Data: 2002-11-22 14:36:34
Temat: Re: Muszę. (...)
Od: "Marta" <m...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Chcę Tobie napisać, że jestem w podobnej sytuacji. Znam te wszystkie
zachowania (lęki), oprócz tego mam jeszcze inne i nie wiem jak dalej z
tym żyć, czy jest jakieś pozytywne rozwiązanie. Robię wszystko, zeby sobie
pomóc, zahamować napady lęku ale to nie wystarcza. Tylko czekam na ten
moment, kiedy znowu poczuję się gorzej tzn. sparalizuje mnie coś wewnątrz i
boje się tego, kiedy to nastapi. Na nikogo z rodziny nie mogę liczyć, ze mi
pomoże bo nikt tego nie rozumie. Kazdy uważa, ze udaję, ze to wszystko jest
jakieś chwilowe, że jestem nerwowa (ale da się z tym zyć) itp. Wiec tak
naprawdę nikt nie wie co mi dolega i jak się z tym czuję. Unikam szerszych
kontaktów rodzinnych, bo boję się że wszystko wyjdzie na jaw, a ja czuję się
najlepiej (najbezpieczniej) w "czterech ścianach". Byłam u lekarzy, ale
wcale nie czuje sie lepiej. Moje życie to tez jest (w tym sensie) koszmar. I
nie wiem (jak słowo daję...) co dalej będzie bo już nie mam
siły.........jestem bezradna. Muszę dalej borykac się z tym wszystkim, nie
wiem jak długo, to jest niedozniesienia.
Użytkownik "dipsom_ania" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:arkti6$rni$1@news.gazeta.pl...
> Napad Lęku nr 2.
>
> Tak naprawdę nie nr 2, dopada często ale z różnym natężeniem.
> Nie wiem, co ma to mi dać. Próba autoterapii? Akurat... Niby jak to z
siebie
> wywalę to mi pomoże? Też nie, wiem, że to irracjonalne i będzie się
> pojawiać. Więc czemu? Nie wiem, przepraszam.
> Jechałam na pewne zadupie znów w sprawie pracy - przedst. handlowy
> (najpewniej akwizycja). Tam, gdzie miałam przesiadkę dostałam
niesamowitego
> ataku paniki. Podeszłam na przystanek i stwierdziłam, że nie dam rady, nie
> wyrobię. P a n i k a. Musiałam iść, byle przed siebie (do autobusu miałam
2
> minuty), widzę sklep, weszłam, wyszłam, wyobrażacie sobie? No jak
> szurnięta... a na pewno zagubiona. Wracam na przystanek, siadam na ławce,
> zero schronienia, tylko wiata, chwytam się mocno ławki i zastanawiam, jak
> wytrzymać. Drżenie, dezorientacja... Kiwam się, rozglądam co chwilę
> ("chora") zdając jednocześnie sprawę z tego, że to paranoja w mojej
głowie.
> Chcę uciekać na przystanek powrotny, byle uciec. Autobus się spóźnia. Gdy
w
> końcu dojeżdża okazuje się, że jest przepełniony i NIE MA MIEJSCA. jestem
> zdesperowana. Nie wiem, jak udaje mi się wepchać.
> Gdy dojeżdżam - już ciemno, mgła i pełno błota. Okazuje się, że
przegapiłam
> swój przystanek. Jeden na piechotę. Może dwie osoby po drodze, jeden
> parkujący samochód. Myślę sobie: "No co, położysz się teraz? A może
> zaczniesz biec?" Jakoś udało mi się dojść do ulicy, miałam odnaleźć tę, na
> której miałam mieć spotkanie. Próba sił - Ania kontra Ania. Wchodzę w ten
> mrok. Idę. Zastanawiam się, kiedy zawrócić - ale idę, kilkakrotnie
wpadając
> nogami w jakąś kałużę. Dochodzę gdzieś, jakiś pan powiedział, że to będzie
> prosto i w lewo. Wchodzę w to lewo, patrzę na tabliczkę - to nie ta
ulica...
> ale mimo wszystko idę jeszcze kilka metrów.
> Dalej już nie mogę, muszę zawrócić.
> Lęk nie tyle, że sam w sobie paraliżuje i wywołuje ohydne stany, to w
> dodatku okazać się może, że coś udaremnia... Naturalnie obwiniam się
teraz,
> jestem na siebie zła - koło zamknięte.
> Jeszcze coś. Gdy jechałam tym autobusem wychodziła pewna dziewczyna i mówi
> mi coś takiego: "Kur*a bo ci zaje*ie"...
> Ktoś tu pisał o samobójstwie? Ja nie wiem już, jak sobie radzić... Na ten
> krok się nie odważę, ale ten lęk jest niemożliwy do zniesienia...
>
> dipsom_ania...
>
>
>
>
> --
> Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|