Data: 2010-03-12 09:46:28
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Usenecie czerwony <c...@s...onet.pl> tak oto plecie:
>
> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
> news:mdd8jrrib4cj.dlg@trenerowa.karma...
>
>> możesz się dopatrywać celu we wszystkim, jak również wszystko może
>> zdać ci się bezcelowe. to bez znaczenia - jak dla mnie. świadomość
>> tego faktu nijak
>> nie pomaga spędzać czasu z moją matką - dokładnie tak, jak napisał
>> redart. nie bardzo mi się chce wchodzić w jakieś ezoteryczne rejony,
>> wybacz.
>
> Ludzie mają różne ulubione zabawki. Trener lubi wziąć dzieci na karuzelę
> lub bierze się za gitarkę- czy coś tam. Ulubioną zabawką mamy trenera jest
> 'lalka-synuś'.
> I trener ma trzy ruchy:
>
> 1. Zabiera mamie ulubioną zabawkę
Tylko trzeba uświadomić mamie, że nie ma zabawki. To może być trudne a nawet
niewykonalne, gdyż mama uzna to za jakiś dziecięcy psikus. Skutek: mama
odwdzięczy się jeszcze większą troską. Albo się śmiertelnie obrazi. Na
jakieś ochnaście minut.
> 2. Daje siebie jako zabawkę - tylko ciężko w tej pozycji samemu się
> dobrze bawić. No ale Chiron twierdzi, że to kwestia miłości i
> zrozumienia ;) Ja myślę jednak, że dużo bardziej pasuje to 'kwestia
> fizycznych ograniczeń'. Tylko lalkom można bezkarnie wykręcać rączki
> tak, by klaskały za swoimi plecami - a też nie wszystkim ;)
>
> 3. Łagodnie skłonić mamę do tego, by znalazła sobie inne zabawki - i taką
> nadzieją
> człowiek żyje i ciągle ponosi porażki ;)
Nie zawsze daje rezultaty. Najpierw nowa zabawka po jakimś czasie orientuje
się, że klaskanie za plecami (najlepiej na wysokości karku) jest jednak
bolesne. Następnie ucieka z krzykiem boleści swych powyłamywanych nóżek. I
władczyni lalek przypomina sobie o tej porzuconej w kąt pacynce. Więc chcąc
jej wynagrodzić zaniedbanie, stara się w dwójnasób.
> Cóż ja mogę zasugerować ?
>
> Mam podobne doświadczenia z teściową a i ze swoim ojcem - oni też potrafią
> zamęczać moją lubą/mnie podobnymi gierkami. I jeszcze sobie dokoptować
> ciocię jedną do spółki czy cuś.
> Ale właśnie, na przykładzie teściowej: obszar jej ostrzału był bardzo
> wąski - w kierunku
> córki. Bo tylko w tej relacji działaję głęboko zakorzenione i 'spasowane'
> schematy.
> Elementem, który najistotniej zmienił postać rzeczy byłem ja - osoba z
> zewnątrz.
> Ten zewnętrzny czynnik często w sposób naturalny i z 'nieodpartą siłą'
> rozbija
> schematyczne gierki uprawiane najchętniej w 'intymnych czterech oczach'
> - przez sam fakt bycia, czy nawet obserwowania sytuacji. Krzątania
> się pomiędzy. Bycia świadkiem, który pochodzi z zupełnie innych wartości.
>
> Podobnież z moim ojcem - on wielokrotnie namawiał mnie do jakichś schadzek
> w cztery oczy, żeby sobie "pogadać jak mężczyźni" itp itd. Ja ze dwa razy
> się zgodziłem,
> a potem zacząłem systematycznie odmawiać - dałem mu jasno do zrozumienia,
> że ja jako jego syn właściwie już nie istnieję - że jak chce zapraszać,
> przyjeżdżać
> - to ma mnie traktować jako mnie i żonę. Ma zapraszać nas wszystkich,
> mówić z nami wszystkimi. Przebolał to, widać było, że się zmaga, że mu to
> 'cholernie'
> nie pasuje. Oczywiście wszystko robił 'w trosce o mnie i o moje
> małżeństwo'.
>
> Więc pytanie jest o Twoją żonę - jak ona się odnajduje w tym wszystkim ?
> Może powinna po prostu częściej odbierać telefon zamiast Ciebie ? ;)
> Jej też może być dużo łatwiej czasem powiedzieć: 'ale mamo, daj spokój'
> - i uciąć rozmowę.
No to ja już wiem, dlaczego do TŻa matka dzwoni tylko w godzinach pracy.
Qra
|