Data: 2002-06-28 09:44:30
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca
Od: Asiek <j...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
kolorowa napisał(a):
> A ponieważ sam wyskoczył z tą pracą, pomyśleliśmy, że to nigłupie. Nawet
> jeśli nie da rady, to poczuje, co oznacza praca, poczuje, że pieniędzy się
> po prostu nie bierze z banku. Jeśli włoży w to trochę wysiłku, to my tę
> zabawkę mu kupimy do spółki razem z nim: trochę z jego oszczędności, a
> trochę z "zarobionych" przez niego pieniędzy.
Podepnę się tu z moimi doświadczeniami ;-) Nas było w domu troje i pod
względem pieniędzy rodzice traktowali nas jednakowo. Mimo to, dziś jako
dorośli ludzie prezentujemy zupełnie różne podejscie do pieniędzy i
pracy. Dziwne, ale prawdziwe. U nas w domu obowiązki trzeba było
wykonać, ale część rzeczy (związanych głównie z budową domu) dawała
możliwość zarobku. IMO to nie było dobre. Ojciec nam płacił za: noszenie
drewna, trocin, kamieni, malowanie, czyszczenie itp. Efekt tego był
taki, że człowiek przeliczał co mu się opłaca, targował (czasem targi
kończyły się pracą bez pieniędzy ;-) W gruncie rzeczy nie było to
konsekwentne ani dobre. Pomijając fakt, że ja dziś chodzę po
podłogach kiedyś malowanych przeze mnie, a brat ma pretensje, że
"za darmo" wyczyścił pokój, w którym nie mieszkał nigdy, a przecież
"robił to dla siebie". Jeśli zwolennicy tej metody chcą więcej argumentów
przeciw takiemu postępownaiu to służę.
Zastanawiałam się nad tym, co ja zrobię, gdy mój synek będzie chciał
zarobić. I myślę, że zaproponowałabym mu zrobienie gazetki, napisanie i
"wydanie" książki, zrobienie czegoś z modeliny, wyszycie, wystruganie
itp. - generalnie zapłata za twórcze wykonanie czegoś. Ale może to zły
pomysł...
--
Pozdrawiam
Asiek
Pisząc do mnie usuń 'kasujto' z adresu
|