Data: 2004-02-25 19:58:25
Temat: Re: All z Gormenghast- szkło dla ciebie - show must go on...
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Amnesiak" w news:nknk30lucaova5t788bddgcp547om9egp3@4ax.com...
/.../
> > lepiej abyśmy się szybko tej
> > sztuki nauczyli. Swój to swój, a obcy to obcy...;))
> >
> >hmmm??
> Nie zgadzam się. Sformułowanie "żywimy się ocenami 'innych' po to, by
> przetrwać w nieprzyjaznym z reguły środowisku" zakłada, że dysponujemy
> aspiracjami i standardami niezależnie od wspólnot, do których
> należymy. To fikcja. Nasze pragnienia determinowane są wspólnotowo.
Dobrze by było dodać, że ... na pewnym stopniu uogólnienia.
Inaczej widzę w tym określeniu jaieś zalążki konformizmu.
A co do aspiracji niezaleznych od wspólnot - no przecież Amnezjuszu
wspólnoty są różne, jak sam mówisz, a ja widzę człowieka jako zanurzonego
w nich wszystkich łącznie. To znaczy - jednostka A jest równocześnie
zanurzona we wspólnotach W1, W5, W12, a jednostka B we wspólnotach
W1, W3, W7... Mówienie, że niezależność jest fikcją jest imo fikcją ;)).
Żeby przyblizyć... fikcyjny przykład.
Jednostka A jest częścią wspólnoty mieszkaniowej i bardzi się interesuje
losami spółdzielni (osiedla). Równocześnie nie interesuje jej wcale
wspólnota religijna funkcjonująca na tymże osiedlu. Nie jest od niej
w żaden sposób zależna, nie wchodzi jej w drogę jak też w niczym jej
nie przeszkadza.
Podobnie będzie z wspólnotą półświatka, skupiopną wokół dresa Heraklita
(taką ma ksywkę;)), który ma swych żołnierzy zbierających haracz
od właścicieli sklepików...
No chyba, ze inaczej rozumiemy "wspólnotę" ...;)
> Inaczej mówiąc: najpierw jest wspólnota, potem jednostkowe aspiracje
> przez tę wspólnotę wytworzone. Podany prezez Ciebie przykład pokazuje
> nie tyle niezależną jednostkę wrzuconą do nieprzyjaznej społeczności,
> ile uczestnika jednej wspólnoty, który pojawił się w innej wspólnocie.
> Mamy tu więc konflikt wartości wspólnotowych, nie zaś konflikt na
> linii wspólnota-jednostka.
Zgoda. Ale znam też cichą wspólnotę ludzi którzy nie maja telewizora
i bardzo im z tym dobrze. Gdy jednak nieopatrznie ujawnią się z tym
upodobaniem wśród kolegów - są jakoś nagle uznawani za co najmniej
dziwnych... Lepiej więc nie ujawniać się może ze swymi upodobaniami
zbytnio odbiegającymi od wzorców wspólnoty?
> >Myślę, że takich "odpornych na zdanie innych" jest coraz więcej, choć
> >wcale nie muszą się z tym publicznie afiszować.
> Myślę, że praktycznie nie ma takich ludzi. :) Jest to pewne złudzenie
> optyczne: "odporność" na zdanie 'X-a' czy 'Y-a' interpretowane jest
> jako "odporność" na zdanie wszystkich innych. Człowiek "całkowicie
> odporny" przestaje być istotą moralną.
Spór nasz bierze się stąd, jak sądzę, że myślimy o niezdefiniowanych,
różnych obszarach. Zgadzam się, że "całkowita odporność" jest patologią.
Ale kto mówi tu o czymś "całkowitym"? Ja nie :)).
Ja mam na myśłi to, co odróżnia jednostkę od stada, co jest jego
indywidualnym dorobkiem, zdobyczą, marzeniem, może nawet dumą.
A zderzam to z najzwyklejszą we współnotach nietolerancją na inność,
zawiścią i temu podobnymi cechami i reakcjami.
Pasuje mi tu dawny slogan "polskie piekiełko" .który chyba niedawno
przywołałeś. Polski kocioł, z satyry Mleczki bodajże...
/.../
> Lęk przed różnorodnością jest tak stary, jak sama różnorodność.
> :) Zauważ przy okazji, że próba uniknięcia wzroku innych, jest de
> facto również próbą ucieczki przed różnorodnością. Oczu innych jest
> wiele, każde z nich co innego dostrzegają, toteż otwartość na ocenę
> innych jest otwartością na ten pluralizm. Człowiek chcący być
> "odporny" na oceny innych dąży do świata jednolitego, monistycznego, w
> którym obowiązuje jeden niesprzeczny system wartości. Porzucamy
> wielość oczu na rzecz jednej ich pary. :)
No więc porzucać nie można. Chyba, że na wyspie bezludnej - z Piętaszką...
Ale wówczas też trzeba się liczyć z tą drugą parą oczu i... na przykład
nie palić fajki nocą... ;))
> --
> Amnesiak
All
|