Data: 2006-04-10 10:50:49
Temat: Re: Do przemyślenia II
Od: "jangr" <j...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marcin 'Cooler' Kuliński" <m...@p...gazeta.blah> napisał
w wiadomości news:e1danh$8e0$2@inews.gazeta.pl...
> j...@n...pl pisze:
>> Co by to bylo jakbysmy powielali slowa cioci z imienin...:))) i to w
>> sferze zdrowia...
> Przeciez dokladnie to wlasnie robisz. Farmaceuci to oszusci, leki sa
> trujace, lekarze przekupni, a ludzie - glupi. Bo tak.
Czasami, kolego zdarzy Ci się napisać prawdę.
Dodajmy jeszcze takie małe słówko: "CZASAMI".
Moja teściowa zmarła po 10 dniach pobytu w szpitalu, bo zastosowany
antybiotyk nie działał na "ten" typ bakterii. Niestety pan ordynator (sam
doglądał ten przypadek) musiał gdzieś "upchnąć" ten antybiotyk,
który mu wciśnięto na oddział. Wiadomo, dlaczego i przez kogo.
Na wszelkie sugestie rodziny był zupełnie głuchy. Był to ortopeda,
który niestety z bardzo wielką trudnością się poruszał, bo miał
wielkie problemy z kręgosłupem (!).
Niestety teściowa nie była na DO, a na wielokrotne
przekonywanie jej była bardzo odporna. Nie i już.
Na kilka dni przed śmiercią wreszcie się zdeklarowała, że jak wyjdzie,
to ją zastosuje. Nie miała okazji bo zmarła.
Drugi przypadek sprzed kilku lat. Już go opisywałem.
Doznałem zatrucia pokarmowego. Głównym objawem
były wprost niesłychane zawroty głowy.
Poszedłem do lekarza rodzinnego.
W poczekalni czekałem długo i kiedy już miałem
wchodzić chciał się wepchać pan w ciemnym garniturze,
w krawacie i z wielką skórzaną teczką. Doszło do pyskówki
i na szczęście jednak wszedłem pierwszy. Wiadomo, kto to był.
Pani "doktor" wypisała mi kilka medykamentów,
w tym jakiś drogi lek pomimo, że wyraźnie zastrzegłem,
że nie mam pieniędzy.
Dopiero w aptece przy odbiorze okazało się, że jeden z nich
kosztuje ok. 50,- złotych.
Po przyjściu do domu i przeczytaniu załączonej ulotki okazało się,
że zostałem przez panią "doktor" nabity w butelkę, zrobiony
w rurę, trąbę, lub co kto sobie chce.
Pani wypisała mi tani lek działający przeciw zawrotom (chyba 50 tabl),
i bardzo drogi też na to samo, ale ten z kolei MIAŁ ZACZĄĆ DZIAŁAĆ
DOPIERO PO OK. 10 DNIACH. To jakaś kpina, żart?
Zatrucie mija po 2 - 3 dniach bez śladu.
Oczywiście nie zużyłem ani jednej tabletki. Powinienem iść i jej
rzucić ten "lek" w gębę. To jest normalne chamstwo.
Tego nie zrobiłem, bo pomyślałem, że to i tak nic nie da.
Pani "doktor" takie pieniądze robi na tym procederze, że nic
by to nie dało. Kupiłem sobie spokój za 50,- złotych nie idąc
z pretensjami. Na drugi raz będę jeszcze bardziej ostrożny.
Tak się składa, że sam mam w rodzinie sześciu lekarzy,
ale cóż z tego. To, co się dzieje wygląda nieciekawie.
Pozdrawiam,
jangr.
|