Data: 2010-09-16 06:41:55
Temat: Re: Jak? Co? Dlaczego?
Od: zażółcony <z...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
news:i6q4i1$8sh$1@news.onet.pl...
>> Pewna Pani terapeutka w ramach terapii małżeńskiej powiedziała coś
>> takiego:
>> jeśli spotyja nas coś złego ze strony drugiej osoby - dla tej równowagi
>> właśnie
>> powinniśmy 'oddać', a jedynie zmniejszyć siłę. Nie proponowała
>> 'wystawiać drugiego policzka'. Ot - zestawienie idei z praktyką.
> Albo coś pomyliłeś- albo nie zrozumiałem. Możesz dokładniej?
Postawa cierpiętnicza nie posuwa spraw naprzód, powoduje, że
trwa chora gra kat-ofiara.
Generalnie chodziło o to, że ludzie w związkach, dla dobra tych związków
mają prawo do odwetu - bo to czasem jest najlepsza droga do tego, by
rozładować skumulowane po jednej stronie krzywdy.
Mówiąc inaczej: jeśli do krzywdziciela nie dociera, że krzywdzi, że bardzo
krzywdzi (jest to sytuacja wbrew pozorom w sytuacjach kryzysów/konfliktów
chyba dość powszechna, przynajmniej w takiej postaci: wiem, że krzywdzę,
ale umyka mi mechanika, detale, poczucie odpowiedzialności, nie odczuwam
tego tak, jak druga strona, uważam, że przesadza, że mnie ogranicza itp),
to strona krzywdzona ma prawo zadać ból podobny do tego, który sama
odczuwa. Czasami jest to jedyna możliwa forma przełamania blokady
komunikacyjnej, kompletnego braku wzajemnego zrozumienia. Caczynamy więc
od podsawowej próby 'przedstawienia' pewnej podstawy: jak to boli.
Żeby jednak nie doszło do eskalacji - należy zachować zasadę 'bólu
mniejszego'.
Na zasadzie 'dobro oddajemy z nawiązką, zło oddajemy powściągliwie'.
W ten sposób strona skrzywdzona może próbować połączyć
ze sobą dwa bardzo trudne zadania: rozładowanie własnego poczucia
krzywdy i przełamanie braku zrozumienia, wyznaczenia granic
odpowiedzialności
za cierpienie odczuwane w związku z drugą osobą.
Cóż, naprawianie związków idzie w wielkich bólach.
Wydaje mi się też, że zasadę tę należy umieszczać w szerszym kontekście.
Ma ona największy sens jeśli jest wpierw jakiś cel nadrzędny, perspektywa
dla związku.Wspólny cel naprawy i przynajmniej tyle druga strona powinna
rozumieć, godzić się na to. Jeśli tego nie ma, czyli są poranione strony i
brak
widoków/chęci na lepsze - to lepiej dać sobie spokój. Wycofać się i uciekać,
gdzie pieprz rośnie, już bez żadnych odwetów.
|