Data: 2010-02-21 00:38:13
Temat: Re: Kochajmy dewocjonalia.
Od: "Jakub A. Krzewicki" <e...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
sobota, 20 lutego 2010 16:05. carbon entity 'sweet.graa`l''
<s...@i...pl> contaminated pl.sci.psychologia with the following
letter:
> Użytkownik "Jakub A. Krzewicki" <e...@p...onet.pl> napisał
>>
>> ROTFL Ostatni mutazylita ;)
>> Quite curious... przysporzyłeś mi sporo dobrego humoru.
> :o) Brat, a kto to jest "mutazylita" ? :o/
Mutazylici
Sama nazwa ruchu pochodzi od wystąpienia Wasila ibn Aty i jego słów
skierowanych do ortodoksji ?ja odrywam się od was?(ana mutazila minkun).
Istotą sporu, jaki rozpętał ten myśliciel, był charakter atrybutów boskich.
Bóg, zgodnie z nauką Mahometa, określony był 99 imionami, oznaczającymi
Jego naturę. Ortodoksi uważali owe imiona za cechy Boga, Jemu właściwe i
stanowiące z Nim samym jedność. Natomiast wszelkie atrybuty ziemskie są
stwarzane przez Boga, a więc od Niego zależne. Temu właśnie rozdźwiękowi
sprzeciwił się Wasil ibn Ata. Uznał, iż skoro atrybuty ziemskie pochodzą od
Boga, nie ma podstaw do uważania atrybutów boskich za współwieczne
Allahowi. Imiona boskie miałyby być wyłącznie tworem ludzkiej myśli, nie
miałyby samoistnego charakteru, a tylko czasowo-myślny, będąc całkowicie
uzależnionymi od ludzkich umysłów. Co więcej, stanowią dowód na słabość
umysłu ludzkiego w procesie poznawania Boga, ponieważ rozum nie mogąc
wniknąć w Jego naturę, musi używać własnych, niezdarnych konstrukcji, by
móc pojąć, czym On mniej więcej jest.
To wszystko przywołuje na myśl platońską naukę o ideach i późniejszy spór o
uniwersalia. Zastosowana przez Wasila ibn Atę metodologia miała już typowy
filozoficzny charakter, z której wynikały dość radykalne konsekwencje ?
jeśli imiona boskie są wyłącznie tworami ludzkich umysłów, to i sam Koran,
rzekomo współwieczny z Bogiem, jako ?słowo recytowane? jest jedynie efektem
myśli ludzkiej, a więc został stworzony w czasie. Będąc wytworem umysłu
jest podatny na krytykę, zawiera błędy i nie ma tak boskiego charakteru,
jak się początkowo wydawało. Dlatego właśnie należy wobec niego stosować
krytyczną myśl, i poddawać go obróbce intelektualnej. To zaś, co z rozumem
jest sprzeczne, należy tłumaczyć alegorycznie. Jednocześnie mutazylici nie
kwestionowali świętości Koranu, podkreślali tylko jego przekazanie przez
Boga w czasie i nadanie mu zrozumiałej dla człowieka, nieboskiej formy.
Poza tym najbardziej znanymi zagadnieniem, jaki poruszył Wasil ibn Ata, jest
kwestia predestynacji. Wytknął islamowi niekonsekwencje, jaką była z jednej
strony nieskończona moc Allaha, którego wola z góry przesądza o losach
każdego człowieka (co by znaczyło m.in. tyle, że nasze zbawienie lub
potępienie jest już faktem, który tylko czeka, żeby się dokonać), a
obowiązkiem poddania się woli bożej z drugiej ? muslimin znaczy
?uległy?(woli boskiej). Należy więc przydać człowiekowi wolną wolę, by mógł
samodzielnie zasłużyć na zbawienie.
http://www.arabia.pl/content/view/282262/2/
Tylko z pozycji mutazylickich jakakolwiek reforma w islamie jest możliwa,
problem w tym, że od czasu, gdy z jakiś mniej więcej tysiąc lat temu wyszły
z łask ortodoksów, wyznaje je marginalna mniejszość. Szybkiego masowego
powrotu do tych pozycji raczej nie wróżę, islam wykoleił się na inne,
nie-oświeceniowe i nie-humanistyczne tory.
>> Zakochany w niej Apollo dał jej dar widzenia przyszłości, jednak Kasandra
>> nie odwzajemniła jego miłości. Rozgoryczony rzucił na nią klątwę,
>> sprawiając, że nikt nie wierzył w jej przepowiednie.
> Niewdzięczny albo tylko niecierpliwy :o)
Przecież ja nie rzucę klątwy na D. tylko z powodu, że jak dotąd nie stara
się zauważyć, że ją kocham ;)
> Hmm..., prorocy Izraela też wieszczyli często nieszczęście.
> Kto wie, ile zapożyczyli od kasandry, a ile nie :o)
Przeca to samo. Rozgoryczony Jahwe rzucił na Córę Syjonu klątwę sprawiając,
że Am Israel nie wierzył w słowa swoich proroków albo czasem nawet wkurzony
ich zabijał.
>> No pewnie, że praktykuję. Shaolin i Baguazhang tutaj:
>> http://www.gongfu.com.pl/
> Dzieki. A czy już kogoś pobiłeś ? :o/
A po co? Tradycyjne kung-fu to nie jest sportowe wushu. Tu nie chodzi o
rywalizację, ale o kultywowanie dobrego zdrowia ciała i umysłu oraz o naukę
obrony przed napastnikiem. Zawody lei-tai to margines całego ruchu
związanego z tą sztuką walki, startują tam ludzie ambitni, którzy szukają
ujścia dla swojej dumy, nie wszyscy uczniowie tego potrzebują jako
sprawdzianu umiejętności, większość unika taniego rozgłosu i uczy się dla
siebie.
Tutaj masz coś niecoś więcej o duchu prawdziwych sztuk walki:
http://www.neijia.net/neijia/kwon_35.html
> Jak słysze szachy i karty, to jeszcze bardziej kocham Buddę.:o)
> Masz może jakiegoś linka ? :o/
No stamtąd przecież pochodzą te gry: szachy, karty, kości, parcheesi. Może
nie wszystkie były już jerdnocześnie rozwinięte w czasach Sidharthy
Gautamy, ale z pewnością grał w niektóre z nich. Zanim został Buddą, to dla
własnej przyjemności i pewnie na jakieś pieniadze, a po oświeceniu pewnie
także, ale niehazardowo i ze świeckimi uczniami (nie mnichami, którzy
dostali odeń kategoryczny zakaz uprawiania takich gier) w celu pokazania im
pewnych słabości w opanowaniu przez nich umysłu --- jak wiadomo, takie
nieprzejrzystości i niezręczności łacno wychodzą w ograniczeniach
jakościowych stylu gry, zasię lekcja w przebraniu rozrywki łatwiejsza jest
do przełknięcia niż podana jako gorsza pigułka. Stąd zresztą ponoć wywodzi
się popularna w Tybecie (równie co u nas Tarot) wyrocznia Mo, oparta na
okrągłych (sic!) kartach do gry z tamtej kultury i epoki.
>> Słitaśne ;)
> :o) Nie wydaje Ci się, że Bułat jest trochę podobny do królika Bagsa ? :o)
(^o^)
>> Palnąłeś tu kocopoł, bo nie znasz mojego nauczyciela.
> A więc opowiedz mi o nim.
> Cóż stoi na przeszkodzie ? Znalazłeś we mnie wiernego słuchacza.
> Przeciueż czytam Cie nie od dzisiaj, i nawet jeśli nie odpowiadam na każdy
> post, to biorę sobie do serca.
Oj, będzie ciężko...
> A więc jednak zbliżył się do islamu...
Miej więcej jak pięść do nosa ;)
Ole uważa islam za główny przyszły hamulec w rozwoju Dharmy, szczególnie
niebezpieczny dla młodych, świeżo i intensywnie rozwiniętych ośrodków w
Europie. Można nawet jego zdaniem powiedzieć, że śmiertelnie niebezpieczny.
Co do tej śmiertelności to może jest i chwyt retoryczno-pedagogiczny w
celu, żeby ludzie nie szukali tam, gdzie niczego nie znajdą, ale fakt
faktem, że budowa tutaj silnej Dharmy bez perspektywy poważnej konfrontacji
z gotowymi na wiele działań siłowych oponentami to raczej marzenie ściętej
głowy.
> Ach te kobiety :o)
Kobiety też lubi. Podobnie jak karabinek snajperski Heckler & Koch.
Honi soit qui mal y pense (Shame on him who thinks ill of it) ;)
Doślę zdjęcia, jak mi się Fotosik Manager odblokuje.
> Podobnie jak z katolikami, którzy sobie z wieolką łatwością wybaczali
> rzezie na współbraciach, nie mówiąc już o obcych kulturowo.
[...]
> Papiestwo też nie chce przyznać się do jawnej omyłki
> i nadal wmawia wiernym nieomylność papieską w sprawach duchowych.
> Co znowu tamuje możliwość wyspowiadania się innowiercom ze swoich
> przewin wobec ludzkości.
Nie chodzi o to, że te rzeczy są niewybaczalne, raczej o to, że niewłaściwe
lekcje z tych przykrych doświadczeń mogą hamować to co nazywa się potocznie
rozwojem duchowym całych setek milionów społeczności ludzkich, a jest
odkrywaniem przez nich ich kompletnej "buddości" (bo na poziomie absolutnym
nie ma się co rozwijać, to już jest od nie mającego początku czasu). Dopóki
nie zrozumie się przyczyn i skutków, doświadczenie jest przeszkodą. Może
uczyć nas, jeżeli w pełni zrozumiemy jego kontekst. Jeśli ktoś tego
kontekstu rozumieć nie chce --- jego strata, będzie nadal powtarzał błędy
historyczne przodków.
>>To tak, jak gdyby wśród żydów istniała do dziś sekta,
>> która przejęła od gojów terminologię Świętej Trójcy i Syna Bożego, ale
>> publicznie twierdziłaby, że nie ma żadnego związku z chrześcijanami.
> ===
> Dokładnie tak samo ,zachowują się chrześcijanie, którzy odmawiają
> Jezusowi żydostwa, a sobie tego widoku, że wyrośli z tamtego drzewa.
Łagodnie powiedziane.
To tak, jak gdyby Bill Gates zrąbał jakąś dystrybucję linuksa i założył na
tej podstawie własną, w której specyfikacji byłoby, że nie jest linuksem, a
jest to Windows ver. 8 1/8 ;)
> Jako ateista widzę słabość dobrej idei względem potęgi sił natury,
> która sprzyja agresywnym jednostkom.
Ejejejejejjj! Siły te nie są złe. Tao jest tao, które nie jest Tao.
Agresywna jednostka może zniszczyć wielu ludzi, ale ale! może też ich
uratować, jeżeli jest mądra i odpowiednio pokieruje swoją agresją.
Prawdziwym zagrożeniem jest głupia jednostka. Jeżeli jest agresywna, to
staje się podła i intrygancka, jeżeli nie, staje się bydłem dla tej
pierwszej.
> Jako wyznawca Zen, nie wiem :o)
> Trochę żartuję, ale bardzo mi się to "nie wiem" podoba,
> choć oczywiście nie ze wszystkimi słowami Andrzeja Stenca się zgadzam.
> Bardzo go jednak lubię.
Przyjrzę się lepiej dokonaniom twojego nauczyciela. Na razie z paru urywków,
które widziałem, mogę wnioskować, że może naprawdę posiadać dharmę, bez
całej charakterystycznej dla różnych "wielkich mistrzów" bufonady.
--
tois egregorosin hena kai koinon kosmon einai
ton de koimomenon hekaston eis idion apostrephesthai
|