Data: 2008-12-16 23:41:13
Temat: Re: Jeszcze raz - "Muszę zabijać aby przeżyć ..."
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 17 Dec 2008 00:26:48 +0100, Redart napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:hjx8avolmfx4.1t0whl7dc23lh.dlg@40tude.net...
>
>>> rozpoznanym we wczesnej fazie. Na tym etapie rozwoju nowotwór nie
>>> zagrażał
>>> życiu pacjentów, dlatego chcieli oni odwlec w czasie operację i
>>> obciążającą
>>> chemioterapię. Chorzy pozostawali jednak pod kontrolą lekarzy, którzy
>
>> A powaznie: przypomniało mi się, jak kiedyś brat stryjeczny mojego męża,
>> przyszły ginekolog, syn świetnego wrocławskiego chirurga, z radością
>> przedstawił ojcu świeżo wymyślony przez siebie temat pracy
>> specjalizacyjnej: "Wpływ ciąży na rozwój nowotworu szyjki macicy u
>> kobiet... coś tam cos tam" - twierdząc, że jest w stanie wykazać, iż ciąża
>> ma hamować rozwój tegoż... Jego ojciec, o mało apopleksją nie trafiony,
>> zwymyślał go: "Jakże ty, przyszły lekarz, zgromadzisz materiał
>> doświadczalny do tej pracy?! Przecież nie pozostawisz tych kobiet samym
>> sobie wobec raka - ty masz je leczyć, a nie robić badania, czy umrą, czy
>> nie!!!".
>>
>> To jest moja odpowiedź na ten artykuł...
>
> Chyba czegoś nie kumam. Czynisz zarzut badaczom, że nie pojechali
> od razu z chemioterapią, w dodatku wbrew woli pacjentów ?
Gdzies jest napisane, że sami się zgłosili charytatywnie, jako króliki? -
pieniądze robią wiele, na pewno dla tych ludzi. Niemożliwe, aby narażali
się za darmo. A i gdyby nawet, to lekarz nie powinien skorzystać.
> Jakiś mur
> kompletny tu widzę ale może czegoś nie kumam.
Czynię zarzut lekarzom, że narazili pacjentów na najpierw tylko ewentualny,
a potem faktyczny rozwój choroby. Nie pisze się tu o ich końcowym
absolutnym wyleczeniu, a co dalej się z nimi dzieje teraz? Ilu umarło z
powodu przestoju w leczeniu? -
entliczek-pentliczek-czerwony-guziczek-teeeeego-jeee
eeeszcze-niewienikt-niewienikt.
"(...)Pozostali pacjenci (grupa kontrolna) żyli tak samo jak przed
rozpoznaniem choroby. Po roku okazało się, że stan zdrowia tych ostatnich
wyraźnie się pogorszył (wskaźnik PSA podwyższył się o 6 proc.), i musieli
przejść operację usunięcia prostaty oraz chemioterapię. (...)"
To niedopuszczalne w zawodzie lekarza, kiedy ze świadomością zagrożenia
życia pacjenta podejmuje tego typu ryzyko. Niezależnie od stanowiska
pacjenta. O postawę lekarza mi chodzi.
>
> I zacytuję jeszcze raz:
> "Intrygujące jest to, że zmiana trybu życia może
MOŻE! I nic więcej.
> przynieść takie same efekty
> jak najsilniejsze znane obecnie leki" - skomentował wyniki badań z udziałem
> chorych na raka prostaty genetyk Christopher Haqq, który razem z dr. Onishem
> prowadził badania.
>
> i jeszcze
>
> "Powtórnie wykonane testy pokazały, jakie zmiany w genach spowodowała zmiana
> odżywiania i aktywności fizycznej. Otóż okazało się, że uaktywniła ona 48
> genów odpowiedzialnych za ochronę przed rozwojem nowotworów. Z kolei 453
> geny zwiększające u ludzi zdrowych ryzyko zachorowania, a u chorych
> przyspieszające postęp choroby - wyciszyły się. I to zaledwie w trzy
> miesiące, tyle bowiem trwał eksperyment."
> (...)
Ale dalej już nie badano...
|