Data: 2002-03-11 17:24:23
Temat: Re: 3 wiedza
Od: p...@u...gda.pl (Dawid)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Sun, 10 Mar 2002 12:49:21 +0100, "MB" <i...@w...pl> wrote:
>Nie moge porzucic tematu, zbyt wiele niejasnosci, niepewnoci.
>i co gorsze, nie wiem jak je wyrazic. osmiele sie tak:
No to do roboty :) Tematow nie ma co porzucac, bo wroca jak bumerang i
stukna w glowe dwa razy mocniej ;-)
>1. polprawda, prawda czesciowa
>- nie ulega watpliwosci ze nie znamy całej prawdy; widze ryzyko
>traktowania polprawdy jako prawdy, niby oczywiste, lae chyba powszechnie
>własnie tak traktuje sie nauke
Doklanie. Nawet nie tylko nauke, ale kazda wiedze. Nie zostawiamy
sobie miejsca na "niewiedze" o kims lub o czyms.
>Jezeli wiedza oparta jest na domyslach to nie jest wiedza tylko zbiorem
>domyslow,
Jesli domysly ukladaja sie w logiczna calosc to mozna nazwac to
teoria, wyciagnac z niej wnioski i sprawdzic.
>Jezeli wiedza nie jest pełna to dzieki wyobrazni łatwo ulega uzupłenianiu
>takimi domysłami, przynajmniej przez miliardy nienaukowaców, a potem juz
>trudno rozróznic co jest wiedza, odczytem stanu rzeczy a co efektem
>twórczym wyobrazni.
O tak... tak... tak...
>W odniesieniu to psychologii jest tochyba szczegolnie
>wyraźne. Na jednym błednym załozeniu mozna zbudowac cłakiem okazała
>teorie. dzieki mrówczej pracy, 'bo cieszy sama praca nad soba'.
Z "Teorii osobowosci" Hall, Lindzey
"Fakt, ze teoria jest raczej pewnym formalnym wyborem, wskazuje, iz
kategorie prawdy i falszu sa wobec niej nieadekwatne. Teoria moze byc
tylko uzyteczna lub nieuzyteczna."
" Z czego zatem sklada sie teoria w swej idealnej postaci? Powinna ona
zawierac zbior odpowiednich zalozen powiazanych ze soba w sposob
systematyczny oraz zbior definicji empirycznych."
"Oznacza to, iz musza istniec reguly okreslajace wspolzaleznosc miedzy
zalozeniami a zawartymi w nich pojeciami . Te wewnetrzne relacje musza
byc jasne, aby teoria byla logicznie spojna i aby mozliwe bylo
wyprowadzenie z niej przewidywan."
"Pierwsza i najwazniejsza funkcja teorii jest umozliwienie zebrania,
czyli zaobserwowania, jeszcze nie zaobserwowanych relacji
empirycznych."
"Druga funkcja teorii polega na umozliwieniu wlaczenia znanych juz
faktow empirycznych w spojny logicznie i stosunkowo prosty system."
"Inna funkcja, jaka powinna spelniac teoria, jest zapobieganie
zagubieniu obserwatora w skomplikowanych i zlozonych zjawiskach
rzeczywistosci"
No i na koniec o psychologii w ujeciu teorii osobowosci:
"Jesli z tego, co przedstawilismy dotychczas, czytelnik mialby
zapamietac tylko jedna mysl, to chcielibysmy, aby bylo to po prostu
wrazenie, iz teorie osobowsci sa probami sformulowania czy
przedstawienia znaczacych aspektow zachowania czlowieka, a ich
plodnosc powinna byc oceniana przede wszystkim na podstawie tego, czy
stanowia one skuteczna zachete do badan".
I tyle na temat psychologii :))) Pewnie utrudnia to prace
psychologowi, ale takiej nedznej mrowce jak ja ulatwia to prace.. bo
"zacheca do wlasnych badan" , stawiania pytan i budowania czegos, co
moze byc calkiem mila teoria :))
>Niebezpieczeństwo wg mnie tkwi w slepej _wierze_ w słusznosc jakiejkolwiek
>wiedzy jako całosci. (Tu @Guniek by sie burzył pewnie). Przykro mi o tym
>mowic tutaj, ale wiedza jest tworem sztucznym, istniejacym jedynie w
>wyobrazni człowieka, i nie ma szans a ogarniecie swiata rzeczywistego.
Tez mi sie tak wydaje. Jakby to tak poetycka ujac... to taka
reprezentacja - uproszczony obraz rzeczywistostosci majacy ulatwic
poruszanie sie w niej.
>Poniewaz wiedza, nawet taka czesciowa, jest dostepna tylko nielicznym
>ludziom, i to w ograniczonym zakresie, nikt nie ma nad tym kontroli, bez
>wzgledzu czy jest czy nie jest tak potrzeba. Nauka stałaby sie tworem
>samoistnym. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to ze ludzie jednak
>staraja sie ja ujarzmic, czyli _okaleczaja_ ja probujac zamknąc w swoich
>przyciasnych mozdzkach. Wiedza stała atrybutem władzy i narzedziem
>manipulacji.
Stala sie. Z drugiej strony... wiedzy jako reprezentacji prawdy nie
mozna ujarzmic - patrz Kopernik, Darwin czy Freud.
>2. problem nabywania wiedzy - to nic innego jak szukanie jakiegoś zajecia
>zastępczego w obliczu zagubienia, poczucia bezsilnosci. proba uchronienia
>sie i poznania co raz wiecej...panowania po prostu. mimo ze nie jest nam
>to potrzebne do zycia. cos zmusza nas do parcia naprzód. po co? Ślepo
>wierzac w moc wiedzy łatwo sie zagubic (zob pkt. 1) i w efekcie sobie
>zaszkodzic. czy warto?
100% racji. Stad popularne twierdzenie (tylko na mnie nie krzyczec),
ze na psychologie ida ludzie z problemami ;-)))
>Piszesz Dawid, ze sama praca juz cieszy...ale czy warto narazac innych,
>wszystkich innych, tylko dlatego ze praca daje _nam_ zadowolenie?
Wejdz w to pytanie i zastanow sie, jakie ono niesie ze soba zalozenia.
Czy chodzi o to, ze w poszukiwaniu zadowolenia z wlasnej pracy narazam
innych?
To teraz dwa pytania poboczne.
zycie nie znosi pustki, a wiec ludzie dalej beda potrzebowali osob, do
ktorych beda mogli sie zwrocic o rozwiazanie swoich problemow.
... czy lepiej byloby wiec, aby zajmowali sie tym ludzie bez
przyjemnosci, ale z wiedza?
... czy lepiej, zeby zajmowali sie tym ludzie bez wiedzy, ale z
przyjemnoscia?
a moze jedno i drugie?
przyjemnosc z pracy, a narazanie innych, to dwie rozne rzeczy. Dla
wlasnego dobra warto czerpac z takiej pracy przyjemnosc, dla dobra
innych (i swojego) warto posiadac wiedze w danej dziedzinie.
>oczywiscie cały system jest chory, cokolwiek bycs ne robił szkodzisz
>innyc, i wszyscy szkodza tobie, i im brdziej staramy sie aby tak nie było,
>im bardziej staramy sie uchronic siebie, tym bardzie szkodzimy innym.
tak bywa :))) Skoro kazdy moj ruch i kazde dzialanie moze komus
zaszkodzic, to czy mam powstrzymac sie od dzialania? w imie
hipotetycznej mozliwosci iz komus zaszkodze? to bylaby chora
skrajnosc.
czy jesli czerpie z czegos przyjemnosc, co wymaga interakcji z druga
soboa , to powinienem narzucac drugiej osobie zachowanie dajace mi
przyjemnosc?
Mysle, ze odpowiedz tkwi w rownowadze pomiedzy tymi czynnikami.
Polozenie szczegolnego nacisku na jeden z nich moze prowadzic do
jakichs patologicznych sytuacji.
Dobrze byloby, zeby czerpac przyjemnosc z pracy (i poszerzania
wiedzy), wykonywac dobra prace, poszerzac swoja wiedze - takie
wszystko po trochu :))
>Moze blędne jest załozenie ze nasze zycie jest niepowtrzalne i bezcenne?
Moge na Ciebie nakrzyczec? :-)))) Prosze :-)))) Zartuje :))
Nic ma dwoch identycznych rzeczy :) A szczegolnie ludzkich zyc.
Uwaga - bede filozofowal i moze to brzmiec jak krucjata :)))
Czas zycia jest ograniczony, prawda? Kazda chwila Twojego zycia jest
jedna jedyna, niepowtarzalna i tylko Twoja. Wiem... wiem... jest zycie
po smierci, etc. tylko ze to nic nie zmienia. Bo tu na ziemi, masz
tylko jedno zycie. Okay... reinkarnacja... dobrze, a co jezeli to jest
ostatnie z Twoich dziewieciu wcielen? Jesli po raz ostatni masz okazje
kogos zobaczyc? posmakowac truskawki? wysluchac Ave Maria Ghounda?
Przypomina mi sie guniek z tym co pisala w swoim poscie o tym, ze
ludzie nie realizuja swoich mozliwosci, uciekaja od wolnosci, etc.
Swieta racja. Ale co by bylo, gdyby Ci kazdy z tych ludzi mial w
momencie wyboru swiadomosc, ze to moze byc ostatnia chwila, ostatnia
okazja na taki wybor? Czy wtedy podszedl by do tej dziewczyny na
dyskotece, czy wrocil do domu myslac "bedzie jeszcze szansa", czy
pokazalby swoja zunifikowana teorie oddzialywan profesorowi, czy
czekalby az .... az bedzie dosc odwazny by zniesc krytyke? czy spedzal
by czas przed telewizorem patrzac sam nie wiedzac na co i po co? albo
rozmawial z kims o pogodzie, kiedy to gho zupelnie nie interesuje? Czy
dalby okradac sie z czasu? pozwalalby na to, by toksyczni ludzie mu go
zabierali?
Niedoceniamy wlasnej unikatowosci, wlasnego zycia, uczuc. Tak naprawde
nikt w nas nie watpi oprocz nas samych. Znacznie mniej jest nam
zabronione z zewnatrz niz nam sie wydaje. Gdyby ludzie czuli i
wiedzieli jak cenny jest ich czas, kazda chwila ich zycia, to nie
byloby problemu z brakiem asertywnosci :)))
To tyle w mojej nie tak calkiem VHO ;-)
>Okad zaczelismy myslec samodzielnie, kombinujemy jakby tu przetrwac, bo
>przeciez to ja jestm najwazniejszy.
przetrwac? :) czysta egzystencja? czyli zyc jak najdluzej? tylko po co
to przetrwanie? skoro nie czerpiesz radosci z zycia, to po co zyc jak
najdluzej?
>posługujac sie religia czy wiara w
>nuakę staramy sie utwalic nasz obaz siebie jako najwazniejszej czesci tego
>swiata. jesli myli tak przynajmniej garstka ludzi to swiat stopniowo staje
>sie piekłem. i przestaje istniec, a my razem z nim.
No niestety. Na ziemi jest mnostwo chodzacych piekielek wewnetrznych
:) ludzi, ktorzy stworzyli sobie pieklo "powinnosci", "obowiazkow",
"wiedzy", czegokolwiek...
>Moze troche za daleko odchodze od psychologii? Nie wiem, wydaje mi sie ze
>to psychologia własnie mogłaby nam ukazac jak daleko odbiegamy od prawdy.
>Wydaje mi sie ze tylko szalency mogliby porwac sie na kierowanie soba i
>swiatem. A to jest własnie psychoogia kliniczna :)
Nie studiowalem psychologii i nie wiem, czy to jest psychologia
kliniczna :) Ale faktycznie, wydaje mi sie, ze tylko szalency staraja
sie kierowac cudzym zyciem... przede wszystkim tacy, ktorzy nie umieja
pokierowac wlasnym :)
>pewnie bredze.
ani troszeczke :) przynajmniej dla mnie :)
pozdrowienia,
Dawid
"Tuk-tuk, rzeczownik: Moment, kiedy nagle zdajesz sobie sprawe,
ze Zycie mogloby byc znacznie prostsze, gdybys mial
dosc czasu, by sie nad wszystkim dobrze zastanowic."
Slownik Kubusia Puchatka,
A.R.Melrose
|