Data: 2012-03-15 21:26:29
Temat: Re: Czeszki
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 15 Mar 2012 21:53:35 +0100, medea napisał(a):
> W dniu 2012-03-15 21:46, Ikselka pisze:
>> Dnia Thu, 15 Mar 2012 13:41:09 -0700 (PDT), Stalker napisał(a):
>>
>>> On 15 Mar, 21:17, Ikselka<i...@g...pl> wrote:
>>>> Dnia Thu, 15 Mar 2012 21:10:05 +0100, medea napisał(a):
>>>>
>>>>> To na pewno, ale niestety u mnie też już nie ma kogo pytać.
>>>>> Coś niecoś u nas wiadomo z jakichś zapisków dziadka, ale nawet nie wiem,
>>>>> kto aktualnie jest w ich posiadaniu, bo rodzina nie dość że na wymarciu,
>>>>> to porozjeżdżana po wszystkich stronach Polski, a z wieloma widujemy się
>>>>> tylko przy okazji pogrzebów.
>>>> A moje dzieci takie opowieści spisywały od dziadków i pamiętają.
>>> W sumie już przy swojej wypowiedzi mogłem dopisać: "Tak XL, wiemy,
>>> wiemy" :-)
>>>
>>> Ale nie złapałaś chyba do końca o co mi chodzi. To oczywiście świetnie
>>> i bardzo dobrze, że spisały, ale mnie bardziej interesuje czego
>>> dziadkowie NIE POWIEDZIELI, albo na ile to co powiedzieli pokrywa się
>>> z tym co rzeczywiście robili...
>>>
>>> Mnie np. w tym kontekście bardzo zajmuje historia np. "Ognia", Józefa
>>> Kurasia z Podhala
>>>
>>> Stalker, tak wiem, wiem...
>> Na pewno ja jestem ciekawa, jak dziadek MŚK przeżył a potem wracał te kilka
>> lat z Syberii... bo podobno nie chciał o tym mówić.
>
> Każdy ma prawo do zachowania takich przeżyć dla siebie, jeśli nie chce o
> tym mówić.
> I ciągnięcie kogokolwiek za język byłoby paskudne.
>
> Tak na marginesie - trafiłam zupełnym przypadkiem parę tygodni temu w TV
> film dokumentalny o dziewczynach z Auschwitz.
> Kobiety różnych narodowości (już dzisiaj oczywiście mocno wiekowe)
> opowiadały o tym, jak wyglądało tam życie kobiet np. od strony
> higienicznej. Bardzo intymne to były zwierzenia. Podziwiałam je, że są w
> stanie o tym opowiadać, choć widać było, że było im z tym bardzo ciężko.
Mnie wystarczył fragment (moze z tego? - nie pomnę) o tym, jak strażniczka
kazała kobietom w obozie wejść zimą do lodowatej wody w na wpół
zamarznietym stawie zeby coś tam ciężkiego robiły - a jedna, która właśnie
miała menstruację... odmówiła i została na brzegu. I ta strażniczka w
pierwszej chwili bezdusznie chciała ją zastrzelić, tymczasem kobieta nie
majac w rozpaczy już nic do stracenia, woląc śmierć niż upokorzenie swej
kobiecości w danej chwili i później (wiadome sprawy w tych warunkach), jak
równa równej z szaleńczą determinacją patrzyła jej w oczy. Pozostałe
więźniarki zamarły. Tamta po długiej (bardzo) chwili opuściła karabin i
wzrok, zarządzając wyjscie z wody i inne roboty, nie w wodzie.
Na tę jedną chwilę dla bezdusznej strażniczki (która dotąd miała więźniarki
za bydło) świat znormalniał - znowu wszystkie łącznie z nią(sic!) były
kobietami. Ta choćby tylko na chwilę przywrócona wspólnota płci była
zwycięstwem tej jednej.
To było naprawdę mocne. TO określam jako mocne kino. Tego nie zapomnę.
Oraz moment, kiedy w "Pianiście" oficer niemiecki ZNÓW (i jak przypuszczam
już trwale) zauważa w Żydzie człowieka - dzięki swej miłości do muzyki.
Oraz moment walki (wewnętrznej) przed zabiciem przyjaciela przez
przyjaciela wobec wyboru istniejącego dla nich obu już tylko między
śmiercią z rąk pozostałych czekających nieopodal bandytów a z jego - w
filmie Chrzest". Śmierć z rąk przyjaciela jako ratunek przed czymś znacznie
gorszym...
TO jest dla mnie mocne kino.
--
XL może nie całkiem we właściwej galezi wątku, ale jednak...
|