Data: 2003-02-06 12:02:08
Temat: Re: Boje sie -powrót do dawnego postu ze stycznia :(
Od: s...@p...onet.pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wybacz ale nie mam czasu czytac tych wszystkich postów ponownie - w jednym z
> poczatkowych bodajze adresowanym do Sadiry , ktora zarzucila mi i komus
> jeszcze latwosc w ferowaniu wyrokow - Twoja reakcja byla na zasadzie "tylko
> ktos kto to przezyl zrozumie". Nie podchodzi to pod ocenę? Zreszta
> chybioną - jak wykazalam
Wyobraź sobie, że obserwujesz dwie osoby, z których każda twierdzi co innego.
Zakładasz, że żadna z nich nie kłamie, obie są inteligentne, a jednak jedna z
nich musi się mylić, ponieważ ich sądy się wykluczają.
Do jakiego dojdziesz wniosku?
Ja nie dochodzę do wniosku, że ta, która się myli musi być głupia, a do
takiego, że co najmniej jedna z nich (lub obie) zbyt mało wie o sprawie, żeby
wydać ten właściwy sąd. Dyskutując z Tobą doszłam do wniosku, że nie mogę
wykluczyć, iż Twój osąd jest właściwy, uznałam go jedynie za pochopny. Nie
potrafiłam opierając się na tych samych źródłach, co Ty dojść do takich samych
wniosków jak Twoje i być ich pewna.
Dlaczego więc Ty jesteś ich tak pewna, że napisałaś:
"Nie rozumiem jakmożna być tak cynicznym i pozbawionym elementarnych uczuć
człowiekiem-babcię do szpitala - niech sobie tam wegetuje skoro byla taka
naiwna izapisała mi mieszkanie. Grr."?
To już nie jest podejrzenie, co byłoby w tej sytuacji zrozumiałe, a oskarżenie!
A żeby oskarżać, trzeba być dość pewnym swoich sądów. Ten sąd powyżej uznałam
za bezzasadny. Tak może i jest, ale naprawdę nic na to nie wskazuje. W każdym
razie nic z tego, co zostało napisane do tej pory, o ile czegoś nie
przeoczyłam, co podkreślam, bo jeśli tak, to też mogę się mylić.
Niepotrzebnie moją uwagę - że świat nie jest czarno-biały i zdarzają się różne
sytuacje, a tu nie wiemy, jak ona rzeczywiście wygląda, podpartą przykładem z
mojego życia - odebrałaś jako "uprawnienia" do odzywania się w wątku. Chodziło
mi jedynie o to, że wygłaszasz sądy na podstawie rzeczy, których nie możesz być
pewna - tak jakbyś ich była pewna. Wyraziłam przypuszczenie, że być może nie
przeżyłaś wystarczająco wiele, żeby wyobraźnia podsunęła Ci możliwe sytuacje,
któr wykluczają prawdziwość Twojego sądu...
No, ale widzę, że tak tłumaczyć "przeciwnika" w dyskusji można jedynie przed
samym sobą. Albo we własnym gronie, wśród osób, które mnie znają i wiedzą, że
nie jestem bezinteresownie złośliwa. Wychodzi na to, że ludziom jest zbyt
trudno przyznać się przed sobą i innymi, że ich sąd jest zbyt pochopny i po
prostu będą brnąć dalej. Czują się tak zaatakowani stwierdzeniem, iż mogą nie
mieć racji, że będą potem nadinterpretować każde słowo drugiej osoby i
doszukiwać się w nich złośliwości, których naprawdę tam nie ma :-(
Wiecie, jaki jest mój największy błąd? Zbyt często zakładam, że inni ludzie
wiedzą to co ja. A tym czasem każde z nas ma wiedzę i doświadczenie w różnych
dziedzinach. Piszę czasem, że ktoś coś zrobił w sposób typowy, zgadzający się z
tym, co mówi o zachowaniach człowieka psychologia i socjologia. Ja to uważam za
usprawiedliwienie innej osoby, ja przecież też jako człowiek wpadam czasem w
takie pułapki, zaś ta osoba odbiera to jako atak na siebie, tak jak by ta sama
zasada dotyczyła wyłącznie jego :-(
Wiem, powinnam o tym pamiętać i dokładniej pisać o co mi chodzi, ale czy moje
listy nie byłyby wtedy zbyt długie i zbytnio nie na temat?
> HaNkA
Sadira
która nie chciała wkładać kija w mrowisko
a jedynie rzucić na sprawę światło z innej strony
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|