Data: 2009-08-30 20:40:47
Temat: Re: Aborcja a choroby psychiczne
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:h7du0e$lel$1@inews.gazeta.pl...
> Chiron wrote:
>
>
>>> Można je sprowadzić do konkretu pisząc: Jeśli mężczyzna i kobieta,
>>> akceptują worzec kulturowy ubierajcy ich w rózne role w obrębie rodziny
>>> to będą mieli więcej powodów aby kooperować niż by się rozstawać.
>>>
>>> Ale - jak pośrednio sugerujesz dalej - kooperacja ta będzie raczej
>>> wymuszona, każąc trwać związkom, które nie powinny funkcjonować.
>>
>> Nie zrozumiałem- a tak sobie przeglądam ten wątek- co to znaczy, że
>> funkcjonować nie powinny? Kto i według jakich kryteriów ma to orzec?
>
> Ponieważ w tle już widzę dyskusję o tym czy "to co Bóg złączył, człowiek
> powinien rozłączać czy nie", aby jej uniknąć zwrócę uwagę na to, że wybory
> interpersonalne mają to do siebie, że albo są źródłem radości dla
> 'związkowców', albo źródłem cierpienia dla partnerów i ich dzieci. Jeśli
> potrafisz sobie wyobrazić związek, który jest źródłem cierpienia dla pary
> lub ich dzieci i którego sami bądź z pomocą nie potrafią naprawić, to
> chyba nie muszą dalej argumentować - zwykle orzekają to partnerzy i według
> swoich własnych kryteriów.
No, cieszę się, że rozróżniasz jeszcze to, co jest tylko Twoją imaginacją
(dyskusja o tym, co Bóg złączył...), a co moim tu pisaniem. Skoro tak- mamy
otwartą drogę dyskusji:. To dobrze. Otóż ja staram się sobie wyobrazić
sytuacje, o których czytam (piszę). No i widzę oczyma wyobraźni związek
dwojga dorosłych ludzi- i dzieci. Napisałeś wcześniej:
***
"Jeśli mężczyzna i kobieta, akceptują worzec kulturowy ubierajcy ich w rózne
role w obrębie rodziny to będą mieli więcej powodów aby kooperować niż by
się rozstawać. Ale - jak pośrednio sugerujesz dalej - kooperacja ta będzie
raczej wymuszona, każąc trwać związkom, które nie powinny funkcjonować."
***
No zaraz- a gdzie tu ODPOWIEDZIALNOŚĆ? No bo skoro- jak piszesz- jest
związek, są dzieci- a ten związek (mimo problemów- choćby ze względu na te
dzieci)- nadal trwa, to ja widzę dwoje odpowiedzialnych ludzi, którzy (sam
napisałeś)- ze sobą współpracują dla dobra wspólnych dzieci. Skoro tak- to
znaczy, że odwołują się w swoich działaniach (świadomie lub nie) do tego, co
ich kiedyś łączyło. Inaczej po prostu nie mogą- nie zaistniała by współpraca
dla dobra dzieci. Skoro tak- to mają naprawdę spore szanse na odbudowę swego
związku. Inaczej tego nie widzę- stąd mój "protest" i pytanie, kto i
dlaczego niby ustalił, że ten związek nie powinien trwać.
> Jeśli natomiast uważasz, że partnerom nic do tego, to zapewne odległość
> stanowisk jest zbyt duża aby każdy z nas zyskał na tej dyskusji.
Dobre- tym razem już nie tak dokładnie rozróżniasz to, co ja piszę od swojej
wyobraźni- ale wciąż jeszcze rozróżniasz- to dobrze:-).
>>>
>>> Jest tu jednak wspomniany efekt śnieżnej kuli - efekt stopniowego, coraz
>>> bardziej nasilającego się wypadania biologicznych ojców z procesu
>>> wychowawczego, jako uboczna konsekwencja tego o czym piszesz/piszemy.
>>> Jeśli dotyczy to 50% ojców w niektórych obszarach kulturowych, to
>>> trudno, posługując się statystyczną koncepcją normy uznać to za
>>> 'patologię ojców'.
>>>
>>> Za 20-30 lat stworzy się więc nowa norma i nikt nie będzie się martwił
>>> czy to 'dobrze' czy 'źle' - bo kogo obchodzi zeszłoroczny śnieg.
>>>
>>> Ciekawe tylko kto następny wypadnie z procesu wychowawczego - może
>>> matka?
>>> Ale tego już nie dożyję.
>>
>>
>> Wydaje mi się, że nie dostrzegasz pewnych procesów naturalnych. W sposób
>> nienaturalny wytworzyła się taka sytuacja (a raczej wytworzona została),
>> o której piszesz, i nawet jak obejmować ona będzie nie 50%, a 95% ojców w
>> niektórych obszarach kulturowych- to nadal to będzie patologia. Sytuacja,
>> która została wytworzona w wielu kręgach kulturowych często w sposób
>> zamierzony będzie trwać tak długo, dokąd będą istnieć formalne czynniki
>> ją wspierające- czyli urzędowość państwowa. Jak te sztuczne twory
>> przestaną funkcjonować-
>
>
>> Natura to znów przywróci do właściwego stanu, który trwał przez 40
>> tysięcy lat w Europie.
> Dziwię się więc, że nie wyjechałeś jeszcze na bezludną wyspę by tam
> założyć plemię wiecznej szczęśliwości.
Nie za bardzo rozumiem- dlaczego miałbym to zrobić?
pozdrawiam
Chiron
|