Data: 2004-06-23 19:14:44
Temat: Re: Jak okreslic wlasne potrzeby?
Od: "Natalia" <k...@p...do_not_type_it.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "* kachna *" <k...@p...fm> napisał w wiadomości >
Powiedzialabym nawet, ze im mniej wazny problem, tym bardziej
> denerwujaca bylo dla mnie moja wlasna reakcja. Wiedzialam, ze bede
> miala z tym problem i denerwowalam sie na zapas. Glupie, co? :(
ehe.. :) wiem coś o tym ;)
ale w sumie piszesz w czasie przeszłym, czyli już to minęło?
> Doskonale rozumiem, zrobilam to samo - poszlam tam, gdzie najlatwiej
> bylo mi zdac, potem rzucilam, wybralam co innego i tez odstawilam....
> Mniej wiecej w tym samym czasie przezylam pare nieudanych zwiazkow
> a w koncu zamknelam sie przed swiatem. Praca, jakies usystematyzowane
> zajecia dodatkowe i tyle. No, paru bliskich znajomych, ktorzy wytrwali,
> bo staralam sie nie zadreczac ich swoja osoba. Powroty do wynajmowanych
> mieszkan.. Trwalo to pare lat. :( Caly czas bylam swiadoma, ze cos jest
> nie tak - moi rowiesnicy ukladali sobie zycie, szli naprzod, a ja utkwilam
> gdzies ... pomiedzy czasami. Zloscilam sie na siebie, na swoja
bezsilnosc...
> denerwowalam sie tak bardzo, ze czasem wlosy wypadaly mi garsciami,
> a najgorsze, ze bylam wiecznie tym wszystkim/soba zmeczona...
> Myslalam "tak, powinnam to zrobic, ale musze odpoczac"...
> Wspominam ten okres bardzo czarno. W koncu cos sie zmienilo,
> poszlam do jakiejs jednej szkoly, poznalam nowych ludzi, a ze dobrze
> mi szlo, wiec poczulam, ze nie jestem taka totalnie do niczego...
> Potem mialam nawrot, gdy okazalo sie, ze ukonczona szkola nic nie
> zmienila - nie udalo mi sie zmienic pracy... Na szczescie niedlugo potem
> poszlam sobie do kolejnej szkoly, znow nowi ludzie, nowe "osiagniecia"...
> Zaczelam troche wierzyc w siebie. W tym wszystkim jakis kawalek
> problemu polega na tym, ze jesli przyjaciele chwala, to normalny czlowiek
> przyjmuje to za dobra monete, ja uwazalam, ze sa po prostu mili.
> Dlatego w moim przypadku bardzo pomocna okazala sie opinia "obcych".
> A potem juz jakos poszlo, wrocilam do swiata zywych.
> ... Nie wiem, co z tego sobie potrafisz wyobrazic, ale opisuje, zebys
> wiedziala, z czego usiluje wyciagnac swoja kolezanke...
> Ale znow czuje sie bezsilna - to chyba najgorsze uczucie!
wow, co za hostoria, pocieszająca nieco, z happy endem ;)
aż nie odważyłam się jej "przyciąć"
co do twojej koleżanki, to nie wiem co radzić, (sobie nie umiem poradzić, a
będę radzić innym?)
ale widzę że pyzol mądrze gada o tym
> Wiesz, ja mam 40 lat. Te najgorsze chwile to byl okres ~po25 roku zycia.
> Bardzo ich zaluje, nie wykorzystalam najlepszych lat, jakie czlowiek ma
> do dyspozycji. Teraz jestem w dwojnasob łasa na zycie, na ludzi,
> na emocje... na wszystko co moze mnie spotkać dobrego.
pomyśl ile fajnego jeszcze przed tobą!! ;))
tyle do odkrycia, wypróbowania... można na to spojrzeć optymistycznie :))
> Wydaje mi sie, ze ktos, kto czegos takiego nie doswiadczyl,
> nie potrafi zrozumiec, nie bedzie umial pomoc.
>
> Ale moze jakos sie uda :-))
> ka
napewno, wierzę w to ;)
właściwie to tobie już się udało, nie?
> ... Ja wciaz mam problem z waznymi i mniej waznymi decyzjami,
> tyle ze teraz juz mnie to tak nie stresuje.... I jakos idzie. :)
ważne decyzje zawsze stwarzają trochę problemów, nawet dla "trzeźwo"
myślącej osoby ;) ważne, że pozbyłaś się tego stresu
:))
pozdrowienia
natalia
|