Data: 2009-10-26 09:34:05
Temat: Re: Heteromatrix
Od: "Red art" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chiron" <e...@o...eu> napisał w wiadomości
news:hc2mje$hpb$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Red Art" <r...@t...op.pl> napisał w wiadomości
> news:hc2m94$h45$1@news.onet.pl...
>>
>> Użytkownik "Chiron" <e...@o...eu> napisał w wiadomości
>> news:hc2krg$e0j$1@news.onet.pl...
>>
>>> A tak poważnie- całkiem straciłem nadzieję na jakąkolwiek dyskusję z
>>> nim. Robienie sobie jaj z niego już mnie też nuży- więc nie będę czytał
>>> jego postów.
>> Rozumiem, że masz świadomość tego, że 'robić sobie jaja' w sensie
>> 'ogólnej uciechy', choćby nawet i kosztem kogoś, kto tej uciechy nie ma
>> - ma tu słabą pozycję - bo nawet tych, co mają jakąś uciechę ciężko
>> znaleźć.
>> Sytuacja wyglada jakoś tak: 'Chiron urządza sobie osobistą chorą
>> uciechę kosztem globa, ale też mu się w końcu zrobiło nieśmiesznie".
>
> Nie liczyłem na czyjś poklask- to raz. Dwa- mylisz skutek z przyczyną. To
> nie ja mu bluzgałem- starałem się nadać dyskusji normalne kształty i
> zawsze, jak odpowiadał normalnie (a i tak było) -robiłem to samo. Na tekst
> rodzaju, że lubię jak pies się na mnie wypróżnia- odpowiadałem ironią. Jak
> w końcu 2 razy odpisał coś normalnego- to podkreśliłem to, i odpisałem
> poważnie.
Oki, rozumiem Twoje 'dobre chęci', ale, sam przyznasz, nie jesteś w swoich
postawach specjalnie wytrwały i konsekwentny.
Może po prostu stawiasz dyskutantowi za wysokie wymagania ?
Możesz spokojnie założyć, że glob się nie dopasuje się do swojego
dyskutanta. Cały ciężar pod tym względem musisz przyjąć sam.
Tak w przybliżeniu. Słowo 'ciężar' dobrze tu pasuje.
Hmmm... tak bardziej abstrakcyjnie ... Na swoje potrzeby jakiś czas temu,
w kontakcie z jednym człowiekiem sformułowałem pojęcie 'osobowości
rozwieszonej na zewnątrz'. To pewien opis stanu osoby o specyficznej
konstrukcji, gdzie przy bliższym kontakcie z taką osobą dominują uczucia
np. rozproszenia. Ma się poczucie, że taka osoba nie ma centrum, do którego
można by się odwołać, na którym można by oprzeć dłuższy ciąg wymiany myśli
i 'pogadać jak człowiek z człowiekiem' - uwzględniając w tym mówienie
o sobie nawzajem, bez popadania w niskie tematy/emocje.
Można by to porównać do pomarańczy i arbuza. Jesteśmy przyzwyczajeni
do tego, że ludzie są jak pomarańcze - cały miąższ stanowi osobowość,
w której są umieszczone nieodbiegajace specjalnie od reszty kolorem
twarde pestki. Jest jakaś dość cieńka skórka, która wyznacza wyraźne
granice osobowości, jej poczucie odrębności od świata zewnętrznego.
Wyraźne rozgraniczenie, co jest 'ja', a co jest 'nie-ja'. Pestki stanowią
pewne twardsze elementy osobowości, które leżą jednak w pewnej
odległości i czasem stanowią dla siebie alternatywy, lub stoją w delikatnych
konfliktach, wykazują delikatne sprzeczności. Nazwałbym to
'osobowością typową'. W dyskusji z takim człowiekiem każdy temat,
szczególnie dotyczący 'ja', osobisty, przechodzi przez skórkę, i dość
sprawnie umiejscawia się w pobliżu jakiejś grupy pestek, wymieniają
się one tym tematem i go nie gubią. Taka osobowość będzie chętnie
i bez oporów używała w wypowiedziach słownictwa 'tak, masz rację',
'moim zdaniem', 'wydaje mi się', 'nie jestem pewien ale', 'z tym to się
akurat nie zgodzę, uważam, ze jest inaczej' - co odzwierciedla fakt
przesuwania się zadanego tematu/komunikatu między pestkami, które
go kolektywnie opracowują, jedne z nich są bardziej przez komunikat
pobudzone, inne słabiej. Jest jeszcze dużo neutralnej przestrzeni
w samym miąższu, nawet jak żadna z pestek się z tematem silnie nie
identyfikuje, to może się on rozejść po sokach, czy zalążkach małych
pestek i poczekać na kiedy indziej. Pozostaje jednak w granicach
'ja' i kiedy przez skórkę przenika komunikat zwrotny od 'ja' na zewnątrz,
to 'świat zewnętrzny' ma poczucie, że 'tak, on to powiedział'. Czuje się
odpowiedzialność za komunikat zwrotny, komunikat wydaje się
wiarygodny a treść związana z daną osobą, jej poglądami itp. Czujemy,
z kim rozmawiamy i o czym i czujemy, jakie wynikają z tego konsekwencje
na przyszłość, w jakim kierunku kontynuować rozmowę itp.
Arbuz tym się różni od pomarańczy (w tym modelu ;), że pestki wyraźnie
odbiegają kolorem od miąższu a przestrzeń miąższu jest dużo większa
i mniej zwarta niż w pomarańczy, skórka też (trochę umownie) jest słabiej
zarysowana. "Ja" opiera się tu na małych pestkach, które nie czują
silnej jedności z miąższem a jednocześnie są zbyt małe, by budować
wewnatrz siebie wielowymiarowy model świata i dobrze radzić sobie
z sytuacją 'sprzeczności', 'dylematu', 'niewiedzy'. Pestki są twarde,
sztywne.
Idą więc na uproszczenia. Warto też przyjrzeć się temu, co się dzieje
w przestrzeni miąższu arbuza. Tak jak w pomarańczy - tematy
z zewnątrz przenikają do miąższu i tworzą w nim wtórne obrazy,
które przylegają do pestek słabiej lub silniej. Jednakże 'ja' zbudowane
na prostych pestkach ma problem z obejmowaniem tych obrazów
'sobą', odpowiedzialnością i z przekazywaniem ich do obróbki
'z różnych punktów widzenia'. 'Ja pestkowe' jest skłonne do
przedwczesnego przerwywania procesu obróbki (bezrefleksyjność)
i traktowania półproduktów jako obrazów dalej całkowicie
'zewnętrznych', 'prawdziwych', należących do świata zewnętrznego,
nie do 'ja'. W ten sposób do 'sztywnego ja', 'bezrefleksyjności'
dochodzi element 'projekcji' - czyli traktowanie obrazów przewijających
się w miąższu jako narzuconych z zewnątrz. Można by się zastanowić
skąd się bierze rozmiar miąższu, dlaczego arbuz jest taki duży. To efekt
braku związania przez pestki, ziarna - one nie kontrolują skórki,
nie udaje im się utrzymywać granicy blisko siebie. W ten sposób ziarna
żyją swoim życiem, w którym panują siermiężne i proste zasady podziału
a miąższ żyje swoim np. dość chaotycznie pochłaniając z zewnątrz
za dużo zjawisk, za dużo komunikatów, za słabo je filtrując,
dopuszczajac, by powstawało dużo obrazów szukajacych swojego
miejsca blisko 'pestek', blisko 'ja' i w ten sposób odbieranych jako
ataki na 'ja'. Ta dwoistość 'proste pestki' i 'zachłanny miąższ' skutkują
swoistym sposobem komunikacji arbuza z otoczeniem - dominuje
tu 'postawa prowokacji' - zawsze chce za dużo na raz a jak to
dostanie, to wyciąga skrajnie uproszczone wnioski - i takimi
komunikatami odpowiada 'na zewnątrz'.
Otoczenie zazwyczaj jeśli podejmuje dialog - to właśnie z pestkami
- bo są one jakoś skupione i wyraziste. Ale niestety są prymitywne,
pierwotne. Np. lękowo-seksualno-krwisto-ogniste. Otoczenie jest
skłonne przyjmować tezę 'miąższ nie istnieje', nie zauważa go tak
samo jak sam arbuz ;) Dlatego, że 'komunikacja z miąższem' jest
bardzo nie wprost, dużo mniej konkretna niż z pestkami. Osobiście
mam np. silne wrażenie, że 'komunikaty z miąższu' prawie zawsze
wychodzą w postaci projekcji (przejście przez pestkę). Czasem jest
to słabiej wyraźne, ale czasem bardzo wyraźne. Np. dostajesz
potwierdzenie dla swojego komunikatu ('trafiło') w postaci takiej,
że po kilku postach dyskusji dostajesz swoją tezę, ale jako zarzut
w stosunku do siebie ;).
Z tym nie ma co walczyć, trzeba się zastanowić, czy jest w tym coś
twórczego, rozwojowego dla obu stron - i próbować. Jeśli intencją
jest 'pomóc arbuzowi' to raczej błędem jest 'atak na pestki',
kwestionowanie ich - bo to jest pogłębianie rozbicia osobowości na małe
kawałki. Każdy z nas potrzebuje na czymś oprzeć swoją osobowość.
Jeśli nie będzie innej możliwości - zrobi to na fundamentach
'prymitywnych' i 'negatywnych' (przynajmniej w odczuciu otoczenia).
Ale tego etapu nie da się 'przeskoczyć'. Arbuz będzie się bronił rękami
i nogami, nie dopuści do tego, by coś, co jest już małe stało się jeszcze
mniejsze. I jest to bardzo ZDROWY odruch.
Pomoc powinna imho polegać na tym, by poprawiać komunikację
miąższu z pestkami i próbować znaleźć miejsca, w których
pestki zaczynają kontrolować więcej przestrzeni, niż tylko siebie,
komunikują się ze sobą i odczuwają miąższ jako 'swój', używają go
'świadomie', a nie walczą z nim. Dopóki miąższ jest 'agresywny' pestkom
trudno pójść na takie ryzyko. Dlatego warto głaskać arbuz po głowie
- ale szczerze - żeby w miąższu nie grasowały agresywne obrazy.
Zauważ, że np. glob mówi dużo o wypieraniu emocji - i ma rację.
Dla niego bardzo ważna jest właśnie konfrontacja z emocjami
i trzymanie ich blisko siebie - nawet jeśli są to emocje bardzo trudne,
nieprzyjemne. Ale walczy imho dość dzielnie. Nie daje się 'wypchnąć'.
Stawia sprawę w perspektywie 'jestem atakowany', 'jestem ofiarą',
ale moim zdaniem jest świadom własnej agresji jako odpowiedzi
(mówi 'bronię się') - co wcale nie musiałoby zachodzić. Jest
to w tym wypadku forma, objaw 'brania odpowiedzialności
za agresję'.
Czy to co mówię jest realne - nie wiem ...
Sam spróbuj ocenić ... Gwarancji żadnych nikt tu nie daje,
a rozliczać będzie Bóg ... ;)
|