Data: 2010-03-12 09:11:46
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: "czerwony" <c...@s...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:mdd8jrrib4cj.dlg@trenerowa.karma...
> możesz się dopatrywać celu we wszystkim, jak również wszystko może zdać ci
> się bezcelowe. to bez znaczenia - jak dla mnie. świadomość tego faktu
> nijak
> nie pomaga spędzać czasu z moją matką - dokładnie tak, jak napisał redart.
> nie bardzo mi się chce wchodzić w jakieś ezoteryczne rejony, wybacz.
Ludzie mają różne ulubione zabawki. Trener lubi wziąć dzieci na karuzelę
lub bierze się za gitarkę- czy coś tam. Ulubioną zabawką mamy trenera jest
'lalka-synuś'.
I trener ma trzy ruchy:
1. Zabiera mamie ulubioną zabawkę
2. Daje siebie jako zabawkę - tylko ciężko w tej pozycji samemu się
dobrze bawić. No ale Chiron twierdzi, że to kwestia miłości i zrozumienia ;)
Ja myślę jednak, że dużo bardziej pasuje to 'kwestia fizycznych ograniczeń'.
Tylko lalkom można bezkarnie wykręcać rączki tak, by klaskały
za swoimi plecami - a też nie wszystkim ;)
3. Łagodnie skłonić mamę do tego, by znalazła sobie inne zabawki - i taką
nadzieją
człowiek żyje i ciągle ponosi porażki ;)
Cóż ja mogę zasugerować ?
Mam podobne doświadczenia z teściową a i ze swoim ojcem - oni też potrafią
zamęczać moją lubą/mnie podobnymi gierkami. I jeszcze sobie dokoptować
ciocię jedną do spółki czy cuś.
Ale właśnie, na przykładzie teściowej: obszar jej ostrzału był bardzo
wąski - w kierunku
córki. Bo tylko w tej relacji działaję głęboko zakorzenione i 'spasowane'
schematy.
Elementem, który najistotniej zmienił postać rzeczy byłem ja - osoba z
zewnątrz.
Ten zewnętrzny czynnik często w sposób naturalny i z 'nieodpartą siłą'
rozbija
schematyczne gierki uprawiane najchętniej w 'intymnych czterech oczach'
- przez sam fakt bycia, czy nawet obserwowania sytuacji. Krzątania
się pomiędzy. Bycia świadkiem, który pochodzi z zupełnie innych wartości.
Podobnież z moim ojcem - on wielokrotnie namawiał mnie do jakichś schadzek
w cztery oczy, żeby sobie "pogadać jak mężczyźni" itp itd. Ja ze dwa razy
się zgodziłem,
a potem zacząłem systematycznie odmawiać - dałem mu jasno do zrozumienia,
że ja jako jego syn właściwie już nie istnieję - że jak chce zapraszać,
przyjeżdżać
- to ma mnie traktować jako mnie i żonę. Ma zapraszać nas wszystkich, mówić
z nami wszystkimi. Przebolał to, widać było, że się zmaga, że mu to
'cholernie'
nie pasuje. Oczywiście wszystko robił 'w trosce o mnie i o moje małżeństwo'.
Więc pytanie jest o Twoją żonę - jak ona się odnajduje w tym wszystkim ?
Może powinna po prostu częściej odbierać telefon zamiast Ciebie ? ;)
Jej też może być dużo łatwiej czasem powiedzieć: 'ale mamo, daj spokój'
- i uciąć rozmowę.
Wyobrażam sobie też, że Twoja mama moze być tak 'ciężka' i jednocześnie
wprawna, że kazdego przerobi na zabawkę i 'nie czuje wstydu' w sytuacjach
publicznych. Jak to jest ?
|