Data: 2010-03-20 11:08:46
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: zażółcony <R...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:ho28g2$bsn$1@news.onet.pl...
> Po pierwsze nie rozumiem, dlaczego ojciec miałby być dla mnie autorytetem?
> Może jeszcze babcia, albo dziadek?
> Moi rodzice praktycznie nie mieli ojców, poumierali jak byli bardzo mali,
> wiec przy mnie poniekąd improwizowali, bez jakichś wpojonych wzorców.
> Ojciec był inteligentny, obudził w nas ciekawość, jednak przerośliśmy go z
> bratem i to dość mocno. Pod względem wykształcenia i mniejszego zasobu
> stereotypów, którym hołdowały jego czasy.
> Jak mieszkałem u rodziców i przyszłą do nich czasem jakaś mężatka pytając
> o mnie lub koleżanka została na noc, to jasne, że miałem opierdol od ojca,
> bo od kogo miałem mieć, od matki?
> Natomiast około 19-20 roku życia ojciec znalazł sobie we mnie kolesia,
> którego zaczął sie radzić w różnych sprawach.
> Często zawodowych, ponieważ byłem już dość ceniony wśród jego znajomych w
> jego fachu i potem różnych, życiowych.
> Znałem też trochę moje miasto od tej strony po zmroku, wiec czy po flaszkę
> skoczyć na metę czy załatwić jakąś inną sprawę.
> Nawet w życiu z moją matką.
> Nie powiem, że byłem z tego zachwycony i krepowały mnie niektóre tematy z
> ich życia, ale co miałem zrobić?
> Starałem się być jak najrozsądniejszym kumplem, żeby nie nagrabić nam
> obojgu u matki i doradzałem jak najlepiej potrafiłem, bo przecież to mój
> ojciec.
> Ale autorytetem na pewno dla mnie nie był.
A po drugie ? ;)
|