Data: 2004-05-19 23:13:14
Temat: Re: Jak radzicie sobie z matczyna nadopiekunczoscia ??
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Aneta w news:c8fak6$4oo$1@inews.gazeta.pl:
> Rozwiązanie kompromisowe to dwa wyjazdy; z rodzicami i na obóz.
To nie jest rozwiązanie kompromisowe, jeśli matka czuje,
że dzieciak nie powinien jechać. W żaden sposób ten Twój
'kompromis' nie załatwia tego problemu.
> Mało wiemy o dziecku, któremu projektujemy wakacje.
Nie projektujemy temu dziecku, rozmawiamy ogólnie.
Ta mama nie pytała czy ma puścić dzieciaka.
> Oczywistością jest natomiast fakt, że przodem gówniarz, stara za nim.
Oczywistością jest ten fakt jako ogólna zasada.
W wypadku wyjazdu 8-latka nie jest wcale pewne,
czy to byłoby dla niego korzystne.
A w każdym razie: czy korzyści są tak wielkie,
by pominąć ryzyko oraz pominąć mamowe nerwy.
> Nie NA PEWNO i nie ZAWSZE obawy matki są bezpodstawne.
> Jednak jeśli stara nie zacznie ich od początku racjonalizować, synek
> może NIGDY nie być gotowy do dodjęcia pracy, zawarcia małżeństwa,
> itd., i to nie tylko w jej odczuciach, lecz- na jego nieszczęście-w
> rzeczywistości. Aneta
No tak. Bardzo logiczne. Nawet jeśli obawy nie są bezpodstawne,
to matka ma je zracjonalizować i dzieciaka puścić. Na przykład
po to, żeby samą siebie wytresować na wypadek ewentualnych
przyszłych zapędów do ograniczania :(
Wiesz, wygląda na to, że się nie dogadamy.
Ja, mówiąc tu o matce, mam na myśli kogoś normalnego,
myślącego i czującego. Ty najwyraźniej mówisz o jakiejś
histeryczce, która nie ma problemu z tym, czy ma puścić 8-latka,
tylko czy ma puścić dziecko w ogóle, obojętne w jakim wieku.
Owszem, takie się zdarzają, jak również zdarzają się odchylone
w drugą stronę, które najchętniej wysłałyby i 5-latka po to,
żeby mieć trochę spokoju i czasu dla siebie, ale ja nie mówiłam
o skrajnych przypadkach.
A swoją drogą popatrz: Tytusowi się dopisujesz w innym poście,
że dzieciaki potrzebują żywego człowieka, a nie Matki Polki
(z czym się w 100 % zgadzam) a kiedy ja się wypowiedziałam,
że uczucia matki też trzeba wziąć pod uwagę, to zaserwowałaś
mi złośliwy komentarz:
"Naturalnie, że gówniarz dla mamusi, a nie odwrotnie"
Ten "żywy człowiek" nie ma prawa Twoim zdaniem uznać,
że akurat taki wyjazd dzieciaka nie jest warty jej wielodniowego
zamartwiania się, skoro ona może zapewnić mu inne atrakcje, wcale
nie gorsze, a na samodzielne wyjazdy wypuszczać nieco później.
Tak nawiasem - być może inaczej definiujemy Matkę Polkę.
Ja uważam że MP właśnie by puściła, bo jest zawsze "dzielna"
i zawsze z tyłu. MP się nie zamartwia, MP jest "postępowa"
i "mądra" tym co wyczyta w kolorowych czasopismach
oraz mądrych podręcznikach - a tam jej na pewno napiszą, że
dziecko musi się jak najwcześniej usamodzielniać.
* Natek
|