Data: 2002-04-14 00:27:12
Temat: Re: Homeopatia, biorezonans i inne takie
Od: "borkon" <b...@a...de>
Pokaż wszystkie nagłówki
Czytajac twoj wywod moge stwierdzic, ze sie kiedys bardzo zawiodlas na
homeopatii i z cala furia atakujesz ten dzial medycyny...w Niemczech lekarze
jakos " wierza" w dzialanie homeopatii..i lecza nia..i nastepuja wyleczenia.
Jesli chodzi o naukowe badania skutecznosci lekow homeopatycznych ..to jako
przeciw argument napisze, ze wiele lekow rowniez tych klasycznych nie
potwierdzilo siew owych badaniach a jednak sa stosowane i to skutecznie.
Ale twoj destruktywny impet zapewne tym nie wyhamuje ...i prawde mowiac
wcale mi na tym nie zalerzy...bo jak Bog przykazal..niech kazy smazy sie we
wlasnym piekielku...Tobie wlasnie zostawiam ow przywilej..
Pozdrawiam...borkon
"Jolanta Pers" <j...@u...com.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:a98ub3$qcc$1@news.tpi.pl...
> [Crosspostuję, bo to de facto hurtowe podsumowanie dwóch dyskusji z dwóch
> grup.]
>
> Po pierwsze - to nie jest bynajmniej tak, że potępiam w czambuł wszelkie
> metody alternatywne, holistyczne, czy jak tam je zwał i z definicji
traktuję
> je jako oszustwo. Wszak niejeden skuteczny lek ma swoje korzenie w
medycynie
> ludowej. Uważam jednak, że nadal nie mamy wiarygodnych dowodów
pozwalających
> nam twierdzić z całą pewnością, że taka homeopatia działa. Badań było
sporo,
> wyniki negatywne, a jak się pojawiało coś obiecującego - nie przechodziło
> weryfikacji (jak z badaniami leczenia biegunki w Nigerii - wynik
obiecujący,
> tylko potem okazało się, że dobór do grup nie był losowy, niektórzy z
> pacjentów prawdopodobnie otrzymywali inne leki, rzetelność zbierania
danych
> też pozostawiała wiele do życzenia - nawet nie o to chodzi, że ktoś
próbował
> coś sfałszować, badanie spitolono metodologicznie i tyle). Powtórzę -
nadal
> nie mamy wystarczających danych naukowych pozwalających uznać homeopatię
> jako wiarygodną metodę leczenia, wyniki badań są przeważnie typu "nie
> stwierdza się statystycznie istotnych różnic między homeopatią a placebo".
>
> Gdyby ktoś jednak chciał jeszcze polemizować - naprawdę proszę zwinąć
sobie
> w ciasny rulonik i użyć w charakterze czopka przykłady typu "siostrze męża
> ciotki i sąsiadowi z drugiej klatki pomogło" - z powodów wielokrotnie już
> wymienianych., którymi rzucę krótko dla przypomnienia - placebo,
> spontaniczne remisje, cykliczność wielu chorób, stosowanie innych metod,
> zmiana diety, stylu życia, etc. Zwłaszcza, że np. alergie są rzeczą dość
> tajemniczą, można się uczulać na najdziwniejsze rzeczy, często nie
wiadomo,
> na co ktoś jest uczulony i eliminacja alergenu z otoczenia może wystąpić
na
> drodze czysto przypadkowej.
>
> Ja np. byłam (i pewnie dalej jestem) uczulona na... wodę (czy raczej jakiś
> jej składnik) w pewnej miejscowości w Belgii. Pracowałam w Aachen, zaś
> mieszkałam w Kelmis, takiej wiosce znajdującej się już po belgijskiej
> stronie granicy. Za pierwszym wyjazdem tam nic się nie działo, od drugiego
> zaczęła się heca - każdy kontakt w wodą kranu wywoływał czerwoną, kłującą
> wysypkę w miejscu kontaktu, taką dość oczywistą - umycie twarzy i rąk
> powodowało wysypkę tylko tam. Kij wie, co było w tej wodzie, ale bez
> przesady, Belgia to nie Zambia, do bezpieczeństwa wody można mieć chyba
> niejakie zaufanie, zresztą tylko ja tak reagowałam. A po powrocie do
Polski
> następowało "cudowne ozdrowienie."
>
> (A zresztą odnośnie ciekawych rozważań w kwestii stykania się z różnymi
> substancjami chemicznymi i skutków tychże, to polecam "Katar" Lema.)
>
> Jako argument w rzetelnej dyskusji naprawdę liczą się wyłącznie wynik
badań
> przeprowadzonych na odpowiedniej dużej próbce statystycznej, z zachowaniem
> odpowiednich procedur. Więc jeżeli ktoś nie dysponuje umiejętnościami
> pozwalającymi na znalezienie lepszych argumentów, sugeruję jednak danie
> sobie siana.
>
> Po drugie - cóż, może i nie jest konieczne posiadanie naukowego
wyjaśnienia
> dla jakiejś metody, w przypadku której wykazano jednoznacznie, że działa -
> ale przydałoby się. Tymczasem akceptowalnego wyjaśnienia nie ma. W
przypadku
> homeopatii - cóż, wiadomo, że aktywnej substancji tam nie ma, teoria z
> "pamięcią wody" kłóci się ze wszystkim, co dotąd wiemy, a eksperymentów
> potwierdzających ją nie udało się powtórzyć. Za dużo tam rzeczy niejasnych
i
> wzajemnie sprzecznych. Gdyby uczepić się choćby tej "pamięci wody" - swoją
> drogą, skąd woda "wie" podczas "potentyzacji", że akurat ta substancja
jest
> tą właściwą, skoro w tej wodzie przecież jest cała masa innych substancji
o
> podobnych lub wyższych stężeniach? Podobno homeopatyki są skuteczne tylko
> wtedy, gdy zostały indywidualnie dobrane dla każdego pacjenta, po
gruntownym
> badaniu i wywiadzie - czemu zatem apteki są pełne "leków" homeopatycznych
na
> trądzik, PMS czy nadwagę? To jak to w końcu jest - istnieje jakiś spójny
> system czy nie? Sorry, ale żeby coś zostało uznane za metodę leczniczą, to
> jednak musi trzymać się kupy. A w przypadku biorezonansu to jest póki co
> czysty bełkot, na który może i się złapie pani Józia z Zadupia Dolnego,
ale
> dobrze przygotowany laik- już nie.
>
> Po trzecie - nie ma żadnego systemu nadzoru nad tymi metodami, który
> pozwalałby stwierdzić, że są bezpieczne. Certyfikaty, atesty - to wszystko
> odbywa się w wąskim gronie producentów i użytkowników. Żadna instytucja
> zewnętrzna tego nie kontroluje. Jaką więc możemy mieć pewność, że
> "leczenie" przy użyciu biorezonansu nie ma dalekosiężnych środków
ubocznych?
> Żadnej, bo nikt nie przeprowadził szerokich, obiektywnych badań na ten
> temat. Możemy tylko mieć nadzieję, że operatorzy tego typu sprzętu robią
> wszystko, żeby komuś nie zaszkodzić, bo wtedy pieniążki się skończą, ale
czy
> oni na pewno wiedzą wszystko? Podawane przykłady (przypadek wstrząsu
> anafilaktycznego, trucizna w homeopatyku) wskazują, że to wcale nie musi
być
> bezpieczna zabawa.
>
> Teraz pozwolę sobie nawiązać do tego, co napisał Piotr:
>
> >Z tego, co wiem, to medycyna alternatywna jako taka ma w Niemczech spore
> >znaczenie. Jednak nie jest to dla mnie argument, ze "lekarze" homeopaci
to
> >lekarze.
>
> Otóż właśnie - jak wiadomo, na styku biznesu i medycyny (a takim
> niewątpliwie jest państwowy system lecznictwa) mogą się dziać dziwne
rzeczy,
> czego świetnym przykładem jest fakt, że niemieckie kasy chorych
refundowały
> biorezonans, akupunkturę i aromatoterapię. Tylko, że chyba ta zabawa ma
się
> ku końcowi - wiadomo, że jak w systemie lecznictwa jest nadmiar forsy, to
> nic nie stoi na przeszkodzie, żeby refundować choćby terapię słuchaniem
płyt
> Britney Spears, ale kiedy zachodzi konieczność zaciśnięcia pasa, następuje
> brutalny odstrzał metod wątpliwych i to się właśnie zaczęło - biorezonansu
> już nie refunduje się z powodu braku dowodów na jego skuteczność, i to w
> Niemczech, jego ojczyźnie.
>
> Co do lekarzy stosujących metody alternatywne - istnieje wiele powodów,
dla
> których lekarze skłaniają się ku takowym. Rozczarowanie skutecznością
> tradycyjnych metod, chęć wypróbowania czegoś nowego, cały holistyczny
aspekt
> tych systemów - i oczywiście forsa. Naturalne jest, że jak mieszkający w
M2
> lekarz Paweł widzi, że lekarz Gaweł, z wizytówką "homeopata", buduje
willę
> z basenem, to w końcu może schować sceptycyzm do kieszeni.. ;-) Cóż, prawo
> rynku u progu Ery Wodnika - jak pacjent chce, żeby nad nim machać
> wahadełkiem, to czemu nie. W końcu babka Wańkowicza też kazała swoim
> pacjentom łykać leki na rozstajnych drogach przy wschodzie słońca.
(Chodziło
> o to, żeby na czczo.)
>
> >Moge od razu uzyc argumentu amerykanskiego. Podeszli tam do sprawy
> >ze swoim pragmatyzmem i rozpoczeli rzadowy program zakrojony na szeroka
> >skale, ktory ma ocenic, czy stosowanie medycyny alternatywnej ma sens.
> >Miedzy innymi sprawdzaja homeopatie. Jak beda wyniki, to na pewno o nich
> >uslyszymy.
>
> Zgadza się. FDA się trochę wkurzyło i są silne naciski, żeby wreszcie
zrobić
> z tym porządek - choćby z powodu obowiązującego zakazu sprzedawania leków,
> których skuteczność nie została udowodniona i konieczności lepszej ochrony
> konsumentów. Miejmy nadzieję, że jakieś ciekawe wyniki się pojawią, ale to
> jest kwestia lat.
>
> Póki co jednak - oczywiście każdy robi, jak uważa, jak mu świecowanie uszu
> metodą Indian Hopi pomaga, to czemu nie, ale każdy powinien sobie
> przynajmniej zdawać sprawę z tego, że te metody nie zostały zweryfikowane
i
> uznane, a każda dziedzina puszczona na żywioł, a zarazem potencjalnie
> zyskowna oraz umożliwiająca niekłopotliwe skubanie ludzi, którzy wydadzą
> ostatnie pieniądze w nadziei na poprawę stanu zdrowia swojego lub swoich
> bliskich, przyciąga wszelkiej maści oszukaństwo w ilościach nieziemskich.
>
> I to już naprawdę mój ostatni głos w tej dyskusji (czy raczej dwóch
> dyskusjach), bo w najbliższych dniach czeka mnie mnóstwo pracy i raczej
nie
> będę w stanie udzielać się na newsach - dziękuję wszystkim, którzy się
> wypowiedzieli.
>
> JoP
> --
> j...@m...pl j...@u...com.pl
> http://www.sf.magazyn.pl
>
>
>
|