witek pisze:

> Na pewno parowy jest zdrowszy, chociaż prądu ciągnie kilkakrotnie
> więcej, niż ultradźwiękowy. Z parowego wydostaje się tylko para wodna
> plus ew. olejki, a z ultradźwiękowego wszystko, co jest w wodzie
> rozpuszczone (kamień) i co się w niej zalęgło (bakterie, grzybki).

Dobry nawilzacz ultradzwiekowy bedzie posiada :
- filtr wody
- funkcje podgrzewania wody (wlacza sie podgrzewanie, a po zapaleniu
odpowiedniej lampki mozna rozpoczac rozpylanie... lub wczesniej, ale na
wlasne ryzyko)

> W każdym bądź razie, jeśli woda stoi w pojemniku kilka dni, względnie
> pojemnik nie jest regularnie dezynfekowany, to taka np. legionella ma
> idealne warunki do rozwoju.

Potwierdzam.

> No i ten pył kamienny na wszystkich meblach.

Na wszystkich moze nie, ale na niektorych powierzchniach rzeczywiscie...

> Mój nawilżacz ultradźwiękowy już parę lat leży w piwnicy. Na szczęście
> dzieci już duże a w domu ostatnio nie jest bardzo sucho, więc nie mam
> potrzeby używania, ale jak bym miał kupić dzisiaj, to bym wybrał parowy.

Wstyd sie przyznac, ale moj wypasiony nawilzacz ultradzwiekowy (z
podgrzewaniem wody, filtrem, higrostatem) rowniez lezy odlogiem... tylko
jeden sezon byl uzywany, a tak to wole wywiesic pranie albo powiesic
mokra szmate na grzejniku :)

W.