« poprzedni wątek | następny wątek » |
721. Data: 2010-10-22 10:15:52
Temat: Re: NienawiśćW dniu 2010-10-22 10:43, Vilar pisze:
> I pozwolili Ci się w nią wciągnąć????????
Pozwolili się sobie wciągnąć.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
722. Data: 2010-10-22 10:17:32
Temat: Re: NienawiśćW dniu 2010-10-22 10:57, zażółcony pisze:
>
> Użytkownik "Vilar" <v...@u...to.op.pl> napisał w wiadomości
> news:i9ris1$bg0$1@news.onet.pl...
>
>> No weź, nie oszukujmy się, ale pyzy to nie jest jakaś wykwintna potrawa.
>
> Tak w góle, to co to są pyzy to wiedzą tylko poznaniacy, jak ja.
> Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa - pyzy z sosem mięsnym.
> I niepodobna do tego, co Wy tu opisujecie.
> http://www.kuchnia.com.pl/index.php?option=com_conte
nt&view=article&id=243:pyzypoznanskie&catid=34:potra
wy-z-ciasta-gotowanego&Itemid=107
>
>
> Najśmieszniejsze jest to, że najbliżej w Polsce, poza Wielkopolską, to
> takie coś jedzą ...
> W Czechach. Czeskie knedle to smakowo coś bardzo podobnego (te
> nieocenione drożdże ...),
> również polecane z sosami mięsnymi.
> Choć robią je trochę inaczej jak widzę, nie trzeba na parze, tylko
> wrzucają bezpośrednio
> we wrzątek:
> http://www.wielkiezarcie.com/recipe15755.html
No masz! I znowu kij w mrowisko.
Dajcie już spokój z tymi polskimi pyzami.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
723. Data: 2010-10-22 10:19:03
Temat: Re: NienawiśćW dniu 2010-10-22 11:35, Vilar pisze:
> Eee, nie mów, że nie ma gdzieś w pobliżu jakiejś knajpy parającej się
> produkcją... tych podejrzanych "specjałów"
No jasne, że są! Wystarczy pokroić i podgrzać zwykłe polskie pampuchy. ;-P
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
724. Data: 2010-10-22 10:22:46
Temat: Re: NienawiśćW dniu 2010-10-22 11:42, Aicha pisze:
> W dniu 2010-10-22 11:36, Vilar pisze:
>
>>>> Najśmieszniejsze jest to, że najbliżej w Polsce, poza Wielkopolską, to
>>>> takie coś jedzą ...
>>>> W Czechach.
>>>
>>> Już Szaulo wyjaśniał niedawno kto Was najeżdżał i kiedy :)
>>
>> I myślisz, ze w ramach zemsty im te knedle zostawili????
>> Musieli ich strasznie znielubić, sztraśnie :-)))
>
> Jakiej zemsty? Knedlik houskovy z gulaszem toż to niebo w gębie :)))
Jeszcze bliżej nieba, kiedy się je knedliki z gulaszem prawie na samym
szczycie Rysów, w tzw. Chacie pod Rysmi. Ale to są wtedy TYLKO słowackie
knedliki. :)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
725. Data: 2010-10-22 12:03:34
Temat: Re: NienawiśćDnia dzisiejszego niebożę zażółcony wylazło do ludzi i marudzi:
>
> Użytkownik "Vilar" <v...@u...to.op.pl> napisał w wiadomości
> news:i9rk2a$epo$1@news.onet.pl...
>
>> Matko, jak ja nie lubię tych czeskich knedlików..... (i gadaj tu teraz z
>> taką).
> Jesteś uboga duchem, tak mi wychodzi ;)))
> Nie znajduję innego wytłumaczenia :)
>
> Ale moze to i lepsze, niż to co ja, umierajacy z tęsknoty
> za pyzami na pomorskiej obczyźnie ;)
To se zrób.
Qra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
726. Data: 2010-10-22 12:06:31
Temat: Re: NienawiśćDnia dzisiejszego niebożę zażółcony wylazło do ludzi i marudzi:
>
> Użytkownik "Vilar" <v...@u...to.op.pl> napisał w wiadomości
> news:i9ris1$bg0$1@news.onet.pl...
>
>> No weź, nie oszukujmy się, ale pyzy to nie jest jakaś wykwintna potrawa.
>
> Tak w góle, to co to są pyzy to wiedzą tylko poznaniacy, jak ja.
> Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa - pyzy z sosem mięsnym.
> I niepodobna do tego, co Wy tu opisujecie.
Tam zaraz niezwykłość. Najzwyczajniejsze pampuchy.
> http://www.kuchnia.com.pl/index.php?option=com_conte
nt&view=article&id=243:pyzypoznanskie&catid=34:potra
wy-z-ciasta-gotowanego&Itemid=107
>
> Najśmieszniejsze jest to, że najbliżej w Polsce, poza Wielkopolską, to
> takie coś jedzą ...
> W Czechach.
Z Twych dywagacji wychodzi, że jestem z dziada pradziada Czeszka. I obecnie
mieszkam w Czechach.
Qra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
727. Data: 2010-10-22 12:15:05
Temat: Re: NienawiśćW dniu 2010-10-22 14:06, Qrczak pisze:
> Z Twych dywagacji wychodzi, że jestem z dziada pradziada Czeszka. I
> obecnie mieszkam w Czechach.
To my som już czy ;)
--
Pozdrawiam - Aicha
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
728. Data: 2010-10-22 12:22:24
Temat: Re: NienawiśćDnia Fri, 22 Oct 2010 11:16:22 +0200, Aicha napisał(a):
> W dniu 2010-10-22 10:57, zażółcony pisze:
>
>> Tak w góle, to co to są pyzy to wiedzą tylko poznaniacy, jak ja.
>> Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa - pyzy z sosem mięsnym.
>> I niepodobna do tego, co Wy tu opisujecie.
>> http://www.kuchnia.com.pl/index.php?option=com_conte
nt&view=article&id=243:pyzypoznanskie&catid=34:potra
wy-z-ciasta-gotowanego&Itemid=107
>
> "U nasz w Polszcze" to się nazywa pampuchy ;) Ale też pampuchami gdzie
> indziej
>
Gdzie??
>
> zwą racuchy (te smażone na tłuszczu). I tak w koło Macieju...
>
Nie no, racuchy, a pampuchy to zupełnie inna bajka :)
Racuchy muszą być smażone, pampuchy nie mogą, Macieju ;)
Pozdrawiam,
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
729. Data: 2010-10-22 12:52:53
Temat: Re: Nienawiść
Użytkownik "Qrczak" <q...@o...pl> napisał w wiadomości
news:4cc17e44$0$20992$65785112@news.neostrada.pl...
> Dnia dzisiejszego niebożę zażółcony wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> Użytkownik "Vilar" <v...@u...to.op.pl> napisał w wiadomości
>> news:i9ris1$bg0$1@news.onet.pl...
>>
>>> No weź, nie oszukujmy się, ale pyzy to nie jest jakaś wykwintna potrawa.
>>
>> Tak w góle, to co to są pyzy to wiedzą tylko poznaniacy, jak ja.
>> Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa - pyzy z sosem mięsnym.
>> I niepodobna do tego, co Wy tu opisujecie.
>
> Tam zaraz niezwykłość. Najzwyczajniejsze pampuchy.
>
>> http://www.kuchnia.com.pl/index.php?option=com_conte
nt&view=article&id=243:pyzypoznanskie&catid=34:potra
wy-z-ciasta-gotowanego&Itemid=107
>>
>> Najśmieszniejsze jest to, że najbliżej w Polsce, poza Wielkopolską, to
>> takie coś jedzą ...
>> W Czechach.
>
> Z Twych dywagacji wychodzi, że jestem z dziada pradziada Czeszka. I
> obecnie mieszkam w Czechach.
No pacz ... O pampuchach nie słyszałem wcześniej :) Jaki rejon jesteś(cie) ?
Bp tu w Pomorskiem poznańskie pyzy robiły furorę w rodzinie.
Zdarza sieteż coś bardzo podobnego w sklepach - tyle, że te sklepowe,
ze względów technicznych - są po prostu malawe i twardawe.
Nie ma to jak duże, świeżutkie, delikatne pyzy prosto ze świeżego drożdża ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
730. Data: 2010-10-22 13:29:59
Temat: Re: Nienawiśćmedea wrote:
> W dniu 2010-10-21 19:47, vonBraun pisze:
>
>> Patrzę na ten świat długo i ze szczególnej perspektywy. Z perspektywy
>> człowieka, który przez kilka dni swojego życia doświadczył całkowitego
>> zrzucenia maski, z perspektywy poznawania tysięcy rodzin od środka i
>> obserwacji niekiedy wieloletniej ich funkconowania. Staży - obejmujących
>> uczestniczenie w grupach terapeutycznych i terapii systemów rodzinnych.
>> Jeśli więc sprzedaję jakas 'intuicję' to nie bez powodu. Bo widziałem
>> rzeczy do których większośc ludzi nawet nie ma dostępu (z powodów czysto
>> nazwijmy to logistycznych). Staram się więc nie ignorować swoich
>> intuicji - niemniej staram się też szukać każdorazowo sposobu ich
>> sprawdzenia, bo nawet patrząc wspomniane "kilka tysiecy razy" można byc
>> na coś ślepym lub widzieć w krzywym zwierciadle.
>
>
> Nie chciałabym bronić Fotygi, bo w sumie mam względem niej bardzo
> podobne odczucia do Twoich,
W sumie to m.in. interesują mnie owe "dziewicze" odczucia na temat tej
osoby - najlepiej takie nieprzetworzone przez racjonalizację i
"kindersztubę" czy wielokrotny kontakt (bo np. przy okazji testu na
słuch absolutny korespondencja sugerowała, że kolejne przesłuchiawania
"zniekształconego utworu" zmniejszają szanse na wykrycie zniekształceń -
zniekształcenie staje się normą.)
> ale a' propos tego, co napisałeś
> przypomniała mi się jedna historyjka. Zaczyna się tak: moja córka ma
> piękne duże oczy... :) Natomiast we wczesnym niemowlęctwie miała ciągły
> kłopot z wysypką na twarzy. Polecono mi jedną panią doktor pracującą w
> szpitalu, wybitną specjalistkę od chorób dziecięcych. I podczas wizyty
> ta pani doktor niespecjalnie przejęła się wysypką, jednak zwróciły jej
> uwagę te właśnie wielkie oczy mojej córki, którymi tak wszyscy się
> zachwycali.
Może ma Gravesa-Basedowa ....
/spokojnie - chyba mozna czasem zażartowac "po bandzie"?/
> Stwierdziła, że córka może mieć wodogłowie. Jak myślisz, kto
> miał rację w odbiorze oczu mojej córki - ci, którzy się zachwycali, czy
> ta pani doktor? :) Lekarze specjaliści, zwłaszcza chyba ci zbyt pewni
> swej wiedzy albo zbyt często mający do czynienia z jakimś schorzeniem,
> bywają przeczuleni na niektóre objawy i mam wrażenie, że widzą je
> wszędzie i we wszystkim, nadinterpretują niektóre obrazy. To zresztą był
> nie jedyny taki przypadek w moim matczynym doświadczeniu.
>
> Ewa
Racje miała doktor. Wykluczenie wodogłowia "kosztuje" mniej niż
"puszczenie" istniejącego. To fakt.
IMHO warto poświęcić na to trochę uzasadnionej matczynej dumy z pięknych
oczu córki.
Podejrzewam, że nie powiedziała że "Córka MA wodogłowie" lecz że "MOŻE"
i chciała sprawdzić. Podobnie i ja: piszę sobie aby posprawdzać parę
intuicji - jak już wspominałem Trenerowi - może być tak, że widzę świat
w krzywym zwierciadle i to jest OK, trudno byłoby zaprzeczyć - w pewnym
sensie taki "musze" być.
A postać o której dyskutuję z Trenerem wydaje mi się szczególna - niemal
jak "test projekcyjny" czy jak "papierek lakmusowy".
Co to może dac?
Ponieważ na razie bładzę, to napisze sobie taki esej:
Siedzę w pracy naprzeciw dziewczyny, która nie potrafi wskazać nazwanego
koloru, nie potrafi też na kilku rozłozonych przed nią kartkach pokazać
obiektów mających identyczny kolor.
W przeszłości nie była daltonistką. Wasserman i Sachs opisali taką
osobę, pacjent widział po uszkodzeniu świat w szarych barwach, iluzja
była pełna - stracił zapał do jedzenia (bo jak jeść "szare" kanapki?)
Zapał do zycia towarzyskiego: Jak spotykać się i cieszyć rozmowami z
ludźmi, którzy wyglądają jak bohaterowie teledysku "Thriller" Michela
Jacksona?
No ale ewidentnie napotkałem na coś innego. Pacjentka nie ma poczucia
deficytu. Nie skarży się na utratę barw. A jednak nie potrafi dobrać do
siebie obiektów barwnych "według barwy". Może anomia barw? są ludzie
wybiórczo zaburzeni w zakresie ich nazywania i rozumienia nazw. Nic z
tego - pacjentka zna odpowiedź na pytanie jakiego koloru jest niebo,
jakiego koloru są jesienne liście. Ale odpowiedź SŁOWNĄ- nie potrafi
znaleźć tch kolorów na stole. To jedynie NAWYK WERBALNY, nie towarzyszy
mu żadne "POCZUCIE".
/sorry teraz za "mądre słowa" - to dla dociekliwych/ - czyżby to
achromatopsja(utrata poczucia/wrażliwości na barwy) i
anozognozja(nieświadomość deficytu) naraz? Kombinacja chyba dotąd nie
opisana w literaturze?
Ciekawi mnie jeszcze co z wyobraźnią barw - prosze o wymienienie jak
najwiekszej liczby przedmiotów "zielonych", potem "żóltych". Nie
potrafi. Ale potrafi wymienić sporo "przedmiotów ostrych" czyli to nie
defekt "słownika".
Podejrzewam, że wraz z korą mózgową kolory znikneły wraz z ich ideą,
wraz z poczuciem, że kiedykolwiek BYŁY.
A pisze mi Trener:
"W moim postrzeganiu malarstwa zwyczajowego - wszystkie kolory były
dostępne od zawsze, nic w tym względzie się nie zmieniło i nie zmieni."
Hehe ;-)
Niestety, ja jutro będę musiał wyjaśnic studentom to jak ta osoba się
czuje!
Ale juz mam pomysł!
Poprosze ich aby wyobrazili sobie NIEISTNIEJĄCY kolor. Kolor do tej pory
NIEWIDZIANY. I czy będzie im go bardzo brakować?
pozdrawiam
vonBraun
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |