Data: 2009-10-20 10:50:10
Temat: Re: Czekając na '' wielką miłość ''.
Od: "Red art" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Duch" <n...@n...com> napisał w wiadomości
news:hbk219$an7$1@news.dialog.net.pl...
> ale sie nakombinujecie, chyba nie byles nigdy zakochany.
Ależ wierz mi, byłem zakochany wielokrotnie, na zabój ;)
Co się ze sobą przez to namęczyłem, to tylko ja wiem ;)
> Owszem, jestem sobie w stanie wyobrazic zwiazek bardziej z
> rozsadku a mniej z "chemii". I to tez jest ok.
>
> Tylko tego zakochania bym nie dyskredytowal - zakochanie
> to dobra rzecz,
Ja nie dyskredytuję - ale wskazuję, że w naszej kulturze
często się przecenia jego rolę, mitologizuje. Ściśle
z zakochaniem wiąże się statystyka kryzysów małżeńskich
(po 4-8 latach) oraz także rozwiązłość seksualna i liczne
zmiany partnerów i spłycenie więzi - gdzie wręcz 'poluje
się' nie tyle na partnera, co na 'strzał narkotyczny', jaki
nam funduje nasz własny mózg.
Zresztą ten sam strzał, który ludzi popycha do ołtarza,
w późniejszym wieku nierzadko pcha do zdrady i rozpadu
małżeństwa.
Osobiście nie widzę żadnej różnicy między tym zakochaniem,
które zdarza się 'za pierwszym razem' a tym, które zdarza się
za razem 'n-tym' - zmienia się tylko to, że za n-tym razem
jest to już (powinno być) lepiej rozumiane i sterowalne.
Sterowalne - czyli bardziej oddzielone od obiektu, który
wyzwala w nas te emocje. Idealnie jest kiedy potrafimy
sobie odmówić 'obiektu' albo w jego miejsce potrafimy
wstawić inny - np. własną żonę ;)
Uważam, że ludzie generalnie nie umieją w ten sposób,
niejako 'z boku' patrzeć na siebie i swoją miłość.
Narkotyk jest bardzo silny i stwarza bardzo silne
poczucie 'rzeczywistości'.
Wydaje mi się, że przynajmniej w przypadku części ludzi,
zakochanie, nawet kilkukrotne - jest niezbędne do
osiągnięcia dojrzałości emocjonalnej. Możliwe, że
wręcz mózg tego potrzebuje, żeby się chemicznie
'dotrzeć' po okresie dojrzewania. Ale tu by musiał
się ktoś inny dokładniej wypowiedzieć.
Cieszy mnie to, że w kk są księża, którzy
nie boją się mówić o tym, że mają typowo ludzkie
doświadczenia byli zakochani z wzajemnością itp itd. i wielu
z nich potrafi to przekuć na realne, wartościowe wskazówki
- własnie dla młodych małżeństw, u których pojęcie 'zdrady'
wydaje się zupełną abstrakcją - wiedzą, jak silne są to
uczucia i pokusy, jak realną tworzą iluzję - i jak są
w gruncie rzeczy nietrwałe.
> Ale tu mowisz o czym innym chyba - o telewizyjnej wizji pieknej
> Dody, zawsze pachnocej i usmiechanietej. Sztucznej i plastykowej.
> Zakochanie wcale nie implikuje tego -> zakochanie pozwala
> wlasnie widziec u kogos bol, pot i łzy i akceptowac to.
Typowe zakochanie mija. Warto umieć to wszystko bez
'zakochania'. Zreszta w kk dość wyraźnie się to rozdziela
- miłość i zakochanie to nie to samo. Samo zakochanie w istocie
swej jest porównywalne z epizodem psychotycznym, ma bardzo
konkretne, popędowe podłoże, jest przesycone seksualnością.
Tylko właśnie ze względu na towarzyszący 'odlot' nie zawsze
to seksualne podłoże 'dociera do świadomości'. Za to jest
dobrze widoczne 'z boku' ;)
|