Data: 2013-07-21 17:01:31
Temat: Re: Nadludzie i podludzie
Od: LaL <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
marginalnych. Na duży jego zakres wskazuje nie tylko to, że w języku polskim zaszła
potrzeba stworzenia słowa na określenie ludzi zajmujących się tym procederem, lecz
również dramatyczny ton współczesnych świadectw. Jesienią 1941 r. generał Stefan
Grot-Rowecki uderzał na alarm, że w kraju "szerzy się przestępczość, rozwinęło się
donosicielstwo, zaznaczyły się przypadki zbrodniczego współdziałania z okupantem".
W prasie konspiracyjnej pisano natomiast o tym, że "zatrważający wzrost
denuncjatorów, nieprawdopodobne rozszerzenie się zgranych kół szantażystów zagraża
spokojowi coraz większej ilości ludzi, czyniąc nieznośnym życie tych, którzy
prześladowani przez okupanta czują się jak zgonione wściekłe psy". Emanuel
Ringelblum, kronikarz getta, niedługo przed śmiercią pisał w ukryciu: "szantażyści
i szmalcownicy są wieczną zmorą żydów po aryjskiej stronie. Nie ma dosłownie żyda "na
powierzchni" czy "pod powierzchnią", który by nie miał z nimi do czynienia". Według
Ringelbluma, w samej Warszawie szmalcownictwem zajmowało się "kilkaset do kilku
tysięcy ludzi". Według innych szacunków, w samej stolicy szmalcownictwem miałoby się
zajmować od 3 tys. do 4 tys. ludzi. Prace prowadzone przez warszawskie Centrum Badań
nad Zagładą żyd-w wskazują na niepokojącą skal" szmalcownictwa w regionach wiejskich
okupowanej Polski.
|