Data: 2010-08-16 16:40:27
Temat: Re: Boję się zewnętrza
Od: Piotrek Zawodny <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-08-16 18:15, gazebo pisze:
> Użytkownik Piotrek Zawodny napisał:
>> W dniu 2010-08-16 17:35, gazebo pisze:
>>
>>>
>>> probowales, i mowie to zupelnie serio, bardzo serio, tak kurwa
>>> zazebiscie serio serio, napierdalania tzw. plackow? ja, jak przypominam,
>>> z budda nie nie mam nic wspolnego, ale czy ty probowales?
>>>
>> chodzi Ci o nyndro?
>
> nie wydaje mi sie, w moim odczuciu chodzi tu o fizyczne (doslownie)
> skladanie poklonu, i nie tyle poklonu co, aaa jak tam zwal, zmeczenia
> fizycznego
>
> wiesz, nie bardzo mi sie chce grzebac w mojej starej wiedzy, pisze jak
> to pamietam
>
Nie, nie robię tego, za duży mam opór wewnętrzny; a z powodu trudności w
aktywności mowy (też opór, takie zatamowanie swobodnej aktywności
wypowiedzi), trudno mi powtarzać dokładnie wersy, jakie tam trzeba
powtarzać (przyjmuję schronienie w tym, przyjmuję schronienie w tym....
jest tam sześć takich wypowiedzi, które nawiązują do spraw trochę mi
odległych i niezrozumiałych). Jest jeszcze jeden powód: myśl, że trzeba
zrobić ich 111.111 powoduje, że jestem smutny, że cel jest oddalony tak
daleko w czasie, podczas gdy oświecenie chciałbym mieć teraz bądź
niedługo. Dla mnie luz, poznawanie i wolność odbywają się tu i teraz,
zaś wierząc w konieczność wykonania tych pokłonów, bardzo bym cierpiał
(bo oświecenie, stan właściwy, miałby być dopiero kiedyś tam,
osiągnięcie celu wydłuża mi się w nieskończoność). Poza tym trochę
pokłony za bardzo kojarzą mi się z rytuałem (a zatem rodzajem myślenia
magicznego: zrobisz to i to, będzie to i to). To u mnie raczej nie
działa, a raczej powoduje ból. Podobne to trochę do katolicyzmu. W tym,
że nie robię nic złego, nie robiąc pokłonów, umacnia mnie wiedza, że w
pierwotnym buddyzmie rytuały uznawano za w ogóle nie przynoszące pożytku.
|