Data: 2015-10-10 13:20:01
Temat: Re: Kastrowanie kobiet polskich
Od: krys <w...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
FEniks wrote:
> W dniu 2015-10-10 o 10:33, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>>
>>>> Bo się realia zmieniają, także warunki życia, więc niektóre sprawy,
>>>>>>> kiedyś niewidoczne lub mniej widoczne, teraz wyłażą przy różnych
>>>>>>> okazjach na światło dzienne. Niegdysiejszy ojciec miał w dupie, że
>>>>>>> żona nosi ciężkie siaty z zakupami na czwarte piętro, a dzisiejszemu
>>>>>>> jego synowi nie chce się opony zmienić, kiedy żona jest w potrzebie.
>>>>>>> Ludzie też się zmieniają, owszem, owszem, ale nie aż znowu tak
>>>>>>> bardzo, tylko powierzchownie.
>>>>>>
>>>>>> Serio masz takie doświadczenia?
>>>>>
>>>>> Z zepsutym samochodem? Nie, to Ty je masz.
>>>>
>>>> Insunuujesz.
>>>
>>> To nie Ty przytoczyłaś to zdarzenie z samochodem? A, to przepraszam.
>>
>> Zdarzenie przytoczyłam. Ale to Ty uznałaś, ze to moje doświadczenie.
>
> Obserwacja (u innych także) też jest jakimś doświadczeniem. Ja się z
> czymś podobnym nie spotkałam.
Aha. Mogłaś więc tak od razu. Zaraz po pytaniu o doświadczenia.
>
>
>>>>>> Prezecież to mnie szokuje postawa meza wobec żony, nie Ciebie.
>>>>>
>>>>> Mnie nie szokuje? A gdzie tak napisałam?
>>>>
>>>> No przecież uznałaś za "nic takiego".
>>>
>>> Cytacik poproszę.
>>
>> Nie chce mi się grzebać w początkach dyskusji z Tobą.
>> Gdybym tak nie odebrała Twojej wypowiedzi, nie byłoby tego wątku.
>
> Pomogę. Nigdzie czegoś podobnego nie zasugerowałam nawet. Na Twoją
> opowieść jedynie zapytałam:
> "I uważasz, że to obecnie norma lub coś powszechnego w związkach
> małżeńskich?"
> Dalej uznałam takie zachowanie wręcz za "brak szacunku i pomiatanie żoną."
> Na pewno to pamiętasz.
Pamiętam. Odebrałam to j.w.
>
>> Wolę marudzić, nia być cool, trędi i happi, bez wzgledu na to, co dzieje
>> się dookoła.
>
> Nikt nie broni wybrać jednej ze skrajności.
> Można jednak mieć odrobinę rozsądku i zachować balans w ocenie sytuacji.
Nie mozna być trochę w ciąży.
>
>>> Zdarza mi się. Ba! Mam nawet paskudnego sąsiada trzydziestoparolatka,
>>> który niemal codziennie drze mordę na żonę (z wzajemnością). Od jakiegoś
>>> czasu w ogóle już z nimi nie rozmawiam. Zdawkowe "dzień dobry" i to
>>> wszystko.
>>
>> Czyli jednak się zadajesz.
>
> Nie miałam wpływu na wybór sąsiadów. I żałuję tego bardzo.
> Obserwację jakąś na ich podstawie mam, ale nie przenoszę jej na obraz
> całego pokolenia.
Po co więc wtręty - "nie zadaję się z takimi"?
>
>> Oczywiscie, ze nie norma. Tyle, że w moim pokoleniu takie relacje były
>> marginesem nie były powodem do chwalenia się, a dziś coraz częściej nie
>> budzą zdziwienia i są uznawane za normę.
>
> Nie wiem przez kogo są uznawane za normę. Może przez niebieskiego, coś
> takiego wtrącił w tym wątku.
Niebieski to akurat był po tej samej stronie normy co ja XL i byc moze
Chiron.
> No i miałam wrażenie, że Ty uznajesz to za
> coś powszechnego. JA - nie.
Widać mamy inne doświadczenia. Ja nie widziałam powszechnie w starszych
pokoleniach pomiatania żonami i mania ich w dupie. Wręcz przeciwnie.
A owszem - schamienie obyczajów uważam za powszechne, dlatego bardzo mnie
cieszą te okruchy, które pozostają.
--
J
|