Data: 2002-11-05 18:10:43
Temat: Re: Aborcja i etyka - PODSUMOWANIE (długie)
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Slawek [am-pm]"
> Korzystając z mojej nieobecności grupa 'psp' ośmieliła się kontynuować
wątek
> "Aborcja i etyka".
Przez Ciebie będę musiał teraz przeczytać cały wątek "Aborcja i etyka".
Trudno. Dopiszęparę komentarzy do tego podsumowania, żeby nie tylko mnie
było ciężko :)
> Za przyznaniem kobietom prawa do decydowania o utrzymaniu lub przerwaniu
> ciąży (darujmy sobie semantyczne dywagacje - o skrobankach, aborcjach,
> "zawartości macicy", itp.):
Możesz dopisać i mnie. Ale nie z racji jakiegokolwiek nadrzędnego szczytnego
powodu, a jedynie ze zwykłego uznania prawa do wygody. Nawet pomimo uznania,
że gdzies w okolicach 24 tygodni od zawiązania zygoty można mówić o istocie
ludzkiej, bo mózg zaczyna przejawiać skoordynowaną działalność, a nie jest
tylko zbieraniną niepopodłącznych neuronów, skłonny jestem nawet
usprawiedliwiać uśmiercanie noworodków, choć daleko mniej ochoczo. Dopiero
jak już się wzięło odpowiedzialnosc za przyszłego człowieka i członka
społeczności - to nie ma odwrotu. Działa się już nie tylko na własną rękę,
ale z poręki społeczności.
Dalej, gdzie mowa o męskich strategiach, zgadzam się.
> Społeczeństwo dopuszczające
> aborcje daje dowód utraty instynktu samozachowawczego a ponieważ żadne
> społeczeństwo nie ma świadomości, nie ma czym instynktu zastapić. Takie
> społeczeństwo musi więc zginąć."
>
> Po pierwsze, społeczeństwo nie może mieć żadnego instynktu, w
szczególności
> samozachowawczego
Wiesz, ja byłbym jednak skłonny uznać, że społeczeństwo posiada coś w
rodzaju instynktu samozachowawczego. Widzę w nim odpowiednik organizmu albo
superorganizmu kastowego, tyle, że nie spojonego więzią genetyczną a
memetyczną. I zgadzam się, że niektóre społeczeństwa są wadliwe i po prostu
nie przeżywają.
- przypuśćmy jednak, że jest to tylko przenośnia.
> Po drugie, eliminacja niektórych osobników z grona społeczeństwa nie
zawsze
> prowadzi do jego zagłady, czasami takie działanie jest wręcz wskazane dla
> zwiększenia szansy na jego przetrwanie. Między innymi po to była
wprowadzona
> kara śmierci dla morderców. Eliminujemy w ten sposób nie jakieś złe
zachowania,
> tylko osobnika, który jest nosicielem czy wyrazicielem takich
niekorzystnych dla
> społeczeństwa zachowań. Moim zdaniem tylko dlatego jest tak mało morderców
> wśród nas, bo przez tysiące pokoleń zabójstwa były dość skutecznie
tępione.
Niezupełnie. IMO raczej to było ukierunkowanie na podwójną moralność: nie
zabijaj swoich, nie daj żyć obcym. Myślę, ze na terenie Europy hekatomby
dwóch kolejnych wojen światowych znacznie obniżyły odsetek urodzonych
zabójców, czego sie nie udało wcześniej osiagnąć chrześcijaństwu (wręcz było
odwrotnie - to ideologia, którą niosło, zaadaptowała się do biologii)
> Nie
> przez kościelne kazania (nie zabijaj), nie przez wychowanie, nie przez
debaty, tylko
> najzwyczajniej w świecie eliminując morderców (przez większą część
historii
> ludzkości na zasadzie odwetu rodziny, to słynne prawo "krwawej zemsty", w
> ostatnich wiekach przez instytucje państwowe działające w imieniu
> pokrzywdzonych).
Dopóki istniała odpowiedzialność zbiorowa (za występki pojedynczego
człowieka odpowiadał cały ród) była większa szansa wyhodowania bezkrwawego
genotypu. Moje geny noszę nie tylko ja, ale i moja rodzina. U niektórych
moich kuzynów/dzieci może się ujawnić moja żądza walki, słuch absolutny,
zdolności manipulowania, aczkolwiek nie u wszystkich. I z różnym
nasileniem - do nieszkodliwego hobby po chorobę psychiczną. DO wyhodowania
jednakże takiego bezkrwawego genotypu nie odszło, bo selekcja szła w innym
kierunku - właśnie wzmocnienia lojalnosci wobec swoich (obojętnie, kto był
za swojego uważany) - i do bezwzględnej eksterminacji obcych.
> Podam inny, bardziej klarowny przykład. Psychologowie ewolucyjni do dziś
> zachodzą w głowę, dlaczego w społeczeństwach istnieje tak duży odsetek
> osób o skłonnościach homoseksualnych. Przecież z punktu widzenia ewolucji
> takie cechy powinny być szybko wyeliminowane, bo przecież niechęć
mężczyzny
> do kobiety prowadzi w prosty sposób do samowyeliminowania się jego genów
Patrz wyżej. Homoseksualizm nie dziedziczy się najwyraźniej w lini prostej
(o ile w ogóle jest dziedziczny). Hemofila też.
> - zatem jego potencjalnych skłonności - z populacji. Wyjaśnienie zagadki
okazuje
> się zaskakujące.
>
> Przypuśćmy, że skłonności homoseksualne w dużym stopniu wynikają z
jakiegoś
> uszkodzenia genów (do tego skłania się coraz więcej naukowców). Dawno temu
> pojawiła się taka mutacja, prowadząca do wiadomych skutków - coraz
częściej
> można było spotkać mężczyzn, którzy nie byli zainteresowani kobietami,
> bogobojnym życiem rodzinnym, w konsekwencji posiadaniem dzieci. Co zrobili
> więc przywódcy religijni w wielu plemionach czy państwach? Doprowadzili do
> uchwalenia restrykcyjnego w tym względzie prawa, w skrajnych przypadkach
> grożącego śmiercią za samo ujawnianie skłonności homoseksualnych. (Zaraz
> zapytam Ninę, czy piszę prawdę ;-) ). Im bardziej zagrożona była
egzystencja
> jakiegoś plemienia, tym bardziej tępiony był homoseksualizm - dokładnie z
logiką,
> którą przedstawiłeś. Co było dalej? Homo zeszli do podziemia. Dla
niepoznaki
> zakładali rodziny, z obrzydzeniem płodzili kilkoro dzieci i pokątnie, w
największej
> tajemnicy, oddawali się niecnym praktykom. Efekt jest dziś widoczny gołym
okiem.
> "Niedobre" geny rozprzestrzeniały się po cichutku i powolutku. Teraz mamy
5%
> mężczyzn zainteresowanych seksualnie mężczyznami. Gdyby od początku świata
> prawo było absolutnie liberalne w tym względzie, mielibyśmy może jeden
promil
> takich przypadków. Proste? Proste! Drakońskie prawo spowodowało efekt
> odwrotny od zamierzonego. Zamiast naprawić społeczeństwo, "nadpsuto" je.
Brak zgody.
1. Na samym początku założyłeś, że mutacje powodujące zachowania
homoseksualne, gdy raz się pojawiły, przetrwały. Mimo, że wcześniej
perorowałeś, że homoseksualizm jest dla wywołującego go genu samozagładą.
Genetyka zakłada, ze mutacje zmniejszające rozrodczość same się eliminują,
więc coś tu nie tak.
2. "Wyznawanie" homoseksualizmu po kryjomu. Uważasz, ze osoby zmuszane siłą
do rozrodu będą mieć więcej dzieci niż osoby rozmnażajace sie z własnej woli
(bądź nieprzepartego instynktu)? To oznaczałoby, że:
a) osoby homoseksualne, siłą zmuszane do stosunków z płcia przeciwną,
odbywają je częściej niż osoby heteroseksualne, których do tego zmuszać nie
trzeba. Historia dowodzi czegoś innego. Znani byli władcy homoseksualni.
Ciężko było ich zmusić do przedłużenia dynastii.
b) osoby homoseksualne są płodniejsze niż heteroseksualne - jak Ty to
widzisz z biologicznego punktu widzenia?
c) osoby homoseksualne, jak już dorobią się tego nieszczęsnego potomstwa, to
w porównaniu z heteroskesualnymi zapewniaja mu drastycznie lepsze warunki
życia, więc więcej potomków osób homoseksualnych dożywa do wieku rozrodczego
(i potem znowu trzeba ich zmuszać do stosunków z płcią przeciwną :))
d) osoby homoseksualne tak skutecznie eksterminują potomstwo osób
heteroseksualnych (ewentualnie tak utrudniają heterykom rozmnażanie), że
nawet pomimo niechetnego płodzenia/rodzenia własnego potomstwa udział ich
genów w populacji wzrasta z pokolenia na pokolenie.
e) dowolne kombinacje powyższych.
3. Przypusćmy, że restrykcje tak wzmacniają zjawiska, którym teoretycznie
mają przeciwdziałać, że te zaczynają dominować. Zatem:
- dlaczego po wielu wiekach nawracania mieczem Europa się schrystianizowała?
Czemu nie dominuje w niej szamoanizm Prusów, prymitywny politeizm Słowian,
zaawansowany politeizm Germanów?
- dlaczego w ogóle istnieje coś takiego jak kara?
- dlaczego masochizm jest wyjątkiem a nie regułą? czemu ludzie nie dążą do
bólu? To przecież byłby logiczny mechanizm dzialania Twojej koncepcji.
>Wystarczy kilka
> pokoleń skutecznego promowania nieodpowiedzialnych zachowań (niechciane
> dzieci w rodzinach zastępczych - strategia kukułki), a zamiast
ograniczania skali
> problemu będziemy mieć eskalację pasożytniczych sposobów na życie.
Najpierw musiałbyś wykazać, że te niechciane dzieci w rodzinach zastępczych
(domach dziecka itd.) osiągają statystycznie większy sukces rozrodczy, bym
Ci uwierzył.
Pozdrowienia
Mefisto
|