Data: 2016-02-17 03:28:24
Temat: Re: Nie ma co się cieszyć z wysokiego IQ
Od: j...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu piątek, 12 lutego 2016 08:18:19 UTC+1 użytkownik Chiron napisał:
> Użytkownik <j...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:477a4f54-6a29-44ec-b9bd-8349c3f59d17@googlegrou
ps.com...
> >
> >
> > Dla mnie to wszystko można sprowadzić do zbójeckiego prawa autorskiego-
> > wprowadzonego siłą na świecie przez USA. Chiny zobowiązały się, że jak
> > skrócić to do lat 3- to oni będą gorliwie takiego prawa przestrzegać.
> > Rozsądne? Jak najbardziej. Wtedy taki facet i tak nie weźmie drożej za
> > swój
> > specyfik- bo nikt nie kupi. Po 3 latach pojawi się generyków, że i on
> > będzie
> > musiał obniżyć cenę
> >
>
> Chiron, nie chcę się z tobą sprzeczać, ale proszę zauważ,
> że są różne autorskie prawa; w omawianym tu przypadku opcjonuję
> przy tym, że mogłoby zawierać się ono między lat 5 a 10,
> ze wskazaniem bliżej 5 niż 10.
> Wynika to z różnych przyczyn, o których ani my, ani jakikolwiek
> mądrzejsze od nas istoty, nie mogą zaświadczyć, że jest to rozwiązanie
> idealne.
> ===================================
>
> Ależ (jak myślałem)- my tu wymieniamy swoje zdania. Sprzeczasz się? :-)
Ale jakimś trafem te wymiany zdań częstokroć na grupie
w obustronne sprzeczki przechodzą, więc wolałem zaznaczyć:)
> Oczywiście- masz rację, że żaden z nas nie zna dogłębnie problemu praw
> autorskich z rozbiciem na poszczególne grupy: muzyka, leki, etc- ile lat za
> co. Tyle, że tak jest z wieloma sprawami.
Bardziej chodziło mi o to, że mądrzejsze od ludzi istoty
też nie bardzo potrafiłyby znaleźć w kwestii opatentowywania
leków idealnego rozwiązania, oczywiście rozpatrując zagadnienie
z ludzkiego punktu widzenia, bo z boskiego,
to sprawa dość oczywista.
Dobrze, zawieszając się na chwilę pomiędzy tymi światami;)
dochodzę do wniosku, że zamiast patentów, chyba lepiej
byłoby wprowadzić np. 20% podatek obrotowy, płatny osobie
lub firmie, która dany produkt opatentowała.
Jest tu pewna niedogodność, z uwagi na przypadek,
że przy wysokich kosztach działań doprowadzających do uzyskania
produktu, a niskich później kosztach produkcji,
przy jednoczesnym małym zapotrzebowaniu rynkowym,
firma poniosłaby straty - można tu jednak przypuszczać,
że takie przypadki byłyby na tyle rzadkie, aby można
było wpisać je w normalne ryzyko działalności,
ewentualnie można tu dodatkowo ustanowić mechanizm
niwelujący w/w opisaną niedogodność na zasadzie
ustanowienia ceny minimalnej aż do czasu równowagi
poniesionych wydatklw i uzyskanych zysków,
powiedzmy.
> Zapewne zgodzisz się, że
> rozstrzyganie o czymś z bardzo wysokiego (jeśli chodzi o hierarchię
> społeczną, jego skomplikowanie) szczebla, jakim jest prawo- doprowadzi do
> różnych rozwiązańrawnych w różnych państwach. Często skrajnie różnych. USA
> narzuciły siłą swoje prawo innym państwom. Samo to daje do myślenia. Ba!
Ujmijmy to tak: mało kto lubi policjantów, ale mało kto też uważa,
że policja jest społeczeństwu niepotrzebna. Rozumiem więc, że USA
jako hegemon ma pewne prawa do ustanawiania prawa, które w imieniu
tegoż narzuconego prawa, pozwoli w jego świetle podskubywać inne nacje.
Jednakże nadmierne korzystanie z takiego przywileju powoduje,
że podskubywanie staje się zwykłym okradaniem państw i społeczeństw,
w tym własnego. Tak samo jak napaść na Irak pod pretekstem poszukiwania
broni jądrowej (o której wiadomo było, że jej tam nie ma) była zwykłą,
niczym nie umotywowaną agresją, oczywiście poza pogonią za ropą naftową,
no i może odwetem za "sprawy ojcowskie".
I choć niekiedy trudno określić granicę, co jest, a co nie jest
dopuszczalne, to w wielu przypadkach dla niemal każdego jest oczywiste,
że granice zostały przekroczone; np. w omawianej tu sprawie Iraku
chyba każdy widzi, że policjant w zwykłego przestępcę się zmienił.
> Rozpatrywanie kwestii prawnych zapewne doprowadzi nas do wniosku podobnego,
> jak tu:
>
> Adwokaci
> Ci - nigdy nie oszaleją...
> Świat będzie się już walił,
> Wąż ognia równik oplecie i kontynenty zapali,
> A oni, ironiści, mędrkowie wykrętów chytrych,
> Wyciągną z teczki paragraf i rozprostują
> [ - na wytrych,
> I, jak klaun na arenie, otworzą drzwi tekturowe,
> Przejdą na drugą stronę i dumnie podniosą głowę:
> "Voila!"
> (Jarmark rymów, Warszawa 1934)
ładny wiersz.
> Należy więc patrzeć na sprawę z najniższego możliwie poziomu- z poziomu
> fundamentów. Czyli: naszej kultury, religii, etyki. Żaden koncern
> farmaceutyczny nie może powiedzieć, że wyprodukował lek na AIDS- i korzystał
> wyłącznie ze swoich prac. Samo zatrudnianie ludzi, często wykształconych
> kosztem społeczeństw- temu przeczy. Korzystają też z miliardów wynalazków,
> teorii naukowych, etc- powstałych na przestrzeni wieków istnienia naszego
> gatunku.
Wszystko to prawda, ale jest pewne ale. Motywując w ten sposób
można byłoby stwierdzić, że żaden pisarz nie ma prawa posiadać
praw autorskich do swego dzieła, ponieważ korzystał ze słów
przez siebie nie wynalezionych, a do tego posiłkował się
historią, wiedzą z książek, prasy, encyklopedii itd.
Oczywiście sprawy nie są tożsame, jednak dość podobne,
na tej zasadzie, że często w danym leku używana jest
kombinacja różnych znanych związków, a już zawsze
pierwiastków - tak jak liter w wyrazie, i można powiedzieć,
że zawiera się w nim, tak jak słusznie zauważyłeś,
wiedza wielu ludzi i wielu pokoleń.
Nawet nie to, że tu polemizuję, ale zaznaczam pewne
analogie.
> Ba! Mają taką pozycję na rynku- bo chroni ich najpotężniejsza armia
> na ziemi, która jest zbójeckim narzędziem do rabowania i ujarzmiania innych
> państw. Z ich punktu widzenia- jeśli nie będą istniały pewne granice ochrony
> własności (a każde chyba państwo likwiduje te granice np w razie zagrożenia
> wojną, klęską żywiołową, etc- tam, gdzie zagrożone jest życie innych)-
> łamanie prawa włsności przez np producentów generyków będzie się spotykać z
> szeroką sympatią społeczną. Za tym idzie to, że skoro świadomość społeczna
> zaakceptuje tu kradzież praw autorskich- siłą rzeczy zaakceptować też musi i
> w innych dziedzinach.
Świadomość społeczna, jak to pięknie ująłeś, całkiem nie akceptuje
kradzieży praw autorskich, ale jest przeciwna ich niebotycznej
cenie (często przez za długi okres ich ochrony) i tak wysokich
dochodach koncernów, które upodabniają cały ten proceder
bardziej do zwykłej, perfidnej kradzieży niż godziwego zysku.
Znam lekarzy, którzy nawet twierdzą, że tak przestępczych,
żerujących na społeczeństwie organizacji, jak korporacje medyczne,
to w historii świata jeszcze nie było.
A już na pewno działających w świetle prawa.
> Rozsądnym więc wydaje mi się ochrona praw własności na poziomie
> akceptowalnym społecznie- czyli np 3 lata.
3 pewnie spowodowałoby tak mocne spowolnienie rozwoju
technologicznego, że ogólnie mogłoby okazać się
wprost szkodliwe społecznie - oczywiście jeśli przyjmiemy,
że taki rozwój jest nam w ogóle potrzebny.
Raczej, tak jak pisałem, proponowałbym tu obrotówkę:
rozwój nie zwolni, a ceny na skutek konkurencji
byłyby możliwie niskie. Co o tym sądzisz?
> Czy w ogóle realnie może istnieć
> prawo powszechnie nieakceptowane?
Jak sami widzimy, może. Inna sprawa, czy takie prawo
jest prawem, czy prawnym bezprawiem.
jacek
|