Data: 2009-10-20 10:05:29
Temat: Re: Czekając na '' wielką miłość ''.
Od: "Duch" <n...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Red art" <r...@o...pl> wrote in message
news:hbjt77$72q$1@news.onet.pl...
> Owa wizja miłości narkotycznej jest jednak rzutowana bezpośrednio
> na religię. Doznania mistyczne, religijność 'najwyższych lotów'
> nader chętnie kojarzy się z wizją jakiejś niebotycznej 'Wielkiej
> Wielkiej Miłości' - do Boga, do Chrystusa. Albo: oświecenie jest
> jak super, super orgazm - w wersji 'wyzwolonej seksualnie'.
> Jeszcze większy upór, jeszcze większy odlot ...
ale sie nakombinujecie, chyba nie byles nigdy zakochany.
Owszem, jestem sobie w stanie wyobrazic zwiazek bardziej z
rozsadku a mniej z "chemii". I to tez jest ok.
Tylko tego zakochania bym nie dyskredytowal - zakochanie
to dobra rzecz,
to ogromna energia ktora sie dostaje w prezencie zeby
rozpoczac nowy zwiazek, zeby miec w nim energie,
zeby miec sile na zmiany.
Zmiany ktore trzeba dokonac zeby stworzyc nowy zwiazek.
> Rzeczywistość człowieka nagiego istnieje nawet pomimo ubrania.
> Żeby spotkać człowieka nagiego, nie trzeba odlotów. A bez
> bagażu ograniczeń wrzucanych przez miłosny narkotyk mamy
> szansę dojrzeć go jeszcze pełniej - owłosionego, pomarszczonego,
> pachnącego potem, załatwiajacego różne potrzeby fizjologiczne,
> nie-wiecznie-pięknego. Ciepłego - ale nie rozgorączkowanego.
Ale tu mowisz o czym innym chyba - o telewizyjnej wizji pieknej
Dody, zawsze pachnocej i usmiechanietej. Sztucznej i plastykowej.
Zakochanie wcale nie implikuje tego -> zakochanie pozwala
wlasnie widziec u kogos bol, pot i łzy i akceptowac to.
Pozdr,
Duch
|