Data: 2007-10-04 20:30:37
Temat: Re: No i co ja mam zrobić do diaska?...
Od: ps <b...@c...cyk>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 4 Oct 2007 22:19:05 +0200, ps napisał(a):
> Dnia Thu, 4 Oct 2007 21:24:23 +0200, oshin napisał(a):
>
>> Dnia Wed, 03 Oct 2007 20:48:04 +0200, Stalker napisał(a):
>>> Mój osobisty teściu w takiej sytuacji najpierw by zapytałby MNIE co ja
>>> na ten temat sądzę...
>>
>> Się zgodzę, gdyby rodzice TŻ chcieli gdzieś jego i młodego zabrać, to sądzę
>> że też zadali by mi pytanie, czy nie mam nic przeciwko, tudzież
>> "przeprosili", że ja z jakiegoś powodu nie jestem zabierana.
>>
>> I nie uważam, że to jakieś decydowanie za kogoś jest.
>
> Dokladnie, tu nie o pozwlenie PANA I WLADCY chodzi, co wczesniej pisalem, o
> zwykle zasady. Tak jak w tancu, jak sie podchodzi do kobiety, ktora z kims
> na imprezie jest i prosi sie do tanca wypada GRZECZNOSCIOWO zapytac
> partnera. Niekoniecznie za plecami. Nie wyobrazam sobie, abym tego
> grzecznosciowego gestu nie wykonal, no chyba, ze nietrawie partnera, ale to
> juz zupelnie inna bajka...
>
> Kri Z zdejm kapelusz ;)
BTW nie mialem zamiaru komukolwiek (w chwili obecnej ;) ) zarzucac braku
kultury, ale w pozycji osoby zainteresowanej (dla ktorej pewne propozycje
wobec np TZ wplywaly by na moje samopoczucie, czas, obowiazki itp)
oczekiwalbym jakiegokolwiek (milego, nawet jezeli czysto konwencjonalnego)
gestu.
Pewnie sie narazilem LL, ale takie jest moje zdanie. Nie pozwolic bliskiej
osobie, aby poczula sie jako osoba poinforowana... po fakcie (podjeciu
decyzji).
Kri Z czasami post factum informowany
|