Data: 2009-11-03 14:15:53
Temat: Re: Jaka matka taka córka?
Od: Józefinka <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 3 Lis, 14:23, Janusz Wiszniewski <s...@a...pl> wrote:
> Józefinka pisze:
>
> > Czy to właśnie domniemana moja pustka i bylejakość pcha Cię, by
> > odpisywać mi raz po raz? :)
> > Czy wyłącznie niezdrowa ciekawość?
>
> Dlaczego niezdrowa? A co, chora jesteś?
>
> > Owszem, Covey zostawił we mnie kilka zasad, które udało mi sie z
> > trudem wdrożyć w życie.
> > Jednak nie biorę jako dorobk jako materiału do kontemplacji nad sensem
>
> Kotuś, kontemplacja to, z polskiego na nasze, po prostu obserwacja i nie
> bardzo chyba można 'kontemplować nad sensem'.
>
> > wyższym nienamacalnym - jak Ty zapewne byś się spodziewał jako
> > filozof. Jego zasady są bardzo normalne, proste, życiowe nie ma imo w
> > nich
> > materiału na zbyteczne górnolotnie nic nie dające rozprawianie.
> > W nich nie ma niezrozumiałości a wręcz przeciwnie jest jasny dla
> > wszystkich konstruktywny przekaz, który jeśli zastosować w miarę
> > najlepszych intencji to na prawdę ułatwia życie. Cała reszta, o
> > której nie będę wspominać a, którą zapewne "znawcy" wychwycą została u
> > Freuda. W bardziej elokwentny sposób Ci tego nie wyjaśnię, skończyłam
> > tyko zawodówkę. Michał sporo wie na ten temat a i przekaz nie będzie
> > tak ubogi.
>
> Pytałem o konkrety, ale dobra, zostawmy już to, bo faktycznie robi się z
> tego jakaś masakra.
> --
> Pozdrawiam,
> Janusz Wiszniewski
Wiesz Januszu co powoduje, że rozumiemy sie tak dobrze?
Oboje pragniemy tego samego, mianowicie nadnormatywnego podniecenia
wszystkich zmysłów.
Naturalnie nie po to by powodować nimi w sypialni, bo jesteśmy
wystarczająco
zmysłowi i kochliwi.
Potrzebujemy stale tego żaru w umyśle by nas nosił w egzystencji -
często szarej i przeciętnej.
Po to by chciało sie rano wstać, po pracy w uniesieniu nim wrócić do
domu a potem
napawać się nią na dobranoc.
Hmm... smutna ta kolej rzeczy, że to całe uniesienie kończy się zanim
sie nią człowiek rozsmakuje - osobiście bardzo mnie to smuci. Gdyby to
zależało ode mnie do celebrowała bym każdy dzień, dotyk, spojrzenie,
uśmiech, wspólna przygodę, radość - jak ten pierwszy raz. Niestety
życie jest inne i nie zawsze, albo prawie wcale nie mamy
tego czego pragniemy. Coś w nas pęka .. czasem jednostronnie i nawet
doraźne świętowania nie są odświętne. Co więcej podejrzewam, ze gdyby
dobry los ofiarował nam(takim jak my) zmierzenie sie z upragnioną
rzeczywistością(naturalnie adekwatnie do osobistych oczekiwań),
przerosła by ona nas niepomiernie. Okazało by się zapewne, ze jak to
mówi mądra kiega ; "nie wprzęgajcie osła i konia w jedno jarzmo bo
obydwoje cierpią" Oto tak.
Covey... cudów w sercu nie czyni, ale pomaga racjonalnie myśleć ...
wrócić na uczęszczany stabilny stary tor, naprostować kurs wpierw
obrany i szybciej wolniej zmierzać do ostatecznej stacji zwanej-
rodzinny grobowiec z włoskiego marmuru. :-/
--
jilett lirycznie
|