| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-04-23 20:15:46
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...Pyzol wrote:
> - trwale zwiazki polegaja m.in.na ciaglym wzajemnym "docieraniu sie", coraz
> bardziej doglebnym poznawaniu, wchodzeniu w j e d n o. W dodatku, nasz
> kultura jakby owa jednosc zalecala, traktowala jako glowny owego zwiazku
> cel, kierunek, w ktorym sie i d z i e, bo to , niby ma byc zwiazku istota.
Nie wydaje mi sie aby nasza kultura zalecała jakąś stuprocentową jedność
przekonań. Właściwie każda sytuacja wymaga od nas nie tyle kompromisu,
co chwilowego wyrzeczenia się swoich poglądów na rzecz ustalenia
wspólnej definicji sytuacji. Tak więc ludzie "dotarci" to tacy, którzy
potrafią odpuścić, a nie tacy którzy za wszelką cenę zmieniają siebie
lub innych.
> Czy klotnie nie rozpoczynaja sie w momencie, kiedy w subiektywnym ( choc
> najczesciej zupelnie nieuswiadomionym) odbiorze zagrozona jest ta sfera
> prywatnosci, ktorej sie dzielic z innymi n i e d a?
Nigdy ale to niegdy nie dzielimy się w pełni prywatnością. Czasem
zakładamy odpowiednie maski, a potem rozpaczliwie ich bronimy. Czasem
trudno sobie uświadomić, że broni się urojeń... czyż nie?
> Klotnia jest aktem werbalnym,
Nie zgadzam się. Różnica między kłótnią a dyskusją przechodzi na
poziomie ogólnie pojetej komunikacji niewerbalnej (parajęzyk i te sprawy)
> "Postaraj sie mnie zrozumiec" - mowi jedna strona i - sila rzeczy - s a m
> a ujawnia coraz wieksze obszary swojej prywatnosci, choc wlasciwie nie
> ujawnia nic, bo to nieujawialne slowami. Druga strona "wie coraz wiecej",
> coraz wiecej "rozumie", a nie rozumie nic, bo tutaj nie ma absolutnie nic
> do zrozumienia.
No bo broni uparcie tej swojej maski, czyli nic nie rozumie. Wydaje mi
się że jednostki z pewnym doświadczeniem zyciowym potrafią krytycznie
podchodzić do siebie.
> W kazdym czlowieku jest c o s, co jest tylko jego, nie przekazywalne,
> niepodzielne, niewyrazalne slowami. Zwiazek, to nie tylko "docieranie sie"
> intelektualne ( czyli to, ktore mozna ustalic werbalnie), a nawet chyba -
> przede wszystkim nie to. Dlatego przypuszczam, ze w ogromnej ilosci sytuacji
> konfliktowych, owa zalecana r o z m o w a nie tylko nic nie wyjasnia,
> ale poglebia swiadomosc, ze to drugie "ma cos, czego nie chce dac (
> "ukrywa") , wiec do dupy z takim zwiazkiem".
Dojrzalosc w pewnym momencie polega na wyzbyciu się prywatności, Fajnie
to opisał E. Ericsson. Nieumiejętność dawania pewnej częsci prywatności
i rozumienia czyjejś autonomii jest po prostu kwestią niedojrzałości
psychicznej. Ta umiejętnośc ma się kształtować na etapie wczesnej
dorosłości.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że istotnie - dzisiaj wielu ludzi ma z tym
problemy. Czego się spodziewać po otoczeniu, które (O ZGROZO!) czerpie
wzorce kulturowe z Big Brother'a, baru czy innej podobnej chamówy, ucząc
się, że ludzi się używa, a rzeczy kocha (a czemu nie odwrotnie?).
> Slowa bardzo ograniczaja, z mety zamykaja w klatke wolnosc - i te
> przyrodzona i te, ktora wywoluje kreatywnosc, powodujac niezbedne do
> zapobiegania marazmu, zmiany.
A stosując wyłącznie komunikacje niewerbalną rozwiniesz się?
>
> Ludzie twierdza, ze"chca byc rozumiani". Czyzby? Na czym, wlasciwie, owo
> "zrozumienie" niby ma polegac?
Ludzie chcą żeby zawsze tylko im przyznawać rację.
Nieumiejętnośc przyznania sie do błędu też jest cechą niedojrzałości i
dziecięcego egoizmu.
--
_________________Linux_registred_user_#352462_______
_____________
|In the world without walls and fences | www.wikipedia.org |
|Who needs Windows and Gates? | :-) |
----------------------------------------------------
-------------
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-04-23 20:44:56
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...
"Marcin Maj" <j...@o...pl> wrote in message
news:c6btha$6hb$1@news.onet.pl...
> Nie wydaje mi sie aby nasza kultura zalecała jakąś stuprocentową jedność
> przekonań.
Nie przekonania mam na mysli, ale obszar niewerbowalny, ktory czesto, za
wszelka cene probujemy zwerbalizowac. Kiedy ludzi roznia przekonania, to w
sumie latwo odkryc przyczyne klotni i nietrudno jest wypracowac narzedzia,
aby roznice pogladow nie doprowadzaly do awantur.
Tak więc ludzie "dotarci" to tacy, którzy
> potrafią odpuścić, a nie tacy którzy za wszelką cenę zmieniają siebie
> lub innych.
Dokladnie.
> > Klotnia jest aktem werbalnym,
>
> Nie zgadzam się. Różnica między kłótnią a dyskusją przechodzi na
> poziomie ogólnie pojetej komunikacji niewerbalnej (parajęzyk i te sprawy)
Masz racje. Zignorowalam ten "drobny" fakt:)
> No bo broni uparcie tej swojej maski, czyli nic nie rozumie.
Czy ta maska, to na pewno jest wykreowana przez "maskowicza" ( jak
sugerujesz)
czy raczej gombrowiczowska geba?
>
> Ludzie chcą żeby zawsze tylko im przyznawać rację.
Tak wlasnie wydaje mi sie,ze owo "zrozumienie" ma polegac na akceptacji, ba!
czasami nawet podziwie. Tyle,ze nie dodalabym tutaj "zawsze". Mnie osobiscie
to wkurzaja ci, ktorzy sie ze mna zawsze zgadzaja. Nie ufam im.
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-04-24 06:43:39
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...Pyzol wrote:
>>Nie wydaje mi sie aby nasza kultura zalecała jakąś stuprocentową jedność
>>przekonań.
>
>
> Nie przekonania mam na mysli, ale obszar niewerbowalny, ktory czesto, za
> wszelka cene probujemy zwerbalizowac. Kiedy ludzi roznia przekonania, to w
> sumie latwo odkryc przyczyne klotni i nietrudno jest wypracowac narzedzia,
> aby roznice pogladow nie doprowadzaly do awantur.
Nie bardzo rozumiem. Masz na myśli jakąś niezgodność niewerbalną?
Właściwie to fakt, że czasem nie trzeba nawet różnicy poglądów aby
doszło do kłótni, bo nie raz widziałem przypadki jak ludzie kłócili się
mając to same stanowsiko.
Mimo wszystko jednak wolałbym mówić o niwłaściwym używaniu sygnałów
niewerbalnych, a nie o jakiejś "niezgodności obszaru niewerb.". Wiesz,
chodzi o ścisłość. Może teaz się czepiam i wyciągam złe wnieski. Jeśli
tak to prosze zwrócić mi uwagę. :-)
>>Nie zgadzam się. Różnica między kłótnią a dyskusją przechodzi na
>>poziomie ogólnie pojetej komunikacji niewerbalnej (parajęzyk i te sprawy)
>
>
> Masz racje. Zignorowalam ten "drobny" fakt:)
Czyli wszystko jasne :-)
>>No bo broni uparcie tej swojej maski, czyli nic nie rozumie.
>
>
> Czy ta maska, to na pewno jest wykreowana przez "maskowicza" ( jak
> sugerujesz)
> czy raczej gombrowiczowska geba?
Nie mieszałbym literatury gombrowicza z prawdziwą psychologią. Mam tu na
myśli maski opisywane np. przez Goffmana (nie jestem pewny czy nazwisko
pisze się przez dwa f, ale chyba tak).
Chodzi o to że człowiek:
- przekazuje coś
- wywołuje wrażenia
Często chcemy wywołać pewne wrażenie w celach instrumentalnych, po
pewnym czasie ożemy stać się bardzo szczerymi odtwórcami ról i bardzo
mocno wierzyć w słuszność przekonań, które chętnie obalilibyśmy w innej
sytuacji, grając inną rolę.
o taką maskę mi chodzi.
>
>>Ludzie chcą żeby zawsze tylko im przyznawać rację.
>
>
> Tak wlasnie wydaje mi sie,ze owo "zrozumienie" ma polegac na akceptacji, ba!
> czasami nawet podziwie. Tyle,ze nie dodalabym tutaj "zawsze". Mnie osobiscie
> to wkurzaja ci, ktorzy sie ze mna zawsze zgadzaja. Nie ufam im.
Wierz mi, ja nie zawsze bede sie z tobą zgadzał. Z czasem robie się
wredny :-)
--
_________________Linux_registred_user_#352462_______
_____________
|In the world without walls and fences | www.wikipedia.org |
|Who needs Windows and Gates? | :-) |
----------------------------------------------------
-------------
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |