« poprzedni wątek | następny wątek » |
251. Data: 2003-01-24 13:03:28
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...In article <b0rch1$ake$1@news.onet.pl>, a...@n...onet.pl says...
> Według mnie trudno jest oceniać negatywnie kogo tylko dlatego
> że jest niemiały, że jest introwertykiem, że nie lubi kontaktów
> z obcymi bo nie potrafi,
To ja tylko dodam, ze generalnie jestem raczej ekstrawertykiem i latwo
nawiazuje kontakty, ale pod warunkiem ze mam na to ochote, jestem w
humorze i akurat osoba z ktora sie mam kontaktowac mi odpowiada.
:) :)
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
252. Data: 2003-01-24 13:05:18
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...In article <b0rcjh$8iu$1@absinth.dialog.net.pl>, m...@i...pl
says...
> a naprawdę nie sądzę żeby familia Słockich uciekała z dzikim krzykiem i
> zapowiedzią mordu w oczach jak ktoś poza zwyczajowym powitaniem zechce
> zamienić kilka obojetnych zdań z nimi
Hehe, nie uciekamy z krzykiem. Jesli sie to nawet zdarza, a generalnie
sie nie zdarza to zbywam takiego delikwenta krotkim "tak" albo "nie"
albo "spadaj pan" w zaleznosci od tekstu na wejsciu :)
I na tym dialog sie konczy :), wiec poza zwrotami grzecznosciowymi
raczej wymiany slow nie ma.
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
253. Data: 2003-01-24 13:10:38
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...In article <3...@p...onet.pl>, a...@p...onet.pl
says...
> > > sasiad i jego rodzina ) na rzecz osoby nieznanej sobie i dziecku- jest ta
> > > minimalizacja ryzyka.
> >
> > Agi, dla mnie (nas) to zadna minimalizacja ryzyka. Po prostu tak
> > rozumujemy. Czy inseminacja, czy sasiad - to po prostu to samo.
>
> Usiluje znalezc adekwatny przyklad taki jaki nie urazi nikogo.
> Dziewczyna ubrana w minispodniczke nie jest winna gwaltu.
> Ale jest róznica czy w tej miniowie pojdzie ulica oswietlona, miedzy
> ludzmi, czy ciemnym parkiem gdzie zwyczajowo przesiaduja rózne typy.
Takie porownanie to wracajac do naszego nieszczesnego dziecka z
sasiadem, znalezienie mu _specjalnie_ nietolerancyjnych, fobicznych
znajomych, i rozpowiedzenie im ze ma innego biologicznego ojca.
To o czym dyskutujemy to w przyadku tej mozliwosci gwaltu taka sytuacja,
kiedy idziesz normalnie ulica, a tu nagle zjawia sie tne gwalciciel, a
gdzies w oddali widac kogos o kim wiesz ze moze Ci pomoc. I biegniesz do
niego krzyczac pomocy, a tamten wychodzi Ci na przeciw.
Tak jak uniknac tego gwalciciela w okolicy nie sposob, tak potencjalnego
niebezpieczenastwa dla dziecka rowniez. I powiesz mi ze gdyby nie ta
krotka spodniczka, to moze by akurat nie wyskoczyl. Ale jaka masz
pewnosc czy niebieska bluzka ktora ta kobieta miala, czy oczko w
rajstopach bardziej go nie podniecilo niz ta mini spodnica? Tego nie
wiesz. Szczegolnie przed faktem.
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
254. Data: 2003-01-24 13:13:56
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Użytkownik AsiaS <a...@n...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:b0r8tn$209$...@n...onet.pl...
> Och nie, uogólniłaś, nie pisałam o tym że społeczeństwo nie wpłynie na
moje
> dziecko, przecież to byłoby śmieszne. Mówimy o konkretnym zagadnieniu:
> czy to że spałam z sąsiadem czy nie może wypłynąć z zewnątrz tego
> otoczenia. Z którym jednak nie mamy kontaktu.
(ciach)
> Wiesz, w środowisku gdzie ludzie nie rozpoznają się po twarzy nawet, co
dopiero
> mówić o imieniu czy powiązaniach wyjście sprawy o której wiedzą trzy
osoby,
> wszystkie niezainteresowane rozpowiadaniem jest troche paranoicznym
myśleniem.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że automatycznie i bez
zastanowienia przenosisz swoją sytuację blokowo-sasiedzką na układy wokół
przyszłego tytułowego dziecka sąsiada. A skąd wiesz, czy _tam_ sąsiedzi nie
utrzymują ze sobą bliskich kontaktów, a przynajmniej nie rozpoznają się
świetnie (tak jak u mnie w moim 12-pietrowym mrówkowcu, w którym po 4 latach
mieszkania znam połowę sąsiadów)? Że nie plotkują jedni o drugich przy
swoich dzieciach? A jeśli tam tak jest i dziecko urodzi się kropla w kroplę
podobne do sąsiada?
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
255. Data: 2003-01-24 13:14:14
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...In article <b0rd3u$mkg$1@inews1.gazeta.pl>, j...@N...gazeta.pl says...
> Jakub Słocki <j...@s...net.nospam> napisał(a):
>
> > Sasiadow nie poznaje. Nie wiem kto mieszka u mnie w bloku, a kto jest
> > tylko gosciem u kogos. I nie mam ochoty poznac.
>
> O rany, to gdzie Ty mieszkasz?! Ja wiem, że mój przypadek jako osoby
> mieszkającej w czymś w rodzaju komuny jest wybitnie niereprezentatywny, ale
[ ciach opis ]
Dla mnie to rzeczywiscie prawie komuna.
Po prostu nikt nam sie "nie spodobal" :) a ci ktorzy akurat sie podobali
sie wyprowadzili (wynajmowali mieszkanie vis a vis).
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
256. Data: 2003-01-24 13:16:34
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...> Ale skoro można przynajmniej częśc zagrożeń wyeliminować, to dlaczego
> tego nie zrobić?
mozna. W kazdym przypadku.
> Tym się różni, że dziecku adoptowanemu można w miarę wcześnie tłumaczyć,
> że jest adoptowane i przeżywa mniejszy szok później. Dziecku z probówki
> można wyjasnic jak dojrzeje do tego momentu dlaczego tak się stało. A
> dziecko z sąsiadem jest jakby inna kategorią - mamusia się puściła z
> sąsiadem i dla ukrycie wszystkiego tatuś się zgodził na takie
> rozwiązanie.
ciagle sie czepiamy tego sąsiada...
co by zmieniło - dla ciebie - gdyby to była pula genetyczna rodziny meza?
Ja juz wyjasnilam ze nie widze roznicy w "wadze" wyjasniania dziecku w jaki
sposob przyszlo na swiat. Bo dlaczego przyszlo bedzie oczywiste od
poczatku - bo rodzice sie kochali.
Pa
iwcia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
257. Data: 2003-01-24 13:16:34
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...In article <b0rd8e$n38$1@inews1.gazeta.pl>, j...@N...gazeta.pl says...
> Jakub Słocki <j...@s...net.nospam> napisał(a):
>
> > Tak samo jak nie mam 100% pewnosci ze Emilka, ktora o ile wiem jest moim
> > biologicznym dzieckiem, nie zechce sie mnie kiedys wyrzec. Ale jestem
> > przekonany ze potrafie byc dla niej takim rodzicem, ze tego nie zrobi.
>
> Wiesz, domy starców są pełne ludzi, którzy kiedyś myśleli dokładnie tak samo.
I dlatego pisze ze nie mam 100% pewnosci :)
Poza tym i tak nie doczekam domu starcow. Przekrece sie znacznie
wczesniej :(
Co prawda nie chce wywolywac dyskusji na temat domu starcow, ale uwazam
je za calkiem racjonalne, i w momencie kiedy sobie z codziennym zyciem
bym nie radzil bylbym jak najbardziej za.
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
258. Data: 2003-01-24 13:16:45
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...Użytkownik "boniedydy"
> Wszystko byłoby w porz?dku
OK
> gdyby nie to, że automatycznie i bez
> zastanowienia przenosisz swoj? sytuację blokowo-sasiedzk? na układy wokół
> przyszłego tytułowego dziecka s?siada. A sk?d wiesz, czy _tam_ s?siedzi
Nie mogę z oczywistych powodów pisać o całym świecie dlatego opisuję nasz
przyklad. A to dlatego ze na początku zaznaczylam
że nie jest to wyjście dobre dla wszystkich,
ale są sytuacje kiedy jednak takie wyjście jest lepsze. I jako przykład podałam
nas, choć mam nadzieje ze do tego nie bedzie musiało dojść.
--
Pozdrawiam
Asia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
259. Data: 2003-01-24 13:19:05
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
AsiaS wrote:
> Z góry wiadomo ze obraz będzie zniekształcony nie tylko dlatego
> że rozmówca ma własne doświadczenia które się nie pokrywają
> z poprzednikiem ale także dlatego że poslugiwanie się jedynie słowami
> i to okrojonymi w stosunku do obcej osoby utrudniają zrozumienie
> jeśli się nie ma przynajmniej pozytywno-ciekawego nastawienia.
> Negatywne praktycznie to wyklucza. Nie mówiąc o tym
> że epitety wykluczają nie tylko rozmowę ale rozmówcę.
Ale wystarczy juz tylko obojetno-poznawcze.
Epitetów staram sie z zalozenia nie uzywac. Za reszte rozmówców reczyc
nie moge ;)
> A czemu? Miło się z Tobą rozmawia:)
I wzajemnie :)
> > Tylko, ze ja nie zakladam, ze bede
> > potrafila- a Kuba owszem ( chyba, ze zle zrozumialam jego slowa ).
> O ile go znam;) myślę że źle odebrałaś.
Nie. On to potwierdzil lagodzac juz tylko nieco swoja wypowiedz ( i
czyniac ja juz nieco bardziej realistyczna a nie na wyrost ).
> > Dla mnie usuniecie znanej i potencjalnie
> > przez to groznej dla przyszlosci osoby z tej lamiglowki ( sasiada wraz z
> > jego rodzina ) na rzecz osoby nieznanej sobie i dziecku- jest ta
> > minimalizacja ryzyka.
> Cóż, dla mnie to nie tak. A jak sie zapatrujesz na sprawę tej kobiety -dawczyni?
Dokladnie tak samo.
Obce jajeczko i próba zaplodnienia mnie- tak.
Adopcja- tak.
Osoba noszaca przez 9 miesiecy moje dziecko pod sercem - nie. ( z pelna
swiadomoscia pisze _moje_ )
Znajoma, osoba z bliskiego otoczenia, obarczona w dodatku rodzina-
noszaca moje dziecko pod sercem- tym bardziej nie.
Za duze prawdopodobienstwo komplikacji uczuciowo-emocjonalnych u
wszystkich zainteresowanych stron.
pzdr
agi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
260. Data: 2003-01-24 13:19:11
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Użytkownik Jojo <m...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> >
> imo nieznajomi sąsiedzi, pracownicy sklepów i opiekuni z piaskownicy się
nie
> kwalifikują na bliższych znajomych, u mnie zresztą też
Pracownicy sklepów to jeszcze nie rozumiem, ale dlaczego nieznajomi sąsiedzi
sie z definicji nie kwalifikują?? Współczuję sąsiadów
Ja miałam nieznajomych, a teraz mam już znajomych sąsiadów i świetnie się
kwalifikują na przyjaciół.
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |