Data: 2003-10-16 13:05:50
Temat: Re: Dlaczego byłam milusim bobaskiem?
Od: "EvaTM" <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bmm909.3vs5mih.1@ghost.h271df17d.invalid...
>
> "Bacha" w news:bmli6k$2nr0$1@foka1.acn.pl...
> /.../
> > > Najlepiej na balkon.
> > Cały All.
> > Czy ty koniecznie musisz tak z wysoka (balkon)?
> > Przecież w facecji mowa była o tarasie, a ten obecnie bywa i przy
parterze.
> > ;)
> > "Z dystansu" nie musi oznaczać "z góry".
> To prawda... poniekąd ;).
> Dystans "balkonowy" wydaje się o tyle skuteczniejszy od "parterowego",
> że omija z daleka cały piewszy plan, a więc te wszystkie szczegóły, które
> istnieją zawsze i niezależnie od jądra (tak jak i jądro jest niezależne od
nich),
> a mimo to nachalnie pchają się w obiektyw patrzący z "parteru"...
> oczywiście zakłócając percepcję.
> Po to czasem stosujemy transfokator (zoom), coby się od tego śmiecia
> uwolnić...
> W tym świetle, na pierwszy plan na landszafcie bobaska, wyraźnie wysuwają
> się te ochy i achy matczyne jako _skutek_ bobaskowej manipulacji, podczas
> gdy jądro jest tam gdzie jest - to znaczy w mosznie... wielbłąda... czy
innego
> ssaka.
All...
Wiara (w siebie) czyni cuda ale ta sam.. ;) tfu, znaczy się.. ;)
MĘSKA pycha gubi mężczyzn! ;)
Nie czytałeś, że są już (globalnie) jakieś 30 lat za kobietami? ;)
Nie czytasz dokładnie wątków i linków ;).
Oczywistym jest, że małe dziecko nie może być wielkie
bo nie zmieściłoby się tam, gdzie się musi zmieścić ;).
Natomiast bez tych ochów i achów, głaskań i czułości
w obliczu trwardych reguł pierwotnych warunkow bytu
(mówimy przecież o ewolucji!) - nie przeżyłoby długo bez
kobiecej czułości i życzliwości innych członkow plemienia.
Toteż te dwie sprawy (jego wielkość i wygląd) nie są ze sobą sprzeczne tylko
współgrają z sobą.
Wśród ssaków żyjących w stadach, grupach, społecznościach też zdarzają się
odrzucenia noworodków i dzieci przez matki lub utrata matki z powodu
nieszczęśliwego wypadku i co się wtedy dzieje?
Inna matka lub ciotka lub inna kobieta przejmuje opiekę nad malcem - jest
wtedy uratowany.
Gdyby nie ten instynkt oparty na przyjemności_obcowania z maluchem,
wyginęłaby znaczna część młodych.
Per saldo więć, jest to korzystna dla rozwoju gatunku cecha!
Inna sprawa,którą poruszyłeś, z tą dużą główką dziecka, w której jest
zawarty cały potencjał.
Nie! :). To dopiero zalążek potencjału.
Wśród ssaków możliwy jest stały rozwój mózgu.
Stałe odnawianie się komórek, ale.. w warunkach stymulacji, dostarczania
nowych zadań i bodźców.
W przyjaznej atmosferze zewnętrznej i homeostazie organizmu. Nawet stare i
uszkodzone mózgi mogą się odnawiać :). (Świat Nauki, lipiec 1999, autorzy:
Gerd Kempermann i Fred. H. Gage - było już o tym na grupie kilka RAZY ;) -
m.in. rozmawialiśmy o tym z Mefisto)
A więc stado, grupa, plemię, społeczność - dostarcza stymulacji potrzebnej
do rozwoju. Jeśli jest PRZYJAZNE!;)
Takiej atmosfery potrzebuje niemowlę ssaka by się rozwijać. Myślisz, że
Ewolucja pominęłaby tak ważny element!? ;)
> ps. Na pocieszenie (siebie?) opowiem Twoją historię męskim mózgiem -
dobrze?;))
Pocieszasz się? ;)
Oki, to jest objaw zdrowia? :))
Gdyby nie ta walka międzypłciowa o NIC,
a raczej chęć współpracy i zrozumienia obopólnego,
poskromienie męskiego egoizmu i szowinizmu,
nasz gatunek zaszedłby dużo dalej.
Gdyby sam.. ;) mężczyżni znaczy się ;) byli świadomi,
że ich postawa wobec dzieci i kobiet prowadzi donikąd.
A już z pewnością ICH SAM.. ;) ..ych.
...
E.
> Mąż i żona na wakacjach w Egipcie.
> Żona opala się na hotelowym tarasie a mąż wychodzi do pobliskiej trafiki
> z nadzieją, że jest w niej ta tajemnicza Egipcjanka, co ją tam
poprzedniego
> dnia widział. Kupi przy okazji papierosy, żeby z pustym nie wracać.
> Idąc ulicą zaczepia arabskiego poganiacza drzemiącego w cieniu swojego
> wielbłąda. To ten sam, który z Egipcjanką kiedyś rozmawiał...
> więc może coś z tego będzie...
> Zaczepiony siada i przygląda się ciekawie w nadziei na zarobek
> (znaczy Arab nie wielbłąd).
> Mąż przeprasza i pyta uprzejmie o Egipcjankę. Okazuje się że dobrze
trafił.
> Arab z uśmiechem ujmuje dłonią mosznę stojącego nad nim wielbłąda ważąc
> ją jak mieszek z monetami, dając Europejczykowi do zrozumienia, że będzie
> go to kosztować...
> Ile - pyta Europejczyk.
> 1325.- odpowiada Arab.
> Mąż zatarł ręce w duchu, podziękował i poszedł dalej, oglądając się na
Araba
> przyjaźnie.
> Po powrocie do hotelu, żona oczywiście odpytuje go o rozmowę z Arabem,
> więc opowiada jej stary dowcip z wojska - historyjkę z zegarem i moszną -
> jako niebywały fenomen.
> Żona spogląda z tarasu na drzemiącego pod wielbłądem Araba, rozgląda się
po
> okolicy i odpowiada nieco znudzona:
> - A nie przyszło ci skarbie do głowy, że jak ten poganiacz usiądzie, to
> wielbłądzie przyrodzenie zasłania mu zegar na minarecie?
>
> Mąż uśmiecha się pod wąsem... i mówi markując zaskoczenie:
> - Och, masz rację kochanie - co ja bym bez Ciebie zrobił...
|