Data: 2008-02-15 15:13:51
Temat: Re: Człowiek mimo wszystko. - optymistyczne w sumie...
Od: Ikselka <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 15 Feb 2008 15:42:33 +0100, Vilar napisał(a):
> Ale rozczulanie się nad ptaszyną i
> trzymanie kanapki z szynką w ręku średnio mi się podoba
Czyli nie zrozumiałaś problemu: nie rozczulam się nad tamtą ptaszyną,
raczej średnio mnie ona obchodzi dziś. Nie rozczulam się nad niczym i
nikim, wspominając o zabitym ptaku.
Skupiłaś się na dopełnieniu, a nie na podmiocie zdania "Będąc dzieckiem
zabiłam ptaka".
Tu chodzi o tamtą mnie - dziecko, które pierwszy raz zobaczyło śmierć i nie
była ona dla niego niczym emocjonującym. Dla mnie to był na szczęście
epizod - moje środowisko w naturalny sposób nie pozwoliło mi pozostać
obojętną na cierpienie i smierć. Inaczej się stało z dziećmi, które
zabijały ludzi jak ja wtedy tego ptaka. Moje wspomnienie jest dla mnie
(dziś!! - kiedy już mam dobre wzorce i sama je tworzę) wstrząsające, bo
pamiętam w nim siebie bezemocjonalną wobec śmierci i zabijania. ten
człowiek, o którym jest artykuł, też to ma, lecz bez porównania gorsze. I
musi z tym żyć - a równocześnie narodził się po raz drugi do dobra. To jest
wyczyn, ja nie musiałam nic robić, aby nie stać się potworem, on miał wiele
do pokonania. O to i tylko o to mi chodzi. Nie jestem czułostkowa - jeśli
trzeba, mogę zabić kurę na obiad lub człowieka, który mnie zaatakuje lub
moich bliskich, mogę zmieszać z błotem chama i umiem to robić.
Rozumiesz już?
PS. Czytałaś na pewno "Kolumbów" Bratnego, tam też byla ukazana sprawa
dziecka okaleczonego przez wojnę (nie we wszystkich egzemplarzach, niektóre
ocenzurowano): mały powstaniec, kiedy popsuł mu się magazynek
wielostrzalowego karabinu, musząc poprzestać na jednostrzałowym i wypełnić
zadanie zabicia jeńców, zastanawia się nad jedynym dla niego problemem z
tym związanym: że będzie musiał chyba ustawić jeńców w rząd, aby sobie
poradzić jednym strzałem...
|