Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!fu-berlin.de
!uni-berlin.de!not-for-mail
From: Zygmunt Switala <z...@s...dynup.net>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Czy kto? wie?
Date: 21 Oct 2004 11:12:45 GMT
Lines: 205
Message-ID: <2...@u...de>
References: <cktib5$j7e$1@nemesis.news.tpi.pl>
<1...@n...onet.pl>
<cktmj4$a0u$1@nemesis.news.tpi.pl> <ckuglv$hsa$1@news.onet.pl>
<cl2rbl$6qj$1@atlantis.news.tpi.pl> <cl2t0g$d7o$1@news.onet.pl>
<cl2v69$er8$1@nemesis.news.tpi.pl> <cl30vb$r47$1@inews.gazeta.pl>
<cl32bs$f6i$1@atlantis.news.tpi.pl> <cl3da7$q58$1@inews.gazeta.pl>
<cl3eb9$66m$1@atlantis.news.tpi.pl> <cl3hq8$fb4$1@inews.gazeta.pl>
<cl43od$550$1@news.onet.pl> <2...@u...de>
<cl7k4l$5lp$1@news.onet.pl>
X-Trace: news.uni-berlin.de OK1LCvlCkCw4wSTNii8iUQu/AD3SJaGKE56DeEqEZ21mXs5AJ2
User-Agent: Xnews/5.04.25
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:65465
Ukryj nagłówki
Hallo
Mialem szczescie w zyciu - i o tych problemach pisze z pozycji
"przygladajacego sie z boku". Jak chyba mozna zauwazyc nie mam
kompleksow z powodu braku osobistego doswiadczenia :o).
Nie zawsze trzeba sie poparzyc zeby mowic o dzialaniu ognia na
skore - wystarczy znac paru nieszczesnikow ktorzy sie poparzyli.
>> Rana jest odwracalna (przewaznie).
>> Amputacja nogi jest (dzis) nieodwracalna.
>
> Idąć tym porównaniem zdrada to głęboka rana, a nie amputacja.
>
>> <...>
> <...>
>> Zdrada to nie tylko "uniesienia milosne" i "zauroczenia". To
>> takze miesiace w ktorych sie stale oszukiwalo partnera
>> (nadgodziny, zebranie itp. itd.).
>
> Oszukiwanie i wyrzytu sumienia są w takim przypadku ceną
> chwilowej wolności.
Jezeli ktos uwaza, ze zwiazek z partnerem to niewola, to oczywiscie
powinien ten zwiazek zakonczyc.
Problem w tym, ze zdradzajacy tego nie robi. Utrzymujac partnera w
przeswiadczeniu ze zwiazek "jakos tam" funkcjonuje szuka sobie
kogos nowego, z kim moglby dotychczasowego partnera opuscic.
Wsrod przypadkow ktore znam tylko ci "zdradzajacy" ktorzy
zdradzanie traktowali jako jeden ze sposobow spedzania wolnego
czasu i ci ktorzy zostali na lodzie probowali wrocic do
zdradzonego partnera. "Stary" partner nie ma szans na sklonienie
"zdradzajacego" do powrotu jezeli temu sie z "nowym" partnerem
uklada.
Wielu "zdradzonych" zdaje sobie sprawe z tego ze ta zdrada to
nieudana proba ucieczki ich partnera. Probuja sobie z nim na nowo
ulozyc zycie, bo lepiej miec takiego partnera niz wcale ("niechby
pil, niechby bil, byle byl").
Uwazam to za "amputacje" zaufania w zwiazku.
>> Ten ktos (partner) jest w poblizu. Byc moze czeka na ta
>> rozmowe.
>
> Może i jest ale zamiast pytać dlaczego atakuje, zamiast
> zrozumieć walczy, co wtedy robić ?
>
>> Jezeli ktos potrafi zaczac rozmowe z obca osoba - dlaczego nie
>> potrafi tego zrobic z wlasnym partnerem ?
>
> To bardzo proste, ponieważ osoby te nie skonsumowały jeszcze
> zapasu kredytu zaufania. Nawet gdy potkną sie w rozmowie nic się
> nie stanie, po prostu skonsumują trochę tego kredytu.
Gdybys naprawde tak uwazal, to nie moglbys wierzyc w mozliwosc
powrotu do zdradzonego partnera. Jezeli zapas kredytu zaufania
przed zdrada byl za maly aby podjac rozmowe, to po zdradzie jest
jeszcze mniejszy.
>> Ludzie nie sa wierni "z natury".
>
> Spróbujmy porozmawiać na jakiś tema bez odjazdów we wszystkie
> możliwe wyjątki.
> Rozmawiamy o zdradzie polegającej na zauroczeniu, które rodzi
> się z pewnego poczucia
> bliskości, seks w takich układach pojawia się zwykle później.
>
> W takiej płaszczyźnie wierności ludzie są wierni.
>
>> Pod tym wzgledem sa raczej podobni
>> do malpek bonobo (ponad 98% genotypu wspolne), ktorym takze do
>> "zauroczenia" wiele nie trzeba.
>
> To spłaszczenie problemu
> Rozmowę na temat seksu dla seksu raczej należy przenieść na inną
> grupę, albo utwórzmy inny wątek, w którym omówimy zdrady
> polegające na zaspokojeniu potrzeb w sferze seksu.
Bonobos takze nie uprawiaja seksu tylko dla seksu. Pomaga im to
podobno rozwiazywac konflikty socjalne.
Jezeli zona kogos nie rozumie i ten ktos chce sobie tylko znalezc
kogos do rozmowy, to dlaczego to jest kobieta i dlaczego laduje z
nia w lozku - przeciez rozmawiac mozna takze w ubraniu :o)
>> Badzmy szczerzy - zdradzanie to nic dla leniwych. Zdradzajacy
>> "musi" ustalic termin milego spotkania. "Musi" zatroszczyc sie
>> o jakies pomieszczenie (nawet zakochanym nie zawsze swieci
>> slonce). "Musi" wymyslec sobie jakies alibi.
>
> To naprawdę nie jest największy problem.
>
>> I to wszystko "musi" ukrywac przed osoba z ktora sie zyje pod
>> jednym dachem.
>
> Nawet nie wiesz jak wiele ludzie przed sobą ukrywają.
>
>>Na dodatek zlego ta osoba zna dokladnie typowy
>> rozklad dnia swojego partnera - on przeciez nie zawsze ja
>> zdradzal.
>
> Nie rozumiem co chciałeś napisać ?
>
>> To nie brak kontroli - to 100% kontroli. Gdy sprawy wymykaja
>> sie spod kontroli, to partner sie o wszystkim dowiaduje.
>
> Co rozumiesz przez pojęcie sprawy się wymykają ?
"Szpakowaty Pan" pisal o tym jak jego zdaniem mozna by sie
powstrzymac od zdradzenia partnera. Napisal
>> I wtedy należy mocno uruchomić wyobraźnię.
Ty odpisales
>
> Moim zdaniem większość osób to robi, ale sprawy wymykają sie
> kontroli.
Zabrzmialo to tak, jakbys chcial powiedziec ze do zdrady doszlo
"niechcaco"
Ja napisalem o tym jak zdradzajacy wyglada z boku - zapobiegliwy
pracus, wkladajacy wiele pracy w organizacje spotkan z "nowa
miloscia" i ukrywanie tego przed "stara miloscia".
To na pewno nie dzieje sie "niechcaco", to nie "utrata kontroli".
To 100% kontroli.
Kiedy "zdradzajacy" cos pokielbasi lub "nowa milosc" chce wyjsc z
ukrycia to "zdradzany" dowiaduje sie o wszystkim. To mialem na
mysli piszac "Gdy sprawy wymykaja sie spod kontroli, to partner sie
o wszystkim dowiaduje".
>> Gdyby zdradzajacy 10% tego wysilku ktory wklada w
>> zorganizowanie sobie "zauroczenia" wlozyl w pielegnacje/naprawe
>> swojego zwiazku to nigdy nie wiedzialby co to ostry kryzys w
>> malzenstwie.
>
> Wiesz zdrada daja coś innego, daje poczucie spełnienia,
A wiec jednak dla przyjemnosci :o)
> bardzo
> często pozwala na walkę o związek. Gdyby można było o zdradzie
> porozmawiać po pierwszym epizocie gdyby nie teorie że to
> nieodracalna zmiana, można by dużo więcej zrobić dobrego.
> Gdyby ludzie potrafili przyjśc i powiedzieć, posłuchaj
> ostanie 2 lata to był koszmar, nie potrafimy rozmawiać czuję sie
> fatalnie,
> jest ktoś to zrobił się dla mnie ważny, kto ze mną rozmawia do
> z kim czuję sie tak jak z Tobą przed laty, boję się że to we
> mnie narasta ......
> (nawet gdyby ktoś powiedział, stało się )
> Ja nie chcę tego bo tyle nas łączy proszę porozmawiajmy o nas.
>
> Jak myślisz co w takiej sytuacji się dzieje, w głowie tej
> drugiej osoby? Jak dalej przebiega rozmowa ?
Na pewno jest pod wrazeniem :o)
>> Trudno by bylo
>> liczyc na wybaczenie ze strony partnera gdyby mu sie
>> powiedzialo prawde.
>
> Więc własnie jak to jest z tym wybaczaniem, gdy mówimy prawdę?
>
>
> Jak zachowujemy się gdy słyszymy z ust partnera prawdę ....
Moim zdaniem to, co "zdradzajacy" opowiada "zdradzonemu" nie ma nic
wspolnego z prawda. Do takich rozmow dochodzi tylko wtedy, gdy
zdradzajacy chce wrocic. Tak jak poslugiwal sie klamstwem w czasie
popelniania zdrady, tak posluguje sie nim w czasie "wyjasniania"
przyczyn.
>
>> Mozna tylko "podzielic sie" wina lub udawac zaskoczonego
>> wlasnym postepowaniem.
>
> Ciągle chcesz mieć winnego, idąc tą drogą dochodzi się do
> rozpadu związku.
Moje "tworczosci" tutaj to tylko reakcja na przypisywanie winy
"zdradzonym". Jezeli czytam teksty ktore - moim zdaniem - sa
krzywdzace dla poszkodowanych, to reaguje.
Zrzucanie winy na poszkodowanych to dosyc powszechne zjawisko i nie
dotyczy tylko "zdradzajacych" i "zdradzonych".
Ofiary pobicia prowokowaly bijacych, ofiary gwaltu prowokowaly
gwalcicieli itp. itd.
Byc moze, ale nawet jezeli to prawda, to winny pobicia jest bijacy,
winny gwaltu jest gwalciciel i winny zdrady jest zdradzajacy.
Osoba poszkodowana moze - ale nie musi - przebaczyc. To jej sprawa.
"Sprawca" ma prawo sie usprawiedliwiac, wyjasniac powody. Jezeli
jednak sprawca zrzuca cala odpowiedzialnosc na osobe pokrzywdzona a
po swojej stronie zauwaza tylko "utrate kontroli" spowodowana sila
wyzsza (n.p. "zauroczeniem" ;o) ) to albo uwaza ze zadne normy
zachowan go nie obowiazuja, albo ze jego partner jest tak malo
warty ze mozna sobie wobec niego na to pozwolic.
Freud powiedzial kiedys "czasami cygaro jest tylko cygarem".
Czasami zdrada jest tylko zdrada, a winny jest ten kto ja popelnil.
Pozdrowienia - Zygmunt
|