Data: 2005-01-13 18:04:04
Temat: Re: CHWYT i UNIK by ksRobak
Od: vonBraun <interfere@O~wywal~2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Janusz H. wrote:
> vonBraun news:crpr5s$1c92$1@news2.ipartners.pl :
>
>> ksRobak wrote:
>
> /.../
>
>>> Powtarzasz jak małpa jakieś frazesy o procesach. To bełkot.
>>
>>
>> Robaku, spróbuj nie ubliżać rozmówcom/y, to jest chore! :-(
>
>
> Tu tkwi pewien szkopuł: "to" niekoniecznie musi być chore.
Tak, przy czym w opisanym przykładzie...
>[...]
> << Pomyślny bieg spraw był dla C. nie do przyjęcia.
>[...]
>
...mamy bodaj dwuletnią relację lekarz-pacjent
i terapeuta mimo iż ryzykuje, ma w zanadrzu klarowną wizję
problemu. W rzeczywistości stosuje tu metodę terapeutyczną zwaną
paradoksem (dyskusja w wątku:
pan.2004.01.30.21.28.21.928931@zielony). Można podejrzewać, że
uczciwy terapeuta pójdzie potem do superwizora i będzie
zastanawiał się wraz z nim, czy decyzja była właściwa, czy
ocena stanu pacjenta pełna, czy w reakcji tej nie ma elementów
odegrania się na pacjencie za nieskuteczność leczenia i chęci
pozbycia się go z relacji terapeutycznej wobec własnej bezradności,
lub wobec tego, że pacjentowi udało się jednak wciągnąć lekarza
w swoją grę. Sprawa komplikuje się w relacjach pozaterapeutycznych,
codziennych, bo wtedy ryzyko ujawniania się
zarówno patologii 'lekarza' jak i 'pacjenta' jest (IMO) większe
- niewiadomo też, który w takim momencie jest który -
trudno zgadnąc. Zgadywanki mogą więc ciągnąć się długo i
- najlepiej przerwać je na dzień dobry.
Tymczasem jednak...
/w max. skrócie zasygnalizuję co rozumiem z reszty,
możliwe, że trzeba mi coś jednak szczególnie podkreślić:/
...rozwój i zmiana wymaga jak piszesz dezintegracji:
> 3...@p...onet.pl
> 3...@p...onet.pl
istotną składową rozwoju jest też
kontakt z (najlepiej)całym spektrum emocji leżącym
w tle każdego procesu poznawczego i świadomość wpływu tegoż tła na
przebieg procesu spostrzegania bądź wnioskowania:
> 3...@p...onet.pl
I trudno się z tym nie zgodzić, choć pogodzić trudniej
(zwłaszcza z tym pierwszym).
Dodam od siebie, że ponieważ trudno się z tym pogodzić,
/wracam do sytuacji 'terapeutycznych'/ wymaga to od
osoby, która podejmuje się takiej relacji, aby umiała
redukować wstępnie lęk pacjenta przed zmianą, aby
negatywna faza dezintegracji, najbardziej niebezpieczna
dla pacjenta przebiegła do końca, i aby była to zmiana, na
której poszczególne etapy pacjent daje zgodę.
Decydujące znaczenie ma wtedy obraz terapeuty i jego metod
jako pozostawiających pacjentowi decyzję odnośnie tempa i
głębokości zmian.
/Rozumiem, że rzecz widzisz jednak szerzej
nie tylko w kontekście oddziaływań terapeutycznych,
lecz także innych sytuacjach, w których celem
człowieka jest rozwój/
pozdrawiam
vonBraun
|