Data: 2003-07-25 04:15:30
Temat: Re: Dłuuuugie wynurzenie matkidorosłego syna
Od: Halina <h...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dunia wrote:
> Ale gdyby ktores z
> rodzicow bez mojej wyraznej prosby przeprowadzilo sie w moje okolice, to
> najzwyczajniej w swiecie zirytowalabym sie. Prawdopodobnie tak bardzo, ze nie
> mialabym ochoty sie z nimi spotykac. Czulabym sie kontrolowana, osaczona.
> Mysle, ze u Twojego syna to uczucie tez sie pojawilo - zawsze obawial sie bycia
> 'maminsynkiem', wyjechal daleko od domu, a tu nagle mama pojawia sie za
> oceanem. Jesli jest choc odrobinke podobny do mnie, to calkowicie rozumiem to,
> ze unika teraz kontaktow.
Prawdopodobnie podobne sa Wasze (młodziezy) odczucia ale i trzeba
próbować zrozumiec rodziców też. Oni zwykle chca Wam pomóc a nie
"dołozyć"
Po pierwsze. Jak ja byłam w USA przez rok, tuż przed mego syna decyzją
o wyjezdzie, to on mi sugerował, zebym to ja została w USA a on
dojechałby. Odpowiedziałam, ze za stara jestem na torowanie drogi przy
nieznajomosci języka w takim kraju jak USA i jeżeli chce, to niech on
startuje. I tak też za rok zrobił ale do Canady i wg mnie lepiej, bo tu
mniej money ale spokojniej i legalnie.
Po drugie sam mówił mi, ze po skończeniu studiów załatwi mi pobyt a
tylko jak przyszło do załatwiania , to zaczał sie ociągac . Ale on już
znał swoją połowicę-mężatkę z 3 dzieci i sam sie chyba z tym nie umiał
pozbierać.
A po trzecie. Rodzice często myslą na zapas za Was. Wolałam się sama
ustawić tutaj dopóki jestem jeszcze względnie młoda i samodzielna.
Zabezpieczyłam się, zeby nie liczyc na niego ale za to ułatwiłam mu
sytuację w której za pare lat mógłby się znalezc.
Przeciez ja mam tylko jego i zadnej rodziny , która mogłaby mi w jakims
skrajnym przypadku pomóc. Wszystkich oczy i tak bylyby skierowane na
niego, ze to do niego nalezy. Szczególnie jak w Polsce mysli się, ze
pieniadze lezą tu na ulicy. ;-)
A jak jeszcze on zwiazał sie z nie-Polką i z 3 malych dzieci, jakby
przyjezdzał, zeby chociaz odwiedzic, czy cos tam załatwić? Ja widze jak
nasi kuzyni co roku lataja do matek, ojców do Polski , bo tam co chwila
jakies nieszczęscia, bo matce noge amputowali, bo ojciec wylew...itp .
Ile to kosztuje i pieniedzy i zdrowia i tesknot.
A mój syn ma mnie w zasiegu ręki. Jestem zabezpieczona finansowo ( na
minimum, ale mogę z tego wyzyc) i pod wzgledem lekarzy, szpitali,
domów opieki itp też.
Nie musi nigdzie jezdzic a za pare lat (jak dozyję) jeszcze powinnam
dostac zasiłek socjalny, przy ktorym juz zupełnie moje skromne wymagania
będą zabezpieczone.
A jakbysmy czekali na to, kiedy on sam pomyslałby o sprowadzeniu mnie,
to moze byłabym zbyt chora, zeby Canada przyjęła. A i przesunąłby się
termin przyznania mi zasiłku emerytalnego (po 10 latach w Canadzie), co
mogłoby uderzyć w jego finanse.
Myslę, ze on sam teraz docenia moje ustawienie się tutaj.
Nie dzwonie do niego, nie nachodze go, mam swoje zycie . Ale wiem, ze
jest tu blisko .
A , ze czasami mnie cos jako matkę zaboli w sercu....trudno. W Polsce
nie takie łzy lałabym z tęsknoty za nim.
Pozdrawiam Halina
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|