Data: 2002-12-27 10:17:20
Temat: Re: Cierpie..czy jestem sam sobie winny?Co robic?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Gandalf" <s...@p...fm> napisał w
wiadomości news:CFN376174261893518@news.tpi.pl...
Koleje tego zwiazku zostaly precyzyjnie przez nas
sformulowane.Mialem na nia
zaczekac,po skonczeniu studiow,sadzilem,ze jak zacze
pracowac,to mi sie
rozluzni troche moj napiety harmonogram (ciagne 2
kierunki,teraz praca
magisterska...) i bede mogl do niej przyjezdzac.Po
skonczeniu przze nia
studiow przeprowadzialby sie do mnie.Dziecko
najprawdodpodbniej na jej 5
roku.Nasze plany zostaly sformulowane jasno i precyzyjnie.
No to dobrze:-))) W takim razie waszą jedyną kwestią jest
wytrwanie w tym czekaniu na realizację waszych późniejszych
zamierzeń. Pytanie, jak to zrobić i tutaj nikt wam nie poda
idealnej recepty. Tylko wy się znacie na tyle dobrze, że
powinniście wiedzieć na ile wasz związek jest silny i trwały
i myślę, że powinniście sobie to raz jeszcze wyjaśnić
szczerymi rozmowami. Myślę, że między wami jest co nieco
niedomówień, które potrafią rozbić zaawansowane związki
małżeńskie, nie mówiąc już o związkach, które dopiero
zaczynają się kształtować. Myślę, że np. twoim
niedomówieniem jest sprawa jej tańca. Podsunąłeś jej
fantastyczną pasję, która nie może się obejść bez bliskiego
kontaktu z innymi ludźmi, taniec jest zajęciem partnerskim.
Podobnie byłoby, gdyby była łyżwiarką figurową. Tego nie
można realizować "na zimno", z dystansem. Myślę, że
wyraziłeś jej swoich obaw i swojego ambiwalentnego podejścia
do tej sprawy, uniemożliwiając jej utwierdzenie ciebie, że
zaangażowanie w taniec nie ma nic wspólnego z uczuciami do
ciebie.
>Ona jest mlodsza,a jednak wydawaloby sie,ze radzi sobie z
nim o wiele
lepiej, jest mlodsza,ale bardziej doswiadczona.Ja natomiast
jestem ofiara
pierwszej milosci...
Też mi sie tak wydaje i też jestem ofiarą pierwszej miłości,
tylko, że ofiarą szczęśliwą.
Znam ja i wiem,ze ona ine ma takiej dyscypliny,zeby sie
zmobilizowac.Ja
moglbym przyjaznic z dziewczyna,bowiem wiem,ze nigdy bym jej
nie zdradzil (nie
tylko jej,po prostu am pewne zasady, ktorych sie
trzymam).Ona nie ma jak gdyby
tych zasad jasno sformulowanych.
Wiesz, że nie można mierzyć ludzi swoją własną miarą? Myślę,
że nie powinieneś zbyt pochopnie jej oceniać. Poza tym nie
każdy ma "wrodzone" pojęcie przyjaźni i często jej definicję
kształtuje się w trakcie jej doświadczania.
>Potrafila mnie zdradzic i oklamac patrzac
prostow oczy,Co prawda byo to dawno temu,ale czy to cos
zmienia?
Nie przywiązywałbym do tej zadawnionej zdrady tyle uwagi.
Oboje jesteście w trudnej sytuacji będąc od siebie daleko i
na tamtejszym etapie takie rzeczy mogły się zdarzyć. Nie
wiem czy jest sens tłumaczyć tobie, że okłamując cię w żywe
oczy możliwe, że robiła to ze strachu przed utratą ciebie a
nie z wyrachwania. Są dwie drogi zachowania w takiej
sytuacji. Bicie się w piersi, albo ukrycie. Ona dojrzała
jedynie do tej drugiej metody.
Potrafilbym
uwierzyc w przyjazn faceta i dziewczyny,lecz ona mi jak
gdyby nie pozwala.Moze
zwalam na nia wine,ale wydaje mi sie,ze gdyby zachowywala
sie rozsadniej i nie
starala sie mnie tak bardzo przekonac co do istnienia
przyjazni miedzy facetem
a dziewczyna,to myslalbym chyba inaczej.
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest chyba
najtrudniejszym z uczuć, trudniejszym od miłości i to nie w
sensie jej realizacji, co rozumienia tego przez któregoś z
ich partnerów. Myślę, że właśnie dlatego ona tak bardzo
próbuje cię przekonać, że ma TYLKO przyjaciela, ponieważ
obawia się braku zrozumienia z twojej strony i wcale się jej
nie dziwię. Bardzo trudnym jest zaakceptowanie posiadania
przyjaciela płci przeciwnej przez naszych partnerów. Do tego
na prawdę trzeba dojrzeć by być godnym zaufania, by nie być
zazdrosnym. Wyobraź sobie, że ludzie z kilkunastoletnim
stażem małżeńskim mają opory, by poinformować swoich
partnerów, że mają przyjaciela, ponieważ się boją złego
zrozumienia i podejrzeń, a co dopiero powiedzieć o was, tak
młodych wobec tamtych małżeństw, którzy znają sie od
podszewki. Przemyśl to sobie.
Abstrahujac od mojej sytuacji - taka przyjazn zawsze ma
pewien inny smaczek...
Nie prawda, to są tylko twoje założenia i nie generalizuj
tego, bo np. mnie w tym momencie urażasz, a twoją dziewczynę
tym bardziej.
>Czyli nigdy nie bede mogl liczyc na pelna
szczerosc?Chyba,ze sie
zmienie?
Myślę, że tak. Twoja zazdrość i brak wiary powoduje, że nie
jesteś chwilowo najlepszym materiałem na pełną szczerość.
Zbyt łatwo ciebie zranić czymś co wcale temu nie służy.
Jezeli bym to zaakceptowal...to co...?
To myślę, że poznacie się lepiej i wtedy wyrobicie o sobie
dokładniejsze mniemanie, jacy jesteście na prawdę.
Sokrates
|