Data: 2007-09-27 11:35:43
Temat: Re: No i co ja mam zrobić do diaska?...
Od: Lolalny Lemur <shure1@nospam_o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
siwa pisze:
>> Moje miejsce jest tam gdzie będę chciała zeby było. Kasty, droga pani,
>> to w Indiach.
>
> I tu się BARDZO mylisz. Spoleczeństwo jest rozwarstwione i nic na to
> nie poradzisz.
To się sobie rozwarstwiaj. Ja już przez tyle zmian przeszłam, że nie
wmówisz mi, że są sztywne ramy.
>>> Bo uważam, że prezenty powinny być skrojone na
>>> kieszeń i miarę, a ten nie jest?
>> Czyli trzeba kupować coś na obdarowywanego stać? To jaki sens prezentu
>> skoro moge sobie sama taki sprawić?
>
> Niekoniecznie. Natomiast jeśli prezent stwarza problem (a stwarza, bo
> inaczej bys tu nie pisała) to nie jest trafiony.
I jest i nie jest. Jest to coś co tata obiecał mi jeszcze w
dzieciństwie. Niestety musiałabyś być mną, żeby zrozumieć o co mi chodzi...
> Jakbyś dostala wycieczkę dla wszystkich nie zastanawiałabyś się, nie?
>
>> To z łaski swojej bądź mniej diaboli, bo wchodzisz na grząski grunt.
>
> Mam kopyta jak łoś, dam radę.
Nie zawsze łosia da się z bagna wyciągnąć.
>>>> Że, kruca, zła na świat jesteś bo po d.. daje?
>>> MNIE daje? :O
>> No ja nie dostaję dreszczy na widok atłasu, więc chyba nie mnie.
>
> A ja nie mam problemu, że mnie nie stać na zabranie części rodziny na
> wakacje.
Ale masz inny problem. Wmawiasz sobie, że luksus jest ohydą.
>>> No co ja poradzę, tak mnie wychowano. Ciasno, ale własno.
>> Jak się nie ma co się lubi... Sorry, ale sama się prosisz.
>
> Chyba nie do końca mnie rozumiesz -- nie sprawia mi przyjemności i nie
> lubię życia ponad stan.
Rozumiem, ze gdybyś wygrała wycieczkę na Karaiby to splunęłabyś z
obrzydzeniem i wyrzuciła voucher do klopa? A to ponoć ja mam problem...
>> Nie jest do zagospodarowania. To jest kasa moich rodziców. Tylko ich.
>> Chcą mi zrobić taki prezent. Mogę wziąć albo nie.
>
> Rodzice to nie Urząd Skarbowy. Można z nimi pogadać.
Siwa, patrz uważnie NNNNNN IIIIIIII EEEEEEEE.
Teraz to sobie połącz.
>>> Nie na Twoja miarę, to drugie.
>> A to już, misia, nie Tobie oceniać.
>
> Nie oceniam. Ale nie raz pisałaś, że Twój poziom zycia odbiega od
> Dynastii.
Wiesz, jakby Ci to. To, że mam spodnie z marketu nie znaczy, że nie
umiem poruszać się w sukni wieczorowej.
>>> No co ja poradzę, że irytujaca jestem...
>> Jak chcesz to potrafisz poradzić. Chociaż ostatnio faktycznie, miewasz z
>> tym chceniem kłopot.
> No, ja rozumiem, że chciałaś usłyszeć radę -- KOCHANA! Piękny statek!
> JEDŹ, zabierz mnie! Kartkę wyslij, foty daj!!!! Norrrrmalnie
> ZAAAJEBIŚCIE.
> A tu taka wtopa, ktos ma inne zdanie. Przykro mi, doprawdy.
Nie siwa, nie o inne zdanie chodzi. (Nie szufladkuj mnie tradycyjną
metodą) Tylko o rodzaj argumentów. Bo mnie - jak już kilka razy
zaznaczyłam - nie martwi to, że się będę pławić w tym ohydztwie, w
dodatku ponad stan, tylko mię żal zostawiać chłopa i dziecka. I to jest
JEDYNE przeciw. Wic w ogóle nie rozumiem co piszesz i co gorsza po co.
>
> Tylko z tymi moimi emocjami
>>> to nadinterpretujesz ;)
>> Tak to wygląda - przykro mi.
>
> No, to jak Ci przykro, to nie nadinterpretuj.
To taki zwrot grzecznościowy :>
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
|