Data: 2007-03-28 22:06:10
Temat: Re: Depresja?
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik noname <n...@...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:euejjn$lpu$...@a...news.tpi.pl...
> Nie wiem właściwie od czego zacząć... Od dłuższego czasu czuję się
> dziwnie, ten stan nie przechodzi i nijak nie mogę sobie z nim poradzić.
> Może zaczną od tego, że już od dwóch lat jestem studentem, ale jakoś
> wydaje mi się, że nie znalazłem swojego miejsca na świecie, co jest o
> tyle dziwne, że zawsze wiedziałem, że po LO chce się dalej uczyć. Tak
> właściwie to ja nadal bardziej czuję się uczniem tego liceum, które
> opuściłem te kilka lat temu, z tym miejscem związane są najlepsze chwile
> w moim życiu i najlepsi ludzie, jakich poznałem, z których jeszcze tylko
> z kilkoma mam jakiś kontakt... Studia to dla mnie obowiązek - coś w
> końcu trzeba robić. Nawet jakoś nie mam specjalnej chęci do nauki, uczę
> się ze strachu, boję się egzaminów i cały czas wydaje mi się, że sesja
> źle się dla mnie skończy...
>
> Co więcej - czuję się, jakbym był kompletnie sam, jakby ludzie
> przebiegali dookoła mnie, a ja stoję pośrodku i nie znam nikogo. Co
> prawda zawsze byłem typem outsidera, ale jeszcze nigdy nie przybierało
> to takiej drastycznej formy, zawsze była jakaś grupa znajomych z którymi
> można było porozmawiać na przerwach albo w drodze do domu - teraz tego
> zwyczajnie nie ma...
>
> Jestem też kompletnie samotny. Długo nie byłem w stanie poczuć
> czegokolwiek do nikogo, wcześniej co chwilę wpadałem w doła
> spowodowanego moją samotnością. Teraz wydaje mi się, że coś czuję do
> pewnej dziewczyny, ale nie mogę z nią być i to boli jeszcze bardziej. Co
> więcej - nie widzę nawet możliwości związania się z kimś innym, dla
> zabicia samotności, zwyczajnie brakuje mi na to siły...
>
> Może nie mogę powiedzieć, że jestem jakoś szczególnie nieszczęśliwy,
> zwykle jest względnie "stabilnie", ale z całą pewnością nie można tego
> stanu nazwać szczęściem. Co jakiś czas jest jednak gorzej i trudno mi to
> nazwać. Mieszanka smutku, rozgoryczenia i strachu o przyszłość.
>
> Czasem wręcz budzę się rano z chęcią podcięcia sobie żył, co prawda to
> tylko takie głupie myśli, a nie realne plany, ale co mnie przeraziło -
> jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że zacząłem to rozważać jako jedną z
> "alternatyw" na przyszłość jeśli zdarzy się coś naprawdę nieprzyjemnego
> - wyrzucenie ze studiów, pogłębienie się tej samotności itp.
>
> Może to pytanie zabrzmi głupio, ale co waszym zdaniem powinienem zrobić?
Przyzwyczaić się...
Serio! ;)
Potem już łatwiej się takie "odpały" znosi... :)
Jak chcesz pisz do mnie
[i kilku jeszcze innych sensownych osób z grupy zapewne też zaprosi cię] na
priva
Być może też wizyta u psychologa byłaby wskazana...co i inni radzić ci -jak
mniemam- będą.\
Warto...choć nie we wszystkim to pomaga.
|