
> powiedzialem, ze znamy lepiej slabosci niz mozliwosci, bo na leczeniu
> tych pierwszych skupia sie psychologia :))
>
> mamy tendencje do skupiania sie na mocnych stronach? ;-)))
w takim razie cos chyba Twoja wiedza kuleje - odsyłam do podręczników
mam poszukać tytułów?
> a to dla mnie nowosc ;-))) proponuje Ci prosty test do wyprobowania ze
> znajomymi, im wiecej tym lepiej - niech kazdy po kolei przez minute
> mowi tylko i wylacznie o swych dobrych cechach :))) bez zadnych
> "jestem inteligentny, ale roztrzepany"... minutka czystych pozytywow
> :))) To przeciez tak niewiele ;-)))
to IMO wynika raczej z wpływu społ. - nikt nie chce wyjść na
chwalipiętę;-))))
(to, ze sie o czyms nie mówi... nie znaczy, ze sie tego nie wie... - wydaje
mi się, że poleganie na deklaracjach słownych jest w tym przypadku mało
"naukowe")
szczególnie w Polsce - gdzie przeciez panuje ogólna tendencja do bycia
nieszczęsliwym
mysle, ze wyniki tego testu wygladałyby inaczej np. w USA
> Co do reszty zgadzam sie, ze umacniamy swoj pozytywny obraz, itd.
> zwykle oklamujac siebie :-)))
jakiej reszty Dawidzie?
przed chwila napisałes, ze sie ze mna nie zgadzasz
> widze i nie znam swoich mozliwosci ani ich granic :))
> Ty je znasz? :))) Powiesz mi, jak mam je znalezc? albo zrealizowac?
> :))
ho ho
nic za darmo
mnie nikt nic nie mówił i nie mówi
(pełna powaga!)
BTW - czy ten post nie ma konca????????
;-))))))))))))))))
> >> Czy na przyklad wysoka inteligencje nazwiemy wrodzona mozliwoscia?
> >> Jesli tak, to czemu np.: badania naukowe prowadzone w najlepszym
> >> osrodku na swiecie mialyby byc ich lepsza realizacja niz partia gry w
> >> szachy raz w tygodniu? :)
>
> >może dlatego, ze nasza "wiedza" o wysokiej inteligencji
> sprowadza sie do na
> >przyklad nazwania jej wrodzona mozliwoscią...
>
> Nie, nie o to mi chodzilo.
czuję o co Ci chodziło... i wciąż pozostawiam moja odpowiedz
spróbuj poczuć o co chodzi mnie
> >oparciem jest tylko to do czego sama dojdę, co sama wymyslę, co stanowi
> >wiedzę o czymś nieuchwytnym, czymś niezmierzonym, niezważonym... (chociaz
> >ostatecznie można ją i tu zastosować) - wiedza niewyrażona, pozostajac w
> >sferze abstrakcyjnych konstruktów mego umysłu...
> >eh... rozumiesz?
> >:-/
>
> Doskonale :))) Przeciez to wlasnie robimy... ja staram sie zachwiac
> tym, do czego Ty doszlas, Ty tym do czego ja doszedlem.
szczerze powiedziawszy - z mojej strony nie tak to wygląda...
Tyś szczęsliwy ze swymi pogladami - więc wcale nie próbuję nimi chwiać
A jesli tak robie - to tylko skutek uboczny - tego na czym mi zalezy - a
zalezy mi w tej dyskusji wyłacznie na ewolucji _własnych_ pogladów, na ich
sprawdzeniu "w boju"
Twoje sa tylko narzędziem dla mnie - mam nadzieje, ze to ok...
> Pytanie brzmi,
> czy jestesmy to do czego doszlismy jest dla nas oparciem... bo jesli
> tak, to kleska :))) nie mozemy zmienic pogladow, bo zmiana pogladow
> oznaczalaby utrate oparcia :)))
no ale jesli zmienię poglady - to dlatego, ze cos innego wyda mi sie
słuszniejsze
Moja wiedza jest dla mnie oparciem - ale to w zaden sposób nie przeszkadza
jej sie zmieniać!
"Wczoraj", myslałam, ze Bóg pozostaje bez zwiazku z tym co materialne
"Dziś", ze on jest wszystkim - a wiec i tym, co materialne
Za kazdym razem czuję sie ok... chociaż nie przeskadza mi to zmieniać
pogladów... dzis nie czułabym sie ok z wczorajsza wiedzą... jutro moze nie
będzie dobrze z dzisiejsza;-)
To pewnie dlatego, ze nie zakladam, iz to co teraz mam to kres wszelkiej
madrosci i poznania.
> No to katastrofa :))) Przeciez pisalas, ze widzisz gorzej czlowieka,
> bo miedzy innymi nie wykorzystuje swoich mozliwosci. Teraz piszesz, ze
> sama ich nie wykorzystujesz. Tylko po jaka cholere, patrzec na siebie
> gorzej? ;-)))
oj - a jak dziecko zamyka oczy by "widzieć ciemność" - mysli, ze tez jest
niewidoczne...
(oczywiscie to tylko metafora - więc błagam nie zaczynajmy dyskusji na
temat, czy tak właśnie jest;-)
niezauważanie problemu, wcale go nie usuwa...
> >niemniej z językiem psychologii nie jest IMO dobrze - bo wartosciuje
> >człowieka
> >ale nie widzę to mozliwosci zmian - okreslenia "uposledzony", "o wysokiej
> >inteligencji" sa wartościujące
>
> Nie.. nie... moment... wydaje mi sie, ze to zalezy od ich odbioru.
> Okreslenie "uposledzony" IMHO oznacza tylko i wylacznie, kogos kogo
> mozliwosci sa fizycznie mniejsze niz przecietnego czlowieka. Ale w
> zyciu nie oznacza to gorszy i nie jest wartosciujace.
jakto nie?
Czy chciałbyś żeby Twe dziecko było uposledzone?
Jeśli nie jest Ci to obojetne, to znaczy IMO, ze nadajesz uposledzieniu
pewna wartość - prawda?
> Okreslenie "o wysokiej inteligentny" ma juz definicje sytucyjna i moze
> oznaczac kogos, kto ma wysokie IQ, kogos, kto jest naukowcem, kogos
> kto swietnie konwersuje, etc. nie oznacza jednak "lepszy".
miałam na mysli IQ - ale własciwie to w kazdym z mozliwych
rzypadków, -chyba zgodzisz sie - ze lepiej być "wysoce inteligentnym" niż
chociazby "przeciętnym"....
> >> A jak mozna wykroczyc poza proces? :) Jest pare sposob reakcji na
> >> zdarzenie traumatyczne (przeniesienie, etc.) i dlaczego uwazasz, ze
> >> czlowiek powinien za nie wykroczyc? :)
>
> >dlaczego w takim razie podejmuje sie psychoterapię?
> >No czemu ona służy?
>
> "Podoba mi sie podsumowanie Akereta i podejscie do terapii i czlowieka
> jakie sygnalizuje w swoich pracach Fromm i Horney. Wg tego jak to
> rozumiem i wierze, wszyscy oni uwazaja, ze czlowiek ma swoje
> indywidualne i specyficzne mozliwosci, ktore pod wplywem interakcji ze
> swiatem zewnetrznym moga ulec "zlemu" skanalizowaniu. Celem zycia
> bylby rozwoj tych mozliwosci dajacy satysfakcjonujace zycie pacjentowi
> oraz wywolujacy u niego "kochajacy stosunek" do zycia.
> Taki sposob myslenia eliminuje z terapii wartosciowanie pacjetna w
> kateogriach dobry - zly."
tak więc jak wynika z tekstu, iż celem jest wydobycie owych indywidualnych,
i specyficznych mozliwosci, ktore pod wplywem interakcji ze
swiatem zewnetrznym uległy "zlemu" skanalizowaniu.
no proszę... czyli jednak człowiek ma mozliwosci, których nie wykorzystuje?
Czyli jednak moze dojść do "skanalizowania"????
> I myslisz, ze pokazanie czlowiekowi iz jest igraszka instynktow i
> schematow da jakis pozytywny efekt? :)
nie... jednak nie mysle, by pokazywanie cokolwiek dało
jesli człowiek sam nie zobaczy - to zadne pokazywanie nic mu nie pomoze
uświadomienie moze pomóc... chociaz niekoniecznie musi (patrz "Alchemik")...
ale tylko _samodzielne_
osoba trzecia, może tylko "pomanipulować"... pod warunkiem, ze umie...
> >np. które?
> >niepodważalne=prawdziwe?
>
> Niepodwazalne a wiec prawdziwe w obecnym stanie czlowieka i swiata :)
czy stan człowieka i swiata sie zmienia???
> wiekszosc z nich nie da sie podwazyc niezaleznie od stanu wiedzy -
> mozna je co najwyzej uscislic - na tym polega nauka scisla :))
pierwszy raz słyszę takie określenie nauki scisłej(mozna je co najwyzej
uscislic???) ;-)
skad ono pochodzi?
BTW - psychologia nie jest nauka scisła... a o niej przeciez mówiliśmy w tym
miejscu
> I to jest dobre pytanie - bo pytanie czy nie ma wiekszej wladzy nad
> instynktami zaklada, ze w zaleznosci od kontroli instynktow zdradzamy
> zone albo nie :))) Zaden sad nie lyknal jeszcze instynktownego
> tlumaczenia zdrady przy rozwodzie :))
pewnie dlatego, ze sąd a psychologia to dwie rózne rzeczy
sąd osądza... psycholog - nie
> wiec chyba nie jest tak, ze nie
> kotrolujemy instynktow? ;-)))
IMO - nie jest tak, ze nie mamy mozliwosci
ale z jej wykorzystaniem bywa róznie
> Bo moze miec mnostwo roznych powodow - ma dosc zony, ma dosc pracy, ma
> dosc jej rodzicow, ma ochote poczuc sie mezczyzna, ma ochote na mlode
> cialko, etc.. nie trzeba do tego instynktow :))
istotnie - szczególnie z ochotą na mode ciałko nic instynkt nie ma
wspólnego...;-)))))
BTW - ja nic nie pisałam, ze kochanka jest młoda;-)))))))
skad Ci to przyszło do głowy?
> Ale opanowuje sie na tyle, zeby nie przeniesc sie do drugiej i nie
> zaspokajac instynktow non-stop? ;)))) tlumaczenie "bo nie moze sie
> opanowac" jest bzdurne w takiej sytuacji :)))
bzdurne jest tłumaczenie, ze ktos nad soba panuje, bo przeleciał jedna
panienkę - nie 10
> >a instynkt samozachowawczy?
> >czy uwarzasaz, ze goryl przemyśłał wszystkie za i przeciw i
> podjał decyzję i
> >"nie rzucaniu" się?;-)
> >to IMO doskonały przyklad że wiele "decyzji" i u czlowieka moze
> mieć podobny
> >przebieg... jak zresztą jest
>
> Dokladnie - a wiec mamy instynkt samozachowawczy i instynkt
> seksualny.. i goryl (pewnie nieswiadomie) podejmuje autonomiczna
> decyzje o tym, czy pojsc sie kochac z gorylica czy nie. Mezczyzna tak
> samo :))) brrrr .... "nie moze sie opanowac" ;-)))
własnie tak bym to określiła...
co oczywiscie nie zaczy, ze seksu nie lubię... mimo, ze mam swiadomość tego,
ze sprawia mi to przyjemność bo moim "zadaniem "jest przekazać geny dalej...
> >nie... oni juz nie należa do "tego swiata"
>
> A dalej sa ludzmi? ;-))) z "innego swiata" ? ;-))) nie dzialaja u nich
> procesy psychiczne? ;-))) chyba popadli w spiaczke :))
tak to moze tez wygladać oczami "ludzi"
moga tez być odmieńcami, wariatami,
a z pewnoscia sa niewygodni - bo człowiek nie lubi "nie rozumieć"
mozna wiec ich np. ukrzyzować...
> >piszę w cudzysłowie, bo swiat jest ten sam... może powinno być "do tego
> >obrazu swiata"
>
> naleza.. naleza tak jak wszyscy :)))) W marketingu sa kategorie dla
> tych "nie z tego swiata", a jesli reklama znalazla sposob zeby do nich
> dotrzec, to znaczy, ze dalej podlegaja prawom tego swiata :)
np. jakie?
> choc zyja
> w niebezpiecznie zludnym wrazeniu, ze nie.
mysle, ze nie masz pojecia o czym piszesz....
> >można tu dodać:
> > << Wypuszczano przeciwko mnie także strzały nienawiści, ale nigdy
> >nie dosięgły mnie one, należały bowiem poniekąd do INNEGO świata,
> >z którym nie łączy mnie absolutnie nic. >>
> > [A. Einstein "Mój portret" 1936 r.]
> >
> >chociaz ja to rozumiem w o wiele szerszym zakresie...
> >Einstein zapewne zreszta też...
>
> Jaka jest Twoja interpretacja tych slow?
rozciagnęłabym to na wszelkie prawa ( w tym grawitację;-) i procesy...
> >chodzi mi o wszelkie normy
> >czy cos takiego istnieje poza człowiekiem?
>
> IMVHO: norma to na przyklad spolecznie akceptowalny sposob wyrazania
> wlasnego ja. Poniewaz tych sposobow sa miliardy, wiec nie ma problemu,
> zeby czlowiek byl szczesliwy i zyl wg norm.
nie dla wszystkich nie ma problemu...
wiezienia sa pełne;-)))))
> >myślę, że tak jest
> >ile osób jest gotowych przyznać, ze nie sa wolnymi?
>
> A wiesz, ze wybor stopnia odpowiedzialnosci jaki czlowiek podejmuje,
> to tez oznaka wolnosci? :)))
to nie jest odpowiedz na moje pytanie
> >wtym cała siła instynktów, ze nie jestes swidomy ich
> dzialania... a gdy już
> >je sobie uswiadamiasz... mozesz ewentualnie je kontrolować - tak jak to
> >wymieniasz
> >a co z tymi nieuswiadomionymi?
>
> Przykladzik prosze :)))
przykladzik masz wyżej
no ale pewnie i tak sie nie zgodzisz;-)
tylko, ze ja nie będę "strzelać" przykladami tak długo, az Ci sie jakis
spodoba
> >a skąd np. wybory roznych "misek";-)
> >dlaczego kobiety piwiekszaja sobie piersi, a męzczyźni biegaja
> na siłownię
> >nie mowię, ze to źle - ale skad to sie bierze? hmm?
>
> jesli powiesz mi, ze to instynkty ciagna do wyborow wieszakow na
> ubrania, to ja mam pytanie antropologiczne - czemu za czasow Rubensa
> kobiety byla widac z pewnej odleglosci, a dzis trudno je czasem
> zauwazayc z paru metrow? ;-)))
pewnie dlatego, ze tak jak zmieniaja sie funkcje kobiet - tak i ich wyglad
"dostosowuje" się do funkcji...
> A teraz dalej... jesli staruja nami instynkty, to co zlego jest w tym
> ze wybiera sie "miski"? :))) zamiast gwalcic po ulicach? :)))
napisałam juz:
>>nie mowię, ze to źle - ale skad to sie bierze? hmm?
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
> >>tak - dlatego, że:
> >> Nie zalatwimy sie, gdy nam sie tego chce, faceci ktorzy
> >> statystycznie maja 10 razy erekcje na dzien nie gwalca po biurach i
> >> ulicach, nie jemy, gdy jestesmy glodni, tylko siegamy po papierosa lub
> >> czekamy na pore posilku, etc..
>
> >;-)))))))))))))))
> >piękny obraz mozliwosci człowieka przedstawiasz;-)
>
> mowilem, ze to sa przyklady iz czlowiek jest swiadomy instynktu,
> potrafi nim pokierowac i zaspokoic na swoj sposob.
wiem... wiem...
jestem wstrętna - uzyłam Twej metody;-)
> Jakiej wolnosci jeszcze chcialabys dla czlowieka? :)))
to tez wyżej...
chociaz trudno w swietle moich ostatnich przemysleń "chcieć" czegos dla
kogoś...
> >świetnie - a dlaczego woóle tak myslą?
> >nie potrafia zapanować nawet nad myslami?
>
> A czemu maja panowac nad myslami? :)))))
> Nie raz spotkalem sie z sytuacja, gdy powiedzenie (odpowiedniej)
> kobiecie na ucho, jaka przyjemnosc sprawia Ci bycie z nia, ogladanie
> jej, i o czym marzysz sprawilo radosc obu stronom. Piekne zaspokojenie
> instynktu :)))))
cudowne;-)
jeszcze parę błyskotek... trochę kasy - i samica jest Twoja;-))))))))
i dobrze!
bo po co samcowi kobieta?;-)))))
> o wlasnie :)))) juz chcialem pisac dwa zdania wyzej gdy zobaczylem to
> :))
> ... hmm.. {chwilka na pomyslenie}.... a to pytanie duzego kalibru :)))
> no i bardzo bardz dobre... {przerwa na kawe}
> Ok... mysle, ze troszke sie zblizylem do odpowiedzi -
> myslenie to tworzenie reprezentacji swiata zewnetrznego i wewnetrznego
> i dokonywanie dzialan na nich.
>
> ujdzie? :)))
:-O
w tłoku wszystko ujdzie;-))))))
chociaż... spodziewałam sie "odrobinę" wiecej;-)
"niektórzy";-)) twierdzą, że "Mądrego poznasz po tym, że WYGARNIE WPROST
GŁUPOTĘ i to w emocjonalnie adekwatny sposób do stopnia jej nasilenia"
ale ja widać nie jestem dośc MĄDRA... bo stać mnie tylko mnie tu tylko na
wzruszenie ramionami, a udawać MADREJ skoro nia nie jestem (czyt. krzyczeć
"bo sie powinno") nie zamierzam
> To ja sie podpisuje dwiema lapkami pod tym :))) wtedy zapraszam w
> odwiedziny, siadziemy na ganku z kawka w lapce i bedziemy sycic wzrok
> kluczem dzikich gesi ;-))))
bardzo chetnie - uwielbiam "bezczynność"
> >dla tych co żyja "za życia" - jest tylko etapem
> >a dla tych co i tutaj sa martwi - nie ma czego zakończyć...
>
> prawda.
no proszę - a juz zdazyłam zmienic zdanie
i teraz chetnie będę cię przekonywać, ze własnie nie prawda!
zaraz pogrzebię - cos o tym rano klikałam
o! mam:-)
ad tych "martwych"
"Myslę, że dla nich jednak tez smierć nic nie skończy - nie dla tego, ze nie
zyją - bo żyją... tylko o tym nie wiedzą"
> >ponoć chcieć znaczy móc;-)))
>
> to plotki :)))) To najlatwiejszy sposob motywowania ;-))))
to zaden sposób motywowania
to co najwyżej odpowiedz w stylu "to idź tam" na "boli mnie tu"
a w głebszym sensie to IMO cos bardzo waznego
> a jesli krzeslo ma tylko trzy nogi, a srodek ciezkosci wykracza poza
> plaszczyzne podparcia? :) albo dziecko ma zaburzenie rozwoju, a jednak
> udalo mu sie osiagnac poslugiwanie sie symbolami? :)
to tylko znak, ze zaburzenia nie były az tak powazne, by to uniemozliwić
> rozumiem. masz racje :) Fakt pojawienia sie jest wpisany w biologie,
> sposob realizacji nie. Tak samo jak z genami i fenotypem. Albo jak z
> instynktami i ich realizacja.
wiesz...
tak a propos instynktów
jest tu jeden IMO dobry post
i pewnie znów zaraz usłyszę że sie zachłystuje i jestem pod wpływem (bo
jakze by inaczej;-)))))
ale co mi tam;-)))))))
masz:
> -----Original Message-----
> From: o...@n...pl
> [mailto:o...@n...pl]On Behalf Of Jerzy Turynski
> Sent: Saturday, November 10, 2001 10:54 AM
> To: p...@n...pl
> Subject: Re: Pytanie do Kobiet przez duże K...
jak Ci sie chce to poszukaj
> >a jakie sa Twe kryteria "słusznosci"?
>
> Musi to tworzyc logiczny system, im wiekszy tym latwiej mi w cos
> uwierzyc.
a nie boisz się, że cos stracisz, czegos nie dojrzysz posługujac sie
jakimkolwiek kryterium?
pozdrawiam
a-guń
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|