Data: 2004-06-03 12:44:51
Temat: Re: Czy można się uzależnić od miłości?
Od: "lizaclaiborne" <l...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Olek" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:0b00.00000865.40be38ae@newsgate.onet.pl...
> > ->J.E. zagubiona w realu<- c9kvdu$ol4$...@n...news.tpi.pl
>
> To naturalne. Dwoje ludzi poznaje się i podejmuje decyzję o wspólnym życiu
w
> określonym punkcie swego rozwoju. W danym momencie jest ona optymalna dla
> obojga. Zabezpiecza realizację najrozmaitszych potrzeb małżonków.
> Mija czas. Każda ze stron pary ulega odkształceniom, aż wzajemne
_wpasowanie_
> przestaje funkcjonować. Inaczej wyrzeźbieni już nie odnajdują początkowej
więzi
> a nie wytworzyli nowej. Małżeństwem są teraz na tyle inni, niezrozumiali
dla
> siebie ludzie, że często rozwód jest jedynym wyjściem: uwalnia od
wzajemnej
> udręki i otwiera drogę do stworzenia nowego satysfakcjonującego związku.
> Naturalnie nie musi tak być.To tylko jeden z mechanizmów rozpadania się
> związku, który na starcie mógł mieć wszelkie znamiona trwałości.
> Olek
wszystko się zgadza
ale w ten sposób podchodząc do zagadnienia bycia w związku
trzeba by zmieniać partnerów do grobowej deski...
Ja skłaniam sie ku teorii,że w tym wszystkim chodzi jednak o chemiczny
aspekt miłości
wg którego po upływie 2-3 lat na wydzielającą się fenyloetyloaminę organizm
sie uodparnia (co oznacza koniec namiętności) ale za to zastepuje ją
endorfina (odpowiedzialna za szczęście)
i dopamina (przyzwyczajenie)
Tyle,że próg ich wydzielania nie jest u wszystkich jednakowy...
Dlatego jeden z partnerów czuje się szczęsliwy albo choć przywiązany a drugi
już nie...
Stąd rozstania...
Więc w gruncie rzeczy chodzi o to żeby spotkać człowieka, który ma taki sam
poziom wydzielania
odpowiednich hormonów...?
jakie to proste...;-)
--
Liza
"Szczęście nie jest nagrodą, lecz konsekwencją. Cierpienie nie jest karą,
lecz rezultatem"
|