Data: 2002-07-06 13:21:39
Temat: Re: Homoseksualizm nie jest chorobą?
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Kis Smis"
> Czy komoseksualizm jest dysfunkcją popędu seksualnego? No chyba tak skoro
> poped seksualny służy do rozmanażania, a nie da się rozmnożyć z osobnikiem
> tej samej płci.
A można wstrzelić coś z socjobiologii?
Owszem, popęd seksualny służy do rozmnażania, ale nie znaczy to, że
bezwzględnie wszyscy muszą się rozmnażać.
W rozmnażaniu chodzi o przekazaniu swoich genów przyszłym pokoleniom,
prawda? A jeżeli kuzyni mają te same geny, co ja, to pomagając kuzynom w
odchowaniu odpowiednio licznego potomstwa, też inwestuję w swoje geny. To
zjawisko jest powszechne w przyrodzie, nazwano je altruizmem krewniaczym.
Homoseksualiści w wielu kulturach mieli wielkie znaczenie - na Syberii, w
Ameryce obejmowali funkcje szamanów, w Europie często zostawali księżmi
(choć oczywiście nie zdradzali się ze swoimi skłonnościami). Wiadomo, że
taka osoba na odpowiednim stanowisku może pomóc rodzinie (i zwykle pomaga).
Homoseksualizm występuje też i u innych gatunków zwierząt - Konrad Lorezn
opisywał go u jakiegoś gatunku kaczek albo gęsi, nie pamiętam szczegółów.
chodziło o to, że hierarchia w stadzie opierała sie na sile fizycznej pary,
a że samice były sporo słabsze od samców, to para samców windowała się na
sam szczyt. Potem już samce stanowiące homoseksualną parę dopuszczały do
siebie wybraną samicę, by też mieć potomstwo (bo w końcu o to ich genom
chodziło:))
Jakbym miał z czymś porównywać homoseksualizm, to z anemią sierpowatą - niby
choroba, ale uzasadnienie ma. I to istotne, bo chroni przed malarią. Taki i
homoseksualizm, zabiera coś na jednym polu, ale daje w innym.
Aha, i jeszcze jedno. U gatunków społecznych stosunki seksualne wybitnie
wzmacniają więzi społeczne. Zwłaszcza, gdy chodzi o utrzymanie rodziny, a
wokół jest wielu potencjalnych rywali i wiele okazji do zdrad. Ale to nie
jedyne pole. Przychodzi mi do głowy jeden przykład. Słynny święty hufiec
tebański prezentował nadzwyczajne morale i wyszkolenie dzięki temu, że
weterani dobierali sobie młodych rekrutów za partnerów seksualnych i
szkolili ich, i troszczyli się o nich. Takie pary kochanków w boju wspierały
się skuteczniej niż zwykli towarzysze broni. Tłumaczyć to na język
socjobiologii można w ten sposób, że lepsze wojsko lepiej chroni rodziny
żołnierzy.
pozdrowienia
Mefisto
|