Data: 2003-06-05 21:51:21
Temat: Re: Czy ryba psuje się od głowy?
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Thu, 5 Jun 2003 18:31:19 +0200, "jbaskab" <j...@p...onet.pl>
wrote:
>Kiedy ja to pl.regionalne.kraków:))
O! :-) Konserwatywny Kraków. :-)
>Zgadza się, ale chyba dotyczy to każdej religii, na podstawie której
>budujemy w koncu swój cały światopogląd...Jezeli nazywam siebie
>buddystą, mahometanem, szyitą, katolikiem, swiatkiem jehowy, ewangelikiem
>czy, zielonoświątkowcem to znaczy tym samym że już wybrałam jakiś autorytet
>(przez duże A)
Nie znam się na większości wyznań, o których wspomniałaś. Zapewniam
Cię jednak, że jeśli chodzi o ewangelików, to nie masz racji. :-)
>Nawet demonizowany przez Ciebie katolicyzm zakłada istnienie wolnej woli:))
Spytaj teologa katolickiego co to jest wolność. Jak już oczyścisz jego
wypowiedź z całej retoryki, to zostanie: wolność = posłuszeństwo
papieżowi, biskupom itd.
>No bez przesady. O ile AK ma poparcie kościoła i wyszło z jego inicjatywy to
>LPR raczej sprawia często kościołowi problemy....
Bo to jest szerszy problem. Zjawisko, o którym tu wspominam, zachodzi
wówczas, gdy w przestrzeni politycznej pojawia się ktoś z określonym
gotowcem (ideologią), który chce zaaplikować zasobom ludzkim. :-)
>A poza tym w jaki sposób
>ustanawiasz granicę pomiędzy wartościami wypływającym z religii a
>wartościami związanymi stricte z funkcjonowaniem w społeczeństwie? Czy można
>to
>rozgraniczyć? Przecież jedno wiąże się ściśle z drugim? Nawet wracając do
>roważanej już sprawy aborcji....
Nie chodzi o to, by sztucznie rozgraniczać te dwie sfery. Mój zarzut
nie dotyczy tego, że ktoś wnosi do społeczności konkretne wartości
katolickie. Nie podoba mi się, gdy wnosi on katolicką manierę
absolutyzowania zasad oraz serwilizm wobec Autorytetów (osobowych -
żeby było jasne).
>Może podzielmy najpierw katolików na trzy grupy (między którymi istnieją
>oczywiście stadia przejściowe): 1. tych ktorzy się każą
>tak nazywać i poza niedzielnymi mszami nic więcej z kościołem do czynienia
>nie mają 2. Ludzi, których filozoficzne dywagacje nie interesują i nie
>bawią, badanie Pisma św jest im obce natomiast ich wiara jest silna na
>podobieństwo wiary małego dziecka 3. Tych którzy
>studiują Pismo św.
>I myśle że wszystkie trzy grupy istnieją, albo istniały, w większosci
>wyznań...i tutaj muszę przyznać, w róznych proporcjach:))
Cały ten akapit zawiera zdania prawdziwe. Jednocześnie jest przykładem
tego, jak można za pomocą prawdziwych zdań stworzyć fałszywy obraz
rzeczy. Zauważę więc tylko, że hierarchia KK tym się m.in. różni od
urzędników kościołów protestanckich, że w przeciwieństwie do tych
ostatnich, nie zmierza do powiększenia grupy nr 3. Nie jest to wynik
zaniedbania (choć już samo zaniedbanie w tak fundamentalnej kwestii
byłoby bardzo znamienne). Jest to przejaw świadomej strategii KK:
wzmacniać grupę nr 2, kosztem wszystkich pozostałych.
>A USA nie jest chyba dobrym przykladem bo wydaje mi się (niestety, specyfikę
>tego kraju znam tylko dzięki przemysłowi filmowemu i wydawniczemu, tudzież
>dzięki ustnym przekazom rodaków:)) że
>tam przenosiło się raczej stosunki i praktyki istniejące na starym
>kontynencie + większa
>tolerancja) dlatego katolicyzm będzie podobny jak w Polsce czy we Włoszech
>wraz z jego negatywnymi cechami....
Nie bardzo rozumiem co chciałaś powiedzieć. USA jest dobrym przykładem
społeczności, która stworzyła sprawnie funkcjonującą republikę mimo
różnic wyznaniowych. Takie różnice są obecnie przypadłością m.in.
Polski.
>Realistką, nie zwolenniczką...Co by nie mówić, nie jesteśmy społeczeństwem
>jednakowych mrówek:)...
Nie trzeba być społeczeczeństwem jednakowych mrówek, żeby podzielać
pewne wspólne zasady.
>Zgodze się z Tobą że pewne hasła mogą być wspólne dla wszytkich, jednak, jak
>to się mówi, diabeł tkwi w szczegółach...
A szczegóły można uzgadniać w toku dyskusji. Ale jeśli się nie
rozmawia...
>Nihilizm to to też jeszcze nie jest. Bo nie chodziło mi o całkowitą negację
>wartości
>moralnych..Raczej o przykładanie róznej wagi do różnych sytuacji:
>np. Łapówki są złe ale:dac policjantowi w łapę to konieczność, nie dac to
>głupota. Trzeba postępować zgodnie z prawem, ale: niektóre przepisy nawet
>należy łamać, bo są
>nieżyciowe. Szara strefa jest "be", ale: "nikt przy zdrowych zmysłach" nie
>powie że
>za udzielanie korepetycji jakiś podatek się należy
Zauważ, że większość z tych przypadków mogłaby ulec istotnej zmianie w
wyniku dyskusji. Przykład: debata wokół aborcji na początku lat
90-tych doprowadziła do gruntownej zmiany przekonań wielu osób.
>Poza tym obecnie też
>mamy do czynienia z relatywizmem moralnym w odniesieniu do....sama nie wiem
>czego:)..pewnych podgrup w społeczeństwie? Podział trochę przebiega na styku
>chrześcijanin (czy katolik) /nie-chrześcijanin ale jest tylko podział
>orientacyjny: no bo np. jak z tym homoseksualizmem jest? z tego co
>zauważyłam to u niektórych wywołuje on fizyczny wstręt nie mający
>nic wspólnego z wyznawaną religią...
Tak, toteż dyskusja między tymi "podgrupami" może doprowadzić do
uzgodnień w wielu kwestiach. Przekonania nie biorą się znikąd. One są
konsekwencją określonych zdarzeń społecznych. Nieraz sama artykulacja
pewnego problemu może doprowadzić do przeobrażeń poglądów. Tym
bardziej debaty mogą wpływać na kształt przekonań.
>jedna uwaga: ze Słowackim już nikt nie da rady pogadać, natomiast obecność
>Boga wśród ludzi przyjmuje się w chrześcijaństwie za fakt. Chrześcijanie
>uważają
>że Bóg ma codzienny wpływ na nasze życie, pomaga podejmować decyzje a
>modlitwa jest formą rozmowy z Nim.
Niektórzy nawet ze Słowackim gadają. ;-) Oczywiśie gdy ktoś stwierdzi,
że jedynie jego interpretacja jest właściwa, bo akurat Bóg szepnął mu
to na ucho, to dyskusja z nim nie ma sensu. Ale to nie Bóg uczestniczy
w tej dyskusji, tylko ludzie, nawet jeśli niektórzy z nich są "święcie
przekonani", że mają rację (=głos Boga jest w nich).
>Nie wiem czy miałeś okazję rozmawiać z
>ludzmi, którzy czują Jego, wręcz fizyczną, obecność?
Niestety tak. I to nawet na tej grupie. Jak dla mnie: jest to jedna z
wersji Napoleona z Tworek. ;-)
>Po pierwsze- historia, mentalność czy kultura amerykańska jest jednak nieco
>inna niż
>europejska
Amerykanie zostali ukształtowani przez tę samą kulturę, co Europa. Od
XVII wieku amerykańska mentalność zaczęła się istotnie przeobrażać. I
takie też przeobrażenia postuluję w naszym przypadku.
>Po drugie- wspólny wróg jednoczy i to do tego jeszcze pogański :)
>Po trzecie- na tak dużych obszarach można było się nie spotykac pysk w
>pysk (zamknięte mniej lub bardziej kultury amiszów czy innych mormonów:)
Miałem na myśli chociażby wspólnoty Nowej Anglii. Poza tym przykład
debat ogólnonarodowych jest bardzo wymowny (vide debata
konstytucyjna).
>> Lepiej będzie: w społeczeństwie wielowyznaniowym. :-)
>
>Choć mój język ma skłonności do uogólnień, i z dokładnością ma niewiele
>wspólnego, to właśnie tutaj starałam się być nieco bardziej precyzyjna niż
>zwykle. Wielowyznaniowy mi do tego stwierdzenia nie pasuje:)
Bo? Czy tym razem obędzie się bez uzasadnienia? ;-)
--
Amnesiac
|