Data: 2004-04-15 13:07:40
Temat: Re: Dziecko i strach
Od: "jbaskab" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:c5lisc$t3$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "jbaskab" <j...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:c5k8i1$d2r$2@nemesis.news.tpi.pl...
>
> To co napisalas daje pewien obraz szpitala,
> minowicie personel na sile stara sie ograniczyc i uwalić emocje rodziny
> zwiazane z choroba - sami tego nie wytrzymuja w nadmiarze?
> Klimat szpitala nie jest przyjemny...
> Duch
Nie Duchu,
Ja myślę, ze problemem jest to, ze lekarze nie traktuja rodziców jak
partnerów tylko jak wrogów. Jak kogoś kto im przeszkadza w leczeniu bo
przeżywa, wymaga i kontroluje. I nie działa wg. ksiazek ale według serca.
Ten cholerny autorytet zbudowany na wiedzy podrecznikowej i latach praktyki
powoduje, że lekceważą odczucia pacjentów. Dla niech to nie jest "pacjent z
cukrzycą pierwszego typu" tylko "cukrzyca pierwszego typu". I najgorsze jest
to, że ten autorytet daje im klapki na oczy i uszy. Nie słysza i nie widzą
racji rodzica.
Powiem Ci coś.
Wczoraj wieczorem wydawało sie że mama zaakceptowała sytuację, była
pogodniejsza, dziecko
brykało. Namówiłam ją aby się nie bała porozmawiać z lekarzem o zmniejszeniu
diety małej. Dziecko nie chce jesc, a cukry ma ciagle za wysokie. A je
wiecej niz normalnie w domu.
Efekt?
Ordynatorka stanowczo powiedziała ze mala musi jeść, bo rośnie. Jeden,
jedyny
argument. Więc cukry są ciagle koło 300, małej dalej wpychane są posiłki i
dostaje dodatkowe iniekcje na zbicie cukru. Blędne koło.
Mama sie buntuje, bo nie widzi w tym sensu, badziej się użala nad córką, bo
uważa że jest
niepotrzebnie kłuta, a ja mam poczucie winy, bo widzę, że dałam fałszywą
nadzieję, wierzac w rozsądek, mimo wszystko, lekarza.
Aska
|