« poprzedni wątek | następny wątek » |
401. Data: 2005-03-02 21:53:07
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Użytkownik "Nixe" <n...@f...peel> napisał w wiadomości
news:d05c5p$c27$1@news.onet.pl...
>
> > 5. na pewno można jeszcze parę rzeczy zrobić.
>
> Oczywiście. Ja na przykład olewam każdą próbę wymuszenia na mnie czy mężu
> jaśkowych zachcianek.
> A konkretnie mówię "nie kupimy" i koniec*. Staram się nie ustosunkowywać do
> tego, co dzieje się potem (ryki, histerie, błagania) i po prostu zachowuję
> zimną krew. Dzięki jako takiej konsekwencji z naszej strony, syn nie wlazł
> nam jeszcze całkowicie na głowę, a ma ku temu predyspozyje od samego dnia
> narodzin.
>
> * Dlaczego nie rozmawiam, nie odwracam uwagi, nie negocjuję?
> Ponieważ z doświadczenia wiem, że to w przypadku Jasia niczego nie zmienia, a
> tylko przedłuża całą akcję. Jedyny sposób, to kompletny brak zainteresowania.
Tak, to co napisałaś bardzo ładnie komponuje się z ogólnym przesłaniem,
że dziecko ma zawsze wsparcie ze strony najbliższych.
>
> > Ale jeżeli w dowolnej sytuacji zauważę, że sytuacja szybko zmierza
> > do okołopodłogowej pyskówki, to po prostu powiem "no dobrze, kupimy
> > tego cukierka" [...]
> > Wbrew pozorom dziecko, któremu coś się konsekwentnie przekazuje,
> > potrafi ten przekaz zrozumieć.
>
> Tak. Moje z tego, co piszesz, zrozumiałoby tyle, że wystarczy zacząć
> przytupywać nóżkami i szykować się do rzucenia na podłogę, by mamusia
> powiedziała "no dobrze, kupimy tego cukierka". A moje dalsze wyjaśnienia
> olałoby cienkim sikiem, bo po grzyba słuchać gadania matki, skoro następnym
> razem wystarczy zacząć przytupywać nóżkami i ... patrz początek tego akapitu.
A to wszystko, co tak ładnie powycinałaś z mojego postu, to się
właśnie wychowywanie nazywa. Ale wycięte dość dobrze obrazuje
tezę, że kupuję każdego kolejnego cukierka i 154 laleczkę. I to pomimo
tego, że po raz kolejny podkreśliłam: raz kupię. Bo ja dla odmiany
stosuję dość prostą zasadę rozmawiania z dziećmi. Co oczywiście
nie znaczy, że olewanie nie działa. Działa bardzo dobrze, obserwuję
to właśnie na tym dziecku, co to sobie lekarstwa nie daje podać.
Już trzeci miesiąc zresztą.
Pozdrawiam,
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
402. Data: 2005-03-02 21:56:21
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Użytkownik "Nixe" <n...@f...peel> napisał w wiadomości
news:d05b62$8gl$1@news.onet.pl...
> Mogę Ci wypożyczyć
> mojego 4-latka na tydzień.
A nie, 4-latka nie wypożyczam. Trzeba się było zdecydować
trochę wcześniej. Zanim się dowiedział, że rodzice i tak olewają,
to on też się wczuwać nie będzie.
Pozdrawiam,
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
403. Data: 2005-03-02 22:08:50
Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Użytkownik "Elżbieta" <w...@b...pl> napisał w wiadomości
> Kot, który szczeka?? Dziwne ;)
Brak ok. 5-letniej dziewczynki w okolicach?
Urodzonej fanki Barbie? ;)
Poniekąd szczęściara jesteś :D
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
404. Data: 2005-03-02 22:21:11
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Agnieszka pisze:
> Tak, to co napisałaś bardzo ładnie komponuje się z ogólnym
> przesłaniem, że dziecko ma zawsze wsparcie ze strony najbliższych.
A z czego wnioskujesz, że moje dziecko nie ma wsparcia ze strony
najbliższych?
Z tego, że nie daję mu wejść mi na głowę?
Jeśli tak, to wnioski wyciągasz, delikatnie mówiąc, zdumiewające.
> A to wszystko, co tak ładnie powycinałaś z mojego postu, to się
> właśnie wychowywanie nazywa.
Nie, to co wycięłam, opisałam krótko "a moje dalsze wyjaśnienia olałoby
cienkim sikiem".
2-3 latki nie są głupie i jeśli wiedzą, że mogą łatwo wygrać przy dość niskim
nakładzie sił (tu: histeria tak długo, aż mamusia zmięknie i w końcu kupi
cukierka), to nie widzą potrzeby słuchania moralitetów. Albo inaczej -
niektóre słuchają moralitetów i słuchają mamusi. Inne nie.
U Ciebie wychowanie (w kwestii nie/kupowania pierdółek) to negocjacje i
rozmowy. Skoro daje to efekty, to super - takich metod się trzymaj. Robiłam
dokładnie tak samo w przypadku córki i też zdawało egzamin. W przypadku syna
musiałam wypracować inne metody wychowawcze odnośnie kupowania pierdółek,
ponieważ poprzednie okazały się nieskuteczne. Proste? Proste.
> Ale wycięte dość dobrze obrazuje
> tezę, że kupuję każdego kolejnego cukierka i 154 laleczkę.
Ja nie mówię, że Ty kupujesz.
Ja mówię, że u mnie tak by to się właśnie kończyło (gdybym ustępowała, a
potem próbowała tłumaczyć czy negocjować). A coraz cześciej nie kończy się -
syn sukcesywnie uczy się, że nie ma sensu robić scen, bo jeśli powiedziałam
"nie kupię", to nie kupię i już. Co nijak nie znaczy, że nigdy nie kupuję mu
cukiereczków czy innych pierdółek i nie ma on wsparcia ze strony najbliższych
:->
> Bo ja dla odmiany stosuję dość prostą zasadę rozmawiania z dziećmi.
No popatrz. A ja się w ogóle do nich nie odzywam :->
Szkoda, ze nie zwróciłaś uwagi na jedną uwagę, którą napisałam - są dzieci, z
którymi NIE DA się rozmawiać i negocjować. A w każdym razie nie przynosi to
oczekiwanych skutków, bo dzieci te nie przyjmują żadnych argumentów. W takiej
sytuacji lepiej, bo skuteczniej, jest po prostu zaprzestać negocjacji i
skończyć temat nie zważając na kolejne próby wejścia na głowę. Wybacz, ale
nie jestem mamą, która daje się tyranizować własnym dzieciom w imię ... No
właśnie? W imię czego?
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
405. Data: 2005-03-02 22:25:15
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Agnieszka pisze:
> A nie, 4-latka nie wypożyczam. Trzeba się było zdecydować
> trochę wcześniej.
Wcześniej to bym nawet nie proponowała.
Aż tak złośliwa nie jestem.
> Zanim się dowiedział, że rodzice i tak olewają,
> to on też się wczuwać nie będzie.
A tego zdania to niestety nie rozumiem.
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
406. Data: 2005-03-02 22:31:01
Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Użytkownik "agi-(-fghfgh-)" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:d051qk$64s$1@news.onet.pl...
> Niebiosa strzezcie nas od jedynych wlasciwych rozwiazan.
> Nie jest- juz samo to, ze tylko na tej grupie, podczas tej jednej
> dyskusji masz oponentów w stosunku do tej tezy - o tym swiadczy.
> Powód drugi- rodzice sa rózni, dzieci równiez. Oznacza to, ze proces
> wychowawczy przebiega w roznych rodzinach zupelnie inaczej, wiecej- nie
> ma prawa przebiega identycznie - a Ty proponujesz 'jedyne wlasciwe
> wyjscie' w sposobie karania, zeby wyjsc z twarza z sytuacji.
> Na marginesie- dla kogo ma to byc honorowe? Dla rodzica? Dla
> upokarzanego w ten sposób dziecka?
> pzdr
> agi
Mów mi Don Kichot ;)
Pozdrawiam,
Radek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
407. Data: 2005-03-02 22:42:02
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Radek napisał(a):
> Mów mi Don Kichot ;)
A Aga to Dulcynea czy Sancho Pansa? ;)
pzdr
agi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
408. Data: 2005-03-02 22:42:46
Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Użytkownik "Nixe" <n...@f...peel> napisał w wiadomości
news:d05e82$jpb$1@news.onet.pl...
>
> > Tak, to co napisałaś bardzo ładnie komponuje się z ogólnym
> > przesłaniem, że dziecko ma zawsze wsparcie ze strony najbliższych.
>
> A z czego wnioskujesz, że moje dziecko nie ma wsparcia ze strony
> najbliższych?
Z tego: Jedyny sposób, to kompletny brak zainteresowania.
Brak zainteresowania w moim systemie wartości nie jest równoznaczny
ze wsparciem. Tak tak, wiem, zły system wartości mam.
> Z tego, że nie daję mu wejść mi na głowę?
> Jeśli tak, to wnioski wyciągasz, delikatnie mówiąc, zdumiewające.
>
> > A to wszystko, co tak ładnie powycinałaś z mojego postu, to się
> > właśnie wychowywanie nazywa.
>
> Nie, to co wycięłam, opisałam krótko "a moje dalsze wyjaśnienia olałoby
> cienkim sikiem".
Czy jesteś w stanie zrobić coś, czego nie olewa? Bo że tłumaczenia
olewa to już wiem.
> 2-3 latki nie są głupie i jeśli wiedzą, że mogą łatwo wygrać przy dość niskim
> nakładzie sił (tu: histeria tak długo, aż mamusia zmięknie i w końcu kupi
> cukierka), to nie widzą potrzeby słuchania moralitetów. Albo inaczej -
> niektóre słuchają moralitetów i słuchają mamusi. Inne nie.
Ile razy napisałam, że do histerii nie dopuszczam? Żadne z moich dzieci
nie próbuje niczego wygrywać histerią. Zwłaszcza przy jednoczesnym
olewaniu moralitetów. No chyba że długością moralitetu doprowadzam
je do histerii... a to już mi się kilka razy prawie udało ;-)
> U Ciebie wychowanie (w kwestii nie/kupowania pierdółek) to negocjacje i
> rozmowy. Skoro daje to efekty, to super - takich metod się trzymaj. Robiłam
> dokładnie tak samo w przypadku córki i też zdawało egzamin. W przypadku syna
> musiałam wypracować inne metody wychowawcze odnośnie kupowania pierdółek,
> ponieważ poprzednie okazały się nieskuteczne. Proste? Proste.
>
> > Ale wycięte dość dobrze obrazuje
> > tezę, że kupuję każdego kolejnego cukierka i 154 laleczkę.
>
> Ja nie mówię, że Ty kupujesz.
> Ja mówię, że u mnie tak by to się właśnie kończyło (gdybym ustępowała, a
> potem próbowała tłumaczyć czy negocjować). A coraz cześciej nie kończy się -
> syn sukcesywnie uczy się, że nie ma sensu robić scen, bo jeśli powiedziałam
> "nie kupię", to nie kupię i już. Co nijak nie znaczy, że nigdy nie kupuję mu
> cukiereczków czy innych pierdółek i nie ma on wsparcia ze strony najbliższych
> :->
Na szczęście moja pięcioletnia córka może już sama poruszać się po
sklepie bez robienia scen. Coraz częściej z własnymi pieniędzmi,
które musi racjonalnie (po policzeniu przez brata) wydać. Przynajmniej
jak wyda wszystko co ma na jedną pierdółkę albo na 3 czekolady, to
nie robi scen, że nie ma na coś innego, bo musiałaby sama sobie
się rzucać. A potem jeszcze sama sobie tłumaczyć dlaczego nie kupi...
>
> > Bo ja dla odmiany stosuję dość prostą zasadę rozmawiania z dziećmi.
>
> No popatrz. A ja się w ogóle do nich nie odzywam :->
> Szkoda, ze nie zwróciłaś uwagi na jedną uwagę, którą napisałam - są dzieci, z
> którymi NIE DA się rozmawiać i negocjować. A w każdym razie nie przynosi to
> oczekiwanych skutków, bo dzieci te nie przyjmują żadnych argumentów. W takiej
> sytuacji lepiej, bo skuteczniej, jest po prostu zaprzestać negocjacji i
> skończyć temat nie zważając na kolejne próby wejścia na głowę. Wybacz, ale
> nie jestem mamą, która daje się tyranizować własnym dzieciom w imię ... No
> właśnie? W imię czego?
Próbuję zrozumieć, ale naprawdę nie wiem jak... Czy te dzieci wyrastają
z "niedawaniasię" rozmawiać? Kiedyś zaczynają przyjmować argumenty?
Kiedy? Rozumiem, że nie jak mają 2-3-4 lata. A jak mają 6 lat i muszą
pójść do obowiązkowej zerówki? A potem jak mają 7 lat i idą do jeszcze
bardziej obowiązkowej szkoły? Czy wtedy też należy zaprzestać negocjacji?
I czy to na pewno będzie "mama, która nie daje się tyranizować"?
No a w drugą stronę, jeżeli z 6-latkiem można porozmawiać, to dlaczego
nie z 5-latkiem? Dlaczego nie z 4-latkiem? Kiedy zaczyna się proces
socjalizacji małego dziecka?
No dobrze, w sumie, to możesz nawet nie odpowiadać, bo powoli
znowu zaczyna się rozwijać flejm, który do niczego nie prowadzi.
Bo prawda jest taka, że i tak nikt nikogo nie przekona, fosa za głęboka.
Pozdrawiam,
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
409. Data: 2005-03-02 22:43:47
Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Użytkownik "agi-(-fghfgh-)" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:d05f91$i2f$1@news.onet.pl...
> Radek napisał(a):
>
> > Mów mi Don Kichot ;)
>
>
> A Aga to Dulcynea czy Sancho Pansa? ;)
Lwica... ;-)
Pozdrawiam,
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
410. Data: 2005-03-02 22:53:05
Temat: Re: Do idealnych rodziców!Agnieszka napisał(a):
>>
>>A Aga to Dulcynea czy Sancho Pansa? ;)
>
>
> Lwica... ;-)
Eeee do konwencji mi nie pasuje - lwy drewna nie baldzo ... ( te
wiatraki wiatraki... ) ;)
pzdr
agi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |