Data: 2003-06-01 17:54:00
Temat: Re: A co jesli ja chce dziecka?
Od: "Habeck" <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Poczawszy od ciazy i porodu, ktore sa wg. niej bardzo
> nieprzyjemne oraz bolesne, przez to ze czuje ze nigdy nie bedzie na tyle
> dojrzala zeby moc podjac sie wychowywania dziecka .
Ciąża nie musi być wcale nieprzyjemna. Moja żona czuła się w czasie ciąży
lepiej niż przed, ale oczywiście to nie jest żaden argument, aby mieć
dzieci. Poza tym ciąża nie trwa całe życie, ale 9 miesięcy (tak naprawdę
krócej, bo zwykle nie wie się o niej od samego początku :) ).
Fakt, poród jest bolesny, ale istnieją środki przeciwbólowe, co też nie jest
argumentem, żeby mieć dzieci.
Co do dojrzałości, to najczęściej człowiek dojrzewa wtedy, kiedy już ma
dziecko. Co też nie jest argumentem, żeby mieć dzieci, prawda? Ale równie
dobrze są to doskonałe argumenty, aby zostać rodzicem.
> Wspominala mi w trakcie wczorajszej rozmowy cos o adpocji, ale ja nie
> chce cudzego dziecka, moze to okrutne, bo wiem ze tyle jest dzieci w
domach
> dziecka, ktore tylko czekaja zeby ktos je pokochal, ale ja chce miec swoje
> wlasne dziecko. Byc moze jako drugie dziecko to moglby byc dzieciaczek z
> adpocji ale na pewno chce miec tez swoje.
Postaram się nie wymądrzać, ale to trochę dziwne, że Twoja dziewczyna nie
chce mieć dzieci, ale byłaby za adopcją. Pachnie mi tu czymś więcej, niż
samodoskonaleniem i niedojrzałością do wychowywania. Możliwe, że nie może
mieć dzieci, ale boi, czy wstydzi się do tego przyznać. Możliwe, że kiedyś
była w ciąży, ale poroniła, bądź poddała się aborcji. Jeżeli cokolwiek z
tego jest prawdą (a najprawdopodobniej nie jest), to ciężko będzie Ci się o
tym dowiedzieć.
Maksyma (brzytwa) Ockham'a mówi, że im prostsze jest tłumaczenie, tym
lepsze. Moje tłumaczenie nie jest najprostsze, więc prawdopodobnie błędne.
Najprostsze podali Ci inni w poprzednich postach - dziewczyna jeszcze nie
dorosła.
> Jestem dzis mocno przybity i nie wiem czy ten post tworzy sens dla
Was.
> Nie wiem co mam zrobic. Moze ktos z Was znalazl sie w podobnej sytuacji i
> moze podzielic sie swoimi doswiadczeniami?
Moja żona... cóż... bała się porodu. Bała się ciąży. I rozmawialiśmy o tym
długo przed ślubem. (W końcu jak ludzie chcą być razem, to rozmawiają o tym
co było, jest i będzie. Zupełnie nie zgadzam się z Dunią, która twierdzi,
żeby nie rozmawiać o czymś czego nie chce się już.) Kiedy pobraliśmy się i
od razu zaszła w ciążę. Ten okres małżeństwa wspominamy naprawdę miło. Poród
też nie był tragedią, dlatego, że byłem przy Niej. A ojcostwo i
macierzyństwo?... hmmm... ma swoje plusy i minusy i nie wyobrażam sobie
teraz życia tylko z moją ukochaną żoną. We trójkę jest nam dobrze i myślimy
o następnym dziecku.
BTW zauważyliście może jak bardzo przesuwa się granica pierwszego porodu?
Coraz więcej małżeństw najpierw się dorabia (a często mają wszystko, aby
mieć już dziecko, ale myślą inaczej) potem się męczy, żeby zajść w ciążę (co
prawda to kobieta zachodzi, ale my mówimy, że "zaszliśmy", "ciążyliśmy",
"rodziliśmy" i "wychowujemy" :) ) a czasem okazuje się, że już jest za
późno. A kiedy już urodzi się to wyczekiwane dziecko, to zostaje jedynakiem
(nie dodam, że egoistą-pępkiem świata, ale...).
I tak się starzejemy jako społeczeństwo. I biorąc pod uwagę aspekt
ekonomiczny nie będzie miał kto na nas pracować w przyszłości :)
Pozdrawiam,
Habeck(26) + Freesia(29) + Asia(15miesięcy)
|